Tytuł: Hobbit: Bitwa Pięciu Armii
Reżyser: Peter Jackson
Gatunek: Fantastyka
Rola główna: Martin Freeman
Część: III (zakończenie)
Czas trwania: 2 godz. 24 min.
Premiera: 25 grudnia 2014 r. (Polska), 1 grudnia 2014 r. (świat)
Na podstawia "Hobbita" J.R.R. Tolkiena
Ocena: 9/10
Bilbo i drużyna Thorina dotarli do celu podróży – do tytułowego Pustkowia Smauga. Teraz smok obudził się i nie chce oddać złota, znajdującego się w Samotnej Górze. Rusza na miasto położone koło tej sławnej góry. Jednakże nie tylko krasnoludy chciały zdobyć złoto, które kiedyś należało do rodu Thorina. Elfy mają zamiar odzyskać klejnoty, które należą do nich. Orkowie również mają chrapkę na bogactwo góry. Lecz to nie jest ich jedyny cel. Mają większe ambicje – ambicje mrożące krew w żyłach. W tym samym czasie Gandalf musi się zmagać z siłam zła, by chociażby dać szansę krasnoludom. Jak się zakończy Bitwa Pięciu Armii? Czy siły zła pokonają dobro?
Z "Hobbitem" pierwszy raz spotkałam się w książce Tolkiena. Bardzo mi się ona podobała, lecz nie potwierdziła fenomenu związanego z tym podobno wybitnym twórcą. Dopiero po przeczytaniu pierwszego tomu "Władcy Pierścieni" zrozumiałam, dlaczego Tolkien jest mistrzem fantastyki. Zwykle nie oglądam ekranizacji, jednak szkoła mnie do tego zmusiła. Musiałam obejrzeć pierwszą część ekranizacji "Hobbita" na olimpiadę z polskiego. Niestety nie zachwycił mnie. Drugą część obejrzałam z czystej ciekawości. "Pustkowie Smauga" bardzo mi się podobała i zmieniła moje poglądy na tę trylogię. Dlatego właśnie tak bardzo chciałam obejrzeć "Bitwę Pięciu Armii". Teraz gdy zakończyłam swoją przygodę z tymi filmami, czy żałuję, że obejrzałam zakończenie? Odpowiedź na to pytanie jest paradoksalna – tak i nie, nie i tak. Nie, ponieważ ta część zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i rzutuje pozytywnie na całość. Tak, ponieważ uświadomiłam sobie, że to ostatni raz gdy na dłużej spotkałam się z Bilbem Bagginsem i niezwykłą kompanią krasnoludów.
W tej części było widać, kim dla siebie jest drużyna. Już nieprzypadkową zbieraniną krasnoludów, hobbita i czarodzieja, ale kompanią, która zawsze jest gotowa oddać życie za każdego jej członka. Widzieliśmy w filmie, jak zmieniają się postacie, jak łączą i przełamują się między nimi więzi. Mogliśmy obserwować, jak pod każdym aspektem kończy się ta niesamowita, ale wyjątkowo niebezpieczna podróż. Dla mnie to było niezwykłe i wzruszające zjawisko. Zazwyczaj nie umiem określić gry aktorskiej w filmie, ale fakt, że cały film wywołał we mnie tyle emocji, świadczy o tym, że aktorzy wyśmienicie zagrali swoje role. Ani przez chwilę nie miałam wrażenie, że Bilbo, czy Thorin jest kimś innym niż Bilbem albo Thorinem. Tak naprawdę nie było żadnych aktorów. Byli tylko bohaterowie i to oni się dla mnie liczyli.
Kolejną zaletą filmu są efekty specjalne. Nie ma wątpliwości, że występowały prawie w każdej scenie. Nie znam się na tym, ale jako zwykły, przeciętny widz mogę powiedzieć, że robiły wrażenie. Nadawały całemu filmowi tę niezwykłą atmosferę, która tak bardzo oddaje dzieło Tolkiena. Również w tej części jest o wiele więcej nawiązań do książki. W poprzednich częściach występowały nowe wątki, które jak podejrzewam miały nawiązywać do wydarzeń w przyszłości, które będą się odbywać w "Władcy Pierścieni". Tutaj było ich mniej, jednakże występowały. Lecz ostateczne zakończenie było podobne do tego w książce. Zwykle jestem przeciwna, żeby tak bardzo w filmie zmieniać fabułę, lecz tutaj wyszło to na korzyść.
Tylko na jednym polu mogę się przyczepić – brutalność scen. Nie jestem człowiekiem wrażliwym, więc zwykle takie sceny nie wzruszają mnie. Niemniej tutaj uważam, że było ich za dużo albo raczej trwały za długo. Rozumiem, że to była bitwa, ale jednak niektóre według mnie było kompletnie niepotrzebne. Niczemu nie służyły. Nie będę tego zaliczać jako wady, ponieważ dla niektórych pewnie jest to zaleta. To moje subiektywne zdanie, więc pewnie w tej kwestii wiele osób nie zgodzi się ze mną.
Film zyskał wielką sławę. Może nawet większą niż sama powieść. Jak mówili w telewizji, dla niektórych to koniec epoki. Zakończył się "Władca Pierścieni", a teraz i "Hobbit". Zgadzam się z tym. Jednak ja mam przed sobą jeszcze dwie części trylogii Tolkiena oraz trylogię filmową, więc nie mam się czym martwić. Lecz wiem, że w przyszłości ciężko będzie mi się rozstać z tym światem. Natomiast "Bitwę Pięciu Armii" polecam oczywiście tym, którzy oglądali poprzednie części i osobom cierpliwym.
Do mnie ten film nie przemawia. Nie to, żebym narzekała, bo jest ekranizacją... nie. Chodzi o ilość absurdalnych scen (np. Legolas skaczący po spadających kamieniach), albo zabicie smoka w ciągu 15 minut od rozpoczęcia filmu... Do tego jakieś dziwne stwory, rozwalające ściany głową. Efekty specjalne tez do mnie średnio przemawiały, ale nie oglądałam filmu w wersji 3D :)
OdpowiedzUsuńFilm - mimo iż miejscami bardzo odbiegał od książki - bardzo mi się podobał. Nie miałam jak iść na niego do kina więc czekałam z niecierpliwością aż ukaże się w sieci. Obejrzałam i jestem bardzo wdzięczna P.J za to co zrobił. Czekam na autograf od Gandalfa. /kolega miał się z nim spotkać w Londynie i ma go dla mnie zdobyć :3/ Tyle szczęścia mmmmm :3
OdpowiedzUsuńMimo, że książka została rozciągnięta do granic możliwości to podobały mi się wszystkie trzy części Hobbita :) Świat stworzony przez Tolkiena jest naprawdę wyjątkowy i bardzo lubię go odwiedzać :)
OdpowiedzUsuńFilmu jeszcze nie widziałam, ale słyszałam dużo pozytywnych opinii na jego temat tak że na pewno się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMi się bardzo podobał, muszę przyznać, że oglądając scenę śmierci Thorina miałam mokre oczy.
OdpowiedzUsuńMuszę obejrzeć ten film :)
OdpowiedzUsuńWidziałam wszystkie ekranizacje dzieł Tolkiena poza tą i muszę jak najszybciej to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam na mojego bloga :)
Mi się film bardzo podobał, zresztą tak jak dwie poprzednie części ;)
OdpowiedzUsuńTrzecia część spełniła moje oczekiwania. Owszem, mam zastrzeżenia, ale po obejrzeniu dwóch części właściwie było wiadomo, czego się spodziewać.
OdpowiedzUsuńMiałam iść do kina na ten film na początku roku, ale jakoś tak wyszło, że do tej pory go nie oglądnęłam... Nie ma co, muszę się w końcu zmotywować i go obejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Ja uważam, że nie jest aż tak dobry, podobał mi się średnio, czułam ogromne przeciągnięcie historii, ale to tylko moje zdanie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Może trochę za długi, bo nie mogłam wysiedzieć w kinie :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie nadrobić zaległości i obejrzeć tą część! Dwie poprzednie bardzo mi się podobały. Na Władcy Pierścieni jestem wychowana, także Hobbita również darzę wielką sympatią :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam jeszcze żadnej części Hobbita, ale zamierzam przeczytać wszystkie książki Tolkiena, a później zabrać się za ich ekranizację.
OdpowiedzUsuńTa część jest chyba najlepsza ze wszystkich trzech. Ciągle jednak uważam, że rozciągnięcie jednej zaledwie 300 stronicowej ksiązki na 3 filmy, to nie do końca dobry pomysł...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
http://worldofbookss.blog.pl/
No cóż, według mnie to najgorsza z wszystkich tolkienowskich ekranizacji. Ilość absurdu zdecydowanie była ponad miarę (Legolas i jego schodki, Bard strzelający z własnego dziecka, bitwa dowodzona jak przez chłopców w przedszkolu...), znikąd wyciągnięty wątek Tauriel i jej romansu z Kilim coraz bardziej groteskowy ("Zostaw krasnoluda!"). Gdzieś w tym wszystkim zaginął dla mnie klimat całej opowieści i zwyczajnie to, co powinno być na pierwszym planie - historia Bilba. Parę plusów oczywiście było, ale całokształt bardzo mnie rozczarował.
OdpowiedzUsuńCo do brutalności scen, to jeżeli tu było tego za dużo, to może nie bierz się do "Władcy?". :D
Muszę jak najszybciej nadrobić i obejrzeć ostatnią część Hobbita, bo jestem jej strasznie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle mam Tolkiena przed sobą, więc bardzo się cieszę, chociaż wciąż go odkładam na później...
OdpowiedzUsuńKocham wszystko co ma związek ze Śródziemiem i jestem fanką Tolkiena, Władcy i Hobbita od przeszło 14lat. Filmy Jacksona zawsze były dla mnie idealnymi ekranizacjami książek Mistrza, dlatego z takim bólem przyjęłam fakt, że trzecia część Hobbita jest strasznie kiepska. Już w drugiej pojawia się kretyński wątek miłości elfki i krasnoluda, ale w trzeciej to jakiś apogeum. Poza tym... ilość absurdów jest nie opisania. Naprawdę dla mnie to jak cios prosto w serce, wciąż ciężko mi się po nim podnieść.
OdpowiedzUsuńNa pewno obejrzę, dwie części już za mną, niestety na tą nie udało mi się pojechać do kina. No cóż, jest jeszcze internet :)
OdpowiedzUsuńJa, póki co przeczytałam tylko 'zwykłego Hobbita'.Był dla mnie nieco dziwny, z jednej strony świetny, a z drugiej niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńWidziałam wcześniejsze 2 części, a na tą nie zdążyłam iść do kina. I żałuję.
OdpowiedzUsuńJa raczej nie skuszę się na ten film. Po prostu fantastyka mnie nie kręci. Oglądałam kiedyś ekranizację ''Władcy pierścieni'' i zachwytów nie było, dlatego obawiam się, że tym razem będzie podobnie. Ale polecę ten film mojemu ukochanemu, gdyż on w przeciwieństwie do mnie, gustuje w takich klimatach.
OdpowiedzUsuńMi się film średnio podobał. O ile druga część jakoś ratowała tę trylogię, to ostatnia część psuje wszystko. Jest naciągana, wiele scen powoduje uśmiech na twarzy, ale niestety z zażenowania. Niektórych książek lepiej jest nie ekranizować, a jak już to robić, to tylko z sensem, czyli bez rozbijania fabuły na ileś niepotrzebnych części.
OdpowiedzUsuń