niedziela, 31 sierpnia 2014

Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd

'' Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd ''

Matthew Quick 


'' Witajcie w Belmont, gdzie rządzą czarne gangi oraz irlandzka mafia (zależy od dzielnicy) i gdzie mieszka Finley. Jego dziadek nie ma obu nóg, ojciec pracuje na nocną zmianę, a matka zginęła w okolicznościach, o których nikt nie chce mówić. Finley też nie chce mówić – odzywa się tylko wtedy, gdy musi. Woli grać w koszykówkę. Jedyną osobą, która rozumie Finleya, jest jego dziewczyna Erin. Oboje co wieczór spotykają się na dachu jego domu, patrzą w gwiazdy i marzą o tym, aby wydostać się z piekła, jakim jest Belmont. Pewnego dnia trener Finleya prosi go o dziwną przysługę…
Podobnie jak w „Poradniku pozytywnego myślenia” bohaterowie tej historii w nietypowy sposób muszą zwalczyć przeciwności losu, zanim w końcu odnajdą szczęście.''

Belmont - małe, z pozoru ciche miasteczko, którego mieszkańcy żyją w nędzy, a ich myśli krążą wyłącznie w okół koszykówki. Gdzie grasują gangi, a dzieci nie zaznają prawdziwego, szczęśliwego życia. Mieszka tam też i Finley. Niewiarygodnie małomówny chłopiec o tajemniczej przeszłości. Jego marne życie, jak można się spodziewać, kręci się w okół koszykówki. Bo co innego ma robić samotny chłopiec, z dziadkiem pijaczyną nie posiadającym nóg ? 
Ale nie zapominajmy o Erin. Zmysłowej nastolatce, która od dziecka ceni sobie milczenie Finleya i stopniowo go w sobie rozkochuje, by potem związać się na zawsze. 
I tak wygląda życie Finleya. Treningi, dziadek, Erin, treningi, obserwowanie gwiazd, treningi, codzienne znoszenie przezwisk, treningi. Aż któregoś dnia do miasteczka przybywa numer 21, który niespodziewanie odmieni rozumowanie Finleya o 180 stopni. 

Z autorem spotykam się po raz pierwszy. Nawet nie wiedziałam, że do jego twórczości należy '' Poradnik Pozytywnego Myślenia '', co dziwne, bo film uwielbiam. Mimo wszystko z książki jestem bardzo zadowolona. Może nie zaczęłam jej czytać z jakimś niewiarygodnym zapałem i nie spodziewałam się utrzymania tak wielkiej gamy emocji, ale powieść mnie zauroczyła.

'' A może jednak nauczyłem się dzięki koszykówce czegoś o życiu: obchodzisz innych ludzi tylko wtedy, gdy możesz pomóc im wygrać. Jeśli nie możesz tego zrobić, przestajesz się liczyć. ''

Finley - dość dziwny chłopak posiadający bogate wnętrze, który swą małomównością wprowadza do książki pewną uroczą atmosferę.
Erin - nadzwyczaj sympatyczna osoba, którą rozpiera niewyobrażalna energia.
Razem tworzą niezbyt ciekawą mieszankę. Ale gdy do ich życia wkracza numer 21 napewno już nikt o nich tak nie pomyśli. To właśnie dzięki niemu w książce wyszukamy coś zabawnego, a zarazem poruszającego za serce. A jego skomplikowana  psychika napewno dostarczy nam sporo rozrywki. I cierpienia.

Uwielbiam  książki wypełnione tysiącami emocji, a do tego opowiadające o prawdziwym życiu. I to nie tylko o tym barwnym. A Matthew postarał się byśmy dostali pełną gamę kolorów. Tych dobrych, złych, smutnych, radosnych, ciemnych, jasnych, zabrudzonych i czystych. Kolorów odzwierciedlających wnętrze człowieka. I chyba właśnie przez to książka stała się arcydziełem. Bo możemy ujrzeć coś prawdziwego. I skomplikowanego.Ujrzeć jak wygląda prawdziwe życie zmienione przez numer.

'' Prawda jest taka, że przydarzyło mi się wiele rzeczy, zarówno dobrych, jak i złych – rzeczy, które wymagałyby wielu słów wyjaśnienia, jak dla mnie zbyt wielu. ''

Matthew pisze jak najbardziej lekkim piórem. Po uporaniu się z 1 rozdziałem, nawet nie wiedziałam jak szybko pochłonęłam resztę. Zagwarantowały to wydarzenia, których nawet się nie spodziewałam. A zakończenie napewno wszystkich zbije z nóg. Bo jednak jest takie proste, a jednocześnie skomplikowane, wypełnione żalem, smutkiem i szczęściem. Napewno każdy uroni choć jedną łzę.

Książkę jak najbardziej polecam. Warto poświęcić czas na coś tak fantastycznego. Mam nadzieję, że powieść zostanie zekranizowana. Fajnie byłoby zobaczyć Finleya na dużym ekranie. :)
Ubolewam tylko nad okładką. Wiadomo, że Polska musiała być lepsza i zmieniła ją w całości. A szkoda, bo oryginał jest naprawdę cudny. Polecam.

Moja ocena :
8/10

piątek, 29 sierpnia 2014

holidays

hej, hej, hej ! :)
przepraszam wszystkich za moją nieobecność, ale wyjechałam za granicę, a tam niestety nie miałam dostępu do internetu. :(
no chyba, że złapałam jakieś wifi na 5 min. :)
niedługo nadrobię wszystkie moje zaległości w komentowaniu jak i publikowaniu recenzji. :) 
ale na wyjeździe nie leniuchowałam. :) ( w pewnym sensie )
mam za sobą aż 3 przeczytane książki, więc napewno będę miała dość sporo roboty. :)
no więc jeszcze raz przepraszam. :(
ale mam zdjęcia. :)
i poniżej będziecie mogli podziwiać piękny krajobraz Chorwacji :)

w drodze także zahaczyliśmy o Czechy, Austrię oraz Słowenię. :)
i stwierdziłam, że zamieszkam w Czechach. ^^
krajobraz powalający.
w okół same góry i lasy.
i kolorowe chatki żywcem wyrwane z Hobbita. :)
cudo.
niestety nie mam za dużo powalających zdjęć Czech.
wiecie jak to jest.
robienie zdjęć przez okno samochodu przy szybkim tempie, wcale nie jest ' estetyczne '.
ale jednak coś tam jest. :)



 
Nawet nie widzę sensu, żeby tu je wstawiać, bo jak widać wszystkie są naprawdę słabe. :(

Austrii niestety za bardzo nie widziałam, ponieważ akurat w obie strony jechaliśmy przez nią w nocy. :( no niestety.

Co do Słowenii - równie piękny kraj jak Czechy.
Rozciągające się kilometrami pola kukurydzy i wielkie góry spowite mgłą. :)
Drugie z kolei cudo. :)



No i Chorwacja. Piękny, piękny, piękny kraj.
Ale nie mogłabym tam zamieszkać.
Po jakimś czasie wszystko zrobiło się takie nużące.
A jej obywatele powoli zaczynali mnie denerwować. :/
Bynajmniej, jeśli chcecie pojeść giga, tanie lody wykonane z prawdziwego mleka, zobaczyć najprawdziwsze palmy oraz zafundować stopom masaż na kamienistych plażach - musiecie tam pojechać. :)
Jednak kiedy nie chcecie zasmakować niezwykle słonej wody ''wypalającej'' oczy, miliona krabów, ośmiornic, żółwi i nie wiadomo czego jeszcze - wiedzcie, że to nie jest miejsce dla Was. :)
Tylko strzeżcie się, bo niestety trzeba zaakceptować cały pakiet. :)
Ale jednak każdy znajdzie coś dla siebie. :)
Chorwacja to napewno kraj i dla miłośników gór, i dla miłośników morza. :)







Mimo wszystko wszystkim życzę takiej przygody. :)

czwartek, 28 sierpnia 2014

Pałac Północy


Tytuł: "Pałac Północy" 

Autor: Carlos Ruiz Zafón 

Seria: Trylogia Mgły

Tom: II

Kategoria: literatura współczesna

Ocena: 9/10













Siedmioro nastolatków - sześć chłopaków i jedna dziewczyna tworzą stowarzyszenie, które ma na celu wzajemną pomoc i rozwiązywanie tajemnic. Nazywa się ono Chowbar Society. Ma własny regulamin, zasady i trzeba płacić za możliwość bycia członkiem. Jednak płaci się nie pieniędzmi, a niesamowitymi historiami i własnymi tajemnicami. Swoją placówkę ma w Pałacu Północy. Wszystko brzmi pięknie i profesjonalnie. A jak naprawdę jest? Członkowie stowarzyszenia to przyjaciele, którzy mieszkają w sierocińcu. Natomiast sławetny Pałac Północy to zwykła ruina opuszczonego domu. Lecz czy wyobraźnia nie jest potężna? Czy ta siódemka młodych ludzi nie może żyć w marzeniach, które w ich mniemaniu już dawno się spełniły? Każdy ma prawo do szczęścia, nawet sieroty. Tym bardziej że pewnego dnia - dnia ich ostatniego spotkania, do sierocińca przybywa tajemnicza kobieta. Natrętnie domaga się spotkania z dyrektorem mimo wyjątkowo później pory. Razem z nią przybywa młoda dziewczyna, która fascynuje jednego z przyjaciół. To właśnie za jego namową po raz pierwszy w historii zostaje przyjęty nowy członek Chowbar Society. Sheere -  ich nowa koleżanka opowiada im historię, która na zawsze zmienia ich życie. Odtąd ich niezwykłe stowarzyszenie przeistacza się w coś prawdziwego i przede wszystkim dojrzałego. Tym bardziej że cienie przeszłości zaczynają powracać do krainy żywych. Czy prawa natury  w stanie zatrzymać tragiczne wydarzenia przyszłości? A przyjaźń, miłość? Czy naprawdę są takimi silnymi uczuciami?

Jestem wielką fanką Zafóna. Przeczytałam wszystkie jego książki oprócz następnej części tej trylogii. Wszystkie zawładnęły moimi myślami i sercem. Dlatego zdziwiłam się, gdy większość opinii o tej książce nie była zbyt pozytywna. Wiele osób ostrzegało mnie, że "Pałac Północy" jest najgorszą książką tego autora. Zasmucił mnie ten fakt, ale przecież zawsze któraś książka musi być tą najgorszą. Byłam pewna, że się zawiodę, ale tak się nie stało. Książka niezwykle mi się podobało. Może jestem zaślepiona "Cieniem Wiatru", czy "Grą Anioła"... Jednak jestem pewna, że to nie jest najgorsza książka Zafóna. O wiele mniej mi się podobał "Książę Mgły". Faktem jest, że nie mogę zaprzeczyć, że wcześniej wymienione książki  lepsze, ale to nie oznacza, że tej nie warto czytać.

"Wiedział, że prędzej czy  później dostaną się we władanie piór bez skrupułów, piszące mroczne epilogi, jakże dalekie od oczekiwań i marzeń, z jakimi jego podopieczni wychodzili na ulice Kalkuty, by zacząć nowe życie." 

Tym razem autor zrezygnował z opisów pięknej Barcelony, czy mrocznych miejsc owianych mgłą. Przeniósł nas w całkiem inne miejsce, a była to Kalkuta - Miasto Pałaców. Możecie pomyśleć, że to bardzo nietypowe w jego powieściach. Jednak zapewniam, że nie zabrakło tu tego tak dobrze znanego nam stylu. Od pierwszej strony czuło się, że to jest właśnie ten niepowtarzalny styl, który zaprowadzi nas do niezwykłych przygód i pozwoli odkryć mroczne tajemnice. Tak, kocham ten styl i chyba najbardziej go cenię ze wszystkich, które dotychczas poznałam. To właśnie on sprawia, że człowiek czuje się, jakby tam był, że jest uczestnikiem tej całej niesamowitej, lecz tragicznej historii. To się dzieje tylko w naszej głowie i na stronicach powieści, ale mamy wrażenie, że to prawdziwa historia, która jest również naszą historią. 

Kolejnym bardzo wielkim plusem są bohaterowie. Nie są dokładnie wykreowani, czy różnorodni. Są podobni do siebie. Zafón nadałam im tylko kilka podstawowych cech, żebyśmy mogli ich odróżnić. To był idealny zabieg i uważam, że wyjątkowo trudny. Nie nadać bohaterom zbyt dużo cech, ale przy tym nie pozostawić ich bezbarwnych. Każdy z nich jest owiany tajemnicą. Nigdy do końca nie wiemy, co naprawdę myślą i kim są. I się tego nigdy nie dowiemy. Możemy tylko przewidywać, co wybiorą. Niektórzy mogą uznać to za pustkę, braki niedopracowane prze autora. Dla mnie to jest poezja powieści. 

Jednak żebym zbytnio nie przechwaliła muszę napisać o wadzie, która jest wręcz kolosalna. W tym miejscu wyjątkowo zawiodłam się na autorze. Koleżanka mnie ostrzegła, że w tej trylogii pojawia się pewien schemat. Nie mogłam w to uwierzyć. Dla mnie było to wprost niewyobrażalne. Jednak z wielkim żalem muszę przyznać, że tak właśnie jest. A jest to schemat zakończenia. Właśnie ono powtarza, jakby pewien algorytm. Najpierw jest historia i zapowiedź niesamowitego zakończenia. Następnie jet wielki szok, coś nieprawdopodobnego, niespodziewanego. A później? Takie samo zakończenie jak w poprzedniej książce. Tylko okoliczności się zmieniły. Zabolało mnie, że przewidziałam zakończenie w połowie książki. Tu naprawdę wielki minus dla Zafóna.

Jak pewnie zauważyliście moja recenzja jest niezwykle emocjonalna. Piszę ją od razu po przeczytaniu książki. Przelewam wszystkie swoje emocje w tę właśnie recenzję. Jest ona jeszcze bardziej subiektywna niż moje poprzednie opinie. Wiem, że wiele osób nie zgodzi się ze mną. Jednak myślę, że każdemu kto lubi opowiadania z tajemnicami i dreszczykiem, a tu nie raz się pojawił, spodoba się ta książka. Dla kogoś, kto tak samo jak ja wręcz ubóstwia Zafóna, jest to pozycja obowiązkowa. Nie jest to do końca powieść młodzieżowa. Wiek nie ma tu najmniejszego znaczenia, tym bardziej że książka przekazuje wiele ważnych wartości i wiedzę o życiu, która przyda się każdemu. Książkę jak najbardziej polecam, jednak ostrzegam, że nie każdemu przypadnie do gustu. 

Książka przeczytana w ramach wyzwania: 









                

wtorek, 19 sierpnia 2014

Trucicielka i inne opowiadania


Tytuł: "Trucicielka i inne opowiadania"

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt

Kategoria: Literatura współczesna

Ocena: 8/10

















Książka zawiera cztery opowiadania. Każde z nich jest inne. Nie łączy ich miejsce, czy czas wydarzeń. Bohaterowie również ich nie łączą. Są całkowicie niezależne od siebie. Poruszają różne ludzkie problemy. Pierwsze opowiadanie - tytułowa "Trucicielka" opowiada o kobiecie, która została oskarżona o zabicie swoich trzech mężów. Postanawia wyznać całą prawdę pewnej osobie, a dokładnie księdzu. Co się dokładnie zdarzyło? Sam ksiądz był tym zszokowany. Następne opowiadanie nosi tytuł "Powrót". Jest najkrótsze i tak naprawdę mówi wyłącznie o uczuciach ojca, który stracił swoje dziecko. Trzecie z kolei nazywa się "Koncert Pamięci anioła". Pokazuje dwa przeciwieństwa - dwóch mężczyzn, którzy zamieniają się rolą. Natomiast ukoronowaniem książki jest historia "Elizejska miłość". Ten temat jest dość szokujący, ponieważ pokazuje nam życie małżeńskie pary prezydenckiej. Jest odmienne niż to, które zazwyczaj widzimy w gazetach.

Na początku napisałam, że nic nie łączy te cztery opowiadania. Jednak jest rzecz, która je scala. Jest to obsesja. Każda historia, mimo że różna pokazuje ludzką obsesję. Zaskakujące jest, jak łatwo jej ulegamy. Zwykłe rzeczy, które dzieją się codziennie potrafią zawładnąć naszymi myślami. A co dopiero gdy zdarzy się coś rzadko spotykanego? Wtedy nie jesteśmy w stanie już w ogóle panować nad naszymi myślami. One same wybierają sobie drogę i podporządkowują nas do niej. Takie coś przeżył każdy z bohaterów. Powtarzał się pewien schemat. Najpierw niezwykłe wydarzenia, które są przerażające, następnie obsesja na ich punkcie, później dość zwykłe wydarzenie, które powoduje obłęd.

Zawsze zaskakujące było zakończenie opowiadania. Było odmienne od innych książek. Prawie każda powieść kończy się czymś szokującym nas, sprawiającym, że pamiętamy to długo. Tutaj zakończenie zawsze było realne. Nie zawierało żadnych ozdobników, czy dodatków. Wszystko się działo tak jak w życiu. Rak? W większości przypadków kończy się śmiercią, zwłaszcza ten późno wykryty. Grzechy są zawsze tajemnicami, a traumatyczne wydarzenia zmieniają nas. Bohaterowie zachowywali się dokładnie tak jak my. Gdybym była na ich miejscu, nie widziałabym innego wyjścia.

* Pewną rzeczą, osobiście uważam, że wadą, było zbyt częste nawiązywanie do religii. Nie myślcie, że książka natrętnie namawiała nas do wiary w Boga, bo tak nie było. Nie było też żadnych cudów. Opowieści pokazywały nam religię taką jaką jest. Chrześcijanie czasem są wyjątkowo pobożni, a czasem zwą się tylko chrześcijanami. Innym razem przechodzą kryzys wiary, a jeszcze innym nie ruszają się z kościoła. Było to dość rzeczywiste. Wszyscy wiemy, że jak się pomodlimy, to nie zstąpi z nieba nagle anioł, by nas wysłuchać. Możemy tylko wierzyć, że ktoś słucha. Jednak uważam, że dla osób niewierzących mogło to być uciążliwe. Sama jestem katoliczką uczęszczającą do kościoła, ale mnie to przeszkadzało. Nawiązywania do religii zdarzały się częściej niż w normalnym życiu. Choć z drugiej strony może to dobrze... To już wyłącznie zależy od wiary czytelnika. Kolejną religijną rzeczą był kult św. Rity. Pojawiała się w każdym opowiadaniu. Oczywiście słyszałam o tej świętej, lecz poza jej imieniem nic więcej. Można naprawdę dowiedzieć się kilka ciekawych rzeczy o niej.

Myślę, że dla osób, którym nie przeszkadzają częste wzmianki religijne, książka jest naprawdę fascynująca. Nie żałuję, że ją przeczytałam. Uświadomiłam sobie wiele rzeczy, na które na co dzień nie zwracałam uwagi, a powinnam. Czuję się zawstydzona, że zwykle uważam się za "filozofa", a nie spostrzegłam rzeczy, które dzieją się koło mnie. Każdy kto lubi poznawać świat i ludzką psychikę powinien spróbować przeczytać tę książkę. Jest krótka i czyta się ją szybko, lecz ma głęboką treść.

* To są tylko i wyłącznie moje poglądy religijne. Nie chcę nikogo urazić bez względu na to, czy jest wierzącym czy nie. Szanuję poglądy innych ludzi.  



Książka przeczytana w ramach wyzwania:    


         

    

sobota, 16 sierpnia 2014

Niezgodna


Tytuł: "Niezgodna"

Autor: Veronica Roth

Seria: Niezgodna

Tom: I

Kategoria: Fantastyka

Film: Niezgodna

Premiera: 4 kwietnia 2014 r. (Polska)

Ocena: 8.5/10










Ludzkość jest podzielona na pięć frakcji: Altruizm, Erudycję, Nieustraszoność, Serdeczność i Prawość. Główna bohaterka - Beatrice należy do Altruizmu. Jednak kończy szesnaście lat i musi przejść testy przynależności, które pokażą, do której frakcji najlepiej pasuje. Lecz staje się rzecz dziwna. Testy nie pokazują jednoznacznego wyniku. Jest to bardzo rzadko spotykane i... niebezpieczne. Beatrice ukrywa swój prawdziwy wynik. Ostatecznie wybiera Nieustraszonych, ale żeby dostać się do ich frakcji musi przejść nowicjat, który nie jest taki łatwy, jakby mogło się wydawać. Musi pokonać własne lęki i tęsknotę za domem. Czy jej to się uda? I czy to w ogóle to ma sens?

Nie wiem, czy jest osoba, która przynajmniej raz nie słyszała o "Niezgodnej". Reklamy ekranizacji tej książki cały czas przewijały się na różnych kanałów telewizyjnych. Jednak to nie był pierwszy raz, gdy o niej usłyszałam. W świecie literackim zrobiło się głośno o książce, która jest podobna do "Igrzysk Śmierci". Ba! Może nawet lepsza. W pierwszym odruchu zwyciężyła ciekawość. Postanowiłam się dowiedzieć, o czym ona jest. Lecz wszędzie gdzie czytałam opis książki, było napisane, że dla fanów Igrzysk. Dla mnie chyba nie było gorszej reklamy niż takie porównanie. Jestem zbyt dużą fanką Igrzysk, żeby psuć sobie je inną książką. No ale jak widzicie, przeczytałam pierwszą część tej trylogii. Czy żałuję? Zaraz się przekonacie.

Pierwsze co mnie uderzyło to czas teraźniejszy. Nie chodzi o to, że go nie lubię, bo jest przeciwnie. Jednak takie samo pierwsze odczucie miałam, gdy czytałam "Igrzyska Śmierci". Nie muszę pisać, co sobie pomyślałam. No dobrze... Udałam, że tego nie było. I zrobiłam bardzo dobrze. Dawno już nie czytałam książki, która pierwszymi pięćdziesięcioma stronami wciągnęła mnie. Pierwszy, drugi rozdział... Byłam zachwycona. Mimo że język był wyjątkowo prosty, wciągnęłam się. Miał w sobie to coś, co sprawiło, że przeniosłam się do innego świata, zaczęłam rozumieć bohaterów, a z czasem obdarzyłam ich przyjaźnią. No właśnie. Kolejnym plusem są bohaterowie. Bardzo ich polubiłam. Wynika to z faktu, że byli "ludzcy". Nie byli idealni, ale nie mieli przesadnie dużo wad. Każdy był inny, miał inne zwyczaje i priorytety w życiu. Sprawiło to, że naprawdę ich polubiłam. Nawet wątek romantyczny zbytnio mi nie przeszkadzał. Lepiej, były momenty, kiedy kibicowałam pewnej parze, a jest to duże osiągnięcie. 

Jedną wadą, która się wyróżniała, była naiwność. Jednak nie była to naiwność, która sprawiła, że książka stała się beznadziejna. Ona przykrywa ważniejsze sprawy. Osobiście uważam, że taka zasłona nie była potrzebna. Nie każdy jest w stanie ją przejrzeć. Lecz gdy się już to zrobi, to czuje się, że to początek czegoś więcej. Opowieść nie jest słodka, choć czasami mogłoby się tak wydawać. Pokazuje, że życie ma rożne oblicze. Czasami jesteśmy szczęśliwi i nie widzimy zła, a innym razem widzimy wszystko wyraźnie. Wojna, przemoc, zemsta, chora rywalizacja, śmierć. To wszystko jest naszą częścią, czy tego chcemy, czy nie. 

Książka naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Była wyjątkowo prosta, ale inteligentna. Na razie to tylko początek, ale myślę, że przekształci się w coś strasznego, ale niesamowitego. Na pewno kolejna część nie raz nas zaskoczy i nauczy wielu rzeczy. Polecam ją każdemu, kto lubi czasami zastanowić się nad naszym życiem i światem, w którym żyjemy.  

Książka przeczytana w ramach wyzwania: 









                                      

środa, 13 sierpnia 2014

Wszyscy jesteśmy podejrzani


Tytuł: "Wszyscy jesteśmy podejrzani"

Autor: Joanna Chmielewska

Kategoria: Kryminał

Ocena: 7/10


















Główna bohaterka ma zwyczaj wyobrażania sobie różnych rzeczy. Gdy już raz coś wymyśli, nie może się oderwać od danej wizji. Ona ją prześladuje. Bohaterce bardzo to utrudnia życie. Powoduje, że rozstaje się z mężem. Pewnego razu bohaterka postanawia, że napisze powieść kryminalną. Razem ze swoimi współpracownikami tworzy zbrodnię idealną. Wszyscy znają szczegóły, ale tylko ona mordercę. Wyobraźcie sobie, jakie musi być ich zdziwienie, gdy jeszcze tego samego dnia ta właśnie zbrodnia zostaje popełniona. Przy ofierze policja znajduje pewny notes, gdzie były zapisane wszystkie nielegalne interesy zabitego i jego znajomych. Na jaw wychodzą naprawdę niemiłe sprawy. Teraz prawie każdy miał motyw. Jak znaleźć mordercę, gdy wszyscy są podejrzani? Czy bohaterka dobrze przewidziała zakończenie?   

Tak naprawdę to jest moja pierwsza typowo kryminalna powieść. Oczywiście nie raz czytałam książki z wątkiem kryminalnym, ale nigdy takiej, gdzie ten wątek by dominował. Akurat ten kryminał poleciła mi znajoma mojej mamy. Stwierdziłam, że trzeba być otwartym na świat i oderwać się choć na chwilę od książek fantasy. Na początku obawiałam się trochę, że nie będę w stanie przystosować się do świata, w którym odbywają się wydarzenia. Był to błąd, bo właśnie przez to początek okropnie mi się gmatwał. Jednak, gdy wgłębiam się w treść, zaczęłam żyć powieścią. Nie żałuję, że postanowiłam przeczytać ten kryminał. 

Jak pisałam wcześniej, nie jestem znawczynią tego gatunku. Lecz z recenzji, które czytałam, wnioskuję, że styl Chmielewskiej jest niepowtarzalny. Nie znajdziemy tu momentów, które zapierają dech w piersiach. Nie przejdzie nas gęsia skórka. Nie będziemy się martwic o los bohaterów. To nie tego typu książka. Tutaj będziemy tylko chcieli poznać mordercę. Znamy dokładnie grono osób, wśród których jest morderca. Bardzo mnie to przytłaczało, bo autorka pozwoliła, żebyśmy każdego z nich poznali jako przyjaciela. Poznałam ich zwyczaje, problemy, aż nie chce się wierzyć, że ktoś mógł to zrobić naprawdę. Jednak szokującą rzeczą był fakt, że nie byłam zdziwiona, gdy wreszcie dowiedziałam się, kto to zrobił. Brzmi to paradoksalnie. Lecz poczułam się, jakbym była w ich wielkiej rodzinie. Ten człowiek to zrobił? Szkoda, że go zamkną. W końcu był jednym z nas - takie miałam podejście.

Nie pomyślałabym, że kryminał może być tak dobrą komedią. Ciągle się śmiałam. Można by powiedzieć, że kompletnie to nie pasuje do aury opowieści. Jedna śmiech razem ze zwłokami był całkowicie na miejscu. Głupio to brzmi, ale właśnie tak było. Pewnym manewrem Chmielewskiej była główna bohaterka, a była nią właśnie sama autorka. Świetnie to komponowało z narracją pierwszoosobową. Nadało powieści "swojskiego" klimatu. 

Dobrze, ale jak to ja muszę trochę ponarzekać. Inaczej byłoby nudno. Książka była niezwykle chaotyczna. Widać, że taki był zamiar autorki. Aczkolwiek ja się po prostu gubiłam. Zdaję sobie sprawę, że to wynika z faktu niezbyt dobrej znajomości tego typu książek. Jednak okropnie duża ilość imion, gdy ja jeszcze nie mam pamięci do takich rzeczy, bardzo mąciła mi w głowie. Każdy miał jakieś tajemnice. Trudno było mi to wszystko przyporządkować i jakoś ze sobą połączyć. 

W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy to nie jest prawdziwa historia. Wydaje się to mało prawdopodobne, ale jakiś promyk nadziei jest. Jeśli lubicie kryminały i śmiech, jak najbardziej polecam Wam tę książkę. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Akurat na jeden, góra dwa wieczory.


Książka przeczytana w ramach wyzwania:







     

niedziela, 10 sierpnia 2014

Wybraniec


Tytuł: "Wybraniec"

Autor: Magdalena Marków

Seria: Smocza Krew

Tom: I

Kategoria: Fantastyka

Ocena: 7.5/10












Drasan jest następcą tronu. Jednak jego przybrana matka nie jest pewna, czy młody mężczyzna nadaje się do tego. On zamiast siedzieć na tronie woli podróżować, zaznawać przygód i spędzać czas z przypadkowo spotkanymi kobietami niż szukać żony wśród córek hrabiów. Pewnej nocy jak zwykle wybrał się na nocną przechadzkę. Nie spodziewał się, że na swojej drodze spotka przeszkodę w postaci wilkołaka Borisa i jego najemników. Książę zostaje porwany i przeniesiony do pałacu smoka Gaenora, który jest pod władzą wyjątkowo podłej czarownicy - Dhalii. To tam poznaje swoją prawdziwą naturę. Jednak czy wybierze drogę przeznaczenia, czy będzie chciał mu się przeciwstawić?

Gdy zaczęłam czytać tę książkę, nie miałam pojęcia, co o niej myśleć. Teraz już ją przeczytałam i muszę przyznać, że żadna książka, którą dotychczas przeczytałam, nie zostawiła po sobie takich odczuć. Czy są one pozytywne? Oczywiście, że tak. Jednak nie jest to to uczucie, które pozwala nam przenieść się w świat magii, smoków i wilkołaków. Jest to rzeczywistość. Na początku bardzo mnie to uderzyło. Świat magii z brutalną rzeczywistością przerażał mnie. Czytałam wiele powieści, gdzie ginęły całe armie, główni bohaterowie, lecz żadna nie sprawiła, że poczułam się tak bardzo realnie. Teraz, gdy jestem już po lekturze, uważam to za wielki plus.    

Sama książka jest wyjątkowo oryginalna. Łamie wszelkie schematy. Bardzo mi się podobał fakt, że pojawiły się jednorożce. I to niekoniecznie jako śliczne, łagodne koniki z rogami na głowach. Tutaj była to starożytna rasa. Tak samo jak elfy, smoki, czy ludzie. Była to bardzo miła odmiana. Natomiast elfy okazały się brutalne i wręcz złe. Do tego miałam mieszane uczucia, ale wynika to jedynie z faktu, że jestem wielbicielką elfów i uwielbiam ich "szlachetną" rasę.

Jednak chyba największym plusem powieści są bohaterowie. Przeplata się ich naprawdę wiele, a przy tym wszyscy są niezwykle wyraziści. I nie chodzi mi tu o taką wyrazistość, że można czytać z nich jak z otwartej księgi. Przeciwnie... Większość z nich jest okryta zasłoną tajemniczości. Lecz posiadają wiele cech i tych dobrych, i tych złych. Sam główny bohater ma wiele wad. Czasami mogłoby się wydawać, że posiada ich więcej niż zalet. Porywczość, zarozumialstwo, agresywność, zbyt duża pewność siebie mogłyby stworzyć wyjątkowo irytującego bohatera. I tak właśnie było... Większość z Was to zniechęca, ale tutaj wyśmienicie grało z fabułą. Nadawało barwy wydarzeniom i pozwalało rozgrywać się akcji.

Oczywiście, jak w każdej powieści, pojawiają się wady. Nie jest ich dużo, ale jedna jest wyjątkowo uciążliwa. Książka jest przystosowana do przeskoków w czasie. Niby ma wszystkie odpowiednie zabiegi, by było to zrozumiałe, ale gubiłam się w tym, co mi się bardzo rzadko zdarza. Mam umysł matematyka i dla mnie jest bardzo ważne, żeby wszystko było odpowiednio uporządkowane. Tego niestety mi zabrakło.

Czy książkę polecam? To chyba oczywiste. Spędziłam przy niej dużo miłych chwil. Nie mogę zapomnieć o fakcie, że książka jest skarbnicą cytatów. Polecam ją każdemu fanowi fantastyki, mimo że jest odmienna od tej typowej fantastyki, z którą spotykamy się na co dzień. Może naprawdę zaskoczyć.  
     

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce.  


Książka przeczytana w ramach wyzwania:




sobota, 9 sierpnia 2014

Mroczny Anioł

'' Mroczny Anioł ''
Eden Maguire 



'' Odważ się uwierzyć w upadłego anioła.
Jego misja?
Rozdzielić na zawsze młodych zakochanych…
Miałam wrażenie, że spojrzenie Orlanda przepali mnie na wylot. Powiedz tak, powiedz, że pójdziesz ze mną. Zostaw Daniela, kimkolwiek on jest i chodź ze mną.
Orlando nie odchodź! – błagałam bezgłośnie. Nie opuszczaj mnie! Widziałam jak to musiało wyglądać; Daniel stojący przy mnie, jakbym była jego własnością.''


Tania - nastolatka w pełni usatysfakcjonowana życiem, dusza towarzystwa oraz ukochana Orlanda - pewnego dnia wraz z przyjaciółkami wybiera się na imprezę kostiumową, którą organizuje nowy sąsiad - dawna gwiazda rocka. Zafascynowana w nim młodzież nie widzi powodu, by nie skorzystać z okazji i nie wyszaleć się, ale Tanię coś niepokoi. Jednak mimo wszystko wybiera się na imprezę. Tam poznaje superseksownego Daniela, który nie opuszcza ją na krok. Co jak może się wydawać jest winą zauroczenia lub rozkazu artysty. Nie zwracając na niego uwagi bawi się dalej, gdy z jej przyjaciółkami zaczyna dziać się coś dziwnego. Skąd bierze się tego przyczyna ? I co ukrywa rezydencja Black Eagle ? 

Muszę przyznać, że po książce nie spodziewałam się niczego zachwycającego, ale i także nie myślałam, że będzie to coś nadzwyczaj słabego. Jak bardzo się myliłam.

Tania - główna bohaterka jest dość naiwna, a jej życie kręci się jedynie w okół przyjaciół i chłopaka. To jest bardzo denerwujące. Do tego nieprzerwanie węszy w okół Daniela, przez co dostajemy giga ładunek dziecinnych narzekań na miłość. I niemal każda myśl bohaterki kręci się właśnie w okół tego. Reszta bohaterów jakoś łagodzą złe wrażenie, ale wydaje mi się, że autorka nie zarysowała ich zbyt dobrze. Są jedną wielką niewiadomą, a wiele związanych z nimi pomysły są niedokończone.

 '' W co zdecydujesz się uwierzyć zależy od Ciebie. '' 

Sam pomysł na historię jest imponujący. Jednak jego wykonanie - żałosne. Może gdyby został wykonany przez innego autora, a opowiadanie zostałoby doprawione odrobiną akcji książka sprawiałaby imponujące wrażenie. Jednak z Eden stała się żałosna, banalna. Co dziwne, bo czytałam wcześniej inną powieść tej autorki, która muszę przyznać - oczarowała mnie. A jest to saga ( Nie ) Umarli, o której na pewno w przyszłości napiszę. Więc moje wrażenia są takie, a nie inne, ponieważ czuję wielkie rozczarowanie w stosunku do autorki. 

 Myśli bohaterów tak nagle kończą się w połowie zdania, że trudno połapać się o co chodzi w danej sytuacji. Ja tak miałam nie raz. Wszystko zostało niedopowiedziane. A raczej niedopisane. Do tego spotykamy się z żałosnymi sformułowaniami. Dodatkowo możemy przyczepić się do tłumacza. W książce odnalazłam setki błędów językowych, ortograficznych, a nawet w wielu słowach brakuje literek. A zdania są błędnie sformułowane. Tak jakby ktoś miał gdzieś to tłumaczenie i zrobił to byle jak. Ale oczywiście nikogo nie posądzam. Może się zdarzyć, lecz bez przesady.

'' Czasami dochodzę do wniosku, że lepiej byłoby być samemu. Trudno jest być zakochanym. '' 

 Mroczny Anioł to jedna z niewielu książek, które mnie rozczarowały. Tak bardzo jak ( Nie ) Umarli Eden mnie oczarowali, tak bardzo Mroczny Anioł mnie rozczarował. Nie warto marnować na nią czasu. Jak można by było się domyślić, nie polecam. 

Moja ocena : 
3 / 10 

Książka bierze udział w wyzwaniu : 

Czytam Paranormal Romance   

wtorek, 5 sierpnia 2014

Jak Chłopczyk łapał Dużą Rybę


Tytuł: "Jak Chłopczyk łapał Dużą Rybę"

Autor: Grzegorz Mynarczuk

Ocena: 8/10



















Pewien chłopczyk poszedł na ryby. Nałożył robaczka i cierpliwie czekał, aż jakaś ryba się złapie. Z czasem złapała się ryba, ale nie taka zwyczajna... Na wędkę złapała się Duża Ryba! Jednak była silniejsza od chłopca, a nawet od jego taty! Jakimi sposobami chłopczyk próbował złapać Dużą Rybę? Czy mu się to udało? 

Minęło dużo czasu, odkąd czytałam książki dla dzieci. Mimo to pamiętam dobrze te książki. Właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda z czytaniem. Gdyby nie te małe, kolorowe książeczki, które zawsze były pełne pięknych ilustracji, wątpię czy teraz byłabym takim "książkoholikiem". Muszę przyznać, że miałam pewne obawy przed rozpoczęciem czytania tego opowiadania. Nie wiedziałam, czy nadal jestem w stanie spojrzeć na świat jak dziecko. Niepotrzebnie się martwiłam.
Książka jest naprawdę wciągająca. Byłam niezmiernie ciekawa, czy uda się złapać chłopczykowi rybę, a jak tak to w jaki sposób. Zdziwiło mnie to bardzo, ponieważ bardziej obchodził mnie los tego chłopca w tej krótkiej książeczce, niż los niektórych bohaterów w obszernych powieściach. Na początku trochę raziły mnie krótkie zdanie, jednak to właśnie one sprawiły, że powtórnie mogłam spojrzeć na świat jako dziecko - przez różowe okulary. 

Poza tym trzeba przyznać, że słownictwo jest wyjątkowo dobrze dobrane. Są to proste słowa zamieszczone w krótkich zdaniach. Książeczka jest jak najbardziej do zrozumienia dla małego dziecka, a przy tym może nauczyć nowych słów i zwyczajów związanych z wędkowaniem. W dzisiejszym, współczesnym świecie nie każde dziecko ma szansę na dokładne poznanie natury. Ta historia może przekazać wiele ciekawych informacji. Może nawet dziecko namówi swoich rodziców, by pojechali z nim nad wodę... Jestem również przekonana, że małe dzieci po przeczytaniu opowiadania na pewno będą chciały zjeść rybę. Niejeden rodzic boryka się z problemem niejedzenia ryb u swoich dzieci. 

Nie mogę też pominąć faktu, że książka jest bardzo ładnie wydana. Ma twardą oprawę, którą raczej trudno jest podrzeć. Pies na pewno jej nie zje. Poza tym strony są białe, co bardzo sobie cenię w tego typu książkach. Natomiast czcionka jest idealnie dobrana. Dziecko, które dopiero zaczyna swoją przygodę z czytaniem, nie będzie miało problemu z jej rozszyfrowaniem. A teraz najważniejsza rzecz dla maluchów. Książeczka zawiera wiele ciekawych ilustracji. Wykonała je Kamila Stankiewicz, nadając książce wiele kolorów.

Książkę polecam naprawdę każdemu, kto ma w swoim domu małe dzieci. Jeśli jesteście już rodzicami lub odwiedzacie swoją ciocię, gdzie zawsze w domu biega cała gromadka maluchów, ta książeczka jest naprawdę idealna, by uspokoić małe diabełki. A przy tym sami możecie się dobrze przy niej bawić. Jest naprawdę kilka zabawnych momentów.   


Za możliwość spojrzenia na świat oczami dziecka bardzo dziękuję autorowi - Grzegorzowi Mynarczukowi oraz wydawnictwu Novae Res   



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Monument 14. Odcięci od świata

''Monument 14. Odcięci od Świata''
Emmy Laybourne

'' Potężne tsunami pustoszy wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Nad krajem przetaczają się straszliwe burze, a ze zniszczonego ośrodka wojskowego wydostaje się tajemnicza broń chemiczna. Sześcioro licealistów, dwójka gimnazjalistów i szóstka mniejszych dzieci po wypadku w drodze do szkoły chroni się w supermarkecie. Wielki sklep szybko staje się jednak zarówno ich schronieniem, jak i więzieniem. Grupka zdanych na siebie, przerażonych, odciętych od świata dzieciaków zaczyna tworzyć małą społeczność: organizują sobie życie, dzielą obowiązki, starsi opiekują się młodszymi, ale też ujawniają się szkolne sympatie, antypatie i skrywane dotąd uczucia, wyłaniają się naturalni przywódcy i ci, którzy chcą skorzystać z sytuacji i trochę się zabawić... ''

Pierwsza część '' Monument 14 '' opowiada o bookrze - licealiście-kujonie, który na przekór wszystkim dzień w dzień sięga po książki, mimo iż niemal je wycofano. Bo w świecie elektroniki papier nie jest już potrzebny. Dlatego przez nie zrozumiane dla innych hobby, znajomi omijają go szerokim łukiem. Choć Dean przecież wcale nie jest taki zły. 

 Któregoś dnia Dean jak zwykle jedzie autobusem do szkoły, gdy miasto atakuje niewyobrażalnie wielki grad. Jego, jak i pozostałe pojazdy wpadają w poślizg, przez co ginie wiele uczniów. Ale nie Dean. Wraz z kilkoma licealistami, pewną gimnazjalistką, kilkoma przedszkolakami oraz swym bratem chroni się w pewnym supermarkecie. Tam powoli organizują sobie życie : tworzą mini sypialnie i toalety, dzielą żywność i obowiązki. Zdani jedynie na siebie są w stanie przetrwać kilka miesięcy. Lecz czy supermarket jest w stanie podarować im bezpieczeństwo ? A jeśli pojawią się inni - zmutowani ludzie pod wpływem szkodzących chemikaliów ? Czy grupa dzieciaków poradzi sobie z takim wyzwaniem ?

Po Monumencie spodziewałam się czegoś rewelacyjnego. Powieść, która mną wstrząśnie i wyplącze wszystkie skomplikowane myśli wywlekając je na wierzch. Spodziewałam się prawdziwej apokalipsy. Końca świata. Nicości. A co dostałam ? Sama nadal nie jestem pewna. Ale na pewno nic aż tak bardzo mocnego.

Główny bohater, Dean jest dość ... irytujący. Przynajmniej na początku. Po 50 stronach człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do jego toku myślenia. Autorka miała bardzo dobry pomysł z główną postacią. Nareście nie dostajemy super mięsniaka-przystojniaka narratora, który jest najpopularniejszy w klasie. O Deanie na pewno tego nie można powiedzieć. Po za tym wszystkie postacie są doskonale zarysowane i na swój sposób skomplikowane. Choć wszystkie przypominają dzieciaki 21 wieku. I myślę, że każdy tak naprawdę odnajdzie tam siebie.

Jak to w książkach młodzieżowych bywa odnajdziemy tu podteksty erotyczne, które nieraz bywają wręcz ... zabawne. Naprawdę. Powieść jest super śmieszna. Odnajdziemy tu dowcipy w wielkiej gamie kategorii ( jeśli można to tak nazwać ). Autorka świetnie przedstawiła humor nastolatków istniejący nawet w sytuacjach krytycznych. Co jak można się domyślić budowane jest na tle nerwowym.

Sam pomysł na książkę jest banalny, a jednocześnie niesamowity. Bo przecież to takie proste wpaść na pomysł z dzieciakami uwięzionymi w supermarkecie. Powstało już mnóstwo takich filmów. Ale jednak jest to urzekające. Genialne. Temat istniejący na wyciągnięcie ręki każdego autora, a jednak niewiele z nich z niego skorzystało, a może nawet i o nim nie pomyślało. Po za tym te trzęsienia ziemi, wielki grad i różne tego typu sprawy są równie banalne, ale trzymające w napięciu. Dystopie są tak bardzo cudowne. Chyba najoryginalniejszym pomysłem w książce była chmura trujących oparów, która muszę przyznać pozytywnie mnie zaskoczyła.

Jednak w książce brakuje akcji. Przez połowę powieści czekałam na to coś. Czekałam na więcej trzęsień, wichur, czy podobnych takich zjawisk - a tu nic. Ekscytująco robi się  dopiero na koniec, a zakończenie jest zaskakujące. Niby proste, ale nawet nie pomyślałam, by pierwsza część mogłaby się tak zakończyć.

Powieść porusza naprawdę ważne tematy i ukazuje różnorodne emocje, które tkwią głęboko zakopane w każdym z nas. Przepiękne. Książka jest naprawdę wciągająca oraz poruszająca. Dzięki niej bardziej doceniam życie i zdałam sobie sprawę jakie jest kruche. Inaczej spoglądam na naszych kochanych rodziców i każdego dnia staram podarować się im coś z głębi serca. Książkę jak najbardziej polecam. Jeśli chcesz poczuć ekscytujący dreszczyk emocji to musisz sięgnąć po '' Monument 14 ''. :)

Moja ocena :
8,5 / 10 

Książka bierze udział w wyzwaniu : 




piątek, 1 sierpnia 2014

Drużyna Pierścienia



Tytuł: "Drużyna Pierścienia"

Autor: J.R.R. Tolkien

Seria: Władca Pierścieni

Tom: I

Film: Władca Pierścienie: Drużyna Pierścienia

Premiera: 15 lutego 2002 r. (Polska)

Ocena: 9/10










"Jeden Pierścień, by wszystkimi rządzić,
Jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać."

W Hobbitonie nadal mówi się o tajemniczym zniknięciu Bilbo Bagginsa. Minęło tyle lat, a temat jest nadal świeży. Sam Bilbo z chęcią opowiada swoje przygody, co utwierdza większość hobbitów w przekonaniu, że Bagginsowie to dziwadła. Jednak hobbici szybko zmieniają swoje poglądy, gdy sławny pan Bilbo Baggins wyprawia swoje sto jedenaste urodziny. Wszyscy pragnął dostać zaproszenie, przyjść na to wielkie przyjęcie. Podobno nawet Gandalf ma przyjechać i zrobić pokaz fajerwerków. Nikt z mieszkańców Shire nie podejrzewa, co naprawdę planuje Bilbo. Właśnie dlatego wszyscy są oburzeni, gdy solenizant po prostu znika ze swojego urodzinowego przyjęcia. Jest i nagle go nie ma. Tylko prezenty, które pozostawia dla najbliższych, ostudzają gniew hobbitów. Jeden z tych prezentów jest wyjątkowy i niezwykle niebezpieczny. Sam Bilbo nie jest świadomy, że jego ukochany pierścień, który przekazał swojemu najdroższemu siostrzeńcowi, kryje w sobie tyle zła. Teraz Frodo musi się wykazać i ruszyć w podróż, by ochronić świat.

Tolkien - tego pana chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Właśnie Tolkien jest zwany mistrzem fantastyki. Stwierdziłam, że dla takiego miłośnika fantastyki jak ja, to wstyd nie przeczytać jego książek. Najpierw jakiś rok temu przeczytałam "Hobbita". Mam po nim raczej dobre wspomnienia, jednak nie wyrobiłam sobie jakiegoś konkretnego zdania o autorze. Mówi się, że Tolkiena albo się kocha, albo nienawidzi. Co ja o tym sądzę?

"Władcę Pierścieni" zaczęłam czytać bardzo dawno temu, jednak coś mi przerwało lekturę i zaniechałam jej. Teraz postanowiłam zacząć czytać od nowa. Muszę przyznać, że fragmenty, które czytałam, nudziły mnie. Lecz gdy przeczytałam je i wreszcie wgłębiłam się w treść książki całkiem mnie pochłonęła. Tak, Tolkien to mistrz. Bałam się, że przez te wszystkie wyrobione opinie nie będę mogła subiektywnie go ocenić. Nie potrzebnie tak myślałam. Dawno nie przeczytałam tak dobrej książki. 

W powieści jest bardzo dużo opisów. Niektórych to może znudzić, ale mnie pozwoliło wyobrazić sobie świat, w którym wszystkie wydarzenia odbywały się. A jest on niesamowity. Piękne, rozległe doliny przeplatają się z mrocznymi puszczami, przerażającymi górami, aż wreszcie znowu pojawia się przepiękny las elfów - Lothlorien. Autor tak pięknie opisał ten kraj, że sama zapragnęłam tam się znaleźć. Poza tym pomysł ze stworzeniem hobbitów jest genialny. Małe, stateczne istotki, które kochają jeść, ale nienawidzą wody, a jeszcze bardziej od niej podróży. Lecz wyjątki zawsze są na świecie. W "Hobbicie" miałam wątpliwości , co do tych stworzonek, ale teraz już wszystkie minęły.

Bardzo podobał mi się koniec. Nie bez powodu książka nosi nazwę "Drużyna Pierścienia". Końcówka pokazała, że są nią naprawdę, mimo że nie okazali się tacy piękni i odważni, jak wszyscy myśleli. Bardzo mnie zabolała śmierć pewnych krasnoludów, którzy nie mieli tu większej roli, ale pamiętam ich doskonale z "Hobbita". Postacie tutaj nie są idealnie wyraziste, ale nie są też bezbarwne. Są tajemnicze. Tolkien dał nam kilka cech i pozwolił się naszej wyobraźni nimi bawić. Wyjątkowy trudny zabieg, ale w tej części jak najbardziej się sprawdził. 

Wypisałam większość zalet - na pewno o iluś zapomniałam, ale małe wady też się pojawiają. Był moment podróży Froda i drużyny, który był bardzo dokładnie opisany. Były to ze dwa rozdziały. Muszę przyznać, ze to okropnie mnie znudziło. Raczej nie zachęca czytanie prze pięćdziesiąt stron, że była rzeka, a później pojawiły się góry. Jednak wystarczy to przetrwać, a dalej będzie coraz ciekawiej. Poza tym pojawiło się bardzo dużo tekstów piosenek. Nie przepadam za tym, ale to jest tylko i wyłącznie kwestia gustu. 

Bardzo jestem zadowolona z przeczytania pierwszej części "Władcy Pierścieni". Nie zawiodłam się na nim na żadnym polu. Polecam ją, ale ostrzegam, że to książka nie dla każdego. Nawet nie każdemu miłośnikowi fantastyki się spodoba.

Przeczytana w ramach wyzwania: