Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samobójstwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samobójstwo. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 kwietnia 2016

Zazdrośnice


Tytuł: "Zazdrośnice"

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt

Tłumaczenie: Łukasz Muller

Kategoria: Literatura współczesna

Wydawnictwo: Znak 

Liczba stron: 144

Ocena: 9/10











Szkolne czasy... Te wszystkie wspomnienia, małe problemy. Czy to niepiękne lata? Część z was pewnie jeszcze chodzi do szkoły tak jak ja i nie docenia ich. Jeszcze mamy prawo. Jednak niektórzy zakończyli już ten okres w swoim życiu i mogą bazować wyłącznie na zapamiętanych wydarzeniach. Nie spotkałam osoby, która miałaby złą opinię o szkolnych lata, lecz nie oznacza to, że tacy nie istnieją. Czwórka młodych dziewczyn, które są związane nierozłącznym węzłem przyjaźni, codziennie mierzy się z demonami własnej duszy. Są to zwyczajne problemy, które przeżywa każdy nastolatek, jednakże nie można zapominać, że mają one bardzo duży wpływ na kształtowanie się charakteru. Jak ostatecznie potoczą się losy przyjaciółek? Czy jeden chłopak jest w stanie zmienić ich przyszłość? Do czego tak naprawdę doprowadzą ich wybory?

Czytałam cztery książki Schmitta, a dokładnie rzecz ujmując cztery opowiadania. Każde z nich zrobiło na mnie dojmujące wrażenie. Spodziewałam się po nich czegoś głębokiego, a dostałam historię, która na długo zapadła mi w pamieć, zakorzeniając się w moim umyśle. Dlatego, gdy tylko dostałam możliwość zrecenzowania "Zazdrośnic", bez zastanowienia wybrałam je. Opis z tyłu książki nie przekonywał mnie, ale wiedziałam, że to są tylko pozory. Zwykła, ostatnimi czasami wyjątkowo popularna historyjka. Czy na pewno? Eric-Emmanuel Schmitt po raz kolejny zaskoczył mnie w ten najbardziej przerażający sposób.

Zawsze miałam mieszane odczucia co do stylu pisarza. Prawie każdy czytelnik zna go z poważnych opowieści. Tymczasem jego styl jest bardzo lekki. Najczęściej występujący w młodzieżówkach, których celem jest wyłącznie rozrywka. Dzięki temu na pewno lepiej czyta się książkę i tak było w wypadku "Zazdrośnic", lecz ja zawsze wolałam skomplikowaną składnię i niecodzienne słowa. Lecz nie zmienia to faktu, że od razu wciągnęłam się w fabułę. Opowieść o czterech przyjaciółkach jest napisana w formie pamiętników. Każda z nich ukazuje swoje subiektywne spojrzenie bez zbędnego ubarwiania. Dlatego właśnie tak cenię pióro Schmitta. Umiał napisać książkę językiem typowo młodzieżowym, poruszając przy tym wiele ważnych spraw. Dzięki czemu wszystko wygląda naturalnie.

Początek książki ukazuje środowisko bardzo dobrze mi znane. Mam dokładnie tyle samo lat co Anouchka, Julia, Raphaelle i Colombe. Wiem, z czym muszą mierzyć się na co dzień i rozumiem to. Może nie mamy ogólnoświatowych problemów, ale są one dla nas bardzo istotne, ponieważ kreują nas i dopiero uczymy się z nimi walczyć. Czy zawsze dajemy radę? W pewnym sensie utożsamiam się z nimi. Mimo że mam inne idee i cechy charakteru, zdaję sobie sprawę, co w danym momencie nimi kierowało. I ich przyjaźń. Każdy w szkole znał taką nierozłączną paczkę i dobrze wiedział, na czym polegają więzy ich łączące. Nie zawsze jest tak pięknie, jak nam z boku się wydaje. W "Zazdrośnicach" pojawia się niesamowicie dużo postaci epizodycznych. To niezwykłe jak autorowi w tak krótkiej powieści udało się ukazać tyle osób i tyle różnorodnych osobowości. Żaden bohater nie był podobny do innego. Każdy miał coś w sobie. Można zarzucić Schmittowi, że są to papierowe postacie, bo są, ale jestem pewna, że taki właśnie był cel. Na tyle setek ludzi, którzy są naszymi znajomymi, kogo naprawdę znamy? Dzień w dzień rozmawiamy z tymi samymi osobami, a w większości przypadków nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kim tak naprawdę są. To jeden z wielu motywów, które możemy zaobserwować w "Zazdrośnicach". 

Tematyka jest bardzo istotna dla młodzieży. Każdy nastolatek musi sobie poradzić z przeciwnościami, czy tego chce czy nie. Tak jest skonstruowany nasz świat i nie jesteśmy w stanie tego zmienić, ale możemy zmienić nasze reakcje, przyszłość. Schmitt ostrzega nas, ale daje też pewnego rodzaju szansę na nowy początek. Uczy nas, gdzie się na chwilę zatrzymać, a gdzie pędzić dalej przed siebie. Cała ta historia to wydarzenia, które dzieją się obok nas. Wielokrotnie patrzymy na przypadkowe osoby, a to właśnie one są głównymi bohaterami tych wydarzeń. Jeszcze częściej my sami nimi jesteśmy. "Zazdrośnice" uczą, że nie można tego ignorować. Tym samym ukazują myśli, które pojawiają się w umyśle każdego człowieka, ale nikt nie przyznaje się do nich sam przed sobą. Właśnie to było najbardziej szokujące, bo szczere. Ktoś nagle nam mówi coś, co ukrywamy przed sobą w każdym momencie naszego życia, gdyż po prostu wstydzimy się tego. A ten ktoś nagle ubiera to w realne słowa i wypowiada na głos. Czy to nieprzerażające ale też potrzebne? Może czasami trzeba przestać uciekać...

Tak jak zawsze Eric-Emmanuel Schmitt zaskoczył mnie kunsztem swojej powieści i głębią przemyśleń. Nie bał się powiedzieć tego, co już dawno powinno być wypowiedziane. Dlatego polecam jego książkę każdemu. Dla młodzieży jest ostrzeżeniem, a dla osób dorosłych kierunkowskazem – bardzo bolesnym kierunkowskazem. Macie siłę się z nim zmierzyć? 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo Redakcji Essentia i księgarni Tania Książka  




czwartek, 28 stycznia 2016

Księżniczka z lodu


Tytuł: "Księżniczka z lodu"

Autor: Camilla Läckberg

Tłumaczenie: Inga Sawicka

Cykl: Saga o Fjällbace

Tom: I

Seria: Czarna seria

Kategoria: Kryminał

Wydawnictwo: Czarna Owca

Liczba stron: 424

Film: Isprinsessan

Ocena: 7.5/10


Zizizimno... Czuć w powietrzu ten chłód, który przeszywa każdą najdrobniejszą część ciała. Ale co poradzić? Taki jest klimat w Skandynawii i trzeba dać sobie z nim radę. Dla większości mieszkańców to naturalne. To pewnego rodzaju przyzwyczajenie, od którego trudno się uwolnić. Zima potrafi być też piękna. Tworzy niezwykłe obrazy i daje wiele możliwości. Przynajmniej tak twierdzą mieszkańcy małej, nadmorskiej miejscowości. Jednak jeden z nich snuje inne marzenia, choć wie, że czeka go jeszcze długa droga do ich spełnienia. Z głową w chmurach wchodzi do domu sąsiadki, by rozpalić ogień w kominku. Coś jest nie tak i to poważnie coś jest nie tak. Starszy człowiek kieruje swoje kroki do łazienki. Ma przeczucie, że to właśnie tam zakończy się pewna historia. A może właśnie zacznie? Widzi przed sobą kobietę – księżniczkę z lodu. Jest piękna i przerażająca. Zamarznięta kontrastuje z krwią na posadzce. Co się naprawdę wydarzyło? Czy przeszłość i przyszłość mogą się wiązać po tylu latach?

O Camilli Lackberg słyszałam niesamowicie dużo pozytywnych opinii. Są kultowi pisarze kryminałów, których po prostu się zna. Nawet jak się nie czytało książki. Są również tacy, o których wszyscy mówią i naprawdę poza zwykłym rozgłosem czytelnicy wiedzą coś więcej. Właśnie takie wrażenie robi "Saga o Fjallbace". To połączenie czegoś starego i nowego. Starego, ponieważ biorąc powieść do ręki jesteś przekonany, że znajdziesz wszystkie typowe elementy, które zapewnią dobry warsztat literacki. Natomiast nowego, gdyż jesteś zaintrygowany i od razu wiesz, że to powiew świeżości. Właśnie z takimi uczuciami podchodziłam do "Księżniczki z lodu". Nie ukrywam, że miałam wyjątkowo duże oczekiwania i nadzieję, że zostaną one spełnione. Czy tak było?

Muszę przyznać, że rozpoczęcie powieści zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Było niepozorne. Gdyby nie małe przerywniki, powiedziałabym, że jest to zwykła obyczajówka. Jednak w mgnieniu oka wszystko się zmieniło i przede mną ukazał się obraz prawdziwego kryminału, które ma w zanadrzu wiele niespodzianek. Powiązania miedzy bohaterami były bardzo nietypowe. Na początku nie brałam w ogóle pod uwagę, że niektórzy ludzi i zdarzenia mogą mieć ze sobą coś wspólnego. Możecie mi zarzucić, że przecież nie mogły stać się przypadkiem. Wiem to – w kryminałach nie ma przypadkowych zdarzeń, jednakże miałam inną wizję zakończenia. W dodatku przed każdym rozdziałem pojawiały się przerywniki. To były myśli nieznanej nam osoby. Przerażały. Mam ochotę użyć tutaj słowa "chore". Nikt zdrowy psychicznie nie ma takich skojarzeń, pragnień i podejścia do rzeczywistości. Lecz ostatecznie zawiodłam się na fabule odnoszącej się do kryminału. Mimo że na starcie nie przewidziałam zakończenia, z czasem zmieniło się to. Nie mogę powiedzieć, że wszystko przeczułam i przed przeczytaniem kulminacyjnej części powieści wiedziałam o całym zakończeniu. Jednak domyśliłam się głównego wątku... Niestety to sprawiło, że moje pozytywne uczucia co do "Księżniczki z lodu" zelżały.

Gdy rozpoczynałam książkę, spodziewałam się ciężkiego, opisowego języka, który będzie wszystko utrudniał. Byłam niesamowicie zaskoczona, gdy okazało się, że Lackberg ma lekki i bardzo przyjemny styl. Od razu skojarzyłam go z młodzieżówką, co wywołało u mnie sprzeczne uczucia. Literatura młodzieżowa jest ostatnimi czasy znana z niedokładności i niskiej jakości językowej. Oczywiście bardzo tu uogólniam, ponieważ nie każda książka z tego gatunku jest źle napisana. Z drugiej strony o wiele lepiej i szybciej czyta się historię, która jest napisana w niewymagający sposób. A jednym z głównych celów kryminałów jest rozrywka. Odrzuciłam na bok swoje obawy i zaczęłam czytać. Okazało się, że jednak należę do osób, które uwielbiają się męczyć przy ciężkim języku autora. Brakowało mi szczegółów i barwnych opisów. Nie przeczytałam w swojej karierze czytelnika dużo tego typu powieści, jednakże jak na razie nie jestem w stanie zmienić swojego wizerunku książek sensacyjnych.

Bohaterowie wzbudzili we mnie sympatię. Pojawili się nagle w moim życiu i byłam ich bardzo ciekawa. Chciałam koniecznie uchwycić ich charaktery i przewidzieć zachowania. Nie umiałam. Mimo że poznałam całą tę opowieść, nadal nie znam postaci. Są przypadkowo spotkanymi ludźmi, z którymi zamieniłam kilka słów i poza ogólnym rysem ich życia nic więcej nie wiem. Jestem trochę zirytowana tym faktem, ale wiem też, że istnieją kolejne części i spodziewam się, że autorka powoli ukaże mi ich duszę. Będę miała okazję poznać ich powoli i zapewne dobrze, czyli tak jak w prawdziwym życiu.

Największym plusem "Księżniczki z lodu" jest tematyka, którą porusza pisarka. Nie jest ona spotykana na co dzień. Póki nie wydarzą się takie rzeczy, nikt o tym nie mówi, a nawet gdy dojdzie do tego typu zdarzeń, większość ludzi próbuje uniknąć tematu. Chcą, żeby przestał istnieć, ale tak nie będzie. Nasze pragnienia nie są w stanie, wymazać przeszłości. A przeszłość może zniszczyć przyszłość...

"Księżniczka z lodu" jest barwną powieścią i bez wątpienia przeczytam kolejne tomy serii. Myślę, że każdy fan kryminałów powinien zapoznać się z tą pozycją. Jak już wspominałam, mam inne wyobrażenia co do tego gatunku, jednakże nie czuję się zawiedziona. Jest wiele niedociągnięć, ale jestem pewna, że w kolejnych częściach zostały dopracowane.

środa, 9 grudnia 2015

Pamiętnik narkomanki


Tytuł: Pamiętnik narkomanki

Autor: Barbara Rosiek

Kategoria: Biografia

Wydawnictwo: Mawit Druk

Liczba stron: 304

Ocena: 8/10












Życie jest takie piękne! Codziennie rano wstaję, jem śniadanie, po czym idę do szkoły, gdzie spędzam całe osiem godzin, by później wrócić do domu i spędzić cały wieczór nad pasjonującymi pracami domowymi... Czyż to nie jest piękne? A przy tym niemiłosiernie monotonne i nudne? Basia była bardzo dobrą uczennicą, która zawsze słuchała się rodziców i robiła to co należy. Miała idealne życie i dobrze o tym wiedziała. Jednakże idealność jest arcynudna. Dlatego właśnie pewnego dnia Basia postanowiła zrobić coś innego – iść na wagary. Przecież nic się nie stanie, jak jednego dnia opuści szkołę i spróbuje czegoś nowego. W końcu ludzie są uczynni i pomogą jej poznać świat. Na przykład zaproponują jej dziwną substancję. Czemu nie spróbować? To nie może być prawda, że przez następne lata będzie w olbrzymiej depresji, jej jedynym marzeniem będzie śmierć, a bogiem narkotyk. Zwykłe czcze gadanie. Jeden dzień nie ma znaczenia. Ale czy na pewno? 

"Pamiętnik narkomanki" leży u mnie na półce odkąd tylko pamiętam. Należy do mojej mamy. Gdy byłam dzieckiem, przerażał mnie. Czułam dziwną obawę przed nim. Nigdy nie bałam się strzykawek, ani ciemności, więc to nie mógł być strach przed okładką. Podejrzewam, ze podświadomie wiedziałam, czym tak naprawdę jest. I już wtedy byłam pewna, że przyjdzie czas, gdy wezmę go w rękę i poznam historię Basi. Czy moje obawy przed przeczytaniem go były uzasadnione? Tak, jest to historia, która zmienia światopogląd.

Gdy zaczęłam czytać "Pamiętnik narkomanki" myślałam, że jest to ubarwiona historia, która ma za zadanie przerazić mnie i z moralizować. Byłam w gigantycznym błędzie. W pewnym momencie zrozumiałam, że musiała napisać ją osoba, która przeżyła coś podobnego. Nie ma żadnych pięknych opisów, kunsztu literackiego. Jest po prostu prawda. Czym dłużej czytałam, tym bardziej byłam pewna, że są to prawdziwe osoby, które żyły wtedy. Autorka nie bawiła się w zmienianie imion i nazwisk. One były rzeczywiste. I to właśnie robi największe wrażenie w tym najbardziej przerażającym znaczeniu – to wszystko jest oparte na faktach. Główna bohaterka to Barbara Rosiek, czyli autorka tej biografii. Nie mam wątpliwości, że opisała wszystko tak jak naprawdę było. Nie miała potrzeby ubarwiać, czy grać na emocjach. Życie zrobiło to za nią. 

Ten pamiętnik jest czymś rzeczywistym. Nie jest to kolejna książka na półce, gdzie ma ładnie wyglądać. To nie jest dekoracja. Prawie każda powieść poza wartością merytoryczną ma też funkcję estetyczną. Ta nie. Gdy tylko poznałam jej treść, miałam ochotę schować ją daleko w szafie i udawać, że nie istnieje. Jednak w taki sposób zmarnowałabym swój czas, autorki i wszystkich narkomanów. To już nie jest zabawa. To jest poważny problem, a najczęściej unikamy go. Sama po sobie wiem, jak to jest. W szkole ciągle są spotkania na temat narkomanii, podczas których słuchamy muzyki, rozmawiamy, marzymy, a już na pewno nie zwracamy uwagi na to, co mówi nauczyciel. Przecież już przez te wszystkie lata dowiedzieliśmy się, na czym polega problem. Ale czy na pewno? Czy przypadkiem nie jesteśmy zdania, że nasi znajomi nie mają nic wspólnego z narkotykami, a my nigdy nie spróbujemy? Czy raczej udajemy, że problem nie istnieje? 

To jest naprawdę bardzo ważny temat, którego nie można ignorować. Wiele ludzi umiera, ponieważ przedawkuje, ponieważ nie ma siły już walczyć. Autorka zwraca uwagę, że w większości przypadków kłopoty z dragami nie biorą się znikąd. Najczęściej towarzyszy im zła sytuacja rodzinna lub przeczucie, że szczęście niedługo się skończy. Marihuana i inne tego typu substancje na początku sprawiają, że tak zwyczajnie zapominamy i mamy nadzieję na lepsze jutro. To tylko pozory. W pewnym momencie narkoman zdaje sobie z tego sprawę i jest... nie, nie jest właśnie za późno. Wtedy zaczyna szukać pomocy, która najczęściej nie jest mu oferowana. 

Jest to biografia o wyjątkowo dużym ładunku emocjonalnym. I jeśli spodziewacie się, że wylejecie nad tym pamiętnikiem litry łez, to mylicie się. Ta książka ma inne zadanie. Dzięki niej można zrozumieć narkomana i jego toksyczną więź z prochami i całym światem. Tak, wtedy wszystko jest toksyczne. Na pewno zdarza wam się, że od czegoś chcecie się uwolnić, bo sprawia wam to ból, przykrość, ale nie potraficie, gdyż bez tego nie umiecie żyć. Według autorki to to samo uczucie, tylko tysiąc razy silniejsze. "Pamiętnik narkomanki" nie ostrzega, tylko pozwala na całkowite zrozumienie i akceptacje. Nie występuje tu żadna ocena moralna, ani my nie jesteśmy w stanie jej wygłosić po przeczytaniu powieści. 

"Pamiętnik narkomanki" był opowieścią, która dała mi bardzo dużo, choć również ja musiałam dać coś od siebie – czas, uczucia, poświęcenie. O wiele łatwiej byłoby odłożyć ją i zapomnieć. Ale jaki wtedy byłby tego sens? Każdy powinien przeczytać historię Barbary Rosiek.

PS: Piszę tę recenzję szóstego grudnia w Mikołajki, słuchając kolęd. Przy większości przyjemnych książek byłoby to normalne, ale w tym przypadku przerażające. Sama sobie tworzę mistyczny nastrój i czuję, że tak powinno być...

wtorek, 17 listopada 2015

Trzynaście powodów


Tytuł: "Trzynaście powodów"

Autor: Jay Asher

Tłumaczenie: Aleksandra Górska

Kategoria: Literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Rebis

Liczba stron: 272

Ocena: 8/10










Czasami po prostu jest źle... Wstaje się rano i jedyna myśl to, że znowu trzeba przetrwać cały dzień i udawać, że wszystko jest dobrze. Trzeba zajmować się wszystkim, tylko żeby zapomnieć o tym, co było. Trzeba walczyć, by nie usiąść i nie załamać się. Trzeba iść dalej mimo wszystko. Tylko czasami przychodzi moment, gdy nie ma się sił, gdy to wszystko – nasze życie nie ma już sensu. Po co przeciwstawiać się losowi? Po co próbować? Nie lepiej byłby zostawić świat i nareszcie być spokojnym? Mieliście kiedyś takie myśli? Jeśli nawet tak, były one płonne. Czytacie tę recenzję, jesteście tu. Hannah nie. Ona podjęła decyzję i konsekwentnie dążyła wybraną ścieżką. Jakbyście się czuli na miejscu Cley'a, który, wracając ze szkoły, znalazł paczkę z kasetami, gdzie Hannah opowiedziała trzynaście powodów swojego postępowania? Wysłuchalibyście jej? Mielibyście na tyle sił, by poznać tę historię?

Gdy pierwszy raz zobaczyłam "Trzynaście powodów", byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Przyciągająca okładka, moja ulubiona liczba w tytule. Byłam pewna, że to jakaś pozytywna powieść, która umili mi dzień. Aż wreszcie przyszedł czas, kiedy dowiedziałam się, o czym naprawdę jest ta książka. Z perspektywy czasu dziwię się, że nie zniechęciłam się do niej. Szukałam czegoś lekkiego, by odpocząć od przytłaczających obowiązków. Tymczasem wybrałam opowieść o bardzo ważnych i trudnych sprawach. Musiałam ją przeczytać. Coś mi mówiło, że to jest historia, którą zrozumiem i na pewno jest wartościowa. Myliłam się? Moje przeczucia do książek zwykle sprawdzają się i tym razem taż tak było.

Pomysł na fabułę jest wyjątkowo oryginalny. Ludzie, gdy chcą popełnić samobójstwo, zwykle zostawiają listy, gdzie tłumaczą swoje postępowanie. Ale kasety z całą opowieścią i trzynastoma powodami? Tego jeszcze nie było. Od pierwszych słów Hannah zastanawiałam się, jak musiał czuć się Cley, który słyszał głos osoby, która już nie żyje. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek usłyszy ten niesamowity dźwięk. Zabawne, jak sytuacja umie sprawić, że zwykły głos dziewczyny przeraża i niesie ze sobą cierpienie, ale również szczeście. To jej ostatnie słowa. Już nigdy nowe zdania nie zostaną wypowiedziane. Tak, to jest wstrząsające. Dlatego czułam obawę przed przeczytaniem tej książki. Nie byłam pewna, czy jestem na tyle silna, by przeżyć tę historię razem z Cley'em i nieżyjącą dziewczyną. Jednakże musiałam. Jak już wcześniej wspomniałam, nieznana mi siła ciągnęła mnie do tej powieści.

Tematyka poruszana w "Trzynastu powodach" jest niezwykle ważna. Hannah opowiada o efekcie kuli śnieżnej. Małe, na pozór nic nieznaczące wydarzenia są przyczyną tych złych, które prowadzą do śmierci. Kto przejmowałby się jakimś rankingiem stworzonym przez niedojrzałego chłopaka? A plotki?  To są tylko plotki. Nimi nie trzeba się przejmować. Na początku te powody wydawały mi się banalne, ale właśnie o to chodziło autorce. Nie ma problemów banalnych. Każdy odczuwa je inaczej. Mało kto zwraca uwagę na na te "nieważne" kłopoty. A może to one są przyczyną? Brak reakcji ze strony otoczenia jest gwoździem do trumny dla przyszłego samobójcy. On zna prawdę... Wie, kogo obwiniać, ale zdaje sobie sprawę, że on sam jest również winny. Wystarczy tylko otworzyć oczy i nie udawać, że nie ma problemu. 

Książka jest bardzo emocjonalna. Jednakże nie znaczy to, że popłyną wam z oczu łzy. To nie tego typu powieść. Tu pojawiają się elementy humorystyczne, które nie pozwalają źle odebrać opowieści. Jest to rodzaj historii, która uczy. Mówi, że na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, bo to jest już przeszłość. Nic nie zrobimy, choć nie wiem, jak bardzo byśmy chcieli. Lecz możemy nie popełnić drugi raz tego samego błędu. "Trzynaście powodów" pozwala przemyśleć pewne sprawy i daje nadzieję na lepsze jutro.

Cieszę się, że przeczytałam tę powieść i poznałam tytułowe trzynaście powodów. Myślę, że każdy powinien zapoznać się z nimi. Nie jest to historia, która ma nam dostarczyć dużego ładunku emocjonalnego. To historia, która radzi i kieruje nami.   

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję bardzo platformie Woblink

Książka przeczytana w ramach wyzwania: 

niedziela, 22 lutego 2015

Miecz przeznaczenia

Tytuł: "Miecz przeznaczenia"

Autor: Andrzej Sapkowski

Seria: Saga o Wiedźminie

Tom: 0.2

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: SuperNOWA

Ilość stron: 344

Film: Wiedźmin

Premiera: 9 listopada 2001 rok (Polska)

Ocena: 10/10






Wiedźmiński los jest ciężki. Należy walczyć z potworami, najlepiej je od razu pokonywać. Należy przestrzegać kodeksu, którego tak naprawdę nie ma. Należy zachować spokój i rozwagę. Należy być odważnym i niewrażliwym. Należy pamiętać, że jest się mutantem. Należy... Czy nie za dużo tego należy? Geraltowi to właśnie przeszkadza. Powinien być mutantem, który nie ma ludzkich uczuć, który nie potrafi kochać. A tymczasem coś poszło nie tak, bo miłość pojawiła się w jego życiu. Jednak przeplata się z przeznaczeniem. Miłość z przeznaczeniem jest prawdziwą miłością? Białowłosy wiedźmin tego właśnie nie wie. On w ogóle nie wierzy w przeznaczenie. Czy ono istnieje? A jeśli tak, to czy da o sobie znać? Czy Geralt może nareszcie znaleźć cel w swoim życiu?

Z "Sagą o Wiedźminie" spotkałam się niedawno. Było to spotkanie zaplanowane, więc byłam na nie przygotowana. Mam bardzo miłe wspomnienia po nim, dlatego postanowiłam spotkać się również z następną częścią. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać po niej. Choć wiedziałam, że będzie się trochę różnić od swojej poprzedniczki. Pełna entuzjazmu zaczęłam czytać "Miecz przeznaczenia". I wiecie co? Jestem szczęśliwa, że zrobiłam na przekór tym, co mi ją odradzali. Bez wątpienia seria o białowłosym wiedźminie zyskała u mnie bardzo wysokie miejsce wśród moich ulubionych cyklów.

Tak samo jak w "Ostatnim życzeniu" największą zaletą całej powieści jest główny bohater – Geralt. Podbił on moje serce. Cały czas ktoś podkreśla, że jest on mutantem pozbawionym uczuć. Ludzie, zresztą nie tylko ludzie, cały czas mu to powtarzają. Chcą sprawić, by on sam w to uwierzył. Jednak Geralt jest tak bardzo ludzki, że nie wiem, jak to możliwe, że jest wiedźminem. Jest wyjątkowy? Czy może plotki o wiedźminach nie  prawdziwe? Właśnie za tą ludzkość pokochałam go najbardziej. W żadnym stopniu nie jest wyidealizowany. Nie ma też tysiąca wad, które czyniłyby go potworem. Na swój niezwykły sposób jest człowiekiem, realnym człowiekiem. Jak każdy z nas denerwuje się, traci panowanie nad sobą, przywiązuje się do ludzi, ma dylematy, boi się, ale jest też odważny. Podziwiam Sapkowskiego, że stworzył takiego bohatera, który wchodząc w nasz prawdziwy świat nie wyróżniałby się niczym. Oczywiście, gdyby to odbywało się na realiach naszego i jego świata. W dodatku Sapkowski poświecił nie tylko czas białowłosemu wiedźminowi, ale również innym postaciom, nadając im niepowtarzalne charaktery. Yennefer, Jaskier, Ciri – cała gama najróżniejszych bohaterów, o których nie można zapomnieć. 

Kolejną rzeczą, którą autor w dalszym ciągu wykorzystywał, są legendy, bajki, czy wierzenia ludzi. Nie wymyślił on tego świata od podstaw. Wiele istot, czy opowieści wziął z różnego rodzaju wierzeń. Nie ściągnął on identycznie tych opowieści. To by była obraza. On wziął z nich inspirację, by później połączyć wiele takich inspiracji w jedną, niepowtarzalną opowieść. I wyszło mu to genialnie. Majstersztyk. 

Czytając pierwszą część, przewidziałam, że przywiążę się do bohaterów i powieści. Jednak nie byłam w stanie przewidzieć, że aż tak bardzo. Zwykle szybko przywiązuję się do książki, ale gdy ją już przeczytam, dzień i moje przywiązanie wyparowuje. Zostaje tylko dobre wspomnienie. Tutaj mija już kilka dni, odkąd ją przeczytałam, a ja nadal wyobrażam sobie wydarzenia, wymyślam własne wersje i przeżywam to wszystko, co się wydarzyło w "Mieczu przeznaczenia" od nowa. Ta książka bardzo wpłynęła na mnie emocjonalnie. Czasami musiałam ją odkładać, żeby ochłonąć, a gdy to robiłam, patrzyłam na nią i nie mogłam wytrzymać – rzucałam się na nią od nowa. Inaczej tego nie można nazwać. 

Moje recenzja w każdym aspekcie jest bardzo subiektywna. Nie znajduje się tu ani trochę obiektywizmu. Trudno jest mi ją polecić lub nie polecić. Moje serce zostało podbite i mam zamiar kontynuować serię. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie, żebym mogła zrobić coś innego. To się rozumie samo przez siebie. Przywiązałam się emocjonalnie do tej książki i dlatego dałam jej najwyższą ocenę. Jednak zdaję sobie sprawę, że przygody wiedźmina nie każdemu muszą się spodobać. Po prostu powiem: spróbujcie, sami się przekonacie, czy to książka dla Was.  

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

poniedziałek, 2 lutego 2015

Osiem

Tytuł: "Osiem"

Autor: Franciszek Kacyniak 

Kategoria: Romans

Wydawnictwo: Vectra

Ilość stron: 368

Ocena: 7.5/10














Główny bohater jest informatykiem i wiedzie nudne życie u boku żony. Nudne? Do czasu... Do czasu gdy na ulicy zauważa Ją – piękną kobietę o pewnym siebie spojrzeniu. To jest oczywiste, że to kobieta, o której marzy każdy mężczyzna. Jednak który ma u Niej szansę? Naszemu głównemu bohaterowi nie pozostaje nic innego, jak tylko obserwować Jej życie z okna wspólnego bloku. Z czasem zna już na pamięć Jej plan dnia, co pozwala mu przynajmniej na grzeczne uprzejmości jak na sąsiada przystało. Jednak pewnego dnia za namową losu, a może przeznaczenia pisze do Niej maila. I wtedy jego życie wywraca się do góry nogami. Czy kobieta w czerwonych szpilkach jest zwykłą flirciarą? Czy osoba, która nie umie się odnaleźć w świecie, zasługuje na miłość

Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce. "Osiem" – tytuł, który nie mówi nic. W dodatku hipnotyzująca okładka. Wiecie, że raczej nie zwracam na takie rzeczy uwagi, a już na pewno się do tego nie przyznaję. Jednak tutaj uległam przyciąganiu, zaufałam swojemu czytelniczemu instynktowi. Warto było? Po latach zaczytania w fantastyce otworzyłam drzwi na nowe gatunki. I w tym przypadku była to jedna z moich najlepszych czytelniczych decyzji.

Od razu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to specyficzność głównego bohatera. Od pierwszej strony zwracał on uwagę na rzeczy, o których typowy człowiek nawet nie pomyśli. Podobało mi się to. Delektowałam się obserwacją jego zachowań i sprawiało mi to wielką przyjemność. W dodatku z czasem okazało się, że bohater ma nie tylko specyficzny sposób myślenia, ale również sam w sobie jest niepowtarzalny i... wyjątkowy. To jest postać, która potrafi nieraz zirytować, jednakże nie w sposób wytracający nas z równowagi i zachęcający do odłożenia powieści. On sprawiał, że chciało czytać się dalej i sprawdzić, czy nagle nie okaże się, że to my nie mamy racji i nie zauważyliśmy ważnych rzeczy. W dodatku nie jest on jedynym bohaterem, który w wyjątkowy sposób wyróżnia się. 

Powieść jak najbardziej również można nazwać psychologiczną. Nie jest to typowa psychologia, która znajduje w książkach. Ona jest jakby ukryta pod osłoną wydarzeń. Raczej czujemy to podświadomie i nie jesteśmy w stanie określić, co ona nam przekazuje. Pozwala nam poznać wiedzę tak, żebyśmy nawet o tym nie wiedzieli.

Zauważyliście, że podkreślam specyficzność oraz nietypowość książki. To jest największy plus "Osiem". Tutaj nie pojawia się ani na chwilę schematyczność. Wszystko musi być inne i wyjątkowe – styl autora, bohater, okoliczności i wszystko co w zasięgu wzroku. Pojawia się również przewidywalność. Czytam recenzje innych ludzi i wiem, że jest to uważane za jedną z najgorszych wad. Ale nie w tej książce! Ta przewidywalność pozwala nam zżyć się z bohaterami i przetrwać z nimi chwile czy są dobre, czy złe. Mimo że wiemy jak to się skończy, chcemy to przeżyć razem z nimi.

Jedyną wadą, która wyróżnia się na tle zalet jest... nazwę to falą. Pojawiały się fale, która sprawiały, że nie mogłam oderwać się od książki i przede wszystkim pod żadnym pozorem nie chciałam. Jednak pojawiały się takie fale, gdy było po prostu nudno i trudno było mi przebrnąć przez kilka stron. Taki brak stabilności.

"Osiem", jak wcześniej pisałam, jest wyjątkową książką. Ma swoje wady, ale one bledną na tle zalet i właśnie tej wyjątkowości. Nie przejmujcie się również tym, że w większości wypadków jest przyporządkowana jako romans. To nie jest romansidło... To jest życie. Książkę jak najbardziej polecam, jednakże ostrzegam, że nie jest to powieść dla każdego. 

Za możliwość spojrzenia na świat z innej perspektywy dziękuję bardzo Autorowi książki
 – Franciszkowi Kacyniakowi 

Książka przeczytana w ramach wyzwania: 

środa, 7 stycznia 2015

Hopeless

''Hopeless''
Collen Hoover 

''Czasem odkrycie prawdy może odebrać nadzieję szybciej niż wiara w kłamstwa.
To właśnie uświadamia sobie siedemnastoletnia Sky, kiedy spotyka Deana Holdera. Chłopak dorównuje jej złą reputacją i wzbudza w niej emocje, jakich wcześniej nie znała. W jego obecności Sky odczuwa strach i fascynację, ożywają wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć. Dziewczyna próbuje trzymać się na dystans – wie, że Holder oznacza jedno: kłopoty. On natomiast chce dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Gdy Sky poznaje Deana bliżej, odkrywa, że nie jest on tym, za kogo go uważała, i że zna ją lepiej, niż ona sama siebie. Od tego momentu życie Sky bezpowrotnie się zmienia.''


Sky to nastolatka twardo stąpająca po ziemi. Stara się żyć teraźniejszością, blokuje wszelkie wspomnienia z dzieciństwa - okresu, gdy wciąż zamieszkiwała u swych biologicznych rodziców. Nie chodzi do szkoły, nie używa wszelkich technologicznych wynalazków XX wieku, zamiast tego bezgranicznie zanurza się w świat romansów, sportu i odrętwienia. Nie czuje się idealna, ale również i beznadziejna, gdy nagle całe jej życie zmienia się o 180 stopni. Wszystko co znane staje się obce, kochane - znienawidzone, a teraźniejszość zdaje się być bezużyteczna. Czy Sky poradzi sobie z natłokiem zmian ?

''Nie będę życzyć sobie idealnego życia. Rzeczy, które przewracają cię w życiu są testami, zmuszają cię do wybrania pomiędzy poddaniem się i leżeniem na ziemi, a otarciem kurzu i powstaniem jeszcze wyżej niż stałeś zanim zostałeś przewrócony. Wybieram stanie wyżej.''

Naprawdę trudno napisać coś o książce, gdy każde słowo może przyczynić się do poznania głównego problemu powieści. Każde zdanie, myśl, literka, sylaba, absolutnie wszystko będzie zakazane, gdy osobę je piszącą zjada niepohamowana tęsknota podzielenia się swymi odczuciami. Ale mimo wszystko postaram się nie stać właśnie taką osobą. :)

Sky i Holder to główni bohaterowie książki. Swym zachowaniem ukazują nam wiele nowych, wzruszających emocji o jakich człowiek może tylko śnić. Strach, otępienie, miłość, nienawiść, pożądanie, ciepło, chłód, smutek, złość, szczęście - wszystko to odnajdziemy zaledwie w dwóch, splątanych niezbyt optymistycznym losem kochankach. Uczucia przeplatające się między nimi, ich zatracenie i oddanie daje wielkiego kopa szczęścia, uwielbienia, a zarazem smutku. Opisy dotyczące każdemu odczuciu bohaterów dodatkowo potęgują wszelkie emocje, które spajają czytelników z bohaterami. Po tej szalonej wędrówce lada wyczynem będzie rozpoznanie kto jest kim. Utożsamienie się ze Sky nie będzie wcale takie łatwe, ale za to końcowy efekt wywrze piorunujące wrażenie.

''Jedną z rzeczy, za które kocham książki, jest to, że dzieli się w nich ludzkie losy na rozdziały. To niesamowite, ponieważ nie można tego zrobić w prawdziwym życiu. [..] Niezależnie od tego, co się dzieje, życie toczy się dalej, czy ci się to podoba, czy nie, i nigdy nie możesz pozwolić sobie na to, żeby się zatrzymać i po prostu złapać oddech.''

Bardzo, ale to bardzo się cieszę, iż autorka postanowiła zbudować nawiązanie do nieba oraz gwiazd. Ta cecha zapewne pozwoliła jeszcze bardziej wczuć się w historię - bo kto nie lubi gwiazd ? Bynajmniej ja uwielbiam, od małego, gdy tylko miałam okazję ślęczałam przy oknie i wpatrywałam się w niebo.
Pierwsza część historii jest utrzymana w stylu typowej młodzieżówki, przez co niestety odczucia z tej strefy mogą towarzyszyć nam aż do końca powieści nie pozwalając dostrzec wartości właśnie tej drugiej części. Niezwykle łatwo jest odgrodzić się od wrażeń murem - proszę nie pozwalajcie na to, przebijcie go jak najszybciej, by nie przesłaniał Wam prawdziwego sensu tej niesamowitej historii. Gdy to uczynicie będziecie wniebowzięci, choć nie wątpię, iż niezbyt przyjemny posmak może towarzyszyć aż do samego końca. Mimo tego, że powieść niesamowicie szybko i lekko się czyta nie byłam w stanie przebrnąć przez nawet kilka stron. Zdarzało się, iż zdanie musiałam czytać kilkakrotnie, by odnaleźć jego sens, co jednak nie przeszkodziło mi w delektowaniu się historią. Poczytałam, poczytałam, a później przebrnęłam jak błyskawica.

Do tej chwili nie miałam pojęcia, iż w jednej książce można zamieścić tak wiele negatywnych, jak i pozytywnych emocji. Tak wiele. Uwielbiam, po prostu kocham autorkę za wszystkie te uczucia. Wręcz przepadam za takim stylem pisania. Dzięki temu, mogę się wczuć i szybować w otchłani wyobraźni. Chociaż mój kochany brat oczywiście przeszkadzał mi w kluczowych i najbardziej wzruszających momentach, to i tak odnalazłam swoje własne, maleńkie źródło myśli. Ale nie mniej z czasem robiło się to bardzo denerwujące. Nie mam pojęcia jak mógł wyczuć te najważniejsze momenty - tak jakby w głowie miał jakąś nawigację, czujnik, czy coś w tym stylu. Ahh ...

''- Obiecasz mi, że za każdym razem, kiedy znów zrobi ci się smutno z jego powodu, pomyślisz o niebie, dobrze? – Ponownie kiwam głową, choć nie wiem, czemu chce, żebym mu to obiecała. – Dlaczego?
- Dlatego, że... – Odwraca się z powrotem do gwiazd. – Niebo jest zawsze piękne. Nawet wtedy kiedy jest ciemno, deszczowo lub pochmurno. To moja ulubiona rzecz na całym świecie , bo wiem, że nawet jeśli kiedyś się zgubię,będę samotny albo przerażony, ono i tak zawsze będzie nade mną. I będzie piękne. Odtąd za każdym razem, gdy tata sprawi ci przykrość, możesz zamiast o nim myśleć o niebie.''

Książkę bardzo, bardzo, bardzo polecam. To chyba najbardziej skomplikowana, zagmatwana powieść jaką dotąd udało mi się przeczytać. Nie dość, że połowa moich domysłów się nie sprawdziła ( ale tylko połowa - ja bystra ) to do tego targało mną tak wiele emocji. Czasami już sama nie miałam pojęcia, czy zacząć się śmiać, czy płakać. A najdziwniejsze z tego wszystkiego to uczucie odrętwienia, które towarzyszyło mi na koniec historii. Nie rozpacz, nie smutek - odrętwienie. Tak jakby nie docierała do mnie myśl, iż tak wiele nieprzyjemnych rzeczy może spotkać każdego z nas. Choćby właśnie dla tego odrętwienia musicie przeczytać tą książkę. :)

Moja ocena:
10-/10