Pokazywanie postów oznaczonych etykietą W.A.B.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą W.A.B.. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 kwietnia 2022

Normalni ludzie – Sally Rooney

 

Tytuł: Normalni ludzie

Autor: Sally Rooney

Przekład: Jerzy Kozłowski

Kategoria: Literatura piękna

Wydawnictwo: W.A.B.

Liczba stron: 304

Ocena: 5/10







Ludzie są niesamowicie skomplikowani i często nie da się odgadnąć, czemu zachowują się w dany sposób. Dyktują nimi emocje, nierzadko emocje, z których istnienia nie zdają sobie sprawy. Na pewno nie pomaga też społeczeństwo, które zamiast wspierać i akceptować, potrafi niszczyć dla zabawy i nie uznaje niczego, co jest odmienne. Zdaję sobie sprawę, że to dość srogi osąd i że nie można odnieść go do dosłownie wszystkich, bo na tym świecie są dobrzy ludzie o otwartych umysłach. Lecz niestety tych nietolerancyjnych, tych, którzy czerpią radość z cierpienia innych, o wiele łatwiej zauważyć. Czemu tak jest?

Marianne i Connell chodzą do jednej szkoły. Dzieli ich olbrzymia przepaść stworzona przez pieniądze i hierarchię społeczną. Doskonale wiedzą, kim są, codziennie mijają się, ale ich światy zazwyczaj nie przenikają. Tylko jedna sytuacja ich łączy. Wydawałoby się to za mało, by się dobrze poznać, ale czasami życie zaskakuje. Może jeden rytuał wystarczy, by dostrzec siebie? By móc zrozumieć lepiej niż inni? 

O twórczości autorki słyszałam wiele pozytywnych opinii, które stanowczo zachęcały do zapoznania się z jej powieściami. Zdecydowałam się w pierwszej kolejności na "Normalnych ludzi", ponieważ istnieje ekranizacja tej historii. Postanowiłam sobie, że porównam książkę z serialem. Na razie przeczytałam tylko powieść i moje odczucia są dość mieszane. Na pewno "Normalni ludzie" okazali się czymś całkowicie innym niż oczekiwałam i niekoniecznie wyszło to na ich korzyść. Czemu? Być może po części odpowiada za to fakt, że książkę wysłuchałam w audiobooku, ale jest to niewystarczające, by nie dostrzegać istotnych wad całości. 

Przede wszystkim wyjątkowo mi się nie podobał styl, którym posługuje się pisarka. Wyróżniał się lekkością w odbiorze, co przy powadze tematu wydawało mi się mocno nie na miejscu. Pewnie odebrałabym to w inny sposób, gdyby język był bardziej dopracowany. Tymczasem mam wrażenie, że książka pod tym względem została potraktowana po macoszemu, co spłyciło istotne i poważne tematy. Taki kontrast irytował mnie i niekiedy wręcz odrzucał. Tym bardziej że wkradał się chaos językowy. Przy tak prostym odbiorze, ale zarazem chaotycznym ciężko było mi utrzymać skupienie i brać z odpowiednią dozą powagi tematykę. 

Tak naprawdę pod względem fabularnym nie wiem, o czym są "Normalni ludzie". W książce pojawiło się wiele wątków, ale były one płynne, często niedopracowane i nie mogłam dla nich znaleźć głębszego sensu, nie mówiąc o jakimś celu historii. Długo wierzyłam, że to się zmieni, ale końcówka pokazała mi, że brakuje jakiekolwiek zwieńczenia, czy uzasadnienia przekazywanych treści. Być może wynika to ze wspomnianego chaosu, a być może z faktu, że wielokrotnie fabuła wydawała mi się monotonna, czego efektem było moje znudzenie i chęć odłożenia powieści. 

Pod względem tematyki też mam wiele zastrzeżeń. Tytuł wydaje mi się sugerujący, co samo w sobie jest plusem. Jednak dla mnie autorka pokazała przewrotną, nic nie wnoszącą logikę relacji międzyludzkich. Wykreowała bohaterów, którzy mieli wyróżniać się, być odmienni. Zarazem jako czytelnicy mogliśmy obserwować ich życie i zdać sobie sprawę, jak bardzo podobne jest do naszego, jak mimo ich odmienności normalne. Lecz z czasem było ponownie wskazanie, że Marianne i Connell są wyjątkowi. Czyli podsumowując ten wywód – mamy nienormalnych ludzi, którzy chcą być normalni, gdy tak naprawdę ich życie jest normalne, ale są wyjątkowi, więc nienormalni... Czy dla Was to też jest masło maślane? Jedyną rzeczą, którą z niego wyniosłam, to pytanie: czym jest normalność? Czy w ogóle istnieje coś takiego jak normalność? Wydaje mi się, że pisarka wpadła tutaj we własną pułapkę, zarzucając ludziom, że wpadają dokładnie w tę samą pułapkę. Mocno mnie to zniechęciło do całości. 

Pomijając wymieniony wcześniej wątek, doceniam wnikliwość pisarki. Bez wątpienia stara się ona obserwować świat, ludzi i relacje pomiędzy nimi. W sposób inteligentny wyciąga z tego wnioski i stara się je wykorzystać, by polepszyć świat. Według mojej opinii jest to godne pochwały zachowanie. Dlatego sam koncept powieści szanuję i przyznaję, że mi się podoba. Jednakże pojawia się tutaj również motyw toksycznych relacji i tego całkowicie nie rozumiem. Nie czuję ich źródła i nie widzę jakiekolwiek uzasadnienia. Nie zawsze jesteśmy racjonalnymi istotami, lecz prawie zawsze mamy uzasadnienia na to, co robimy. Niekoniecznie sami je znamy, ale ono istnieje. Tutaj nie miałam pojęcia w tej gmatwaninie emocji i wątków, skąd niektóre zachowania wynikają. I zdaję sobie sprawę, że właśnie w życiu tak to wygląda – nasze emocje i myśli są skomplikowane. Niemiej oczekiwałabym jakiegoś stabilniejszego obrazu historii. Tym bardziej że pojawia się tutaj aspekt depresji, z którego jak zawsze jestem zadowolona. Szkoda tylko że został on spłycony – niestety jak prawie wszystko w tej książce. 

Co do bohaterów to możemy założyć, że tak naprawdę istnieje tylko główna dwójka bohaterów. Pojawiają się jakieś postacie drugoplanowe czy epizodyczne, ale one są tylko tłem i przy tym typie opowieści jestem w stanie bez problemu to zaakceptować. Samej Marianne nie polubiłam, wiele mi w jej kreacji brakowało. Ogólnie rozumiem ją, po części rozumiem ją. Tylko że w moim przypadku to trochę za mało. Natomiast Connell to postać, która prawie, prawie spełnia moje oczekiwania. Jego osoba wiele tłumaczy i wiele ukazuje, ale wydaje mi się, że miał jeszcze większy potencjał. 

Jak sami czytacie, niestety dostrzegłam w "Normalnych ludziach" więcej wad niż zalet. Nie powiedziałabym jednoznacznie, że to nie jest dobra książka. Znajduje się w niej wiele wartościowych i różnorodnych treści, więc też rozumiem, skąd tyle pozytywnych opinii na jej temat. Osobiście na razie czuję się zniechęcona do twórczości pisarki, ale myślę, że w przyszłości dam jeszcze jej szanse. Na pewno dam szansę serialowi. 

wtorek, 28 września 2021

Folwark Zwierzęcy – George Orwell

 

Tytuł: Folwark Zwierzęcy

Autor: George Orwell

Przekład: Szymon Żuchowski

Kategoria: Literatura klasyczna

Wydawnictwo: W.A.B.

Liczba stron: 144

Ocena: 8/10







Czy nasze społeczeństwo jest dobrym wytworem natury? Czy jednak jesteśmy zapalnikiem nadchodzącej apokalipsy? Wydaje mi się, że zadałam naprawdę straszne pytania, na które sama do końca nie umiem odpowiedzieć. Jest tyle powodów, by docenić nasze społeczeństwo, uznać naszą inteligencję i systemy, które tworzymy.  Jednak te powody zostają postawione pod olbrzymim znakiem zapytania, gdy zaczynam zastanawiać się nad naszym działaniem na przestrzeni tysięcy lat, by zacząć dalej myśleć wyłącznie o przyszłości. A ona przecież nie zapowiada się, aż tak kolorowo, jak mogłoby się pozornie wydawać. Jedno jest w mojej opinii pewne – nasze istnienie zaczyna mieć zbyt duże znaczenie. 

Folwark Dworski nie różni się zbytnio od innych folwarków. Jednak pewnego dnia coś zaczyna się zmieniać, coś, co ostatecznie doprowadza do rewolucji i przyjęcia folwarku przez zwierzęta. Od tej chwili jest to już Folwark Zwierzęcy. Dla zwierząt zaczyna się nowa era – lepsza era. Jak mieszkańcy folwarku poradzą sobie z obowiązkami? Jakie będą między nimi kontakty? I jak ostatecznie potoczą się ich losy? 

Jest to moje drugie spotkanie z „Folwarkiem Zwierzęcym”. Pierwszy raz czytałam tę książkę około rok temu i byłam tym faktem mocno podekscytowana, gdyż jest to jednak klasyk sam w sobie, a George Orwell jest do dzisiaj wybitnie szanowanym pisarzem. Chciałam zrozumieć, skąd pochodzi fenomen jego twórczości. Gdy po raz pierwszy przeczytałam tę krótką powieść, bardzo ją doceniłam, lecz mimo to nie zrozumiałam, skąd aż tak wielka sława. Między innymi z tego względu postanowiłam zapoznać się ponownie z „Folwarkiem Zwierzęcym”. Miałam nadzieję, że tym razem jeszcze inaczej go odbiorę, że upływ tego czasu pozwolił mi na inne spojrzenie. Niestety tak się nie stało i w dużej mierze ta opinia jest powtórzeniem mojej pierwotnej opinii. 

Z rzeczy pochodzących z warsztatu – podoba mi się styl pisarki Orwella. Ma w sobie płynność, spójność i łatwość odbioru pod względem podążania za treścią. Jak łatwo się domyślić, całość jest metaforą, więc cieszę się, że na samym poziomie językowym można znaleźć proste elementy. Dzięki temu czytelnik spokojnie może się skupić na samej fabule i poszukiwaniu symboliki. „Folwark Zwierzęcy” czyta się błyskawicznie, a jedyna trudność w tym aspekcie pojawia się wyłącznie przy przedmowie, która swoją drogą jest bardzo wartościowa i zwraca uwagę na wiele ważnych elementów. 

Pod względem treści, tematyki i wspomnianej symboliki sprawa mocno się komplikuje. Myślę, że pierwszy problem pojawia się przy zasobach wiedzy czytelnika. To jest książka, która może być odczytywana na wielu poziomach i jednym z nich – w moim mniemaniu wyjątkowo istotnym – jest znajomość systemów politycznych oraz historii różnych państw. Oczywiście jestem zdania, że inteligentny czytelnik, jeśli nawet nie posiada tej konkretnej wiedzy, to może nadal wyciągnąć z powieści symbole istotne i skłaniające do wyjątkowo głębokich przemyśleń. Jednak ta wiedza sięga jeszcze jeden poziom wyżej. Tak to przemyślenia odnoszą się do tu i teraz, w przypadku znajomości odpowiednich faktów można odnieść to do przeszłości i wyciągać wnioski odnośnie przyszłości. A jestem przekonana, że to, co obecnie piszę, to nie koniec możliwości przedstawianych przez tę pozycję literacką. Po prostu moja wiedza i być może dojrzałość są jeszcze zbyt ograniczone, by dotrzeć do niektórych symboli lub konkretnych odniesień. Niemniej po ponownym przeczytaniu „Folwarku Zwierzęcego” pojawia się w mojej głowie wiele myśli na temat naszego społeczeństwa, systemów, które tworzymy i dążeń. Jedno jest pewne – autor przedstawił potworną wizję zniszczenia, okrucieństwa i zepsucia ludzkości. Czy naprawdę jesteśmy, aż tak źli? Mam nadzieję, że nie. 

Ostatecznie po różnorodnych przemyśleniach cieszę się, że jeszcze raz wróciłam do tej książki George Orwella. Daje ona impuls do niezmiernie ważnych refleksji, a być może nawet do słusznego działania. Takie książki niosą olbrzymią wartość. Dlatego w bliskiej przyszłości na pewno zapoznam się z innymi dziełami pisarza. 

Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl


niedziela, 20 września 2020

Kwestia ceny – Zygmunt Miłoszewski

 


Tytuł: Kwestia ceny

Autor: Zygmunt Miłoszewski

Cykl: Zofia Lorentz

Tom: II

Kategoria: Sensacja

Wydawnictwo: W.A.B

Ocena: 6/10






Coraz częściej wśród naukowców oraz w mediach słychać o zagrożeniu klimatycznym. Jest to problem, który zwiastuje zagładę ludzkości i być może nawet całej planety. Wiele osób bierze to do siebie i stara się zmienić swoje zwyczaje i uświadamiać innych ludzi, że to realne zagrożenie i że nasze przyszłość może skończyć się jeszcze w tym stuleciu. Inne osoby nie wierzą w słowa naukowców i ekologów, widząc za tym wyłącznie motywacje finansowe i manipulacyjne. A to jest tylko jeden z problemów naszego gatunku. Są też brutalne wojny, które razem z postępem technologii niosą widmo wojny atomowej, która kończy wszystko. Nie można też zapomnieć o raku, depresji... Problemy się mnożą, aż ciężko stwierdzić, jaką część swojej uwagi i działań poświęcić danym tragediom. A jeśli znajdzie się rozwiązanie przynajmniej na część z nich? Czy warto ponieść olbrzymie koszty na rzecz naszej przyszłości? Czy kilka osób ma prawo decydować za całą ludzkość? 

Zofia Lorentz zmaga się ze swoim prywatnym końcem świata. Codziennie walczy, ale na horyzoncie ma przed sobą tylko ciemne chmury. Jej mąż z dnia na dzień traci coraz więcej wspomnień. Pamięta, kim jest, pamięta, że ma żonę i córkę, pamięta bardzo dużo, ale są to tylko sytuacje, które nie wywoływały w nim emocji. Dla Karola to nie jest problem – on nie pamięta. Zofia jest już w innej sytuacji. To ona widzi, jak ich miłość oparta na szalonych przygodach i chwilach ciepła domowego codziennie umiera. Dlatego łatwo ulega pokusie, by choć na chwilę wyrwać się z tego osobistego koszmaru i wysłać męża do prywatnej kliniki w Pirenejach, gdy tymczasem ona będzie poszukiwać zagubionego zbioru dzieł historycznych. Ale czy Zofia na pewno tego poszukuje? Czy to możliwe, że jej pracodawca jest w stanie poświęcać tak wiele pieniędzy, by znaleźć tylko kolekcję swojego przodka? 

Zygmunt Miłoszewski na przestrzeni lat zdobył wśród polskich czytelników rzeszę fanów. Zwrócił na siebie uwagę serią kryminalną, by przejść przez komedię i sensację. Dotychczas nie miałam okazji zapoznać się z żadną z jego książek, dlatego wykorzystałam moment, by przeczytać jego najnowszą powieść – "Kwestię ceny". Pewnie część z Was zdziwi się, dlaczego zaczęłam akurat od tej pozycji. W końcu to nie pierwsza książka o Zofii Lorentz. Podejmując decyzję, nie miałam o tym pojęcia. Jednak drugi tom nie jest w stanie mnie zniechęcić, a tym bardziej zepsuć zabawy. I tak o to rozpoczęłam swoją przygodę z Zygmuntem Miłoszewskim. Czy to dobry początek? Nie, bardzo rozczarowujący. 

Mimo to chciałabym rozpocząć od pozytywów, których "Kwestia ceny" posiada naprawdę wiele. Przede wszystkim jestem pod olbrzymim wrażeniem języka, którym posługuje się pisarz. Jego styl jest bardzo rozbudowany. To połączenie dokładności i dopracowania z niesamowitą lekkością pióra oraz płynnością fabuły. Mało który autor potrafi osiągnąć tak niezwykłe i tak szanowane przeze mnie połączenie. To kwintesencja poprawności językowej oraz finezji stylistyki. Dodatkowo liczne nawiązania do popkultury oraz literatury klasycznej urzekły moje serce i wywołały olbrzymie pokłady podziwu dla Miłoszewskiego. 

W czym tkwi mój problem? W samej fabule, która doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Mijała strona za stroną, a nie działo się nic pasjonującego, nic godnego mojej uwagi. Od samego początku drażniło mnie to, ale przeczytałam w życiu zbyt wiele książek, by wiedzieć, że czasami warto przebrnąć przez najnudniejsze początki dla niesamowitego i poruszającego zakończenia. Wykreowanie świata i historii potrzebuje swojego własnego miejsca, co niekiedy ma prawo nużyć czytelnika. Niestety po ponad pięciuset stronach nadal miałam wrażenie, że utknęłam w miejscu. Fabuła pojawiła się, rozwinęła i zakończyła, a ja nadal byłam tym zirytowanym i znudzonym czytelnikiem, który wierzy, że ostatnie zdanie go przekona – nie przekonało. Czasami miałam wrażenie, że cała opowieść jest zbyt wydumana. Na pewno miała wspaniale wykreowane podstawy, jednak pisarz przesadził z posypką i ozdobami, które zamiast ubarwiać dzieło, stwarzały wrażenie przesytu, co przeze mnie w większości przypadków jest nieakceptowalne. 

Na szczęście sytuację w wielu momentach ratują dobrze stworzeni bohaterowie. Za prawie każdą postacią kryje się wielowymiarowa historia, pełna zawirowań i nostalgii. Tak jest też w przypadku Zofii, która kryje za sobą więcej niż początkowo mogłoby się wydawać. Ma swoje własne problemy, przemyślenia i idee, w które wierzy. Wszystko, co cenię wśród literackich postaci. Lecz to właśnie z nią miałam największy problem, ponieważ niesamowicie przypomina mi pewną kobietę, która w literaturze polskiej zyskała już swoje własne miejsce. To podobieństwo sprawiło, że nie mogłam oderwać się od wizji mi dobrze znanej z innych książek. Zamiast poznać kogoś nowego, poznałam klona.  Jednak i tutaj moja irytacja została ukojona, gdyż bardzo polubiłam męża Zofii, czyli Karola. Jego sytuacja jest naprawdę trudna, więc byłam ciekawa, jak z tą postacią poradzi sobie pisarz. Zrobił to perfekcyjne, przedstawiając człowieka, który nie do końca wie, kim jest, ale zachowuje podstawy swojego prawdziwego charakteru. 

Warto zwrócić też uwagę na tematykę całej powieści. Mogłoby się wydawać, że to książka stworzona na potrzeby rozrywkowe. W rzeczy samej – tak właśnie jest, ale nie jest to tylko pusta przyjemność. "Kwestia ceny" niesie wiele intrygujących przemyśleń samego pisarza, subtelnie zmuszając czytelnika do własnych refleksji na wielowymiarowym polu. Poruszenie kwestii ekologii jest niezmiernie istotne i już większość z nas skłania się do tego, by choć małymi kroczkami walczyć o przyszłość naszej planety. To zawsze postęp. Mały, ale lepszy niż żaden. Lecz czy to wystarczy? Pytanie bez odpowiedzi, ale na pewno znajdą się osoby, które z całą mocą przekonania powiedzą, że nie. Jak daleko możemy się posunąć, by uratować ludzkość? Czy dobro ogółu na pewno jest dobrem? Kiedy ma się prawo decydować za innych? Takie pytania można zadawać w nieskończoność... 

"Kwestia ceny" niosła ze sobą wiele pozytywnych aspektów, które zyskały moje uznanie. Niestety moje oczekiwania były zbyt wielkie, bym mogła bez zastanowienia powiedzieć, że zostały spełnione. Niemniej jestem przekonana, że będę kontynuować czytanie twórczości Zygmunta Miłoszewskiego i głęboko wierzę, że znajdę wśród jego powieści tą jedną, która mnie oczaruje. Tymczasem osobom, które lubią szybką akcję, odradzam tę książką. A osobom, które są w stanie poświęcić swój czas na rzecz przemyśleń i wolnego tempa, gorąco polecam. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo księgarni Tania Książka i serdecznie zapraszam Was do ich działu bestseller

 

środa, 29 lipca 2020

Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla? – Janina Bąk


Tytuł: Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?

Autor: Janina Bąk

Kategoria: Poradniki 

Wydawnictwo: W.A.B

Liczba stron: 320

Ocena: 5/10











Jeśli kiedykolwiek przyszło Wam w życiu robić jakieś badanie naukowe, analizować je, czy po prostu podczas Waszej edukacji trafiliście na tego typu statystykę, to wiecie, jak wiele skomplikowanych aspektów niesie to ze sobą. Ale czy na pewno? Statystyka jest częścią naszego życia. Nawet wtedy gdy na zawsze opuszczamy mury szkoły czy uniwersytetu, to prędzej czy później dopadnie nas w gazecie, telewizji czy jakiegoś typu rachunkach. Tego nie da się uniknąć, można tylko ignorować. Lecz ignorowanie niesie ze sobą najczęściej brak zrozumienia, co w konsekwencji może doprowadzić nas do wygłupienia się lub nawet katastrofalnie źle podjętych decyzji. Nie lepiej przemóc się i spróbować zrozumieć działanie tych wszystkich korelacji, procentów itd.? Tym bardziej że wbrew ogólnemu mniemaniu statystyka może być naprawdę łatwa. 

To stwierdzenie z całą gracją udowadnia Janina Bąk. Od dłuższego czasu jej popularność rośnie, a ludzie zaczynają rozumieć skomplikowane niuanse statystyki. A przynajmniej takie wieści niesie plotka. Muszę przyznać, że o istnieniu pani Janiny usłyszałam pierwszy raz wraz z premierą tej właśnie książki. Zachwycona wyjątkowo kreatywnym tytułem książki i żyjąca na co dzień wśród statystyki postanowiłam odnowić swoją wiedzę i dopracować aspekty, które gdzieś kiedyś mi umknęły. Zdziwiłam się, gdy w pewnym momencie dowiedziałam się, że pisarka już od jakiegoś czasu jest rozpoznawalna, a ja po prostu okazałam się odcięta od internetowej mody – nawet na naukę. Ale oczywiście nic straconego – książka przeczytana! 

Przede wszystkim bardzo szanuję autorkę w ogóle za pomysł, by udowodnić, że statystyka może być nieskomplikowana i przyjemna, a jej rozumienie jest wyjątkowo ważne w obecnych czasach. Mnóstwo inteligentnych ludzi jest czasami manipulowanych za pomocą odpowiednio przedstawionych liczb, tylko dlatego że właśnie w tym aspekcie kiedyś powinęła im się noga. Pani Bąk uderzyła w samo sedno problemu i zgrabnie za pomocą intrygującego tytułu, tytułów rozdziałów oraz anegdot przedstawionych w treści pozwala na zrozumienie, że statystyki da się nauczyć i to niekoniecznie przez żmudne i wytrwałe starania, tylko poprzez zabawę. 

Osobiście na statystyce trochę się znam, trochę nie znam. Wspominałam Wam, że studiuję psychologię, a tam przedstawione tematy statystyczne są podstawą całej edukacji i od pierwszych zajęć mamy przez kolejne lata wklepywane do głów pojęcia statystyczne. Nie będę udawać, że jestem specjalistą, lecz wiem trochę więcej na ten temat niż przeciętna osoba. Prawdopodobnie właśnie dlatego miałam wrażenie, że autorka momentami pozwoliła sobie na zbyt wiele luźnych porównań i przekroczyła tę granicę między zabawą, która uczy, a zwykłym żartem. W dodatku wykorzystywała często różnego rodzaju slang, co na pewno niektórym pozwala lepiej przyswoić wiedzę, ale dla mnie było tego za dużo i czasami kończyło się na tym, że właśnie przez te różne nietypowe stwierdzenia, nie miałam najmniejszego pojęcia, o czym ona pisze. Wiele czytelników na pewno doceni taki nienaukowy styl, jednak ja się przyzwyczaiłam do bardziej uporządkowanej formy i nie cierpię takiego chaosu. 

Jeśli nie znacie się na statystyce i zastanawiacie, czy w takim wypadku warto czytać tę książkę, to zapewniam Was, że Wasz ewentualny brak wiedzy nie jest żadnym problemem. Janina Bąk skupiła się na podstawach statystyki i metodologii, więc laik na spokojnie odnajdzie się w tej treści. Wydaje mi się to fantastycznym rozwiązaniem, ponieważ jest to kolejny plus za tym, by spróbować poznać tę mityczną krainę pozornie ścisłych nauk. Lecz nie byłabym sobą, gdybym nie miała jakiegoś kolejnego zastrzeżenia. Tym razem chodzi o zbyt częste nasilenie anegdotek. Takie poboczne historie zazwyczaj pozwalają na odpoczynek od cięższego kalibru wiedzy, ale zarazem dają szansę na zrozumienie jakiegoś aspektu poprzez analogię albo użycie w praktyce. Dlatego uwielbiam, gdy się pojawiają czy to w książkach popularnonaukowych, czy naukowych. Ale zadam jedno pytanie – ile można? Jest ich więcej niż konkretnej treści i często przerywają proces zrozumienia, co akurat w moim przypadku prowadziło do odwrotnego efektu niż prawdopodobnie był planowany, czyli przestawałam wiedzieć, o czym mowa. 

"Statystycznie rzecz biorąc" jest na pewno książką o genialnej koncepcji i z niesamowitą ideą, dlatego mimo mojego sceptycznego podejścia będę cenić tę książkę, ale nie będę udawać, że dzięki niej nauczyłam się czegoś nowego. Czuję się zawiedziona, ponieważ naprawdę zależało mi na dopracowaniu niektórych niedociągnięć mojej wiedzy, tymczasem nie otrzymałam tego. Nie chcę Wam ani polecać tej książki, ani odradzać, gdyż tutaj jest wyjątkowo istotne kto, co lubi. Jeśli nie przeszkadza Wam specyficzne poczucie humoru oraz niebotyczna liczba anegdot, to możecie wiele się nauczyć. W innym przypadku to stracony czas. 

sobota, 24 lutego 2018

Kobieta w oknie – A.J. Finn


Tytuł: Kobieta w oknie

Autor: A.J. Finn

Tłumaczenie: Jacek Żuławnik

Kategoria: Thriller

Wydawnictwo: W.A.B. 

Liczba stron: 416

Ocena: 8/10











Czasami mam wrażenie, że zbyt pochopnie oceniamy innych ludzi. Nie wiemy prawie nic o nich, a od razu wyrażamy swoje zdanie. Na czym je opieramy? Na plotce opowiedzianej przez dziesiątą osobę, na grze pozorów albo na ocenie teraźniejszej sytuacji, nie biorąc w ogóle pod uwagę przeszłości czy przyszłości? Jest to dość surowy sąd, ale myślę, że większość z nas właśnie tak się zachowuje. Przez to zapominamy o osobach, które potrzebują naszej pomocy i wręcz o nią błagają. Są tymi dziwakami, których się omija, przechodząc na drugą stronę ulicy. Dlaczego na to pozwalamy?

Anna ma pewien problem ze swoim zdrowiem psychicznym. Nie może wychodzić z domu, bo przytłacza ją całe otoczenie, przez co dostaje napadów niepohamowanej paniki. Już od dziesięciu miesięcy nie opuszcza murów swojej posiadłości i nie otwiera nawet okien. Takie życie nie jest jej wymarzonym życiem, ale musi sobie z tym poradzić. Dlatego całymi dniami ogląda czarno-białe filmy, gra w szachy, udziela porad na forum i za pomocą aparatu podgląda swoich sąsiadów. Doskonale zna ich codzienne rytuały i problemy, mimo że nawet nie zna wszystkich imion. To jej sposób na poradzenie sobie z własnym ja. Jednak wszystko się zmienia, gdy wprowadzają się nowi sąsiedzi. Zaczyna mieć na ich punkcie obsesję i z jeszcze większym zapałem obserwuje ich poczynania. Pewnego dnia widzi coś, czego nie powinna. Nie milczy, tylko stara się uratować ludzkie życie i wszystko wyjaśnić. Lecz kto uwierzy chorej psychicznie kobiecie, która bierze leki, jak się jej podoba i jeszcze w dodatku jest alkoholiczką? Ale Anna doskonale wie, co widziała...

Każdy, kto śledzi premiery książkowe, to wie, że "Kobieta w oknie" wywołała olbrzymie poruszenie wśród czytelników. Jest to bestseller, o którym mówi każda księgarnia, prawie każdy blogger i cała Polska. Zazwyczaj staram się unikać takich perełek, bo nastawiam się zbyt dobrze na nie, a okazuje się, że oddziaływanie reklamy jest silne, ale niekoniecznie prawdziwe. Tym bardziej że już spotkałam się z kilkoma raczej negatywnymi opiniami. Dlatego właśnie nie nastawiałam się na ten thriller jakoś  bardzo pozytywnie. Po prostu chciałam sprawdzić o co ten cały szum i jak ja odbiorę historię, która podobno zapiera dech w piersiach. Teraz jestem już po lekturze i jestem bardzo z tego powodu zadowolona. 

Jestem zachwycona tym, co wykreował autor. Jest to pewnego rodzaju pętla, bo dziwnie wygląda psycholog, który jest psychicznie chory, ale nadal stara się chociaż wirtualnie pomagać ludziom. Nie wiem, czy wam już wspominałam, ale od niedawna jestem studentką psychologii i taka literatura wyjątkowo mnie interesuje. Chcę pogłębiać swoją wiedzę i w sposób typowo naukowy, i przez właśnie takie książki. Dlatego pomysł przypadł mi od pierwszych stron do gustu. Poza tym przyciąga swoją niesztampowością. Spotkaliście się wcześniej z czymś takim? 

Styl autora również jest dobry, ponieważ wyróżnia się na tle innych i jest przy tym dopracowany, a to jest dla mnie ważne i zawsze zwracam na to uwagę w książkach. W dodatku występuje pierwszoosobowa narracja, która w tym przypadku wręcz doskonale się sprawdza. Dzięki niej mogłam dostrzec, w jaki sposób płynną myśli Anny i powoli poznawać przyczyny jej choroby. W końcu agorafobia nie bierze się znikąd

Tak jak wcześniej już wspomniałam – od pierwszych stron zastałam wciągnięta w całą historię. Wielokrotnie czytałam, że wszystko się rozkręca dopiero w połowie, więc byłam nastawiona na początkową nudę. W moim przypadku w ogóle tak nie było. Co prawda nie miałam przy sobie żadnych rozpraszaczy, bo akurat wtedy siedziałam samotnie przez kilka godzin w autobusie, ale nie czułam znużenia, co jest dużym plusem. "Kobieta w oknie" okazała się dla mnie w pewien sposób przewidywalna, ale zaraz i nieprzewidywalna. Na początku przyszedł mi pewien pomysł, który nawet się wydawał dobrym pomysłem, ale czym dalej czytałam, to dochodziła do wniosku, że to w ogóle niemożliwe. Końcówka mnie zaskoczyła, bo miałam rację. Pewnie niektórych czytelników zirytowałoby to, ale dla mnie było ciekawą mieszanką uczuć. Przy tym cała opowieść trzyma w napięciu i jest wyjątkowo ciekawa pod względem psychologicznym. To nie tylko pewien problem Anny, ale też innych ludzi, którzy nie chcą się nawet przed samym sobą przyznać, że jest coś nie tak z ich psychiką. 

Anna jest wyjątkowo specyficzną postacią. Czasami zachowywała się po prostu tak beznadziejnie, że moja irytacja sięgała zenitu. Mimo to polubiłam ją całym sercem. Miałam problem, żeby zaakceptować jej postępowanie, ale z czasem zrozumiałam ją i zaczynałam zdawać sobie sprawę, jakiej wagi jest to problem i z czym bohaterka musi się zmierzyć. Moją uwagę przykuł również David. Nie pojawiał się on często, ale wystarczająco by mnie zafascynować. Może nie jest to typowa postać do lubienia, ale na pewno wywołuje pewnego rodzaju sympatię. Ale jak już mowa o sympatii, to Ethan, czyli młody sąsiad Anny, sprawia, że wszyscy go lubią i chcą się nim zaopiekować. Miałam dokładnie takie same odczucia i zaczęłam go uwielbiać, choć przyznam, że Ethan też potrafi czasami zaskoczyć. 

Kobieta w oknie okazała się bardzo dobrym thrillerem. Takim, dla którego warto poświęcić trochę swojego czasu i razem z bohaterką poszukać odpowiedzi na trudne pytania. Przy tym nie jest książką wyłącznie dla rozrywki. Daje wiele do myślenia i właśnie to sprawia, że tak dobrze się ją czyta. 

Za możliwość poznania Anny, zrozumienia jej choroby, a przy tym możliwości rozwiązania ciekawej zagadki kryminalnej dziękuję bardzo księgarni Tania Książka

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Pułapka Uczuć

''Pułapka Uczuć''
Colleen Hoover
WAB/Foksal

''Layken skończyła niedawno osiemnaście lat. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej niespodziewanie straciła ojca. Wraz z kochającą matką i młodszym bratem postanawiają zostawić za sobą przeszłość w Teksasie, by rozpocząć nowe życie w Michigan. Sprzedają dom, pakują rodzinne pamiątki i wyruszają na północ. Każde z nich z innymi obawami i planami na dalszą przyszłość. Zarówno Lake, jak i Kel nie chcą porzucać szkoły, przyjaciół, wspomnień związanych z ulubionymi miejscami. Boją się tego, co ich czeka prawie dwa tysiące kilometrów od domu. Prawdziwego domu. Julia też się martwi. Mimo to stara się dodać otuchy swoim dzieciom i wesprzeć ich w najtrudniejszych chwilach. 
Po przyjeździe na miejsce okazuje się, że już pierwszy kontakt z sąsiedztwem z naprzeciwka zwiastuje poważne zmiany w rodzinnych relacjach. A to dopiero początek niezwykle emocjonalnej, momentami przezabawnej historii losów dwóch rodzin Cohen i Cooperów, w której nikt nie zdaje sobie sprawy, jak ich członkowie staną się sobie bliscy w obliczu śmiertelnej choroby i codziennych problemów.''


Każdy z nas posiada własny świat - oazę spokoju, gdzie myśli dryfują bezgranicznie w zakątki różnorodnych umysłów. Miejsce, gdzie tworzymy nową, oryginalną architekturę, budując konstrukcje, w których osiągniemy pełny spokój psychiczny towarzyszący niezmąconej ciszy. Oaza istnieje tak długo, na ile jej pozwolimy, lecz możemy napotkać siejący grozę i spustoszenie umysł, który nie pozwoli nam na dalszy relaks. Młoda, inteligentna, niegroźna kobieta przelewając swe myśli na papier, potrafi brutalnie, ślamazarnie, lecz nieświadomie zburzyć nasz jedyny, upragniony świat, do którego stworzenia dążymy całe życie. Jedna myśl, jedno słowo, jedna litera miażdży budynki, wyrywa rośliny i sieje zamęt. By nagle, nieoczekiwanie odejść pozostawiając nas u krawędzi przepaści jałowej ziemi. Jedna myśl pochłania niczym ocean. Jedna myśl może stać się naszym końcem. Jedna myśl jest pułapką dla uczuć. Tylko jedna myśl ...

''Żałowanie do niczego nie prowadzi. To patrzenie w przeszłość, której nie można zmienić. Kwestionowanie rzeczy na bieżąco może zapobiec żałowaniu czegoś w przyszłości.''

Layken i Will to postacie o przeciwnych charakterach. Osiemnastolatka pełna oburzenia, gniewu, smutku oraz dwudziestojednolatek z wielkim doświadczeniem, zrozumieniem oraz inteligencją. Mogłoby się zdawać, iż tych dwoje dzieli nieunikniona przepaść niepowodzeń. Nieoczekiwanie. Miłość wybucha nagle, z wielkim żarem, łącząc ich smutki, straty oraz lęki. Miłość z pozoru delikatna, łagodna i nieustająca staje się przekleństwem pochłaniając życie i budynki powstałe w ich umysłach. Miłość odbijająca swe potężne piętno na bliskich. Czy Layken i Will poradzą sobie z tak wielkim uczuciem? Czy przejmą nad nią kontrolę w odpowiednim czasie? Czy zdołają uchronić swych bliskich?

Pułapka Uczuć to kolejna wzruszająca powieść pani Colleen. I mimo powodzenia Hopeless, które do dziś zamieszkuje moje serce, autorka zdołała utrzymać wysoki poziom (co graniczy z cudem, bo tak dobre obyczajówki ciężko jest przebić), a nawet oczarowała mnie na nowo. Ponownie nauczyłam się spoglądać na miłość z innej perspektywy, kochając mocniej, jak i bezwzględniej. Pułapka Uczuć zdołała odnaleźć drogę do mego przesiąkniętego emocjami serca, gdzie zapuściła potężne korzenie. Tak jak wskazuje tytuł znalazłam się w prawdziwym potrzasku, kontrolowana przez małe, żałosne słowa. To, co wyprawiała ze mną powyższa pozycja jest wręcz nie do wyobrażenia. Zasiedlając w sercu niszczyła umysł, wywlekając wszelkie emocje na najbardziej widoczną powierzchnię. Raniła, zadawała ból, doprowadzała do płaczu, histerii, by po chwili uleczyć i pozostawić na łaskę losu. Samego. Z gwałtownie bijącym sercem oraz oznakami pourazowymi. Nie jestem w stanie opisać wszystkich wrażeń, które towarzyszyły mi w tej pięknej, brutalnej podróży. Ale jednego jestem pewna. Colleen Hoover to oficjalnie jedna z najlepszych autorek na świecie. Pani Colleen jest Genialna. Temu nie można zaprzeczyć.

'' -Co to znaczy zamyszkiwanym? - pyta Kel.
- Zamieszkiwanym - poprawiam go. - Zamieszkiwać to inaczej zajmować, mieszkać, rezydować, zaludniać, koczować, żyć.
-To jak my zamyszkiwujemy Ypsilanti?
- Zamieszkujemy. Jestem padnięta. Idę do łóżka.
- Chcesz powiedzieć, że idziesz zamieszkiwać swoją sypialnię? - pyta Kel.
-Szybko się uczysz, koniku polny.''

Pułapka Uczuć słynie przede wszystkim ze swej poezji. To właśnie wiersze pozwalały nam przeżywać ową historię naprawadę, urzeczywistniając pewne elementy. Tak jak powiedziała Lyken poeci są w stanie zwabić nas do swego świata, sprawić, że patrzymy na rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy Dlatego też muszę przyznać, iż jest to najlepszy zabieg literacki jaki dotąd spotkałam. Brawa dla Colleen za jej podwójny dar i brawa za sposób w jaki podzieliła się ze światem swymi przemyśleniami.

Spoglądając na bohaterów ujrzymy doskonale, dojrzale zarysowane postacie nie posiadające ani jednej rysy. Przyznaję, że zachowanie Layken dość często potrafiło wprawić w irytację, ale było ono usprawiedliwione wieloma czynnikami. Jakimi - przekonacie się dopiero po przeczytaniu powieści. Fabuła gnała własnym, ustalonym tempem, nie przyśpieszając, czy zwalniając, a jedynie zaskakując czytelnika pewnymi zwrotami akcji. Dzięki temu narazimy się na niejeden wstrząs, ale uwierzcie - będzie on całkowicie pożądany.

Podsumowując - Pułapka Uczuć to doskonałe dzieło, jakże doskonałej autorki, której pozycje zaczynam oprawiać w ramki niczym zdjęcia. :) Pani Colleen stworzyła niezwykle intrygującą historię opowiadającą o dojrzałości oraz cierpieniu, jakie wiążą się z utratą bliskich. Pozycję jak najbardziej polecam. Jeśli nadal nie przeczytaliście Pułapki Uczuć natychmiast lećcie składać zamówienia, chociaż by dla pięknej poezji. Polecam.

Moja ocena: 
10/10


Za możliwość przeczytania książki niezmiernie dziękuję Księgarni Książka i Prezent.

niedziela, 16 listopada 2014

Baśniobór

'' Baśniobór '' 
Brandon Mull

'' Kendra i Seth zostają wysłani na dwa tygodnie do dziadka. I wcale nie są zadowoleni. Na przywitanie dostają mnóstwo przestróg. Dzieci nie mają pojęcia, że ten dziwny staruszek jest strażnikiem tajemniczego Baśnioboru. W pilnowanym przez niego lesie żyją ze sobą w zgodzie zachłanne trolle, figlarne satyry, zgryźliwe czarownice, psotne chochliki i zazdrosne wróżki. Rodzeństwo, zlekceważywszy zakazy dziadka, uwalnia groźne siły zła, którym teraz trzeba stawić czoło. By uratować rodzinę, Baśniobór, a może nawet cały świat, Kendra będzie musiała zdobyć się na to, czego obawia się najbardziej...''

Przenieś się w niesamowity świat baśni. 
Gdzie Ziemii grozi wielkie niebezpieczeństwo, które
pokonać mogą wyłącznie 12-latkowie i istoty magiczne.
Gdzie sny stają się rzeczywistością, a
baśnie przybierają dosłownego znaczenia.
Świat, w którym nie zna się ludzi złych, ani dobrych, 
gdzie nie grasuje pospolity podział.
Świat, w którym każdy staje się drapieżcą. 

Do przeczytania książki nie zachęcił mnie nikt inny niż bibliotekarka, lecz trzeba przyznać, ze w podjęciu decyzji również pomogła mi sama okładka powieści, a nawet tytuł. Bo baśnie to ja uwielbiam. I jak zawsze spodziewałam się po nich czegoś czarującego, magicznego i wciągającego. A co otrzymałam ? Sami się przekonajcie.

Kendra - czternastoletnia dziewczynka o dość nieciekawym uosobieniu. Spokojność, inteligencja, przewidywalność i opanowanie to cechy, które posiadają jedni z najmniej interesujących bohaterów.
Seth - chłopczyk, którego każdy kawałek ciała wypełniony energią, aż się rwie do wykonywania niebezpiecznych czynności oraz poznawania mrocznych sekretów.
Razem rodzeństwo stanowi mieszankę wybuchową. Nigdy nie wiadomo, kiedy napięcie między dziećmi stanie się niemal namacalne, gotowe do eksplozji. Ich sprzeczki, spory sprawiają, iż książka staje się naprawdę zabawna. Już po kilku stronach można złapać się na głośnym, piskliwym śmiechu, który nie opuści nas jeszcze przez długi czas. Ich uosobienie jest nielada zagadką. Niby takie czytelne i proste do zrozumienia, a jednak dzieci przez cały czas przechodzą przez pewną metamorfozę, czego skutkiem jest nieprzewidywalność. Niejeden czytelnik nie jest w stanie stwierdzić czym tym razem zadziwi nas przede wszystkim inteligentna Kendra.

Fabuła jest dość mozolna, przynajmniej na początku. Później akcja toczy się, aż za szybko, co niestety skutkuje dość wadliwie. Lecz nie przejmujcie się. Jest to jedyny minus w tej przecudownej powieści, który i tak zostaje zatuszowany przez niespotykane wybuchy magicznych istot.
A przecież. Nie możemy zapomnieć o największym plusie Baśnioboru - postacie ze świata baśni! Ich spis ciągnie się nieskończenie. Dosłownie. Nie jestem nawet w stanie wymienić wszystkich nazw spotkanych tam istot, ale mogę zagwarantować, że nie są one ani trochę nudne. Jak dotąd nie spotkałam się z takim wielkim zbiorem magii. A każda z postaci posiada jej niemało.

Czytanie ubarwi nam przede wszystkim sama kreacja świata opisana w książce - wielobarwny ogród, w którym roi się od wróżek i skrzatów, niebezpieczny las skrywający mnóstwo niesamowitych tajemnic i zaklęć. Miejsca hipnotyzujące swą urodą. Myślę, że każdy z wielką chęcią odwiedziłby podobne miejsca. Ach, gdyby tylko to wszystko mogłoby się stać rzeczywiste.

Nie mam pojęcia, co mogłabym napisać jeszcze o Baśnioborze. Na myśl przychodzi mi jedno słowo: eksplozja - uczuć, miejsc, istot, zdarzeń, miejsc, pomysłów, magii, kolorów. W powieści roi się od strachu, zabawy, miłości, niebezpieczeństwa, magii, sekretów, wróżek, satyrów, wielkich krów, kur, skrzatów, chochlików, najad, egzotycznych roślin, czarownic, trollów, gnomów, duchów, wilków. Definiując to krócej, w książce możemy przeczytać o wszystkim, co ma związek z magią.

Powieść jak najbardziej polecam. Przeznaczona dla młodszych czytelników w swój świat wciąga również i osoby starsze. Jeśli chcesz zapoznać się bliżej z światem baśni proponuję przeczytać Baśniobór. Wiedz, że to napewno książka w sam raz dla Ciebie. :)

PS. Przed rozpoczęciem czytania koniecznie wypijcie mleko!

Moja ocena:
9/10

poniedziałek, 29 września 2014

Wilczyca


'' Wilczyca ''
Katarzyna Miszczuk 

'' Margo Cook oraz Max Stone sądzą, że ich życie wróciło do normy. Pracownicy Instytutu - organizacji prowadzącej eksperymenty na nastolatkach mieszkających w Wolftown - nie interesują się już poczynaniami bohaterów. Margo nie czuje działania wilczej szczepionki, a Ivette powoli powraca do zdrowia.Nagle w spokojnej leśnej okolicy pojawiają się ślady brutalnych morderstw, przywodzące na myśl atak dzikiego zwierzęcia. Czy stoi za tym Instytut, czy może jakiś wilk? Jaki sekret skrywa Aki? Dlaczego mimo ostrzeżeń policji krąży nocami po lesie? I z jakiego powodu Max nagle zaczyna się zmieniać? Margo ponownie będzie musiała stawić czoło mrocznej stronie Wolftown.''

'' Wilczyca '' to 2 i ostatnia część powieści pt. '' Wilk ''. W powieści kontynuowane są losy głównej bohaterki Margo Cook - nastolatki o niebywałych lokach -, która wraz z swym wilkołakiem Maxem jest uwikłana w niebywałą aferę naukową, w którą niestety wplątuje swą przyjaciółkę Ivette. Przez ich działania dziewczyna traci pamięć, a tym samym ściąga na Watachę wielkie niebezpieczeństwo. Margo chcąc odciągnąć Ivette od tych przykrych zdarzeń posuwa się do niebezpiecznych czynów. Czy jej się to uda ? Czy zdoła zwalczyć działanie wilczego wirusa ? 

'' Wilczyca '' to zdecydowanie najbardziej denerwująca książka, jaką dotąd udało mi się przeczytać.

Margo jest bardzo nerwową, a przy tym naiwną nastolatką. Swym charakterem zdenerwowałaby niejedną osobę. Bezczelność, gadatliwość i lekkomyślność pewnie nie jest mile widziane w cechach innych ludzi, lecz niestety mimo tego Pani Katarzyna zbudowała bohaterkę niemal z samych negatywów. I choć trzeba przyznać, że Margo jest na swój sposób inteligentna, to źle wykorzystuje swój umysł. Z pewnej perspektywy jej charakter mógłby stać się przebojem w marnej powieści, gdyż nie wyszukujemy w nich samych pozytywów, nie chcemy czytać o postaciach idealnych nie posiadających ani jednej skazy. Ale w '' Wilczycy '' charakter Margo jest tak bardzo irytujący, przy czym podsycany przez banalny styl pisania autorki, że staje się nie do zniesienia.

Jedynym plusem książki jest akcja, choć może pozostawić po sobie wiele nieprzyjemnego posmaku. Zdecydowanie znajduje się tu więcej ekscytujących wydarzeń, niż w 1 części, w której ziało nudą. Lecz tym razem nabyte w nich wątki były takie przewidywalne. W każdym momencie wymyślałam jaka ta sytuacja nie będzie wspaniała. Marzyłam o czymś skomplikowanym. W mym umyśle pojawiały się co sekundę nowe tezy. I po takiej pracy co dostałam ? Zakończenia tak bardzo banalne, że sama powstydziłabym się myśleniem o takim rozwikłaniu zagadek.

Sposób pisania autorki jest niemniej banalny niż w 1 części. I irytujący może nawet bardziej od bohaterki - niestety jest to możliwe. Styl młodzieżowy wcale nie jest mile widziany w powieściach. Brak bardziej wyważonego słownictwa oraz imponujących opisów bardzo powieść okalecza.

Mimo wszystko książkę czytało się nawet szybko. Zapewnił to pewnie Akiva, który chyba jako jedyny dodawał jakiś pozytywnych barw powieści.
W tej recenzji jestem bez zdania. Do Was należy wybór, czy zdecydujecie się zapoznać z historią Margo. Pozdrawiam. :)

Moja ocena :
5/10

Książka bierze udział w wyzwaniu :
Czytam Paranormal Romance 


czwartek, 26 czerwca 2014

Wilk

'' Wilk ''
Katarzyna Berenika Miszczuk 

'' Sprawdź, co się wydarzyło przed Zmierzchem! Margo Cook to zwyczajna nastolatka. Pewnego dnia przenosi się razem z rodzicami z Nowego Jorku do miasteczka Wolftown położonego w głębi olbrzymiej puszczy. Od przeprowadzki dręczą ją koszmary, w których ucieka przez las przed groźnym prześladowcą. W szkole poznaje lekko zwariowaną Francuzkę Ivette Reno oraz intrygującego outsidera Maksa Stone'a. Jaki mroczny sekret skrywa Max? Jaki mroczny sekret skrywa Wolftown? Czy sny Margo mają z tymi zagadkami jakiś związek? Być może poznamy odpowiedź, gdy na niebie pojawi się księżyc w pełni...  ''

'' Wilk '' opowiada o 16-letniej dziewczynie, która w połwowie 2 semestru szkolnego przenosi się z Nowego Yorku do małego miasteczka zwanego Wolftown odizolowanego od reszty świata. Na początku Margo w nowej szkole czuje sie bardzo krępująco, jednak po kilku dniach nauki poznaje nadpobudliwą Ivette - dziewczynę mającą obsesję na punkcie różowego -, sportowca Petera, któremu najprawdopodobnie wpadała w oko oraz intrygującego, tajemniczego 17-letniego Maxa, z którym siedzi na historii sztuki. Wraz z całą trójką przeżywa niesamowite, czasami bardzo krępujące sytuacje, lecz po pewnym czasie staje się coś przeraźliwego. Czy to wydarzenie oddali bohaterkę od przyjaciół ? A może wręcz przeciwnie, ich relacje się pogłębią ? Jaką tajemnicę skrywa Max ? I co oznaczają tajemnicze koszmary nawiedzające Margo ?

'' Wilk '' to niesamowita książka opowiadająca o miłości, dojrzewaniu oraz bezwzględności ludzi. Autorka stworzyła postacie o ciekawych charakterach, w których każdy znajdzie cząstkę siebie. Główna bohaterka jest jednak bardzo irytująca postacią, zarazem natrętną, ciekawską i romantyczną. Margo doświadcza wielu krępujących sytuacji, które towarzyszą niemal każdemu nastolatkowi, przez co możemy nauczyć się jak postępować w różnorodnych równie obciachowych chwilach. Natomiast Max ukaże nam jak stać się tajemniczym, cierpliwym, niebezpiecznym oraz ... romantycznym człowiekiem. 
 
'' Czuję się jak powietrze. Jestem, ale mnie nie ma. ''

Początek książki bardzo mnie zawiódł. Jest wprost żałosny i banalny. Przedstawia on super przystojnego chłopca, który ni z tego ni z owego zakochuje się w nowej, przeciętnej dziewczynie i natarczywie ubiega o jej względy. Jak dla mnie jest to historyjka dla małolatów pragnących zdobyć szkolną miłość swego nudnego życia. Tak czy inaczej początek jest przesłodzony oraz bardzo się ciągnie. Książka potrafi wciągnąć czytelnika, jak to zrobiła ze mną, lecz dopiero w połowie, a może i nawet końcówce opowiadania, które było wręcz cudownym wstępem do następnej części. Fabuła opierała się na dynamicznych jak i spokojnych wydarzeniach bawiących czytelników do łez,ale trzymających w ciągłym napięciu. 

Książka bardzo mnie wciągnęła, mimo iż jest napisana przez PIĘTNASTOLETNIĄ POLSKĄ autorkę. Jednak jej wiek bardzo wpłynął na całokształt książki. Napisana denerwującym, młodzieżowym słownictwem psuje efekt twórczości, lecz przybiera swój wyróżniający, indywidualny charakter. Książkę '' Wilk '' bardzo polecam, a nawet niedługo zabieram się za czytanie następnej części powieści. Tylko proszę nie poddawajcie się po kilku stronach, bo tą powieść naprwadę warto poznać całościowo. :)

czwartek, 29 maja 2014

Ostatnie Zaklęcia

'' Ostatnie Zaklęcia ''
Silvana De Mari 


 '' Więzienie, noc. Dwóch samotnych karłów poznaje się w celi śmierci. Niespodziewanie ktoś ratuje ich przed tragicznym losem. Od tej chwili chcą walczyć razem. Ale czy mogą sobie nawzajem ufać? Ich przeciwnikiem jest Zarządca, który zbratał się z największymi wrogami ludzi i karłów - orkami.

Kto zwycięży? Za jaką cenę? Stawka jest większa niż życie dwóch istot... '' 


'' Ostatnie zaklęcia '' opowiada o karle Inskaju, który zostaje porwany przez złego Zarządce. W celi poznaje tajemniczego karła - Błazna. Inskaj wie, iż nie powinien mu ufać, lecz nie może się oprzeć pokusie i opowiada mu o swej rodzinie oraz miejscu zamieszkania. Tym sposobem spisuje lud karłów na straty. Błazen oszukał naszego karła. Opowiedział wszystko złemu Zarządcy, który od razu wyruszył na poszukiwania wioski. Inskaj zatracony w żalu i smutku zaczyna żegnać się z światem na szubienicy, gdy na pomoc przychodzi mu wielka, pulchna kobieta, Masciak. Dzięki jej odwadze Inskajowi udaje się uciec, lecz nie na długo. Jedyną drogą, którą można uciec z Alyi jest ścieżka prowadząca do wioski orków. Czy karłowi uda się uratować rodzinę ?  A jeśli nie da sobie rady, kto przyjdzie im z pomocą ? Po za tym co oznacza tajemnicza rymowanka mówiąca o wojnie ?

Silvana cudownie posługuje się bogatym językiem. Wręcz poetyckim, ale mimo tego książkę czyta się lekko. Na każdej stronie znajduje się mnóstwo akcji, choć człowiek wciąga się dopiero po przeczytaniu połowy powieści. Fantastyczne postacie o różnorodnych charakterach, w których kryje się nuta miłości, dobroci oraz brutalności.

Autorka zawarła w książce istotne przesłanie. Choć to powieść fantastyczna, można dostrzec w niej coś z dzisiejszego świata. A jest to nadzieja. Nadzieja na lepsze życie. Nadzieja o wyzwoleniu się od brutalności oraz rygoru.
Walka o wolność. Przelew krwi, a to wszystko, aby uratować swe dzieci.
Książka ukazuje cenę wolności. Pokazuje jak człowiek potrafi gardzić drugą osobą, a przy tym nieznośnie ją kochać.

Silvana zbudowała cudowny świat, z którego możemy nauczyć się wielu istotnych rzeczy. Mimo, że książka nie za bardzo mnie wciągnęła, bardzo ją polecam. Jest warta waszej uwagi. :)