czwartek, 29 kwietnia 2021

Mała Księżniczka – Frances Hodgson Burnett

 

Tytuł: Mała Księżniczka 

Autor: Frances Hodgson Burnett

Przekład: Józef Birkenmajer

Kategoria: Literatura dziecięca

Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Liczba stron: 325

Ocena: 6/10







Większość z nas ma własne priorytety i wartości, które wyznaje. To dzięki nim jesteśmy w stanie podejmować wiele moralnych decyzji. Moralność jest bardzo abstrakcyjnym pojęciem, którego nie da się tak po prostu uchwycić w ramy. Pewnie życie byłoby łatwiejsze, gdyby można stworzyć dwie grupy zachowań: moralne i niemoralne. Byłby to prosty podział, który nie wymagałby od nas żadnych decyzji. Robilibyśmy wszystko według uzgodnionej listy. Jednak tak nie jest, co mocno komplikuje sprawę, ale zarazem daje nam wybór, wolną wolę. Musimy sami decydować i sami radzić sobie z tym, że inni mogą mieć odmienny system wartości niż my. Zarazem znać tę jeszcze bardziej abstrakcyjną granicę między tym, co powinno się akceptować, a tym, co przekracza wszelkie prawa człowieczeństwa. Nie sądzicie, że wbrew wszystkiemu to jest w naszym życiu piękne? 

Sara jest ukochaną córeczką swojego taty. Młody oficer jest gotowy zrobić dla niej wszystko – od czynów heroicznych po spełnianie wszelkich jej kaprysów. Lecz dziewczynka rośnie i najwyższy czas, by udała się do londyńskiej szkoły z internatem. To dla Sary i jej ojca trudne rozstanie, ale tak będzie najlepiej dla dziewczynki. Ważne, by zdobywała nową wiedzę i rozwijała swoje umiejętności. Na początku Sara ma wszystko, czego może tylko zapragnąć: własny pokój, kucyka, służącą i jest traktowana przez wszystkich z najwyższą uprzejmością. Jej bujna wyobraźnia pomaga jej w zdobywaniu sympatii innych uczennic oraz w tworzeniu pięknego świata, gdzie jest księżniczką. Tak też stara się zachowywać i to w najlepszym znaczeniu tego słowa. Jednak pewnego dnia przybywają złe wieści, które niweczą przyszłość Sary i spychają ją na margines społeczny. Jak dziewczynka odnajdzie się w nowej sytuacji? Czy nadal będzie starać się zachowywać jak mała księżniczka? 

Macie czasami tak, że jesteście przekonani, że czytaliście jakąś książkę, że wspominacie ją z nostalgią, a na końcu okazuje się, że nie macie najmniejszego pojęcia, o czym tak naprawdę jest ta powieść? Właśnie tak miałam z "Małą Księżniczką". Zachęcona nowym, przepięknym wydaniem postanowiłam ponownie zagłębić się we wzruszającą opowieść o małej Sarze. Czym dalej czytałam, tym z coraz większą mocą zdawałam sobie sprawę, że nie znam w ogóle tej historii i prawdopodobnie wbrew moim wcześniejszym przekonaniom nigdy jej nie czytałam. Dlatego z tym większą dumą cieszę się, że wreszcie zapoznałam się z tą powieścią i mam własną opinię. A jaka ona jest? 

Język, którym posługuje się pisarka, jest mocno poetyczny, choć w tym przypadku jestem przekonana, że to kwestia ówczesnych lat. Od pierwszych stron można wyczuć pewną podniosłość w zdaniach, która jest już rzadko spotykana we współczesnych powieściach. Niemniej w żaden sposób nie zachwiało to przyjemnego i prostego odbioru. Powieściopisarka za pomocą słów tka obraz sielankowy wśród brutalnego świata, gdzie często dominuje cierpienie i wyrachowanie. Cała ta opowieść jest porównywalna do wyobrażeń właśnie głównej bohaterki. To iluzja świata, który nie istnieje, jednakże jest nam potrzebny dla dobrego samopoczucia i odczuwania silnych emocji. Dzięki właśnie takim zabiegom jesteśmy w stanie przetrwać. 

Pierwsze strony "Małej Księżniczki" przynosiły mi monotonnie i potrzebowałam wiele czasu, by z przyjemnością zacząć przewracać stronę za stroną. Z czasem akcja nabiera tempa, a ja coraz bardziej zaczynam czuć sympatię do bohaterów. Doceniam tę dziecinną naiwność, która jest iskrą radości i dobra w brutalnym świecie. Dla mnie to gotowy przepis, jak akceptować niekoniecznie chcianą rzeczywistość i być człowiekiem godnym samego siebie. 

W książce występuje pobieżna kreacja bohaterów. Autorka nie skupiła się na dopracowaniu charakterów, tylko zdecydowała się umieścić ich w sztywnych ramach zachowań. Sama Sara jest tego doskonałym przykładem. Uwielbiam jej postać, lecz jest to przykład dziecka idealnego, które zawsze wie, jak się zachować, umie odpowiedzieć na wszystkie pytania, oczarować towarzystwo i wykazać się niesamowitą dobrocią. To postać przeidealizowana, której odebrano ludzkie cechy. Zapomniano, że każdy z nas ma wady. Jednakże doskonale też rozumiem, że to literatura dziecięca mająca na celu przedstawienie dobrych przykładów. Tchnie tonem moralizującym, choć w żadnym przypadku nienachalnym. Po przeciwstawnej stronie schematu dobro-zło odnajdujemy właścicielkę szkoły pannę Minchin. Nauczycielka ponownie potwierdza, że nasi bohaterowie są umieszczenie w sztywnych ramach i nie potrafią się z nich wydostać. 

W dość nieoczywisty sposób powieść wysuwa wartości, które mówią o równych prawach i szacunku człowieka do człowieka. Pisarka wielokrotnie podkreśla, że nie ma większego znaczenia, czy ktoś jest bogaty, biedny, jaki ma kolor skóry, jakie pochodzenie szlacheckie. To się nie liczy, bo wszyscy jesteśmy ludźmi i wszyscy mamy bardzo podobne potrzeby podstawowe. Tak samo odczuwamy głód, zmęczenie, nienawidzimy upokorzenia, pragniemy miłości. To łączy większość ludzi na naszej planecie i rozmawiając z drugim człowiekiem nie można o tym zapominać, choćby był w naszym mniemaniu z samego marginesu społecznego – tak samo należy mu się szacunek i zrozumienie. 

Czuję się niezmiernie dumna, że wreszcie mam tę powieść za sobą i od tej chwili będę mogła wspominać "Małą Księżniczkę" z nostalgią. Spędziłam z nią wiele przyjemnych i refleksyjnych godzin. Z perspektywy czasu jestem zdania, że wiele wątków mogło być przedstawione w trochę inny sposób, co dodałoby książce dodatkowych pozytywów. Niemniej jest to bez wątpienia wartościowa pozycja, które może wielu rzeczy nauczyć i dzieci, i dorosłych. 

Za książką niezmiernie dziękuję Wydawnictwu MG

piątek, 23 kwietnia 2021

Pod pokładem – Sophie Hardcastle

 

Tytuł: Pod pokładem

Autor: Sophie Hardcastle

Przekład: Ewa Borówka

Kategoria: Literatura piękna 

Wydawnictwo: Mova

Ocena: 6/10

"Pod pokładem" otrzymałam w ramach współpracy z TaniaKsiążka.pl






Nie ma co udawać – w naszym świecie stereotypy istnieją i prowadzą do cierpienia oraz często niesprawiedliwych, złych czynów. Wkładanie w ramy, uprzedzenia i uważanie się za lepszego mogą prowadzić do ścieżki, gdzie nie ma litości, do zapomnienia, że po drugiej stronie tej historii jest ktoś więcej, ktoś, kto stanie się ofiarą. Czy to nie czas, by wreszcie z tym skończyć? By wreszcie przestać usprawiedliwiać? Żeby wreszcie zacząć działaś i doprowadzić świat do słusznego postępu? To retoryczne i górnolotne pytania, ale wierzę, że mogą być wyjściem do poprawy. 

Olivia właśnie kończy studia i dostała propozycję wspaniałego stażu w prestiżowej firmie. Wszyscy bliscy są z niej dumni i nawet nie biorą pod uwagę, że ona może nie chcieć go przyjąć. Gdy wątpliwości wreszcie padają z ust młodej kobiety, wywołuje to kłótnię. Olivia na drugi dzień budzi się pijana na małym statku i poznaje niezwykłego, starszego mężczyznę. Rozpoczyna to podróż Olivii przez życie, gdzie piękno miesza się z koszmarem, gdzie trudno przebić niekończącą się ciszę, gdzie nikt nie słyszy krzyku. Czy Olivia poradzi sobie z doznanymi przeżyciami? Czy da się zakończyć cierpienie? I czy po niektórych wydarzeniach da się żyć dalej? 

Książka od razu przyciągnęła mnie swoją tematyką. Wiedziałam, że to powieść dla mnie, która da mi wiele tematów do przemyśleń. Z tego względu nie wahałam się i przy pierwszej możliwej okazji czytałam. Czy moje czytelnicze przeczucia okazały się słuszne? W bardzo dużej mierze tak, ponieważ tematyka jest tutaj naprawdę niezmiernie ważna i o tym powinno się mówić. Jednakże mam do samego warsztatu literackiego nieskończoną liczbę zastrzeżeń i to właśnie od nich zacznę. 

Pierwszy problem pojawił się na płaszczyźnie stylu literackiego, gdyż od pierwszych stron mnie drażnił. W składni jest naprawdę bardzo dużo błędów stylistycznych, na co zwykle nie zwracam aż takiej uwagi, ponieważ doskonale wiem, że to trudna sprawa, a ja sama popełniam je notorycznie w swoich recenzjach. Lecz tutaj kuły mnie w oczy i nie umiałam w żaden sposób wyjaśnić ich istnienia. W powieści brakowało mi poza tym odpowiednich opisów. One oczywiście były, ale w żadnej mierze nie pomagały mojej wyobraźni. Nie odznaczały się plastycznością, a ja po prostu ich nie czułam, co w przypadku całej historii jest naprawdę karygodne. By zrozumieć bohaterkę należy rozumieć jej otoczenia i odczucia – nie potrafiłam tego. 

Lekturę zepsuł mi opis na tyle książki, ponieważ zdradza on prawie cały przebieg opisanego życia Olivii. I tutaj można ten aspekt uznać za zaletę albo wadę. Osobiście wolałabym sama odkrywać krok po kroku przeżycia Oli i współodczuwać z nią. Jednak rozumiem też zamysł osoby, która zdecydowała się zdradzić tak wiele – to naprawdę dość specyficzna książka, gdzie sama fabuła nie jest najważniejsza. Tym bardziej że autorka zachwyciła mnie przenikliwością obserwacji, które pochodziły z prostych wydarzeń i pod pozorem oczywistości ginęły, a są istotne w naszym życiu. Też mocno doceniam wątek synestezji, którego dotychczas nie spotkałam w literaturze. Uwrażliwia on na emocje i piękno świata, co w dalszej części lepiej pozwala wczuć się w opowieść. 

Wszystkie wymienione aspekty bardzo mnie zawiodły, lecz prym pod tym względem wiodą bohaterowie, gdzie kreacja jest karygodna. W ogóle nie mogłam utożsamić się z Oli, zarazem czując, że to mój obowiązek i że to historia wszystkich kobiet, a nie tej konkretnej. Wszystko we mnie krzyczało, żebym czuła, rozumiała i dała się ponieść destrukcyjnym emocjom. Tylko na tym się kończyło, ponieważ nie potrafiłam. Podobnie miałam z postacią odgrywającą olbrzymią rolę w powieści – z Maggie. Dostajemy w słowach informację, że to wyjątkowa kobieta i że jej historia i osoba porusza i zmienia bieg wydarzeń poszczególnych bohaterów. Ale słowa to jedyne, co dostajemy. Nie mam żadnego potwierdzenia w zachowaniu, że taka właśnie było. 

Tutaj chciałabym już skończyć moje narzekanie na warsztat literacki i przejść do najważniejszej części, czyli wspomnianej tematyki. "Pod pokładem" ma wiele niedociągnięć i wad, ale wszystkie one są przykryte tym, co chce autorka przekazać swoim czytelnikom. Wszystko to da się wybaczyć i zapomnieć w kontekście przeżyć Oli. Odczuwam to jako pewnego rodzaju manifest o kobiecości i krzywdzie, która nadal spotyka wiele kobiet, mimo że już dawno pozornie wyszliśmy z tej epoki. Bagaż doświadczeń, jakie niosła Olivia jest obezwładniający. Czy była winna? Czy można w ogóle zadać takie pytanie? Tutaj zdradzę Wam pewną część książki. To książka o braku wiary, o upokorzeniu i gwałcie – tam, gdzie nikt nie przyjdzie z pomocą i gdzie nic nie da się udowodnić. Morze ma w sobie piękno, ale i mroczne tajemnice. Najwyższa pora coraz głośniej mówić o tym, jak są traktowane kobiety, że każda z nas musi się bać. Uważać na strój, uważać, co mówi, gdzie chodzi i jeśli przydarzy się coś złego, nie ma żadnej pewności, czy wsparcie i pomoc przybędzie. 

"Pod pokładem" jest wartościową pozycją, która mimo moich obiekcji warsztatowych jest godna przeczytania. Pozwala choć w małej mierze zrozumieć uczucia kobiety stłamszonej od dziecka, wykorzystywanej jako narzędzie, zgwałconej i odstawionej do społeczeństwa bez żadnego wsparcia, by dalej żyła – jakby nigdy nic. Porusza i obezwładnia. 

Więcej podobnych książek w dziale bestsellery na TaniaKsiążka.pl 

czwartek, 15 kwietnia 2021

Rzeczywistość – Michał Bojar


Tytuł: Rzeczywistość

Autor: Michał Bojar

Kategoria: Literatura obyczajowa

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza

Ocena: 3/10








Dzieci często opowiadają o tym, co według nich będzie w przyszłości. Wymyślają wymarzone zawody, mówią o rodzinie, którą będą miały, o tym, co chcą zobaczyć, co chcą stworzyć. Ich przyszła rzeczywistość, o której marzą, jest barwna, pewna przygód i tego niezachwianego poczucia, że będzie dokładnie tak, jak w tej chwili mówią. Bez krzty zastanowienia i zwątpienia wierzą, że wszystko, co zaplanują, pewnego dnia stanie się naprawdę. Nie zniechęca ich nawet to, że często zmieniają swoje plany i za każdym razem są tak samo zaangażowane. Jest w tym rodzaj piękna. Według starego powiedzenia "jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich panach", powinniśmy wyznaczać życie. Jednak wtedy co by nam pozostało? Możemy żyć z przekonaniem, że nic nie pójdzie po naszej myśli, ale możemy też wierzyć, tak właśnie jak dzieci, że uda nam się i gdzieś dojdziemy. Nieraz i nie dwa idąc za marzeniami, dochodziło się gdzie indziej, po to tylko, by zdać sobie sprawę, że to lepsze miejsce. Czy nasze życie nie jest drogą krętą i niosącą więcej niespodziewanego niż spodziewanego? 

Przed nami historia młodej kobiety, która zaplanowała sobie życie i szła krok za krokiem według planów... Do czasu... Do czasu aż rzeczywistość okazała się inna niż mogła przypuszczać. Do czasu aż jej plany okazały się nieprzystosowane do prawdziwych pragnień. Do czasu aż w życiu powiało rozczarowaniem... Czy da się uchronić przed smutną i nie dającą spełnienia rzeczywistością? 

Pewnie wszyscy mieliśmy podobnie – okładka książki aż krzyczy swoją barwą i w pierwszych chwili zabiera całą uwagę czytelnika. Wydaje mi się, że to dobrze. W końcu jeśli okładka zdobędzie zaciekawienie, to jest duża szansa, że ktoś sięgnie i po treść. A przynajmniej tak było w moim przypadku. Nie miałam zbyt dużych oczekiwań co do "Rzeczywistości", ale bez wątpienia chciałam sprawdzić, co niesie ze sobą ta historia. 

Tytuł "Rzeczywistość" oddaje całą fabułę w sposób wprost idealny. To powieść właśnie o rzeczywistości, którą widzimy codziennie i być może sami jesteśmy jej autorami. Z jednej strony to chwalebny pomysł przedstawić to, co jest normą. Jednak z drugiej strony duża część czytelników uwielbia literaturę, ponieważ chce właśnie od tego realnego świata uciec. Gdy czytam jakąkolwiek powieść, chcę dostać albo jakąś przygodę, albo wgłębić się w otchłanie tematyki poważnej i otwierającej oczy. W przypadku tej książki nie dostałam ani tego, ani tego. Cały pomysł jest mocno przewidywalny, nie niesie ze sobą żadnego zaskoczenie, co razem jest po prostu nudne. 

Całą sytuację mógłby uratować styl pisarki autora, jednak ku mojej rozpaczy jest to aspekt, który jeszcze bardziej pogrąża całość. Dla mnie jest to przeciętne, szkolne wypracowanie. Zbyt niedopracowane, zbyt chaotyczne i zbyt pisane na siłę, by poza koniecznością przeczytania go, w jakikolwiek sposób docenić historię. Momentami miałam wrażenie, że jakaś zdesperowana koleżanka, która nie ma komu się wygadać, opowiada mi szybko i nieskładnie swoje życie. Bez większej refleksji – byleby tylko pokazać, że ona też coś przeżyła i też ma problemy. Taki styl czasami ma swoje zalety i wprowadza niesamowity klimat opowieści, ale tutaj tworzy to relację wprost toksyczną. 

W całej historii tak naprawdę mamy tylko jeden główny wątek, a pozostałe poboczne wątki są tak bardzo niedopracowane, że tylko udają, że istnieją. Pojawiają się za pomocą jednego, czy dwóch zdań i nie wprowadzają nic więcej do fabuły. A szkoda, bo głęboko wierzę, że ich rozbudowanie miało duży potencjał. W ostatecznym rozrachunku pod względem fabularnym ta książka jest dla mnie o niczym. A to wrażenie potęgują jeszcze nienaturalne dialogi. Nie umiem sobie wyobrazić, jak przedstawione rozmowy mogłyby się odbyć w prawdziwym życiu. 

Wydaje mi się, że rozumiem, co chciał przedstawić autor i sama koncepcja ma sens. Dla mnie miała to być wizja brutalności codziennych chwil. Ukazanie, że każdego z nas może spotkać zwykłe rozczarowanie życiem i w pewnym momencie nawet szczęśliwe chwile mogą stać się zbyt monotonne, by czerpać z nich radość. Jednak przy odpowiednich decyzjach i elastycznym podejściu jest nadzieja na zmianę i nastanie lepszych dni. Ten przekaz przemawia do mnie i daje iskierkę radości. Dlatego mocno żałuję, że zostało to niedopracowane. 

Przydałoby się też parę słów o bohaterach... I ten aspekt jest dla mnie równie problematyczny, jak styl autora. Dlaczego? Bo brakuje jakiejkolwiek kreacji bohaterów. Nie ma tu żadnej szansy na to, by przywiązać się do nich, czy nawet utożsamiać. Co dla mnie jest karygodne, ponieważ jest wiele osób, które przeżyły podobną historię i nawet znam ich osobiście. To powinna być szansa na odnalezienie swojej literackiej, bratniej duszy. Ale jak to zrobić przy tak złym wykreowaniu postaci? Jeśli miałabym powiedzieć cokolwiek o głównej bohaterce, czyli Natalii, to dla mnie jest to taka ofiara losu i to w taki nieuzasadniony sposób. To nie jest jakiś splot trudnych dla niej wydarzeń, czy po prostu jakaś cecha charakteru... Tego się nie da określić. 

"Rzeczywistość" jako książka mocno mnie zawiodła i nie przyniosła ani rozrywki, ani wzruszenia, ani jakichkolwiek emocji poza znudzeniem. Jestem przekonana, że zapomnę o niej szybko. Jeśli bardzo lubicie literaturę obyczajową, to być może znajdziecie w niej więcej wartościowych treści niż ja, ale na pewno nie nastawiajcie się na nic dobrego. 

Egzemplarz prasowy Sztukater.pl

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Glina w glinę – Artur Ciosek

 

Tytuł: Glina w glinę

Autor: Artur Ciosek

Kategoria: Poezja

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza

Ocena: 7/10 









Czym dla Was jest poezja? Tak bez słownikowych definicji, po prostu w subiektywnym odczuciu. Dla mnie to słowa, które kreują rzeczywistość. Słowa, które za pomocą rozbudowanych metafor, porównań i innych środków stylistycznych, są w stanie przebić ścianę milczenia i niewiedzy. To nowe spojrzenie na stare problemy. To emocje pełne uniesień i nieukrywanej prawdy. To droga życia, o której zapominamy. Mogłabym jeszcze długo szukać innych określeń – bardziej przyziemnych i bardziej odległych od potocznego języka. Jednak jestem pewna, że tyle wystarczy, by zrozumieć, jak wielką rolę odgrywają w moim życiu słowa i jak właśnie poezja jest w stanie je dobrać, by przemówić do mnie. Macie podobnie?

Tym razem zapoznałam się z tomikiem wierszy Artura Cioska o symbolicznym tytule "Glina w glinę". Widoczne odwołanie na okładce do dzieła Alfonsa Muchy przyciągnęło mój wzrok i dało zapowiedź czegoś wielowymiarowego i nieuchwytnego. Misterna obietnica przeżyć postawionych na równi z malarzem była zbyt kusząca, ale też niepewna, by nie sprawdzić, co się za nią kryje. Czy spełniła moje wygórowane oczekiwania i pozwoliła odciąć się od świata doczesnego na rzecz oniryzmu?

Sposób, w jaki poeta stworzył swoje wiersze, od samego początku przekonał mnie. Z wielką przyjemnością czytałam wiersz za wierszem, by poczuć, że myślimy podobnie, a kolejne wiersze mogą nieść ze sobą zniewalające spojrzenie na świat. Dlatego też bez zastanowienia brnęłam dalej w poezję, szukając wśród trafiających do mnie słów tej najważniejszej, jednej perełki – wiersza, który zostanie niezapomniany nigdy przeze mnie. Tym bardziej że większość z nich okazała się naprawdę mocno rozbudowana pod względem treści i stylistyki. 

Odnajdywałam poezję, z którą umiałam i przede wszystkim chciałam się utożsamić, ale czasami wpadałam w pułapkę złożoności i nie wszystkie wiersze potrafiłam zrozumieć. Liczne metafory niekoniecznie pokazywały mi ukrytą prawdę, co momentami frustrowało, ale dawało mi też poczucie szacunku do autora. Co chciał przekazać swoim czytelnikom? Czy jest to tak mocno skomplikowane, czy to ja nie potrafię tego dostrzec? Podobały mi się te retoryczne pytania, które pod wpływem wierszy zadawałam sama sobie. Niosło to ze sobą dodatkową refleksję i dodatkowe możliwości. 

Niestety nie znalazłam tego wymarzonego, jedynego wiersza, choć nie chcę w ten sposób ująć świetności innym wierszom. Jako całość uważam tomik za naprawdę wartościowy zbiór myśli, które są przedstawione w mocno rytmiczny sposób. Nie umiem docenić rymów i harmonii, ale w tym przypadku nie przeszkadzały mi one. 

A co z tematyką? Jest bardzo rozbudowana i nie boi się udać w najróżniejsze zakamarki mrocznego świata. W wielu przypadkach dotyczy wydarzeń rozpoznawalnych, które w większość z nas zna i nawet pamięta własne doświadczenia odnośnie tego, co się działo. Ten aspekt jest przeze mnie doceniany, ale w żaden sposób nie wywołuje emocji i nie przyciąga wyrazistych wspomnień. 

"Glina w glinę" to był z mojej strony bardzo dobry wybór, który przypomniał mi, co cenię w wierszach i dlaczego w ogóle decyduję się na czytanie poezji. Jeśli jesteście wielbicielami tak rozbudowanych, poetycznych form, jest to książka dla Was. Natomiast jeśli jesteście koneserami najlepszej poezji, to podchodziłabym ostrożnie. Sama nie jestem specjalistką i odbieram wiersze poprzez emocje, które pojawiają się podczas czytania, oraz poprzez zrozumiałość i zgodność z moimi poglądami. Lubię też świeże spojrzenie na niektóre tematy, ale w żaden sposób nie czyni mnie to znawcą. Stąd moje ostrzeżenie. "Glina w glinę" to tomik niosące przyjemność i refleksję, ale czy coś więcej? Tu każdy czytelnik musi odpowiedzieć sam sobie na to pytanie. 

Egzemplarz prasowy Sztukater.pl

czwartek, 8 kwietnia 2021

"Magia triumfuje" Ilona Andrews - 14 maja premiera!


Kate przebyła długą drogę od samotniczki do strażniczki magicznej Atlanty. Poznała przyjaciół i wrogów. Znalazła miłość i założyła rodzinę z CurranemLennartem, byłym Władcą Bestii.

 Ale jej magia jest zbyt potężna, by nadnaturalni rywale pozwolili Kate żyć w spokoju.

Kate i Roland zawarli rozejm, ale kiedy ojciec znów łamie warunki paktu, najemniczka pojmuje, że konfrontacja jest nieunikniona.

 Wyrocznia Wiedźm ma wizję krwi, ognia i ludzkich kości, a pod drzwi Kate trafia tajemnicza przesyłka zwiastująca wojnę ze starożytnym wrogiem, który prawie zniszczył jej rodzinę.

Kate wie, że czas spokoju minął i nie widzi innego wyjścia, jak tylko połączyć siły z najmniej oczywistymi sojusznikami. Wie, że zdrada jest nieunikniona. Wie, że może nie przeżyć nadchodzącej bitwy. Ale musi spróbować.

Dla syna.

Dla Atlanty.

Dla świata.



Książki Ilony Andrews gwarantują rewelacyjną lekturę.
Patricia Briggs, #1 New York Times bestsellingauthor

Jedno z najwspanialszych piór w urbanfantasy… Ilona Andrews to wszystko co najlepsze w gatunku
Jeaniene Frost, New York Times bestsellingauthor

Andrews to po prostu "mustread" bez względu na wszystko!
Romantic Times

Jeśli jest jakikolwiek autor, który definiuje Urban Fantasy, to jest nim Ilona Andrews. 
FreshFiction






Ilona Andrews to w istocie duet pisarski, w skład którego wchodzą Ilona i Andrew Gordon.
Małżeństwo piszące przede wszystkim powieści z gatunku urbanfantasy. Ich styl, to połączenie cech charakterystycznych fantasy, horroru oraz magii.
Ilona urodziła się w Rosji. Wyemigrowała do USA w wieku lat nastu. Studiowała na wydziale biochemii Western Carolina University. Podczas studiów poznała swojego obecnego męża, 
z którym wspólnie w 2007 napisała pierwszą powieść Magia Kąsa. Jej główna bohaterka Kate Daniels, błyskawicznie zyskała rzesze wielbicieli.
Książki o Kate Daniels zostały wydane już w 18 krajach, ich nakłady przekroczyły 3,5 miliona i zdobyły wszystkie najważniejsze TOPki: New York Times, USA Today, Wall StreetJournal, Washington Post, Amazon.


wtorek, 6 kwietnia 2021

Znak Welesa – Constance

 

Tytuł: Znak Welesa

Autorka: Constance

Kategoria: Autobiografia

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza

Ocena: 3/10









Stygmatyzacja zaburzeń psychicznych jest bardzo ważnym problem, z którym należy walczyć poprzez psychoedukację. Większość osób wie, że istnieją takie zaburzenia psychiczne jak depresja, choroba dwubiegunowa czy schizofrenia, jednakże ich wiedza o dokładnym przebiegu i przyczynach choroby jest znacznie ograniczona i oparta na potocznym rozumieniu lub tym zaproponowanym przez popkulturę, co niestety niesie ze sobą niekiedy fałszywy obraz. Zaburzenia psychiczne niosą ze sobą cierpienie i często niezrozumienie, więc osoby cierpiące na nie, zamiast dostać profesjonalną pomoc i wsparcie bliskich, muszą dodatkowo radzić sobie z krytyką, znieważaniem i samotnością. Najwyższa pora, by zacząć mówić, że problemy psychiczne nie są czymś, czego trzeba się wstydzić. Tym bardziej że wbrew ogólnym przekonaniom w dużej mierze przyczyną są aspekty biologiczne. Na depresję może zapaść każdy – ona nie zna ram finansowych, statusu społecznego czy nawet wydarzeń życiowych. Po prostu pewnego dnia pewne osoby zaczynają chorować i mogą mieć obiektywnie wszystko. Wcale nie musi stać się coś traumatycznego. To biologia i genetyczna podatność mają dużo do powiedzenia, a dopiero później samo życie. 

Dlaczego zdecydowałam się zrobić ten długi wstęp? Ponieważ dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam książkę, która jest zbiorem wspomnień konkretnej osoby zmagającej się z myślami samobójczymi i różnego typu problemami życiowymi. Constance postanowiła zdać relację z przebiegu depresji i swojego pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Odważnie i bezkompromisowo czuła potrzebę, by świat ujrzał jej historię i wyciągnął z niej wnioski. 

Muszę przyznać, że gdy tylko przeczytałam opis tej pozycji literackiej, wiedziałam, że muszę się z nią zapoznać. Na przestrzeni lat zdobyłam dość rozbudowaną wiedzę odnośnie problemów psychicznych i problemów, które wywodzą się właśnie z tych problemów. Podsumowując – dużo tych problemów. Pragnęłam wczuć się w emocje młodej dziewczyny, która dużo przeżyła i zrozumieć, jak świat wygląda jej oczami i jak ona sobie z tym radzi. Cały pomysł wydaje mi się przełamaniem tabu i małą, prywatną rewolucją. Rzadko spotykamy się z historiami, gdzie dominuje rzetelny obraz depresji. Czy te wspomnienia niosą ze sobą taką właśnie wizję? 

Jednak najpierw chciałabym zacząć od stylu pisarskiego autorki. Przede wszystkim wyróżnia się prostotą, co w tym przypadku jest jak najbardziej pożądane. Opowieść ma trafić do każdego czytelnika i nie ma tu miejsca na barwne i skomplikowane opisy. Gdy czytałam, miałam wrażenie, że ktoś opowiada mi swoją historię szybkim i trochę chaotycznym tempem. W tym momencie nie odbieram tego za wadę, lecz wtedy troszkę psuło mi to lekturę książki. Mimo zalety w postaci łatwego języka, źle wspominam czytanie "Znaku Welesa", ponieważ pisarka wypowiadała się w sposób bardzo pretensjonalny, co zamiast skłaniać mnie do przemyśleń, sprawiało, że miałam ochotę dyskutować z Constance, by udowodnić jej swoje racje. 

"Znak Welesa" porusza wyjątkowo ważne i trudne emocjonalnie tematy. Jest to świadectwo konkretnej osoby, co dodatkowo potęguje odbiór książki poprzez emocje. Ta autobiografia jest potrzebna, by przełamać tematy tabu dotyczące psychiki ludzkiej. Jednakże ten pretensjonalny ton sprawił, że miałam odczucie, że autorka kpi z tego wszystkiego, co się stało. Bez wątpienia są to wspomnienia nacechowane cierpieniem i bezradnością, ale w żaden sposób nie dają wsparcia, a dają poczucie, że to nie na poważnie. Tego nie mogłam w żaden sposób zaakceptować. Tym bardziej że całość to pewnego rodzaju moralizujący monolog, gdzie na tacy jest podane, co robić, czego nie robić. Zdaję sobie sprawę, że niektóre te informacje mogą bardzo komuś pomóc, mimo to brakuje uniwersalności. Constance odnosi się tylko do swojej historii i do swoich przeżyć, co oczywiście jest jak najbardziej słuszne. Tylko że zakłada, że u każdego wygląda to podobnie, jeśli nie identycznie. Tak nie jest. Każdy jest inny, każda sytuacja jest niepowtarzalna i jeśli nawet da się wyciągnąć wspólne czynniki, a następnie poddać je refleksji, to i tak nie jest to to samo wydarzenie. 

Nie chcę zakończyć takim smutnym aspektem i... też moralizującym jak sama książka. Dlatego zwrócę jeszcze uwagę na niesamowite ilustracje zawarta w autobiografii. Są po prostu przepiękne i ich symbolika wyjątkowo przypadła mi do gustu. One dopełniają całą historię Constance i być może dają jej dodatkowe pole na wyrażenie siebie i swoich emocji. Robią naprawdę olbrzymie wrażenie. 

W recenzji wielokrotnie podkreśliłam wagę tematu, więc można się zastanawiać, czemu tak źle oceniłam całą książkę. Nie jestem w stanie zaakceptować tych pretensji i negatywnych emocji. Zdaję sobie sprawę, że pisarka chciała przedstawić wszystko ze swojego doświadczenia i pewnie czuła dużą potrzebę, by opowiedzieć swoją historię, ale zostawia to za sobą zbyt toksyczne odczucia, a ja po takim świadectwie oczekiwałabym po prostu faktów lub emocji, które pozwolą zrozumieć cierpienie osób chorych. Niestety tutaj tego nie ma. 

Egzemplarz prasowy Sztukater.pl

sobota, 3 kwietnia 2021

14 kwietnia - premiery od MG ♥

Ogień i pył. Ostatnia wiosna Mordechaja Anielewicza Robert Żółtek 


Warszawa – wrzesień 1942 roku. Dobiega właśnie końca wielka akcja likwidacyjna warszawskiego getta, podczas której Niemcy wywożą do obozów zagłady około dwustu pięćdziesięciu tysięcy mieszkających tam Żydów. Przy życiu pozostają jedynie zatrudnieni w niemieckich warsztatach oraz ci, którzy zdołali ujść egzekucjom, łapankom i transportom, a teraz ukrywają się po piwnicach, strychach i opuszczonych domach. Zarówno jedni, jak i drudzy popadają w coraz większą apatię, starając się przetrwać kolejny, wyrwany Zagładzie dzień. Prawie nikt nie wierzy już w ocalenie.  
W tym momencie zjawia się w getcie Mordechaj Anielewicz. Nawiązuje kontakt ze swoimi nielicznymi przyjaciółmi z Żydowskiej Organizacji Bojowej i przekonuje ich do podjęcia walki. Ale w jego wizji ma to być walka inna niż wszystkie, ponieważ jej celem nie będzie ani ratunek, ani zwycięstwo, lecz złożenie ofiary z własnego życia w imię zachowania godności w obliczu ideologii zbrodni. A także dla pamięci przyszłych pokoleń.
Obydwie strony przygotowują się do ostatecznej rozprawy. Zbrodnicze i doskonale uzbrojone formacje przeciw charyzmatycznemu przywódcy oraz garstce młodych ludzi, którzy dopiero uczą się walczyć. Trwa wyścig z czasem.  
Nadchodzi 19 kwietnia 1943 roku, przeddzień żydowskiego święta Pesach. Do getta wkraczają oddziały niemieckie – ponad tysiąc esesmanów, policjantów i żołnierzy, dysponujących karabinami maszynowymi i miotaczami płomieni, wspierani przez czołg, samolot i wozy pancerne. Naprzeciw nich staje kilkuset młodych Żydów – uzbrojonych w pistolety, kilka karabinów, w butelki z benzyną oraz własnej produkcji granaty. W ten sposób rozpoczyna się powstanie, które przejdzie do historii jako najbardziej zadziwiający i jeden z najbardziej heroicznych zrywów drugiej wojny światowej.
Wartka akcja, potoczysta narracja i wyjątkowe postaci – zarówno autentyczne, jak i fikcyjne, duża dawka historii, sugestywne opisy życia codziennego getta oraz liczne i ekspresyjnie oddane sceny batalistyczne – składają się na tę niezwykle barwną i tragiczną opowieść o niezrównanym męstwie, poświęceniu i ofierze.  

 Mała księżniczka Frances Hodgson Burnett


Zachwycająca i wzruszająca powieść o szlachetności, która potrafi przetrwać najcięższe próby.
Siedmioletnia Sara Crewe trafia prosto z Indii do londyńskiej pensji panny Minchin. Dziewczynce rozpieszczanej przez samotnego ojca ma i tutaj nie zbywać na niczym. Traktowana jest jak księżniczka. Przełożona pensji, będąc pod wrażeniem fortuny kapitana Crewe, pozwala jej na dużo więcej niż innym uczennicom, a kiedy dowiaduje się jeszcze, że jej pupilka ma stać się w przyszłości właścicielką kopalni diamentów, jej zachwyt nie ma granic. Choć z drugiej strony nic nie potrafi zmienić niechęci, jaką w głębi serca czuje do dziewczynki.
Dlatego też, gdy kopalnie okazują się mirażem, jej zawód nie ma granic i panna Minchin postanawia zamienić swoją „wzorową uczennicę” w posługaczkę i to tylko dlatego, że wyrzucenie dziewczynki na bruk mogłoby źle wyglądać.
Z kolei Sara, która nawet będąc nieprawdopodobnie bogatą, zachowywała szlachetność i skromność, wykazuje niezwykły hart ducha i walczy, by w najbardziej upokarzających sytuacjach nie zatracić tego, co uważa za ważne. Wciąż stara się zdobywać wiedzę i pomagać potrzebującym. I choć czasami jest bardzo trudno, właśnie wtedy zachowuje się jak prawdziwa księżniczka.

Twarz pokerzysty Józef Hen 


Niezwykła powieść z sensacyjną fabułą, w którą wpisany został dramat sumienia.

Akcja rozgrywa się w dwóch zmieniających się planach czasowych: w październiku 1945, a więc zgodnie z rzeczywistością historyczną i pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy to bohater opowiada swoją niezwykłą historię powojenną. W scenerii niewielkiej nadmorskiej miejscowości (domyślamy się w niej Sopotu) stara się on znaleźć odpowiedź na pytanie o sens kilku lat walki z okupantem. Prosto z więzienia, gdzie trafił w za działalnością partyzancką, zostaje wysłany do nadmorskiego miasteczka pełnego kasyn, blichtru i szemranych interesów, by pomóc w złapaniu gestapowskiego kapusia, który ukrył się pod postacią jednego z najważniejszych postaci nowej rzeczywistości.
Czas wielkiego chaosu charakteryzuje się wielością kodeksów moralnych, a ziemie pionierskie – gwałtownością konfliktów.
Prowadzone śledztwo może przyczynić się do upadku człowieka, któremu bohater w czasach okupacji ślepo ufał. A którego upadek może stać się i jego klęską ostateczną.

Wichrowe Wzgórza Emily Brontë 


Akcja Wichrowych Wzgórz rozgrywa się na przełomie XVIII i XIX w. Earnshaw, właściciel majątku Wuthering Heights (tytułowe Wichrowe Wzgórza), przywozi do domu bezdomnego, cygańskiego chłopca, którego znalazł na ulicach Liverpoolu i nakazuje własnym dzieciom traktować go jak brata. Pomiędzy przybyszem a małą Cathy rodzi się więź tak silna, że z czasem przestają się liczyć nie tylko z konwenansami, ale i z ludźmi, wśród których żyją. Namiętność Heathcliffa i Catherine obnaża mroczną stronę ludzkiej natury, jest mściwa, wszechogarniająca i dzika jak wrzosowiska Yorkshire. Bohaterowie powieści Brontë płacą za to najwyższą cenę, a za ich błędy musi odpokutować następne pokolenie…

U brzegów jazzu Leopold Tyrmand 


Książka ta nie ma charakteru ani formy podręcznika, leksykonu lub jakiegokolwiek vademecum w sprawach jazzu. Ma charakter eseju wypełnionego rozważaniami, zawierającego nieco informacji i dużo zupełnie osobistych impresji. Jest pochyleniem się nad problemem. Zagadnienie rozlewa się szeroko, obejmuje obszar ogromny, omywa różne dziedziny współczesnej kultury, wiąże się nierozerwalnie z codziennością — tak jak obyczaj i sztuka przenikają się we współczesności ze zjawiskiem trudnym i socjologicznie mało zbadanym, a zwanym na co dzień życiem rozrywkowym.
Czy książka ta odpowie generalnie na pytanie: co to jest jazz?
Chyba nie, chociaż jej ambicją jest zawarcie i przekazanie czytelnikowi pewnego kompendium. Powstaje jednak zagadnienie, czy w ogóle można na takie pytanie odpowiedzieć.

Trędowata Helena Mniszkówna 


Historia miłości trudnej, a jednocześnie doskonałej, zmysłowej i duchowo idealnej, a zakończonej tak, jak kończyły się największe romanse wszechczasów: Romeo i Julia czy Tristan i Izolda. W chwili, gdy już wydaje się, że kochankowie zwalczyli wszelkie przeciwności i szczęście jest na wyciągnięcie ręki, dopada ich ta, przed którą nie ma ucieczki. Śmierć. I jest to zakończenie idealne. Los Stefci Rudeckiej i ordynata Michorowskiego to los tragicznych kochanków, którzy jednak mówią do nas z odległej epoki: nie bójcie się i idźcie zawsze za odgłosem serca.
Zasługą Heleny Mniszkówny było to, że klasyczną formułę romansu ubrała w kostium narodowy i przeniosła w realia ostrych na przełomie XIX i XX wieku sporów o podziały i nierówności społeczne. Mezalians był jednym z najważniejszych tematów literatury polskiej dziewiętnastego wieku, wątek ten znajdziemy również w „Lalce” czy „Nad Niemnem”. Natomiast fakt, że fabułę książki umieszczono w świecie polskich dworów szlacheckich i pałaców magnackich spowodował, że po II wojnie światowej powieść stała się wręcz legendarna i zakazana, przez wiele lat krążyła tylko w odpisach.



Które książki najbardziej Was zainteresowały? 
Ja jestem bardzo podekscytowana "Małą Księżniczką" i "Wichrowymi Wzgórzami"! ♥ 

czwartek, 1 kwietnia 2021

"Zawisza. Czarna krzyże" Jacek Komuda – Premiera 14 kwietnia

Największe legendy spisane są krwią.

Najsłynniejszy polski rycerz, którego imię żyje do dziś: Zawisza Czarny.

Człowiek, którego słowo znaczyło więcej niż prawo. Ten, który za najwierniejszego giermka wziął syna
pokonanego wroga. Dla sługi, któremu dał słowo, sam zdobył oblężony zamek. Dla brata, wziętego do krzyżackiej niewoli, spali świat.

Stawał do walki tam, gdzie nikt już nie miał odwagi walczyć. A ludzie szli za nim, w ogień, pod deszcz strzał i bezlitosne ostrza. Po śmierć albo po zwycięstwo, ale zawsze za nim.

Historia wyjątkowego człowieka spisana ze swadą właściwą prozie Jacka Komudy, dbałość o szczegóły i realia historyczne, która zapewni rozrywkę na najwyższym poziomie i wielbicielom średniowiecznej historii i czytelnikom ceniącym przede wszystkim żywą, trafiającą w serce opowieść.





Jacek Komuda – zawodowy pisarz i historyk. Autor licznych powieści historycznych. Specjalizuje się w dziejach Rzeczypospolitej szlacheckiej. Otrzymał stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, przyznawane w ramach konkursu na scenariusz filmu historycznego. 

Wierny prawdzie, nie stroni od brutalnych, mocnych kart historii. Wskrzesza dawne obyczaje, postaci, zapomniane miejsca. Najważniejszym celem, jaki sobie stawia, jest przybliżenie i spopularyzowanie wśród czytelników historii Polski.

Jako jeden z nielicznych ludzi pióra uczestniczy w rekonstrukcjach historycznych jako XVII-wieczny polski husarz, pancerny i Lisowczyk, poznając w ten sposób realia dawnego pola walki. Na własnym koniu przejechał pół Polski, spory kawałek Ukrainy i jeszcze większy Karpat Wschodnich.

Zodiaki. Genokracja – Magdalena Kucenty

 

Tytuł: Zodiaki. Genokracja

Autorka: Magdalena Kucenty

Kategoria: Science-fiction

Wydawnictwo: Uroboros

Liczba stron: 463

Ocena: 6/10

"Zodiaki. Genokracja" otrzymałam w ramach współpracy z TaniaKsiąża.pl






Ile to razy zadawaliśmy sobie pytanie, co przyniesie przyszłość? Myślę, że każdy z nas ma nieskończoną liczbę takich pytań mających odniesienie do nas jako jednostki i do całego naszego społeczeństwa. Umiemy całkiem dobrze planować, umiemy przewidywać niektóre rzeczy, czasami umiemy też pokonać naturę. Jednak nadal nie mamy żadnej pewności, co czeka nas w przyszłości i czy wreszcie nasze umiejętności walki z naturą nie okażą się pozorne. Być może wtedy będziemy musieli drogo za to zapłacić. Lecz nic po moich rozważaniach, gdyż w żaden sposób nie przybliżają mnie do prawdy. Ale może pozwolą mi tworzyć przyszłą rzeczywistość. Kto wie... 

Capri należy do rodziny Zodiaków, które charakteryzują się niezwykłymi modyfikacjami genetycznymi, a Wieża, w której na co dzień mieszkają, jest owiana tajemnicą. Każde z rodzeństwa ma imię jak zodiakowa konstelacja gwiazd, każdy z nich jest eksperymentem i każdy z nich zaskakuje. Co potrafi sam Capri? Analizować dane i przewidywać pewne układy sytuacji. Brzmi dość matematycznie, ale daje olbrzymie pole popisu. Tym bardziej że u jego boku prawie zawsze można spotkać jego siostrę Picses. Pewna siebie, krwiożercza i opętana szaleństwem. Do czego może doprowadzić ten nietypowe duet?

O "Zodiakach" wśród czytelników robiło się coraz głośniej, a ja sama czytałam coraz to bardziej skrajne recenzje. Nie będę tutaj nic ukrywać – to stanowczo nie mój gatunek książkowy, ale narosłe kontrowersje tej powieści dały mi impuls, bym i ja po nią sięgnęła. Tym bardziej że wydaje mi się ona naprawdę mocno fascynująca. Na granicy science fiction, antyutopii i fantasy – gatunków tak do siebie podobnych, ale jednak różniących się na wielu płaszczyznach. Historia obiecywała, że motywy zaczerpnięte ze schematycznych, choć często też już klasycznych dzieł, zostaną wykorzystane w sposób nowy i z powiewem nutki świeżości. Nie mogłam się oprzeć, by sama nie odkryć tajemnic skrywanych za tą powieścią. 

Jednak idąc tradycyjnym tropem, chciałabym się skupić na stylu autorki, który początkowo wydawał mi się wyjątkowo przyjemny i łatwy w odbiorze, co pozwoliło mi czytać w zawrotnym tempie. Z czasem ta tendencja zaczęła się zmieniać i coraz mocniej odczuwałam brak dopracowania i harmonii, a te aspekty bardzo cenię. Narracje przestały ograniczać się wyłącznie do Koziorożca i mogłam poznać lepiej innych bohaterów. Zabieg intrygujący, ale w tym przypadku całkowicie nieudany, gdyż narracje były do siebie zbyt podobne, by zdać sobie sprawę, o kim tym razem mówi narrator. Bez wątpienia częściowo psuło to indywidualność poszczególnych postaci. 

Co do fabuły, to tutaj muszę również popuścić wodzę mojej frustracji, ponieważ ponownie dominuje nierównomierność i chaos. Pojawiały się wątki, które wspaniale oddawały klimat książki i pozwalały zagłębić mi się w ten unikatowy świat. Lecz szczęście nie trwa wiecznie, więc były też wydarzenia całkowicie bezbarwne i niosące ze sobą monotonnie. Pojawiało się zbyt dużo luk i niespójności, by ślepo podążać za opowieścią. Długo wierzyłam, że to po prostu brak wiedzy czytelnika, który z czasem zostanie wyjaśniony, a ja poczuję satysfakcję. Niektóre wątki odpłynęły w toń nigdy nie rozwiązane. 

Najmocniejszą stroną całej powieści bez wątpienia są dla mnie bohaterowi, którzy w dużej mierze odznaczają się indywidualnością – wbrew problematycznej narracji. Choć postaci było na tyle dużo, by epizodyczni całkowicie ginęli w tłumie. Moją sympatię zyskał Capri, wyróżniając się spokojem oraz niesamowicie ludzkimi emocjami. Tworzyło to aurę tajemnicy przy młodym mężczyźnie i w wielu sytuacjach nie pozwalało poznać jego prawdziwej osobowości. Samej Picses nie polubiłam, ale bez wątpienia doceniam ją jako postać literacką. To właśnie ona dodawała barw historii i tego poczucia nieprzewidywalności. Problem pojawiał się przy przedstawieniu ich relacji. Dla mnie to koszmarny wątek. W tym momencie pozwolę sobie na małe zdradzenie fabuły – rodzeństwo łączy relacja romantyczna i seksualna. Jednak warto wyjaśnić, że nie jest to rodzeństwo biologiczne, więc tutaj każdy według swoich przekonań może zdecydować się, czy mu to przeszkadza, czy też nie. Ale nie w tym rzecz. Dla mnie ich relacja jest po prostu pusta. Jako czytelnicy dostajemy wyłącznie słowa, które mówią o ich przywiązaniu, miłości i wspólnej historii. Za tymi słowami nic się nie kryje, a my musimy wierzyć ślepo, że tak właśnie jest, nie dostając żadnych dowodów potwierdzających ich więź. 

Warto byłoby napisać również kilka słów o uniwersum, choć tutaj to za duże słowo. Świat ma potencjał i możliwości, by rozbudować go, dając poczucie panoramiczności. Niestety ginie on i przez liczne luki fabularne oraz brak jakichkolwiek reguł poza zwykłą hierarchią traci swoją pozornie fascynującą aurę. 

Tematyka w bardziej poważnym tonie również pojawia się w książce, ponieważ wyraźnie przez historię przedziera się motyw wolności i podziału społeczeństwa. Mogłam obserwować świat, gdzie wartość człowieka jest liczona poprzez punkty i to one świadczą o możliwościach. Dominujące modyfikacje genetyczne, dają też możliwość, by tworzyć kult tak zwanych czystych osób. Tak tworzą się systemy wręcz skrajnych klas społecznych, gdzie hierarchia jest jedynym prawdziwym bogiem, a o wolności wiele ludzi może tylko pomarzyć. Jednak wracając do wątku romantycznego, możemy między Picses a Capri szukać też oznak toksycznej miłości i tego, jak daleko jest w stanie się posunąć, by trwać dalej. 

"Zodiaki. Genokracja" dały mi wiele godzin przyjemnej rozrywki, ale niosły też mocne rozczarowanie treścią. Być może sama stworzyłam sobie obraz tajemniczej powieści i nic nie mogło spełnić moich oczekiwań. Ale wad jest zbyt wiele, by móc bez zastanowienia powiedzieć, że to dobra książka. Niemniej widzę też zalety, które inni czytelnicy mogą docenić o wiele bardziej niż ja. 

Więcej podobnych książek możecie znaleźć w dziale nowości na TaniaKsiążka.pl