Tytuł: "Zazdrośnice"
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tłumaczenie: Łukasz Muller
Kategoria: Literatura współczesna
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 144
Ocena: 9/10
Szkolne czasy... Te wszystkie wspomnienia, małe problemy. Czy to niepiękne lata? Część z was pewnie jeszcze chodzi do szkoły tak jak ja i nie docenia ich. Jeszcze mamy prawo. Jednak niektórzy zakończyli już ten okres w swoim życiu i mogą bazować wyłącznie na zapamiętanych wydarzeniach. Nie spotkałam osoby, która miałaby złą opinię o szkolnych lata, lecz nie oznacza to, że tacy nie istnieją. Czwórka młodych dziewczyn, które są związane nierozłącznym węzłem przyjaźni, codziennie mierzy się z demonami własnej duszy. Są to zwyczajne problemy, które przeżywa każdy nastolatek, jednakże nie można zapominać, że mają one bardzo duży wpływ na kształtowanie się charakteru. Jak ostatecznie potoczą się losy przyjaciółek? Czy jeden chłopak jest w stanie zmienić ich przyszłość? Do czego tak naprawdę doprowadzą ich wybory?
Czytałam cztery książki Schmitta, a dokładnie rzecz ujmując cztery opowiadania. Każde z nich zrobiło na mnie dojmujące wrażenie. Spodziewałam się po nich czegoś głębokiego, a dostałam historię, która na długo zapadła mi w pamieć, zakorzeniając się w moim umyśle. Dlatego, gdy tylko dostałam możliwość zrecenzowania "Zazdrośnic", bez zastanowienia wybrałam je. Opis z tyłu książki nie przekonywał mnie, ale wiedziałam, że to są tylko pozory. Zwykła, ostatnimi czasami wyjątkowo popularna historyjka. Czy na pewno? Eric-Emmanuel Schmitt po raz kolejny zaskoczył mnie w ten najbardziej przerażający sposób.
Zawsze miałam mieszane odczucia co do stylu pisarza. Prawie każdy czytelnik zna go z poważnych opowieści. Tymczasem jego styl jest bardzo lekki. Najczęściej występujący w młodzieżówkach, których celem jest wyłącznie rozrywka. Dzięki temu na pewno lepiej czyta się książkę i tak było w wypadku "Zazdrośnic", lecz ja zawsze wolałam skomplikowaną składnię i niecodzienne słowa. Lecz nie zmienia to faktu, że od razu wciągnęłam się w fabułę. Opowieść o czterech przyjaciółkach jest napisana w formie pamiętników. Każda z nich ukazuje swoje subiektywne spojrzenie bez zbędnego ubarwiania. Dlatego właśnie tak cenię pióro Schmitta. Umiał napisać książkę językiem typowo młodzieżowym, poruszając przy tym wiele ważnych spraw. Dzięki czemu wszystko wygląda naturalnie.
Początek książki ukazuje środowisko bardzo dobrze mi znane. Mam dokładnie tyle samo lat co Anouchka, Julia, Raphaelle i Colombe. Wiem, z czym muszą mierzyć się na co dzień i rozumiem to. Może nie mamy ogólnoświatowych problemów, ale są one dla nas bardzo istotne, ponieważ kreują nas i dopiero uczymy się z nimi walczyć. Czy zawsze dajemy radę? W pewnym sensie utożsamiam się z nimi. Mimo że mam inne idee i cechy charakteru, zdaję sobie sprawę, co w danym momencie nimi kierowało. I ich przyjaźń. Każdy w szkole znał taką nierozłączną paczkę i dobrze wiedział, na czym polegają więzy ich łączące. Nie zawsze jest tak pięknie, jak nam z boku się wydaje. W "Zazdrośnicach" pojawia się niesamowicie dużo postaci epizodycznych. To niezwykłe jak autorowi w tak krótkiej powieści udało się ukazać tyle osób i tyle różnorodnych osobowości. Żaden bohater nie był podobny do innego. Każdy miał coś w sobie. Można zarzucić Schmittowi, że są to papierowe postacie, bo są, ale jestem pewna, że taki właśnie był cel. Na tyle setek ludzi, którzy są naszymi znajomymi, kogo naprawdę znamy? Dzień w dzień rozmawiamy z tymi samymi osobami, a w większości przypadków nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kim tak naprawdę są. To jeden z wielu motywów, które możemy zaobserwować w "Zazdrośnicach".
Tematyka jest bardzo istotna dla młodzieży. Każdy nastolatek musi sobie poradzić z przeciwnościami, czy tego chce czy nie. Tak jest skonstruowany nasz świat i nie jesteśmy w stanie tego zmienić, ale możemy zmienić nasze reakcje, przyszłość. Schmitt ostrzega nas, ale daje też pewnego rodzaju szansę na nowy początek. Uczy nas, gdzie się na chwilę zatrzymać, a gdzie pędzić dalej przed siebie. Cała ta historia to wydarzenia, które dzieją się obok nas. Wielokrotnie patrzymy na przypadkowe osoby, a to właśnie one są głównymi bohaterami tych wydarzeń. Jeszcze częściej my sami nimi jesteśmy. "Zazdrośnice" uczą, że nie można tego ignorować. Tym samym ukazują myśli, które pojawiają się w umyśle każdego człowieka, ale nikt nie przyznaje się do nich sam przed sobą. Właśnie to było najbardziej szokujące, bo szczere. Ktoś nagle nam mówi coś, co ukrywamy przed sobą w każdym momencie naszego życia, gdyż po prostu wstydzimy się tego. A ten ktoś nagle ubiera to w realne słowa i wypowiada na głos. Czy to nieprzerażające ale też potrzebne? Może czasami trzeba przestać uciekać...
Tak jak zawsze Eric-Emmanuel Schmitt zaskoczył mnie kunsztem swojej powieści i głębią przemyśleń. Nie bał się powiedzieć tego, co już dawno powinno być wypowiedziane. Dlatego polecam jego książkę każdemu. Dla młodzieży jest ostrzeżeniem, a dla osób dorosłych kierunkowskazem – bardzo bolesnym kierunkowskazem. Macie siłę się z nim zmierzyć?