wtorek, 28 września 2021

Folwark Zwierzęcy – George Orwell

 

Tytuł: Folwark Zwierzęcy

Autor: George Orwell

Przekład: Szymon Żuchowski

Kategoria: Literatura klasyczna

Wydawnictwo: W.A.B.

Liczba stron: 144

Ocena: 8/10







Czy nasze społeczeństwo jest dobrym wytworem natury? Czy jednak jesteśmy zapalnikiem nadchodzącej apokalipsy? Wydaje mi się, że zadałam naprawdę straszne pytania, na które sama do końca nie umiem odpowiedzieć. Jest tyle powodów, by docenić nasze społeczeństwo, uznać naszą inteligencję i systemy, które tworzymy.  Jednak te powody zostają postawione pod olbrzymim znakiem zapytania, gdy zaczynam zastanawiać się nad naszym działaniem na przestrzeni tysięcy lat, by zacząć dalej myśleć wyłącznie o przyszłości. A ona przecież nie zapowiada się, aż tak kolorowo, jak mogłoby się pozornie wydawać. Jedno jest w mojej opinii pewne – nasze istnienie zaczyna mieć zbyt duże znaczenie. 

Folwark Dworski nie różni się zbytnio od innych folwarków. Jednak pewnego dnia coś zaczyna się zmieniać, coś, co ostatecznie doprowadza do rewolucji i przyjęcia folwarku przez zwierzęta. Od tej chwili jest to już Folwark Zwierzęcy. Dla zwierząt zaczyna się nowa era – lepsza era. Jak mieszkańcy folwarku poradzą sobie z obowiązkami? Jakie będą między nimi kontakty? I jak ostatecznie potoczą się ich losy? 

Jest to moje drugie spotkanie z „Folwarkiem Zwierzęcym”. Pierwszy raz czytałam tę książkę około rok temu i byłam tym faktem mocno podekscytowana, gdyż jest to jednak klasyk sam w sobie, a George Orwell jest do dzisiaj wybitnie szanowanym pisarzem. Chciałam zrozumieć, skąd pochodzi fenomen jego twórczości. Gdy po raz pierwszy przeczytałam tę krótką powieść, bardzo ją doceniłam, lecz mimo to nie zrozumiałam, skąd aż tak wielka sława. Między innymi z tego względu postanowiłam zapoznać się ponownie z „Folwarkiem Zwierzęcym”. Miałam nadzieję, że tym razem jeszcze inaczej go odbiorę, że upływ tego czasu pozwolił mi na inne spojrzenie. Niestety tak się nie stało i w dużej mierze ta opinia jest powtórzeniem mojej pierwotnej opinii. 

Z rzeczy pochodzących z warsztatu – podoba mi się styl pisarki Orwella. Ma w sobie płynność, spójność i łatwość odbioru pod względem podążania za treścią. Jak łatwo się domyślić, całość jest metaforą, więc cieszę się, że na samym poziomie językowym można znaleźć proste elementy. Dzięki temu czytelnik spokojnie może się skupić na samej fabule i poszukiwaniu symboliki. „Folwark Zwierzęcy” czyta się błyskawicznie, a jedyna trudność w tym aspekcie pojawia się wyłącznie przy przedmowie, która swoją drogą jest bardzo wartościowa i zwraca uwagę na wiele ważnych elementów. 

Pod względem treści, tematyki i wspomnianej symboliki sprawa mocno się komplikuje. Myślę, że pierwszy problem pojawia się przy zasobach wiedzy czytelnika. To jest książka, która może być odczytywana na wielu poziomach i jednym z nich – w moim mniemaniu wyjątkowo istotnym – jest znajomość systemów politycznych oraz historii różnych państw. Oczywiście jestem zdania, że inteligentny czytelnik, jeśli nawet nie posiada tej konkretnej wiedzy, to może nadal wyciągnąć z powieści symbole istotne i skłaniające do wyjątkowo głębokich przemyśleń. Jednak ta wiedza sięga jeszcze jeden poziom wyżej. Tak to przemyślenia odnoszą się do tu i teraz, w przypadku znajomości odpowiednich faktów można odnieść to do przeszłości i wyciągać wnioski odnośnie przyszłości. A jestem przekonana, że to, co obecnie piszę, to nie koniec możliwości przedstawianych przez tę pozycję literacką. Po prostu moja wiedza i być może dojrzałość są jeszcze zbyt ograniczone, by dotrzeć do niektórych symboli lub konkretnych odniesień. Niemniej po ponownym przeczytaniu „Folwarku Zwierzęcego” pojawia się w mojej głowie wiele myśli na temat naszego społeczeństwa, systemów, które tworzymy i dążeń. Jedno jest pewne – autor przedstawił potworną wizję zniszczenia, okrucieństwa i zepsucia ludzkości. Czy naprawdę jesteśmy, aż tak źli? Mam nadzieję, że nie. 

Ostatecznie po różnorodnych przemyśleniach cieszę się, że jeszcze raz wróciłam do tej książki George Orwella. Daje ona impuls do niezmiernie ważnych refleksji, a być może nawet do słusznego działania. Takie książki niosą olbrzymią wartość. Dlatego w bliskiej przyszłości na pewno zapoznam się z innymi dziełami pisarza. 

Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl


sobota, 25 września 2021

Od Nerwosolka do Yansa: 50 komiksów z czasów PRL-u, które musisz przeczytać przed śmiercią – Daniel Koziarski, Wojciech Obremski

 

Tytuł: Od Nerwosolka do Yansa: 50 komiksów z czasów PRL-u, które musisz przeczytać przed śmiercią

Autorzy: Daniel Koziarski, Wojciech Obremski

Kategoria: Literatura popularno-naukowa

Wydawnictwo: Novae Res

Liczba stron: 312

Ocena: 7/10







Niekiedy jest niesamowicie miło powrócić do dawnych lat i przypomnieć sobie, jak to było kiedyś, jacy my sami wtedy byliśmy i jak wyglądało nasze życie. Lecz najczęściej potrzebujemy jakiegoś wyzwalacza, by pojawiła się ta nostalgia dawnych czasów. Na pewno pomagają w tym sentymentalne rzeczy czy opowieści. Potrafią być wehikuł czasu i bez żadnych konsekwencji przenieść nas do najlepszych momentów naszego życia. Jesteście gotowi na taką podróż? 

W ostatnim czasie na polski rynek trafiła książka o wyjątkowej i rzadko spotykanej tematyce – mowa tutaj o książce o komiksach. Brzmi nietypowo? Być może dla fanów komiksu niekoniecznie, ale dla mnie na pewno. Dotychczas miałam możliwość zapoznać się wyłącznie z fragmentami reportażu o fandomach. Wtedy uważałam to za fantastyczny pomysł, więc i teraz w kontekście komiksów podtrzymuję swoją opinię. Bo w końcu czemu nie? Świat komiksów jest tak samo barwny i zaskakujący jak świat literatury w rozumieniu pełnowymiarowych powieści. A jak się teraz okazało, świat polskich komiksów z czasów PRL-u też jest pełen różnorodnych i intrygujących niespodzianek.

Jednak zacznę od stylu pisarskiego książki. Gdy zaczynałam czytać, to obawiałam się, jak autorzy poradzą sobie z przekazem konkretnych informacji i zarazem stworzenia atmosfery pasji i zainteresowania. Moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, gdyż pisarze wspaniale poradzili sobie z tym zadaniem. Osiągnęli ten optymalny poziom, gdzie lekki i przyjemny w odbiorze język pozwala czytelnikowi wciągnąć się w opowieści i chłonąć przy tym najważniejsze fakty. Czasami miałam wręcz wrażenie, że całą książkę czyta się jak powieść akcji. Choć momentami układ, gdzie jeden komiks jest po kolejnym, by był następny, mógł trochę nużyć. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o jakieś przerywniki z cyklu własnych anegdot, może wywiadów z ilustratorami, czy nawet fanami. To mogłoby nadać większej dynamiki całości. 

Podczas czytania liczba informacji zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Jest ich naprawdę wiele, a czas, zaangażowanie i pasja autorów są w tym wyróżniające. Wcześniej w ogóle nie miałam wyobrażenia, ile pracy trzeba poświęcić, by stworzyć kompendium wiedzy o komiksach. Teraz moje wyobrażenia zapewne też są błędne, jednakże świadomość poświęconego czasu na poszukiwania różnych informacji była dla mnie motywująca odnośnie czytania. 

Jako stosunkowo młody czytelnik na pewno oceniam całą książkę w innych kategoriach. To, co opisują pisarze, jest dla mnie pewnego rodzaju fikcją. Urodziłam się pod koniec lat 90. i tylko na podstawie opowieści mogę wyobrazić sobie czasy PRL-u. Dlatego zdaję sobie sprawę, że dojrzalsi czytelnicy mogą całość postrzegać w całkowicie odmienny sposób od mojego – prawdopodobnie bardziej sentymentalny. W końcu dla niektórych z Was to na pewno nie jest tylko historia o komiksach, ale Wasza własna historia z lat, gdy sami je kupowaliście i czytaliście. Tutaj też dostrzegam podkreśloną rolę prasy, bez której zapewne nie byłoby tych dzieł. 

Przez cały czas była wyczuwalna atmosfera ciepła. Odnosiłam wrażenie, że autorzy poza merytorycznym zaangażowaniem angażują się również bardzo emocjonalnie. Dla nich to nie jest tylko ich książka, ale pasja, pewien istotny aspekt życia. Dzięki temu ciepłu sama miałam ochotę wgłębić się coraz bardziej w ten świat. Tym bardziej że w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że powoli w spójny sposób zaczynam widzieć linię chronologiczną komiksów, łączyć ilustratorów, autorów scenariuszy i rozumieć wydźwięk w danych czasach. Było to niezwykłe doznanie – sprawiało, że sama zapragnęłam stać się takim kolekcjonerem komiksów. 

"Od Nerwosolka do Yansa" to bez wątpienia dla fanów komiksu wyjątkowo wartościowa i nostalgiczna podróż w czasie, pozwalająca przypomnieć sobie lata młodości i atmosferę im towarzyszącą. Dla trochę młodszych czytelników to możliwość poznania trochę innego spojrzenia na literaturę niż obecnie i impuls, by docenić również słowa połączone z obrazem. 

 Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

środa, 22 września 2021

Pan Lodowego Ogrodu. Księga 1 – Jarosław Grzędowicz

 

Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu. Księga 1

Autor: Jarosław Grzędowicz

Cykl: Pan Lodowego Ogrodu

Tom: I

Kategoria: Fantasy, science fiction

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 539

Ocena: 8/10






Vuko Drakkainen nie sądził, że to właśnie on zostanie wybrany. Jednak do tego doszły, decyzja zapadła i to on odpowiada za misję ratunkową i ewakuację innych ludzi ze świata odmiennego, z cywilizacji podobnej do ziemskiej, lecz znajdującej się w całkowicie innej części kosmosu. Gdy dociera na miejsce, ma teoretycznie proste zadanie – znaleźć swoich ludzi, a jak trzeba posprzątać po nich bałagan, który mógłby wprowadzić zamieszanie na tej planecie. Czy to zadanie naprawdę jest tak proste? Czy rok na nie to wystarczająco? Co się wydarzyło, że naukowcy nie dają żadnego znaku życia? I przede wszystkim czy pogłoski o występowaniu magii są prawdziwe? 

Z twórczością Jarosława Grzędowicza po raz pierwszy spotkałam się wiele lat wcześniej i to właśnie przy cyklu "Pan Lodowego Ogrodu". Rozpoczęłam go czytać przed maturą i w tamtym czasie nie dokończyłam tej historii. Następnie zapoznałam się z jednotomową powieścią autora "Popiół i kurz", która niestety nie spełniła moich czytelniczych oczekiwań. Jednak teraz wraz wznowieniem cyklu "Pan Lodowego Ogrodu" dałam kolejną szansę pisarzowi i tym razem jestem oczarowana tą książką. 

Wydaje mi się, że najbardziej wyróżniającą częścią książki jest sama koncepcja na fabułę. Dotychczas nie czytałam opowieści, która opierałaby się na tak unikatowym pomyśle. Być może sam opis nie wskazuje na nic odkrywczego albo nowego, lecz czym dalej się czyta powieść, tym bardziej jest widoczne świeże spojrzenie autora na cały gatunek i zabawa motywami. To barwne wykorzystanie możliwości wyobraźni. Choć przyznam, że potrzebowałam naprawdę wielu stron, by poczuć się przekonana do tego pomysłu i dać mu szansę. Z perspektywy czasu cieszę się, że do tego doszło, gdyż wolna od czytelniczych uprzedzeń mogłam wgłębić się w fabułę i spojrzeć na nią z całkowicie odmienne strony. 

Kolejną cechą bez wątpienia charakterystyczną dla Jarosława Grzędowicza i jego cyklu jest styl pisarki. Jednak w tym przypadku dochodzi do tego, że doceniam starania pisarza oraz ponownie jego unikatowe spojrzenie na literaturę, lecz nie mogę się przekonać do języka. Jest po prostu nie dla mnie. Przede wszystkim mocno irytuje mnie przeplatana narracja pierwszoosobowa i trzecioosobowa. Przez długi czas nie rozumiałam tej koncepcji i nie byłam w stanie zauważyć zalet płynących z takiej decyzji narracyjnej. Dopiero pomoc innego czytelnika uświadomiła mi, jaki jest cel tego zabiegu i wtedy spojrzałam już inaczej na całość, choć nadal pozostaję przy opinii, że nie jest to najlepsze wyjście. 

Jarosław Grzędowicz nie ogranicza swoich intrygujących pomysłów i pewnego rodzaju kontrastu. W samej fabule zaskakuje dwutorowością. Co w tym nietypowego? Otóż w pierwszym tomie cyklu jedna z historii – historia Vuko – odgrywa dominującą rolę i odkrywa przed nami wiele kart, byśmy jako czytelnicy rozumieli, co się dzieje. Natomiast druga opowieść jest już o wiele bardziej tajemnicza. Brzmi jak jakaś baśń, która może być prawdą, a może pozostać tylko zwykłą opowieścią stworzoną ku przyjemności. Płynie wolno i bez konkretów. Część, w której udział bierze Vuko jak na standardy fantastyki, jest mocno przyziemna, a część druga jest oddalona i niepewna. To właśnie ta druga historia skradła mi serce. Sprawiła, że niektóre sceny pod względem emocjonalnym okazały się osłupiające. Niosły ze sobą mądrość, mrok i przestrogę. Z mojej perspektywy była to wybitna manipulacja emocjami czytelnika, czyli coś, co w literaturze niezmiernie cenię. 

Samo uniwersum na tę chwilę wydaje mi się nieskończone i niemożliwe do poznania. Gdy czytałam, przyglądałam się pięknie wyrysowanym mapom, by odnaleźć miejsca istotne dla fabuły. Udawało mi się to, lecz i tak miałam poczucie, że ten świat jest zbyt wielki, zbyt skomplikowany, by mapa pozwoliła mi go tak po prostu zrozumieć. Tutaj ponownie dochodzi do interesującego zabiegu – tym razem gatunkowego. "Pan Lodowego Ogrodu" pochodzi z gatunku fantastyki i jest to bardzo dosłowne, gdyż łączy ze sobą elementy fantasy z elementami science fiction. Rzadko się spotykam z takim łączeniem gatunkowym w powieściach i jak najbardziej doceniam go w tym cyklu. 

Odnośnie bohaterów mam bardzo mieszane odczucia, ponieważ jest ich wielu, ale kreacja skupia się wyłącznie na konkretnych postaciach. Jest to na pewno dobre wyjście, gdyż przy takim natężeniu jest mało możliwości, by dokładnie wykreować wszystkich bohaterów. Jednakże wiele osób miało potencjał, by wyróżnić się czymś więcej, a pozostawało w sferze epizodycznej. Niemniej Vuko Drakkainem jest dla mnie symbolem pogłębionego studium osobowości. Odpowiednio do sytuacji ukazuje swoje cechy osobowości, a jego przemyślenia są pełne humoru, ale też wartościowych koncepcji. Wśród bohaterów muszę też pokłonić się w stronę Tendżaruka, jego delikatności opowieści, skupiania na małych, ale istotnych szczegółach i wnikliwości w swoich obserwacjach. Bardzo cenię takie postacie. 

Czytając "Pana Lodowego Ogrodu", zadałam sobie pytanie, jak daleko sięga moja wiara w naukę. Vuko znajduje się w miejscu odmiennym od Ziemi, lecz nadal zachowującym podobieństwa. Czy w takim miejscu można uwierzyć w działanie magii, czy nadal można wierzyć w siłę fizyki, chemii i innych nauk władających wszechświatem? Sama sobie zadałam to pytanie, a jestem wielbicielem nauki i doszłam do wniosku, że na innej planecie nie byłabym pewna, że nasze naukowe odkrycia mogą mieć zastosowania w takiej formie, jak uważamy obecnie. Pierwsza część cyklu to również obraz zasad w świecie, gdzie zasady nie istnieją w naszym rozumieniu. Świat przedstawiony przez autora daje możliwość ludziom łamania naszych ziemskich zasad, pozwala na zło bez konsekwencji. Ile osób uległoby takim wizjom? Ile podążyłoby za swoimi pragnieniami, zapominając o moralności? Natomiast druga opowieść pozwala zobaczyć krok po kroku nastającą rewolucję, która zwiastuje upadek społeczności, może nawet cywilizacji. Bez wątpienia są to tematy skomplikowane i dające szanse wielu przemyśleniom. 

"Pan Lodowego Ogrodu" okazał się opowieścią wielowymiarową i niekonwencjonalną i pod względem konstrukcji, i pod względem tematyki. Nie ograniczał się do utartych frazesów, choć wspaniale umiał z nich korzystać. Po przeczytaniu mam uczucie pełni spostrzeżeń oraz pragnę od razu przeczytać drugi tom. 

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję bardzo Fabryce Słów

sobota, 18 września 2021

Pani Cisza – Arkady Saulski


Tytuł: Pani Cisza

Autor: Arkady Saulski

Cykl: Zapiski stali

Tom: II

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 378

Ocena: 7/10





Każdy człowiek jest wyjątkowy i niesie ze sobą niepowtarzalny bagaż doświadczeń. Życie też nie jest do końca sprawiedliwe i wyrozumiałe dla nas, dlatego każdy z nas znajduje się w sytuacji unikatowej i nieznanej nikomu innemu. Przez to często trudno nam zrozumieć siebie nawzajem. Nierówne szanse, różnorodne przypadki i jakiś rodzaj siły sprawiają, że mierzymy się z czymś odmiennym od tego, z czym muszą zmierzyć się inni ludzie. Powiedzenie, które mówi, że trzeba przejść w czyiś butach, by go zrozumieć, jest bez wątpienia racjonalne. Czy jesteście gotowi spróbować zrozumieć kogoś innego bez żadnego oceniania? 

Kentaro po dokonaniu zemsty postanawia żyć samotnie, by nie skrzywdzić już innych osób. Jako zwykły wojskowy zostaje wcielony do armii Klanu Nagata. Klan wyjątkowy i legendarny, lecz niestety obecnie umierający. Na jego czele stoi Fukuro, który jest już umierającym staruszkiem. Natomiast jego syn nadal jest dzieckiem i to w dodatku chorowitym. Nikt nie ukrywa, że w niedługim czasie dziecko zostanie zabrane przez śmierć. Oddziały Manduków na razie nie ruszyły dalej, lecz w każdej chwili mogą to zrobić, a Klan mierzy się z rosnącą potęgą Klanu Węży – klanu, który zbiera najgorsze jednostki i słusznie zasługuje na miano Węża. Czy Klan Nagata ma jakąkolwiek przyszłość przed sobą? Czy ktokolwiek jest w stanie pokonać Manduków? Jaka w tym rola Kentaro? 

Arkady Saulski udowodnił mi w swoich dwóch powieściach, że doskonale wie, co to znaczy warsztat literacki i przestrzega go, zarazem dając olbrzymie pole popisu dla wyobraźni i kreatywności. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że i w drugim tomie "Zapisków stali" potwierdzi swoje umiejętności. Tak też było.

Pisarz sprawił, że od pierwszych stron fabuła książki zawładnęła mną i dała możliwość zobaczenia wszystkich wydarzeń na własne oczy. Styl, jakim jest napisana, nie ogranicza umysłu, a daje iskrę, która tworzy całe obrazy i sprawia, że nie można oderwać się od powieści. To uczta dla czytelników pragnących zapomnieć o trudnej codzienności i gotowych, by stawić czoła zdarzeniom nie z tego świata, lecz w momencie lektury tak samo dla nich istotnych. Jedynym mankamentem okazało się dla mnie, że nadal nie umiem wyczuć tego charakterystycznego dla Japonii klimatu. Chciałabym dostać coś więcej niż nazwy wojowników czy broni, by przypomnieć sobie, że wyjściem do całości jest właśnie japońska kultura. 

Od pierwszych stron doceniłam koncepcję określaną przeze mnie jako boczne spojrzenie. Mimo że głównym bohaterem pozostaje Kentaro, to przez pierwsze kilkadziesiąt stron obserwujemy Klan Nagata i jego zmagania. Oczywiście da się wyczuć obecność Ducha, lecz jest ona delikatna i dopiero wraz z biegiem historii zostaje zaznaczona waga tej obecności. Niesamowicie jest obserwować, jak nowi bohaterowie mogą zastanawiać się, kim jest ten wyjątkowy wojownik, jak powoli go poznają i dowiadują się, co się wydarzyło wcześniej w życiu Kentaro. To tak jakbyśmy jako czytelnicy dostali ponownie szansę na zapoznanie się z tą postacią. Pomiędzy tym pasjonującym zabiegiem jest niezmiernie wiele opisów walk, co z jednej strony w moim przypadku okazało się trudne i męczące, lecz z drugiej właśnie ta dokładność opisów sprawiła, że czułam, że i ja tam jestem. 

Natomiast tematyka "Pani Ciszy" oczarowała mnie swoją wnikliwością i nietypowością poglądów. Autor w pozornie fikcyjnej opowieści zadał pytanie ważne dla wielu ludzi – co tak naprawdę świadczy o sile człowieka? Przedstawił on nam grupę różnorodnych wojowników, władcę klanu, medyków i małego chłopca, który umiera... W książce pojawiają się piękne słowa wskazujące na to, że małe dziecko robiące pozornie prostą rzecz może być tak samo silne jak samurajowie udający się na wojnę. Być może brzmi to absurdalnie, lecz w kontekście całej historii jest na pewno punktem wyjścia do głębokich przemyśleń i uświadomienia sobie, że nasze życia i doświadczenia są na tyle różne, że dla niektórych radzenie sobie z codziennością może okazać się wojną z innymi, wojną z samym sobą i z własnymi demonami. Siła nie tkwi w sile fizycznej, ale w sile umysłu. 

Niemniej autor nie ogranicza się wyłącznie do tego wątku, ale idzie krok dalej, pozwalając czytelnikom zrozumieć, jak jedno wydarzenie może być postrzegane odmiennie przez różne strony konfliktu. Człowiek stojący przed nami – nasz wróg – niekiedy może mieć tak samo logiczne powody, by zachowywać się w dany sposób, jak my sami mamy. Perspektywy mogą być na tyle inne, by niekoniecznie mogły być zrozumiałe dla drugiej strony. A w tym wszystkim olbrzymią rolę gra wiara w nas samych, nasze poglądy i cel, do którego dążymy. 

Chciałam jeszcze odnieść się do bohaterów. Pisarz ewidentnie skupia się na pierwszoplanowych postaciach, co jest jak najbardziej słuszne, lecz mimo to pragnęłabym jeszcze większego pogłębienia osobowości bohaterów drugorzędowych i epizodycznych. Dałoby to poczucie, że nie tylko sama historia jest prawdziwa, ale i ludzie będący tam są jej częścią. Jednak wracając do Kentaro, jest to mężczyzna o charakterze niejednoznacznym i trudnym do przewidzenia. Sam z sobą walczy i my tę walkę możemy obserwować. Kentaro ma bardzo jasne zasady, które przestrzega, lecz nawet wśród nich pojawiają się sprzeczności i wątpliwości. 

Czytając "Panią Ciszę", miałam wrażenie, że z każdą kolejną powieścią Arkady Saulski wykazuje się niesamowitym rozwojem swoich pisarskich umiejętności. Nie boi się ograniczać wyobraźni i kreatywności, więc czerpie z nich całymi garściami, dając szansę czytelnikom na zapoznanie się z niesamowitą i niezapomnianą opowieścią. Z wielką niecierpliwością czekam na zakończenie trylogii "Zapiski stali". 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo Fabryce Słów

poniedziałek, 13 września 2021

Angst with happy ending – Weronika Łodyga

 

Tytuł: Angst with happy ending

Autorka: Weronika Łodyga

Kategoria: Literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Liczba stron: 292

Ocena: 7/10








Kojarzycie ten moment, gdy ktoś opowiada Wam o swoich problemach i Wy słuchacie, staracie się pomóc, aż wreszcie na koniec słyszycie słowa "ale Ty przecież nie masz żadnych problemów, więc nie zrozumiesz"? Nie wiem, na ile często to się zdarza, ale w swoim życiu osobiście nieraz i nie dwa coś takiego przeżyłam i widziałam jako obserwator. Gdy o tym myślę, czuję w sobie narastająco frustrację i rodzaj buntu. Czemu ktoś daje sobie prawo oceniać życie innych i to niekoniecznie znając podstawowe fakty z jego życia? Czemu ktoś daje sobie prawo do wartościowania problemów innych? Prawda jest taka, że niektórzy lubią o swoich problemach rozmawiać, bo daje im to ulgę, możliwość wyrzucenia z siebie cierpienia albo dostają współczucie, którego potrzebują. Są też osoby w sobie zamknięte, które w ogóle nie opowiadają o sobie w kontekście cierpienia. Wolą wszystko przeżywać wewnętrznie. Łatwo wtedy zapomnieć, że w ich życiu nie zawsze jest dobrze. Każdy ma prawo radzić sobie na swój własny sposób i nie ma w tym nic złego. Po prostu pamiętajmy, żeby nie oceniać innych, a już w szczególności, gdy nie mamy dostatecznie dużo informacji – prawie nigdy ich nie mamy. Zgodzicie się ze mną, czy inaczej widzicie tę sprawę? 

Aleks mieszka razem ze swoją matką, która pracuje na dwa etaty, by móc utrzymać siebie i syna. Dla Aleksa najważniejsze są rozmowy ze swoją internetową przyjaciółką. Yuki rozumie go, wie zawsze, co powiedzieć, wie, jak go rozśmieszyć i sprawia, że chłopak ufa jej i jest gotowy opowiedzieć o swoich problemach. Jednak wszystko się zmienia, gdy Aleks nalega na spotkanie na żywo. Yuki nie jest chętna i uważa, że powinni pozostać przy internetowej przyjaźni, lecz nastolatek nie odpuszcza i nadal namawia dziewczynę na spotkanie. Wreszcie Yuki się zgadza, tylko wtedy wychodzi prawda, dlaczego nie chciała poznać Aleksa na żywo. Czy chłopak jest gotowy pogodzić się z nową dla niego rzeczywistością? 

O pierwszej książce autorki już od dawna słyszałam wiele pozytywnych opinii. Czytelnicy zachwycali się i podkreślali wartościowość treści, które przedstawia w swojej historii. To mnie przekonało, by po nią sięgnąć, choć zanim to zrobiłam, to pojawiła się już kolejna powieść pisarki – "Angst with happy ending". I w taki o to sposób zamiast sięgnąć po "Hurt/Comfort", sięgnęłam po drugą opowieść. Miałam dość spore oczekiwania, ale w ostatnim czasie kilka razy sparzyłam się na literaturze młodzieżowej, więc podchodziłam z dozą ostrożności. Jak moje wrażenia? 

Od pierwszych stron byłam zachwycona językiem, który używa Weronika Łodyga. Przemówiła do mnie prostota językowa dająca mi poczucie naturalności. Ani razu nie poczułam infantylizmu w stylu pisarki, ale czułam, że to powieść pochodząca ze szkolnej rzeczywistości, gdzie mamy już osoby dość rozsądne i mające wiele mądrych przemyśleń, ale zarazem dopiero wchodzące w drogę dorosłości rozumianej jako dojrzałość. Podobało mi się to docenienie młodych ludzi i podkreślenie, że jak każdy człowiek mogą mieć najróżniejsze problemy, a dojrzewanie jest tylko jednym z nich. Dzięki udanej narracji trzecioosobowej wspaniale bawiłam się, czytając, ale też miałam wiele przemyśleń. 

Książkę charakteryzują niezmiernie błyskotliwe spostrzeżenia doprawione dawką humoru. Niesamowicie wciągnęłam się w te treści i traciłam poczucie czasu. Choć przyznam, że momentami brakowało mi kontekstu, dlaczego rozmowy pomiędzy Aleksem a Yuki były tak bardzo ważne. Musiałam całkowicie zaufać pisarce na słowo, że tak było, a sama zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Nie jest to do końca wada, ale z chęcią zobaczyłabym jeszcze więcej, by zrozumieć, dlaczego w ten sposób rozwinęła się cała sytuacja. 

Doceniam również kreację bohaterów, ponieważ mimo małych mankamentów wielowymiarowość ich osobowości zachwyca i pozwala poczuć, że to prawdziwi ludzie, a nie tylko postacie stworzone na potrzeby książki. Nie każdy pisarz umie tak kunsztownie przekształcić fikcję na rzeczywistość. Polubiłam też samego Aleksa, ponieważ ma on w sobie wiele zalet i wad. I tutaj ponownie powracamy do naturalności. Aleks nie posiadał wad, bo tak wypada wykreować bohatera, żeby aby nie był wyidealizowany. Aleks ma wady, ponieważ jest to część jego, którą musimy zaakceptować i zrozumieć, że jak my oczekujemy, że ktoś będzie lubił nas za to, kim jesteśmy, to nie chcemy, żeby lubił nas wyłącznie za same zalety. Jesteśmy wypadkową obu rzeczy i w "Angst with happy ending" to właśnie wybrzmiewa. I nie ogranicza się do jednostek, a przechodzi również na relacje ukazane w subtelny sposób. 

Wychwalam powieść i wychwalam, a nie doszłam jeszcze do najważniejszego aspektu w moim mniemaniu. Mówię tutaj o tematyce i to tematyce nieograniczającej się do jednego tematu, ale pokazującej całą gamę problemów i szczęśliwych chwil. Gdy czytałam, miałam wrażenie, że wybrzmiewają pseudomądrości. Brzmi to raczej źle, jednak czym bardziej nad tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że książka podkreśla oczywistości, ale oczywistości zapomniane, pomijane, a istotne w życiu każdego. Weronika Łodyga w obrazowy sposób przekazała prawdę, że ludzie nie składają się z jednej cechy. Tak naprawdę po co nadajemy sobie etykietki? Jeśli nawet jest ona prawdziwa, a doskonale wiemy, że często tak nie jest, to jest jedną rzeczą, jednym elementem pośród całej gamy najróżniejszych cech, wydarzeń i uczuć. Ich całość nas tworzy, a nie jakiś jeden element. Oczywiście on jest też jednostkowo ważny, w szczególności, gdy sama osoba tak uważa, ale nie jest jeden. Bardzo mi się to podobało. W "Angst with happy ending" mocno wybrzmiewa tematyka orientacji seksualnej, co mocno doceniam, bo stanowczo nadeszły czasy, gdy trzeba coraz więcej mówić o tym i dać wreszcie ludziom o innej orientacji niż heteroseksualna takie same prawa, poczynając od prawa do wolności, bycia sobą i szczęścia rozumianego w indywidualny sposób. 

"Angst with happy ending" to bardzo wartościowo pozycja z gatunku literatury młodzieżowej. Choć z sercem na ręku mogę powiedzieć, że i dla dorosłych jest też doskonałą pozycją, która może otworzyć oczy na wiele istotnych spraw i być może nawet zmienić postrzeganie. Cieszę się, że miałam przyjemność zapoznać się z nią i bez wątpienia sięgnę też po debiut autorki. 

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

niedziela, 12 września 2021

PREMIERY MG 29.09!!!

 Trzecia miłość Marianny Orańskiej Gabriela Anna Kańtor


Marianna Orańska, przeurocza niderlandzka królewna, była kobietą wartą grzechu. Przekonał się o tym jej dworzanin - sekretarz i trener jazdy konnej zarazem - Johannes van Rossum. Ich zakazana, romantyczna miłość oraz fakt, że ośmielili się otwarcie wychowywać swego nieślubnego syna spowodowało skandal na skalę europejską. Jakże to? Miała za męża samego Hohenzollerna, a wybrała lokaja? Nie inaczej, bo Marianna Orańska była nie tylko piękna, ale również inteligentna, dumna i odważna; bez wahania wyłamała się ze sztywnych arystokratycznych reguł panujących w XIX wieku i zawalczyła o samą siebie. Nie miała najmniejszego zamiaru tkwić dla pozorów w toksycznym małżeństwie.

„Mogę być oddana, ale nigdy nie będę niewolnicą!”- to było jej życiowe motto.

Bolesław Chrobry. Złe dni Antoni Gołubiew


Trzeci tom monumentalnego dzieła o początkach polskiej państwowości. Powieść historyczna z czasów Mieszka I i początków panowania Bolesława Chrobrego.
Wielkie już i potężne księstwo trzyma w garści Bolesław. Mocny to ksiądz i władyka. Gońce skaczą z Krakowa do Poznania, Gniezdna, Wrocławia, Kołobrzegu. Trzeba wiedzieć co się w księstwie dzieje i co na granicach
Drogi już wyrąbane, stróże w trzemach osadzone pilnują porządku, świątki w cyrkwiach modlą się i tłumaczą nową wiarę. Bolesław, pełny ottonowej misji pragnie zjednoczonej słowiańszczyzny. Do Pragi wjeżdża jako król, którego witają zielonymi gałązkami. Nie pogodzić się z tym Henrykowi – za duże to księstwo bolesławowe, za mocne. Musi mu część zabrać a może i całe…..

Antoni Gołubiew we wspaniałej powieści, pełnej historycznych wydarzeń i historycznych postaci  portretuje wszystkie warstwy społeczne – od pospolitego raba,  po księcia Bolesława czy cesarza Ottona III. Splata losy bohaterów , tak jak splatała się polska państwowość, wytrwale, cierpliwie, w boju i politycznych rozgrywkach.

W stronę Swanna Marcel Proust



Pierwszy tom quasi-autobiograficznego cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu, uznanego w powszechnej opinii krytyków za arcydzieło literatury. Pewnego dnia smak magdalenki zanurzonej w herbacie budzi w bohaterze, młodym człowieku rozpieszczonym przez matkę i babkę, wspomnienia. Wraca myślą do miasteczka Combray, gdzie spędzał cudowne wakacje jako dziecko. Powracają też wspomnienia spacerów szlakiem posiadłości pana Swanna, gdzie mieszka niedostępna księżna będąca obiektem westchnień bohatera…

Wyznania Jean Jaques Rousseau


Wyznania Russeaux to jedna z tych bolesnych książek, w których — jak w Wielkim Testamencie Villona, jak w Listach panny de Lespinasse — mamy uczucie, iż kładziemy rękę wprost na bijącym, chorym sercu ludzkim; uczucie tutaj tym bardziej przejmujące, iż serce to biło w człowieku, który jak mało kto inny zaważył na biegu myśli, uczuć i dziejów wielkiej epoki ludzkości…

…Odkąd istnieje literatura, nikt nie obnażył w ten sposób swojego wnętrza. Mimo iż właśnie wpływ Russa rozpętał istną orgię wystawiania na pokaz swojego ja, „objaśniania” samego siebie, istną ekshibicję najtajniejszych drgnień swej istoty, wypełniającą znaczną część literatury XIX wieku, nikt nie dorównał mu co do tego w bezwzględności, powiedzmy w bezwstydzie. Trzeba było tej chorobliwej, do ostatecznych granic wybujałej pychy, a zarazem tego jakiegoś żaru wewnętrznego, podnoszącego chwilami napięcie tonu Wyznań istotnie niemal do sakramentu spowiedzi, aby pisać w ten sposób o swoim życiu, z jakimś dziwnym przeświadczeniem, iż szczerość tych kart oczyszcza je z ich szpetoty, a zarazem z całą naiwnością i, można powiedzieć, samouctwem etycznym tego włóczęgi, samotnika i proroka, który wychował się i spędził młodość poza społeczeństwem, a zetknąwszy się z nim, nie wszedł w nie, ale je rozwalił…

Zbrodnia i kara Fiodor Dostojewski


Słynna powieść Fiodora Dostojewskiego, opowiadająca o losach byłego studenta Rodiona Raskolnikowa, który postanawia zamordować i obrabować bogatą lichwiarkę. Pomysł na tę powieść narodził się w czasie, kiedy sam autor przebywał na katordze. Zainteresował się wtedy psychologią współwięźniów, wśród których byli i tacy, którzy zostali skazani za morderstwo.

Bohater powieści, 23-letni były student prawa jest półsierotą, ma jednak kochającą rodzinę. Jego matka i siostra darzą go głęboką miłością i wspierają finansowo. Jednak bohater, zbuntowany przeciw porządkowi świata, decyduje się popełnić morderstwo. Jest przekonany, że jako jednostka wybitna ma prawo zabijać, gdyż geniusz usprawiedliwia wszystkie zbrodnie na „zwykłych” ludziach. Morderstwo ma stać się rodzajem sprawdzianu jego odwagi. Choć jednocześnie bezpośrednią pobudką tego czynu jest zła sytuacja finansowa Raskolnikowa…

Życie towarzyskie i uczuciowe Leopold Tyrmand


Warszawa, ale przede wszystkim warszawka w latach 1946-1959. Któż znał ją lepiej od Leopolda Tyrmanda, pisarza, publicysty, jazzmana, kobieciarza, bon-vivanta, a jednocześnie trzeźwego i uważnego obserwatora otaczającej go rzeczywistości. Człowieka, który nie zgodził się przekroczyć granic dobrego smaku, przez co został wykreślony nie tylko z podręczników, ale i z inteligenckiej świadomości pokoleń Polaków.
Na łamach Życia towarzyskiego i uczuciowego Tyrmand bezlitośnie obnaża małość postaw środowiska inteligencji twórczej, pisarzy, dziennikarzy i filmowców, a przede wszystkim ich służalczość wobec komunistów. Książki nie udało mu się w Polsce wydać, co stało się ostatecznym powodem emigracji pisarza. Fragment, jaki ukazał się w tygodniku Kultura, wywołał skandal. Nic dziwnego. Wielu luminarzy polskiej kultury rozpoznało wśród bohaterów samych siebie.
Dziś, kiedy znamy już nazwiska nie tylko tych, którzy chwalili socjalistyczną ojczyznę dla wymiernych codziennych korzyści, ale i tych, którzy skwapliwie donosili na kolegów, odczytujemy tę powieść na nowo. I odbiór jej staje się tym bardziej gorzki.

czwartek, 9 września 2021

Autyzm. Historia geniuszu natury i różnorodności neurologicznej – Steve Silberman

 

Tytuł: Autyzm. Historia geniuszu natury i różnorodności neurologicznej 

Autor: Steve Silberman

Przekład: Bartłomiej Kotarski

Kategoria: Literatura popularno-naukowa

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Liczba stron: 504

Ocena: 8/10

Książkę "Autyzm. Historia geniuszu natury i różnorodności neurologicznej" otrzymałam w ramach współpracy z TaniaKsiążka.pl




Autyzm jest zaburzeniem o bardzo kontrowersyjnej historii. Dopiero w XX wieku zaczęto zauważać, że istnieją ludzie postrzegający świat w wybitnie odmienny sposób niż większość społeczeństwa. Na przestrzeni lat pojawiało się coraz więcej takich stwierdzeń i próbowano usystematyzować wiedzę na ten temat. Niestety jak to bywa w historii, to uporządkowanie niekiedy okazywało się bardzo krzywdzący dla osób ze spektrum autyzmu. Obecnie powoli zaczyna się inaczej postrzegać autyzm, a metody leczenie mają służyć poprawie funkcjonowania w społeczeństwie, a nie próbie odizolowania. Próbujemy zrozumieć to zaburzenie i go nie dyskredytować jako coś złego, dostrzec jak w każdym funkcjonowaniu zalety i wady. Na jakim jesteśmy poziomie? 

W ostatnim czasie spektrum autyzmu jest dla mnie istotnym tematem w kategoriach mojej przyszłej pracy zawodowej. Dlatego z olbrzymią chęcią i zaangażowaniem sięgam po różnorodną wiedzę o nim. Tym razem miałam przyjemność zapoznać się z dość pokaźną książką poruszającą tematykę autyzmu nie stricte w sposób naukowy, ale oczami osoby poszukującej informacji w szerszym znaczeniu. Miałam duże oczekiwania i zostały one spełnione. 

Niezmiernie ważną cechą tej pozycji literackiej jest język, jakim posługuje się autor. Gdy czytałam, miałam wrażenie, że prowadzimy dyskusję, gdzie czasami daję coś od siebie, a czasami słucham długiego i wartościowego monologu pisarza. To była rozmowa równego z równym i przekazywanie swoich myśli – łatwym i przyjemnym językiem, który pozwalał wszystko zrozumieć, a co trudniejsze aspekty były wyjaśniane. Przy takiej książce jest to niezmiernie ważny, by każdy czytelnik miał szansę zrozumieć całość. 

Autor sam podkreśla, że w momencie gdy zaczął interesować się tematem, miał bardzo małą wiedzę. Do poszukiwania jej skłonił go tak naprawdę przypadek. Cała książka w sposób fenomenalny ukazuje, jak powoli zaczyna się interesować tym zagadnieniem, poszukiwać różnorodnych źródeł, zdobywać wiedzę naukową i praktyczną. Wybrzmiewa w tym wszystkim poczucie, że sam nie do końca rozumiał wielu aspektów, ale z czasem zaczynał dostrzegać, że funkcjonowanie osób ze spektrum tak naprawdę często ma sens i przy odpowiednich wysiłkach z naszej strony jest on częściowo zrozumiały. 

Poza tym książka jest mocno panoramiczna, ponieważ możemy czytać o konkretnych przykładach osób ze spektrum i obserwować, jak dają sobie radę, w jakich aspektach różni się ich postrzeganie świata, z jakimi trudnościami się spotykają i jakie umiejętności posiadają. A wiele konkretnych osób osiągnęło olbrzymi sukces. Sama książka rozpoczyna się, ukazując niektóre sfery i przy tym kontrowersje Doliny Krzemowej. Dostajemy też fakty naukowe pochodzące od pionierów i specjalistów w tej dziedzinie. To potwierdza, że oprócz subiektywnych obserwacji są i dane naukowe. Ale to nie koniec, dziennikarz sięga jeszcze krok dalej, ponieważ zwraca też uwagę na ówczesne nastroje społeczne. Ukazuje, jak w danych czasach był postrzegany autyzm, jak wojna szczepionkowa kształtowała spojrzenie społeczeństwa na to zaburzenie. 

W ogóle uważam za bardzo ciekawą teorię, że zaburzenia należące do spektrum, czy ADHD, dysleksja być może nie są zaburzeniami. Na tę chwilę takie miano mają w klasyfikacjach i bez wątpienia niosą wiele trudności w kontekście funkcjonowania codziennego i społecznego. Niemniej autor zastanawia się, co by było, gdyby właśnie założyć, że to tylko inny sposób działania i myślenia. Na pewno nad tym trzeba jeszcze popracować i mocno mnie to fascynuje. W końcu na przestrzeni lat pojawiało się wiele nowych zaburzeń czy chorób, a niektóre okazywały się czymś całkowicie naturalnym i nigdy nie powinny się tam znaleźć. W tej chwili nadal mam stanowczo za małą wiedzę w tej dziedzinie, by przychylać się do któryś poglądów, ale czuję się niezmiernie zaintrygowana. 

"Autyzm. Historia geniuszu natury i różnorodności neurologicznej" okazał się inspirującą książką – pełną zwięźle i ciekawie przekazanej wiedzy. Myślę, że dla osób, które specjalistycznie nie zajmują się autyzmem, jest to ciekawe spojrzenie na spektrum. Specjaliście na pewno też odnajdą w niej wartościowe treści. 

Więcej podobnych książek znajdziecie w dziale książki naukowe i popularnonaukowe na TaniaKsiążka.pl   

"Beniamin Ashwood #2 Nieustanna Ucieczka" A.C. Cobble – PREMIERA 29.10!

 


Po bitwie pod Arratem czarodziejki nie spoczną, dopóki nie dopadną Bena i jego towarzyszy. To, co przyjaciele wiedzą o magii i polityce Sanktuarium jest wyrokiem śmierci. W obliczu wroga, który nie okazuje litości jedyną szansą wydaje się dotarcie do Białego Dworu. Niebezpieczeństwa czają się jednak na każdym kroku a śmierć może nadejść z najbardziej zaskakującej strony. Nie ma wszak większego zagrożenia, niż "wyższe dobro", w imię którego przyjaciel wbije przyjacielowi nóż w plecy. Pętla się zaciska, pościg jest coraz bliżej.

"Ucieczka" to klasyczna opowieść spod znaku magii, miecza i drogi. Idealna dla fanów M.J.Sullivana.

poniedziałek, 6 września 2021

15 września - premiery MG!

 Róża w rozkwicie Louise May Alcott


Już wiemy, że książka Ośmioro kuzynów została entuzjastycznie przyjęta przez miłośniczki prozy Louisy May Alcott. Proponujemy zatem jej kontynuację, którą jest właśnie Róża w rozkwicie. Dwudziestoletnia Rose wraz z wujem Alecem i przyjaciółką Phebe wraca z podróży dookoła świata. W domu czekają na nią stęsknieni kuzyni. Czterej najstarsi z nich – Archie, Charlie, Mac i Steve – są już mężczyznami, którzy szukają swojego powołania i zaczynają rozglądać się za towarzyszkami życia. Młodzi ludzie ze zdumieniem odkrywają, że ich dziecięce relacje będą musiały ulec przewartościowaniu. Tymczasem Rose ceni sobie niezależność i ma pomysł na życie, który niekoniecznie zakłada zamążpójście.

Aforyzmy optymisty


Książka prezent, który chciałoby się kupić samemu sobie. Obszerny zbiór aforyzmów słynnych ludzi - wszystkie pełne optymizmu. Do czytania w chwilach chandry lub gdy chcemy się naładować pozytywną energią. Znakomity przewodnik przez życie napisany przez najmądrzejszych. W czasach braku autorytetów przywraca wiarę w człowieka i w ludzi. Znakomita terapia na złe stany ducha.

Lokatorka Wildfell Hall Anne Brontë


Książka uważana za pierwszą powieść feministyczną. Losy kobiety walczącej o niezależność w świecie, w którym w oczach społeczeństwa i w świetle prawa żona jest jedynie własnością swojego męża.

Pojawienie się we dworze Wildfell Hall pięknej i tajemniczej wdowy wywołuje wielkie poruszenie i huragan plotek wśród okolicznych mieszkańców. Jednym z nich jest coraz bardziej zaintrygowany nowoprzybyłą Gilbert Markham. Czy młoda kobieta skrywa jakiś mroczny sekret? Kiedy żyjąca pod przybranym nazwiskiem „Helen Graham” pozwala dżentelmenowi na lekturę swojego dziennika, na jaw wychodzą wstrząsające szczegóły jej nieszczęśliwego małżeństwa i dramatycznej decyzji o porzuceniu męża. Wydaje się jednak, że nikt nie może uciec przed przeszłością...

sobota, 4 września 2021

Ośmioro kuzynów – Louisa May Alcott

 

Tytuł: Ośmioro kuzynów

Autorka: Louisa May Alcott

Przekład: Joanna Wadas

Kategoria: Literatura klasyczna

Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Liczba stron: 400

Ocena: 7/10







Wiele osób uważa rodzinę za najwyższą wartość w życiu. Może nie ubiera tego dosłownie w takie słowa, jednak wielokrotnie słyszy się, że ktoś byłby gotowy umrzeć za swoje dzieci, partnera, rodziców czy rodzeństwo. Oczywiście jak w każdym przypadku jest to mocne uproszczenie sytuacji, ponieważ w życiu dzieją się różne rzeczy i niektóre są dobre, niektóre złe, a niektóre neutralne. Na szczęście nie żyjemy w świecie zero-jedynkowym. W końcu pojawia się też to sławne powiedzenie "z rodziną najlepiej wygląda się na zdjęciu". Myślę, że to również jest pewien fakt. Kolejnym jest też stwierdzenie, kim dla nas jest rodzina. Czy chodzi dosłownie o więzy krwi? Czy może o bliskość? Jedno jest dla mnie pewne – nasze życie jest pełniejsze, gdy mamy przy sobie swoich bliskich. 

Rose musiała najpierw pożegnać się ze swoją matką, a następnie los odebrał jej ojca. Trafiła pod opiekę swoich ciotek, które nieświadomie pogłębiały rozpacz dziewczynki i jej złe samopoczucie. Uratował ją powrót brata ojca, czyli jej prawnego opiekuna. Wuj Alec okazał się mężczyzną otwartym, pełnym sympatii do świata i z olbrzymim poczuciem humoru. Postanowił zadbać o swoją bratanicę, dając jej dogłębną miłość i... siedmiu szalonych kuzynów. Dotychczas Rose nie miała okazji ich poznać, teraz musi zmierzyć się z wesołym i energicznym Klanem. Czy przystoi młodej pannie tak blisko przyjaźnić się ze sforą nieznośnych chłopaków? Czy elegancja i dystyngowanie są domeną dziewczyny? I przede wszystkim czy znajdzie ona szczęście wśród dotychczas nieznanych sobie członków rodziny? 

Louisa May Alcott zdobyła moje serce ciepłem cyklu "Małe Kobietki". Do dzisiaj mam w głowie wspomnienie, gdy na początku uważałam tę serię za przesadnie moralizujące dzieło. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że za kilkadziesiąt stron będę wiernym czytelnikiem i pozostanę całkowicie zauroczona w siostrach March. Dlatego bez najmniejszego zawahania sięgnęłam po "Ośmioro kuzynów". Miałam niepodważalną pewność, że pisarka mnie nie zawiedzie. 

Styl, którym posługiwała się pisarka, niesie ze sobą tak cenione przeze mnie połączenie cudownej prostoty z pewnego rodzaju wyrafinowaniem i inteligencją. Wszystkie wydarzenia są przez nią opisywane w sposób barwny, miejscami wręcz kunsztowny, ale zarazem emocjonalny. Gdzieniegdzie można zaobserwować dyskretne zwroty do czytelnika, co sprawiło, że miałam wrażenie, że powieść została napisana specjalnie z myślą o mnie. Poczułam się wyjątkowa i wyróżniona, co dało mi motywację, by czytać w jeszcze większym skupieniu i zaangażowaniu. 

Natomiast sama historia niesie ze sobą niepowtarzalne ciepło, które rozczula i sprawia, że czytelnik nagle widzi świat w różowych okularach – jest on pełen dobroci, serdeczności i życzliwości, a jeśli stanie się coś złego, to pełen wsparcia. Bez wątpienia jest to wizja wyidealizowana i niekiedy absurdalnie nierzeczywista. Jednak jestem zdania, że czasami dokładnie tego typu obrazów potrzebujemy. Potrzebujemy wierzyć, że gdzieś istnieje ten sielankowy obraz. Niemniej najbardziej doceniam w fabule przedstawienie codzienności. "Ośmioro kuzynów" nie przedstawia niesamowicie szczęśliwych wydarzeń, które nas oczarowują. To zwykła codzienność olśniewa i daje nadzieję na jutro. Louisa May Alcott w sposób wybitny podkreśla, że to najzwyklejsze zdarzenie może być pełne skrajnych emocji i dawać satysfakcję z życia lub daje impuls, by coś w nim zmienić. 

Choć tak jak wspomniałam na początku, powieści pisarki mają wydźwięk moralizujący, co dla niektórych czytelników może okazać się mocno frustrujące. Tym bardziej że to były jednak inne czasy i wiele przedstawionych treści we współczesności nie ma i nie powinno mieć miejsca bytu. Tutaj trzeba potrafić odróżnić specyfikę ówczesnych czasów z wartościowymi treściami. Autorka ukazuje wagę relacji międzyludzkich i wzajemnego wsparcia. Wydźwięk jest wystarczający – należy dbać i szanować bliskie sobie osoby. Zgadzam się z tym i być może dlatego książka nabrała dla mnie tak wielkiego znaczenia. Tutaj odnosi się to w szczególności do rodziny, lecz jestem pewna, że można to przełożyć na przyjaciół. W "Ośmiorgu kuzynów" wybrzmiewa również motyw podążania za samym sobą wbrew opinii innych. W tym przypadku to bez wątpienia treść uniwersalna, gdyż niezależnie od czasów zawsze są ludzie, którzy chcą podążać wbrew standardom i schematom, a są blokowani w imię stereotypów. Czy tego naprawdę potrzebujemy? 

Sama postać Rose jest niesamowicie ciekawie wykreowana, gdyż nie jest to postać, która od pierwszych stron wzbudza sympatię. Rose ma wiele wspaniałych zalet i wiele irytujących wad. Wraz z opowieścią coraz lepiej poznajemy dziewczynkę w momencie jej wewnętrznej przemiany. Dostajemy rachunek jej poczynań w kontekście najróżniejszych zdarzeń i wtedy możemy samodzielnie zdecydować, czy polubimy tę małą kobietkę. Zawiodłam się trochę na kreacji kuzynów. Byłam przekonana, że dostanę całą gamę rozbudowanych osobowości, tymczasem każdy z kuzynów to wyłącznie kuzyn i poza jakąś jedną charakterystyczną cechą jego kreacja nie istnieje.

"Ośmioro kuzynów" to wspaniała powieść, która bazuje na cieple i serdeczności. Daje poczucie, że życie jest piękne, a problemy i przeciwności losu przy odpowiedniej motywacji da się pokonać. Wiele aspektów nie można przyrównać do rzeczywistości, lecz taka wiara w lepsze jutro i naturalne szczęście jest nam potrzebna. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu MG

czwartek, 2 września 2021

Beniamin Ashwood – A.C. Cobble

 

Tytuł: Beniamin Ashwood

Autor: A.C. Cooble

Przekład: Dominika Repeczko

Cykl: Beniamin Ashwood 

Tom: I

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 520

Ocena: 7/10 





Jeśli mieszkacie, czy mieszkaliście w małym mieście lub na wsi, to na pewno znacie to poczucie, gdy pragnie zobaczyć się coś więcej. Gdy słucha się o wielkich miastach, o nieograniczonych możliwościach i wielu rozrywkach, chęć jest coraz większa. Niektórzy są stworzeni do mieszkania na wsi, inni wolą metropolie, lecz większość ludzi chce zobaczyć coś więcej, poznać coś więcej. Chodzi o czyste przekroczenie granic, by zobaczyć, że za nimi też coś jest – tak jak mówią opowieści i zdjęcia. Czym innym jest wiedza, że świat nie kończy się tam, gdzie zazwyczaj przebywamy i czym innym jest zobaczyć to na własne oczy. 

Beniamin od dziecka mieszka w Widokach i tam planuje spędzić resztę swojego życia. Tam pracował przed śmiercią jego ojciec, tam on sam się wychowywał i teraz tam pracuje. Prosty plan na życie, któremu Ben jest wierny. Jednak każdy ma jakieś marzenia... Ben również w wyobraźni bierze udział w niezwykłych przygodach, staje się wojownikiem, podróżuje przez cudowne miasta i doznaje chwały. Nie spodziewał się, że życie przyniesie mu możliwość, by zawalczyć o spełnienie tych marzeń. Zaczyna się od demona, później przybywają nietypowi goście. Co dalej? Jakie szanse dostanie młody chłopak? I czy zdecyduje się je wykorzystać? 

Odkąd tylko pierwszy raz usłyszałam o serii książek "Beniamin Ashwood", zapragnęłam je przeczytać i wgłębić się w świat fantastyki. Czułam, że to powieść dla mnie, że przyniesie ze sobą wszystko, co szanuję w literaturze fantastycznej. Dlatego byłam w siódmym niebie, kiedy okazało się, że już niedługo zostanie wydana po polsku. Doczekałam tego z olbrzymią niecierpliwością i teraz jestem świeżo po przeczytaniu książki. Jak moje odczucia? Czy warto było tak mocno się ekscytować? 

Miałam wrażenie, że "Beniamin Ashwood" przyniesie ze sobą niesamowicie rozbudowany i oryginalny świat, który będzie zaskakiwał swoją niesztampowością i unikatową perspektywą. Tymczasem historia na razie idzie najbardziej typowym tropem – jest dokładnie tym, o czym mówi opis i nie ma miejsca tu na nietypowe rozwiązania i nowe motywy. Czuję się pod tym względem zawiedziona. Choć chcę podkreślić, że dla osób, które nie czytają obsesyjnie fantastyki, może to być coś całkowicie nowego. Dla mnie jest to pomysł jak wiele innych. Przyjemny w odbiorze, sprawiający wrażenie dobrego znajomego, ale w żaden sposób niezaskakujący. 

Niemniej warto spojrzeć na całą historię z perspektywy lekkości pióra autora. Za pomocą barwnych opisów pozwolił mi poznać dokładnie świat i dać pole do popisu dla mojej wyobraźni. Tutaj jest już charakterystyczny styl autora i jego subtelny dowcip. To właśnie on sprawia, że książkę czyta się w bardzo szybkim tempie, zapominając o istnieniu codzienności. Sama historia może być dość schematyczna, lecz w żaden sposób nie wyklucza to możliwości zaangażowania w losy bohaterów. 

Przeczytałam całą powieść bardzo szybko, jednak warto podkreślić, że sama fabuła jest dość powolna, co w tym przypadku wyjątkowo cenię. To nie ma być szybka opowiastka, która daje wyłącznie rozrywkę. Ma to być pełnowymiarowa opowieść, gdzie emocje będą grały główną rolę, a czytelnik będzie mógł utożsamić się z postaciami. A przynajmniej ja tak to odbieram i stąd wynika moje zadowolenia z wolnej akcji. Dla mnie to doskonałe wprowadzenie pozwalające na spokojne zapoznanie się z otoczeniem i przywiązanie się do nowego uniwersum. Dzięki temu można zrozumieć wiele rzeczy i mam nadzieję, że dać się ponieść akcji w kolejnych tomach. Też w tym przypadku wchodzi aspekt motywu drogi, który często pozornie wydaje się nudny, a tak naprawdę niesie ze sobą olbrzymi potencjał, który jest subtelny i schowany za kurtyną różnorodnych wydarzeń. Pewnego dnia zaskoczy czytelnika. 

Tym bardziej że cały czas wierzę, że uniwersum zszokuje mnie. Nie nazwałabym jeszcze go wielowymiarowym i panoramicznym, jednak podświadomie czuję, że niedługo spokojnie bez zawahania będę mogła używać tak górnolotnych słów w kontekście "Beniamina Ashwooda". Widzę, jak pisarz budował fundamenty pod całość, by wszystko w przyszłości było spójne, logiczne i fascynujące. Na razie świat przedstawiony wydaje się wielki, ale tylko w słowach bohaterów. 

Właśnie – co z samymi bohaterami? Tutaj mam ponownie mieszane uczucia, ponieważ część z nich uważam za naprawdę genialnie wykreowane postacie, gdzie dominuje wyrazisty charakter i poczucie, że przed czytelnikiem jest osoba z krwi i kości. Jednak jest też parę bohaterów, gdzie jednak brakuje tego dopracowania ich kreacji. Mimo wszystko najważniejsze jest, że sam Ben zdobył moje głębokie uznanie jako postać literacka i sympatię jako on sam. Uwielbiam fakt, że pisarz stworzył osobowość głęboką, pełną refleksji, swojej własne charakterystyki. Beniamin ma dużo zalet, ale ma też wady. Nie czuć w nim wyidealizowania. W ogóle to jest bardzo odczuwalny przy prawie wszystkich postaciach. Są ludźmi, więc nie mogą być idealni, nawet wtedy gdy ich dominującą stronę jest dobro. W tym miejscu chciałabym przywołać Renfro – kolejna postać, która zyskała moją olbrzymią sympatię. Renfro ma tyle irytujących, wstydliwych lub po prostu złych cech, że jest to wręcz niemożliwe, by go lubić – ale jednak. Potrafi swoje wady naprawić olbrzymimi pokładami pozytywnej energii i własną historią, która tłumaczy naprawdę wiele. 

Zresztą jestem pod wielkim wrażeniem pewnych wątków związanych właśnie z personalnymi historiami. Pisarz postarał się ukazać, jak wiele do powiedzenia ma wychowanie człowieka, miejsce, w którym na co dzień przebywa, wpływ innych ludzi. To wszystko kształtuje jednostki i sprawia, że czasami nie są w stanie przejść pewnych barier, mimo że bardzo by chciały. Podążają utartą ścieżką i ich wybicie z niej jest prawie niemożliwe. Lecz Cobble nie ogranicza się wyłącznie to takiego rodzaju banału, gdyż pokazuje też drugą stronę – są też ludzie, którymi niezmiernie łatwo manipulować i wręcz modelować ich jak świeżą glinę. W "Beniaminie Ashwoodzie" jest różnorodna tematyka i wiele wątków, lecz to właśnie ten aspekt najbardziej mnie urzekł i pozwolił na głębszą refleksję. 

Mimo że książka nie spełnia wszystkich moich oczekiwań, to jestem bardzo zadowolona, że cierpliwie czekałam i wreszcie ją przeczytałam. Ma wiele wad i niedociągnięć, lecz obiecuje też wiele w przyszłości. Może to trochę naiwne, że tak mocno oceniam powieść w kontekście tego, czego jeszcze wtedy nie było, jednak moje własne doświadczenie pokazuje mi, że lepiej zawieść się w przyszłości niż pozbawić się możliwości poznania wspaniałej historii. 

Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl 

PREMIERY MG! ♥♥♥

 Chata za wsią Józef Ignacy Kraszewski


Tragiczne dzieje małżeństwa Cygana Tumrego i chłopki Motruny. Mimo zawziętej walki o zapewnienie bytu sobie i żonie konsekwentna dyskryminacja dziewczyny przez rodzinę i całą społeczność wiejską doprowadza młodą parę do skrajnej nędzy i samobójstwa Cygana.  Do ich klęski przyczynia się także obojętność dworu, którego reprezentantem jest zblazowany dziedzic, zakochany w pięknej Cygance, Azie. Szczęście udaje się znaleźć dopiero córce Tumrych, Marysi...

Powieść znakomicie napisana, odznacza się przejmującą wiernością szczegółu oraz realizmem w odmalowaniu obyczaju cygańskiego i chłopskiego.


Jądro ciemności Joseph Conrad


Arcydzieło literatury światowej.

Jądro ciemności to opowieść o podróży do kresu cywilizowanego świata i wytrzymałości własnej wyobraźni. Marlow, główny bohater powieści, tak jak sam Conrad przed laty, podróżuje rzeką, niewielkim parostatkiem, przez nieogarnioną, pełną niebezpieczeństw afrykańską dżunglę, by dotrzeć do legendarnego agenta kolonii, niejakiego Kurtza. Im bliżej celu, tym świat staje się mroczniejszy, wydarzenia coraz mnie zrozumiałe, a zło bliższe i niepokojąco wytłumaczalne.  Podróż do serca dżungli, pełna okrutnych epizodów nieodwołalnie zmienia bohatera, stając się w istocie wyprawą do najmroczniejszych zakątków własnej duszy. A spotkanie z umierającym Kurtzem wieńczy dotyk obłędu, zbliżając bohatera do tytułowego jądra ciemności.

 „Mam wrażenie, że usiłuję wam opowiedzieć sen — a wysiłek mój jest daremny, ponieważ żadna relacja nie może dać pojęcia o sennych wrażeniach, o tej mieszaninie bez sensu, niespodzianki i oszołomienia wśród dreszczy walki i buntu — o tym poczuciu, że się jest we władzy niewiarygodnego — poczuciu, które stanowi prawdziwą istotę snu...”

Sklep potrzeb kulturalnych – po remoncie Antoni Kroh


Sklep potrzeb kulturalnych – po remoncie to pokłon oddany kulturze podhalańskiej, wyznanie miłosne maskowane ironią i żartem. Próba oddania atmosfery Podhala lat 50., 60. i 70., całkowicie subiektywna, bez naukowego zadęcia.

Antoni Kroh jest etnografem, ale sporo lat wcześniej – co nie tylko etnografom się przydarza – był małym chłopcem. Chłopiec urodził się wprawdzie w Warszawie, jednak przez pierwsze lata nauki mieszkał w Bukowinie Tatrzańskiej, gdzie chodził do miejscowej szkoły. Były to czasy Bieruta, w szkole panowała programowa nuda i szarzyzna. Ale dobrego pisarza poznaje się m.in. po tym, że nawet o szarzyźnie pisze kolorowo. Toteż książka roi się od uciesznych opowiastek i postaci podpatrzonych bystrym okiem dziecka. W miarę czytania anegdotki trochę rzedną i do głosu dochodzi etnograf, który podhalańskie tereny zna od dawna i dobrze. Wraz z ich historią prawdziwą i zmyśloną (…)
Wisława Szymborska

Lalka Bolesław Prus


Utwór wyjątkowy, od momentu ukazania się na łamach „Kuriera Codziennego” budzący kontrowersje, ale też podziw. Zawikłana, pełna niedopowiedzeń historia źle ulokowanych uczuć, straconych złudzeń i zaprzepaszczonych możliwości. Jedyna w swoim rodzaju konfrontacja romantycznego i pozytywistycznego idealizmu z realizmem.

Sam Prus pisał o swojej książce tak:
(…) przedstawić naszych polskich idealistów na tle społecznego rozkładu. Rozkładem jest to, że ludzie dobrzy marnują się lub uciekają, a łotrom dzieje się dobrze. Że kobiety dobre nie są szczęśliwe, a kobiety złe są ubóstwiane. Że ludzie niepospolici rozbijają się o tysiące przeszkód, że uczciwi nie mają energii, że człowieka gnębi powszechna nieufność i podejrzenie.

Bohaterem Lalki jest Stanisław Wokulski, człowiek o dwóch obliczach. Z jednej strony mocno stąpający po ziemi racjonalista, z drugiej romantycznie zakochany idealista. Ona zaś, Izabela Łęcka to typowa kobieta swej epoki, oddzielona murem konwenansów od prawdziwych uczuć, jednak tych uczuć spragniona.

Lalka to najlepsza powieść napisana po polsku. Tak powiedziałem - spontanicznie, bez namysłu, bo kocham tę książkę od ponad półwiecza. Znowu ją czytam, któryś raz...                                                       Antoni Kroh

Idiota Fiodor Dostojewski


Oto powieść, z utworów Dostojewskiego kto wie czy nie największa, na pewno zaś najgłębiej badająca mroczne tajniki duszy, a zarazem wzywająca do wytrwania w poszukiwaniu piękna jej wnętrza, chrześcijańskiej caritas, miłości współczującej i wybaczającej. Taki jest główny bohater, książę Lew Myszkin, który bez grosza przy duszy przyjeżdża do Rosji, by objąć spory majątek. Swej dobrotliwości, pokorze oraz irytującej wręcz naiwnej ufności do ludzi, zawdzięcza on tytułowy przydomek, jakim obdarzają go inne postaci. Myszkin to postać z innego czasu i innych krain. Być może zagubiona wprost z Ewangelii w XIX-wiecznym świecie, bezwzględnym dla słabych, pełnym nierówności i złych namiętności. Książę Myszkin chce naśladować Chrystusa, chce być człowiekiem przepięknym, ale wikła się w sieci, które na niego nastawia złość i pożądliwość ludzka.

Idiota to zarazem arcydzieło dwóch portretów kobiecych, Nastazji Filipownej i Agłai Iwanownej, pomiędzy których uczucia rozdarte jest serce księcia. To przypowieść o bezgranicznym opętaniu miłością, która może doprowadzić wręcz do unicestwienia osoby kochanej...