czwartek, 25 lutego 2021

Księżniczka debiutuje – Connie Glynn

 

Tytuł: Księżniczka debiutuje

Autorka: Connie Glynn

Przekład: Anna Kłosiewicz

Cykl: Kroniki Rosewood

Tom: II

Kategoria: Literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Insignis

Ocena: 5/10






Czy zastanawialiście się, co by się stało, gdybyście musieli pewnego dnia wybierać pomiędzy rodziną a przyjaciółmi? A może znaleźliście się w takiej sytuacji? Lub uważacie, że przyjaciel to rodzina? Bez względu na nasze wyobrażenia jest to sytuacja trudna i wbrew pozorom często do niej dochodzi. Chciałabym w tym momencie podać jakąś receptę na szczęście, kiedy nie można mieć na raz relacji z ukochanym przyjacielem i rodziną. Niestety to niemożliwe. Można liczyć tylko na to, że nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji, a gdy już to, że podejmiemy dobrą decyzję. 

Lottie i Ellie stały się nierozłącznymi przyjaciółkami, które są gotowe poświęcić swoje życie, by uratować drugą. Jednak to nadal Ellie pozostaje tą najważniejszą, bo w końcu pochodzenie królewskie ma swoje przywileje i też niedogodności. Z tego względu Lottie już oficjalnie zostaje portmanką przyjaciółki i występuje w roli księżniczki. A nadchodzi trudny, ale też wspaniały czas, ponieważ dziewczyny wracają na drugi rok nauki do Rosewood Hall. Po traumatycznych przeżyciach z tamtego roku niesie to ze sobą wiele trosk i obaw, ale również obietnicę powrotu do znanego miejsca, gdzie mimo pewnych tajemnic można być sobą wśród przyjaciół. Jakie konsekwencje przyniosą wydarzenia z poprzedniego roku? Co nowego i być może nieoczekiwanego czeka przyjaciółki w przyszłości? Czy przyjaźń jest naprawdę szczerą wartością? 

„Księżniczka debiutuje” to kontynuacja „Kronik Rosewood”, które w swoim czasie cieszyły się w Polsce i za granicą olbrzymią popularnością. Stąd też moje zainteresowanie, a jak jeszcze spojrzałam na aspekty wizualne, czułam się całkowicie przekonana, by przeczytać tę powieść. Muszę przyznać, że mimo mojej niechęci do różu, to ta delikatność koloru i ładny kontrast w granatowym oczarowują mnie. Lecz to nie wygląd jest najważniejszy tylko treść. Jak spodobał mi się drugi tom „Kronik Rosewood”? 

Tradycyjnie skupię się na stylu, który niestety wybitnie nie przypadł mi do gustu. Ma wiele zalet, a w szczególności doceniam, że jest charakterystyczny i wyróżnia się pewną dozą dobrze widocznej niepowtarzalności. Dlatego trochę mi przykro, że mimo tej tak ważnej dla mnie zalety, nie umiem odnaleźć się w nim. Przede wszystkim chodzi o zbytnią lekkość pióra, która może i jest oczekiwana po tego typu powieści, ale przekracza tę magiczną granicę pomiędzy przyjemnością, a infantylizmem i prostotą. W takich momentach czuję, że autorka nie doceniła swoich czytelników i napisała książkę niedopracowaną i zgodnie z zasadą, aby było. 

Mimo tego niezadowalającego mnie stylu sama historia momentalnie wciągnęła mnie. Od początku obiecywała coś nowego i zaskakującego, więc gnałam strona przez stronę, by koniecznie dowiedzieć się, co będzie dalej i jak potoczą się losy bohaterów. Momentami byłam naprawdę pozytywnie zaskakiwana. Lecz tu wkroczyła jednak kolejna martwiąca mnie wada. Miałam wrażenie, że dusze się w tym świecie i potrzebuję czegoś znacznie bardziej rozbudowanego. Miałam wrażenie, że granice są strasznie wąskie i nawet poszczególne sytuacje, które być może miały cel rozszerzający, nie były wystarczające, by zmienić moje odczucia. 

Bohaterów jest naprawdę dużo i idzie za tym również duża różnorodność charakterów. Niektórzy z nich są lepiej wykreowani, inni gorzej, ale tendencja pokazuje, że pisarka mocno się skupiła na osobowościach i pojedynczych historiach. Ten aspekt niezmiernie mi się podobał, bo co jak co, ale dobrze wykreowani bohaterowie mogą naprawić wiele wad. Nawet ten nieszczęsny w moim przypadku styl. Choć warto wspomnieć, że po prostu nie cierpię samej Lottie, która od pierwszych stron pokazuje jaka to jest kochana, dobra i na siłę pomocna. To wykreowało mi od razu niezachwiany obraz tej dziewczyny i nic nie było w stanie go zmienić. Na szczęście Ellie też od początku zachwyca swoją energię i poczuciem humoru. 

Natomiast tematycznie mamy wgląd w piękną wizję przyjaźni, gdzie każdy jest gotowy na poświęcenie i wie, że to coś więcej niż tylko czcze słowa, o których można zapomnieć. Jak pewnie po wstępie domyśliliście się, jest też wątek rodziny Lottie, dzięki któremu emocje zostają mocno poruszone. 

Mam bardzo mieszane odczucia co do tej książki, gdyż spędziłam z nią naprawdę przyjemne godziny, ale momentami byłam też tak bardzo zirytowana, że kładzie to cień na całość. Mówi się, że dobra książka powinna wywoływać emocje, nawet jeśli miałyby być złe. Powieść budząca obojętność nie ma znaczenia na dłuższą metę. Dlatego stwierdzam, że osoby, które już znają pierwszy tom, powinny dać i szansę temu. 

Egzemplarz prasowy Sztukater.pl 

poniedziałek, 22 lutego 2021

Ostatnia Siostra – Mika Wing

 

Tytuł: Ostatnia Siostra

Autorka: Mika Wing

Kategoria: Science fiction

Wydawnictwo: Novae Res

Ocena: 6/10









Jak wiele bylibyście gotowi poświęcić, gdyby chodziło o życie bliskiej dla Was osoby? Mam przeczucie, że dość duża liczba osób bez zawahania odpowiedziałaby, że własne życie. Zgadza się? Jeśli tak, to pójdźmy dalej. Własne życie jest pewnego rodzaju darem, który należy do nas samych i my decydujemy, co z nim robimy. Dlatego podwoję stawkę i zadam inaczej pytanie – czy bylibyście w stanie poświęcić czyjeś życie dla życia kochanej przez Was osoby? Tym razem nie będę zgadywać żadnych odpowiedzi, bo pytanie jest zbyt trudne, zbyt nieosadzone w kontekście i zbyt oddziaływujące na moralność i etykę. Miejmy nadzieję, że nigdy nikt z nas nie znajdzie się w takiej sytuacji. 

Goye wie, co to znaczy strata bliskich. Od tego momentu w życiu ma tylko jedno pragnienie – odnaleźć swoje siostry, z którymi przed wieloma latami została rozdzielona. Razem tworzą całość, więc muszą wreszcie połączyć się. Jednak poszukiwania są trudne i zagmatwane, ponieważ toczą się na przestrzeni tysięcy lat. Wyobrażacie sobie, jak przez ten czas zmieniła się Ziemia i prawa natury? Czy uda się Goye odnaleźć ukochane siostry? Czy ludzkość ma jakąś przyszłość? I jaka jest prawdziwa cena za życie? 

"Ostatnia Siostra" najpierw przyciągnęła moją uwagę poprzez magnetyzującą okładkę, a następnie intrygujący opis. Bardzo rzadko czytam powieści w pogranicza fantastyki i science fiction. Zazwyczaj nie umiem się w nich odnaleźć i z czasem zaczynam się nudzić. Lecz tutaj wiedziałam od początku, że sama koncepcja historii może pokonać wiele wad i dać mi niesamowitą radość z czytania. Jest to unikatowe połączenie przeszłości z przyszłością, która bierze pod uwagę wielowymiarowość i nie ogranicza umysłu. 

Styl autorki niesie dla mnie powiew świeżości, który jest zarazem duszący, ale też prowadzący przez nieznane. Nie są to wyłącznie zdania, ale obraz przyszłości i naszych możliwości. Dlatego z taką pasją wzięłam się za czytanie i brnęłam przez kolejne strony. Ta językowa niepowtarzalność oczarowała mnie i dała godziny w skupieniu i zaintrygowaniu. Nie ma co ukrywać, jest on bardzo ciężki w odbiorze i momentami wręcz dławiący, ale dla mnie to olbrzymia zaleta, gdyż ten styl tworzy fascynujący klimat i pasuje do fabuły. Lubię takie pasujące połączenie. Problemem mogą się okazać słowa, które zazwyczaj nie są przez nas używane, a czasami nawet neologizmy. To oczywiste, że przy motywie science fiction pojawiają się, jednakże momentami treść stawała się mało zrozumiała. 

Ogólnie jeśli miałabym wskazać jeden główny problem powieści, jest to fabuła. Niestety jest ona jednym, wielkim chaosem. Przez ten mankament historia jest nieklarowna, a czasami w ogóle niezrozumiała. Ubolewam nad tym bardzo, bo to jednak stracony potencjał. Dopiero środkowa część fabuły nabiera dla mnie przejrzystych barw i to właśnie tam dobrze się bawiłam. Nie zmienia to faktu, że cała opowieść niesie ze sobą tę wcześniej wspomnianą wielowymiarowość. Powroty do przeszłości, odniesienia do teraźniejszości i tysiące lat przyszłości to przygoda pełna pasji i wspaniała uczta dla naszej wyobraźni. Kto by nie chciał dowiedzieć się, jak będzie wyglądał nasz świat za 5000 lat? Czy będzie istniał? Czy pozostaną jakieś nasze prawa? Pytań jest nieskończenie wiele, a "Ostatnia Siostra" przedstawia alternatywę. 

Natomiast z bohaterami jest też zabawna sytuacja, ponieważ przez całą powieść miałam wrażenie, że jest ich wyjątkowo wiele, ale po zastanowieniu doszłam do wniosku, że to tylko pozory, a my skupiamy się na głównych postaciach. Jeśli miałabym Wam opisać jednego z bohaterów, to nie dałabym sobie rady, gdyż ich kreacja jest dla mnie nieuchwytna. Bez wątpienia istnieje, ale jest za mgłą i trudno zrozumieć ich motywacje czy uczucia. Najbardziej polubiłam Teo, bo wydawał mi się niesamowicie ludzką postacią. Czasami cierpiał, czasami się radował, a czasami zachowywał głupio i ten brak wyidealizowania przekonał mnie do niego. Poczułam również sympatię do Lilly, ale ostatecznie mało o niej wiem i z chęcią lepiej poznałabym ją. 

"Ostatnia Siostra" ma wielki potencjał, który miejscami jest mocno wykorzystany, a miejscami niestety stracony. Sama historia do kreatywna linia prowadząca nas przez wymiary i czas, by dojść do jednego punktu. Bawiłam się przy niej naprawdę dobrze i myślę, że fanom takich opowieści powinna przypaść do gustu. 

Egzemplarz prasowy Sztukater.pl


wtorek, 16 lutego 2021

Weryfikacja – Kafir, Łukasz Maziewski

 

Tytuł: Weryfikacja

Autorzy: Kafir, Łukasz Maziewski

Kategoria: Sensacja

Wydawnictwo: Bellona

Ocena: 6/10









Niekiedy zapominam, że nasz świat jest tak bardzo złożony, że jest tak dużo ludzi i że o większości zdarzeń z danej chwili nigdy się nie dowiem. Jeśli zastanowimy się, co na całej planecie dzieje się w tej chwili, jest to dla nas tak niewyobrażalne. Prawie wszystko z codziennych czynności, o których pomyślimy, na pewno teraz się dzieje. Na spokojnie możemy też zaryzykować mocniejsze stwierdzenia – w tej chwili prawdopodobnie ktoś umiera i ktoś się rodzi. Czy nie jest to niesamowite? Pomyślcie, ile nam umyka, o ilu sprawach, nawet tych z najbliższego otoczenia, nie wiemy... 

Zmiany prędzej, czy później muszą nadejść. Jest to nieuniknione i w rzeczywistości Sztylca właśnie do tego dochodzi. Po wszystkich udanych i nieudanych akcjach musi spojrzeć na nowy świat, gdzie jego stanowisko i przede wszystkim umiejętności nie są tak cenione, jak powinny być. Siedzi w gnieździe żmij i patrzy, jak polityką i służbami specjalnymi rządzą pieniądze i koneksje. Uczciwość i solidna praca już się nie liczą, ale czy w ogóle kiedykolwiek się liczyły? W tym samym czasie Czarny przebywa w Gruzji i próbuje się zaaklimatyzować. Czy uda mu się? Co czeka Sztylca? Czy jest jeszcze jakaś przyszłość? 

Zdecydowałam się przeczytać "Weryfikację", ponieważ miałam ochotę na chwilę zmienić moje standardowo czytane gatunki. Nie jestem fanką literatury sensacyjnej, ale mimo to czasami lubię odmianę. Od początku zdawałam sobie sprawę, że ta powieść prawdopodobnie nie spełni moich oczekiwań, ale też starałam się pamiętać, że to ma być rozrywka. 

Styl, którym piszą autorzy, jest przyjemny w odbiorze. Nie ma skomplikowanych figur stylistycznych, nie zaskakuje niczym negatywnym, ale też nie wyróżnia się niczym pozytywnym. Pojawiało się wiele opisów, co pozwalało lepiej zrozumieć daną sytuację, czy jakiś ciąg wydarzeń. Jednak były też momenty, gdy opisy okazywały się zbyt niezrozumiałe, jak na takiego laika jak ja. Tym bardziej że historia toczy się na dwóch głównych liniach fabularnych. Raz patrzymy na świat poprzez życie Sztylca, innym razem poprzez wydarzenia związane z Czarnym. Wyszło to naprawdę profesjonalnie, a nie jest to łatwy zabieg literacki. 

Przy fabule zaczynają się już schodki, ponieważ jest nierównomierna w odbiorze. Były rozdziały, gdzie akcja była zwarta, szybka i dawała czytelnikowi zastrzyk motywacji, by nie odkładać książki i brnąć dalej i głębiej. Lecz niekiedy uspokajała się do tego stopnia, że dominowała monotonność, a w rezultacie nuda. Łączyło się to nieprzyjemnie z pewnymi lukami fabularnymi. Razem doprowadzało mnie to do frustracji, gdyż ani nie rozumiałam, co się dzieje, ani mnie to nie ciekawiło. Choć warto podkreślić, że jest to druga powieść autorów w tym świecie i może gdybym ją znała, orientowałabym się lepiej w wydarzeniach. 

"Weryfikacja" to przede wszystkim literatura akcji, więc nie ma w niej dużo refleksyjnych momentów. Jednak w żadnym razie nie oznacza to, że one w ogóle się nie pojawiają. Z mojej perspektywy jako czytelnicy możemy obserwować dwa poważniejsze wątki. Jednym z nich jest wizja człowieka samotnego i przeciążonego zmianami, które niosą ze sobą zbyt wiele złego, by móc je po prostu zaakceptować. Od początku poznajemy Sztylca jako człowieka zmęczonego tym wszystkim i mającego wrażenie bezsensowności działań. Mimo to stara się walczyć. Drugim wątkiem, choć bardzo krótkim, jest zwrócenie uwagi na molestowanie kobiet w wojsku. Czasami zapomina się, że kobiety też pracują w armii na różnych stanowiskach i ze względu na bycie mniejszością (i po prostu kobietą) nie zawsze mają prawo głosu i obrony. Niezmiernie cieszę się, że w "Weryfikacji" wybrzmiał ten problem. Kiedyś czytałam wywiady z kobietami, które walczyły w wojsku o sprawiedliwość. To poruszające świadectwo, że problem istnieje i należy wreszcie go dostrzec. 

Warto zwrócić też uwagę na kreację bohaterów. Tak jak w przypadku fabuły, ona również była nierównomierna. Autorzy skupiają się przede wszystkim na Radosławie Sztylcu, co wychodzi im bardzo dobrze, ale trudno też nie odczuć braków w innych postaciach. Radek jest ukazany jako bohater o wielowymiarowej osobowości. Dało się zauważyć, jak reaguje w chwilach rozpaczy, ale też radości. Polubiłam go i cenię jego osobę za lojalność i wytrwałość. Natomiast o Czarnym mało się dowiedziałam i trochę tego żałuję, ale zakładam, że być może we wcześniejszej książce pisarzy jest o nim coś więcej. 

"Weryfikacja" nie jest powieścią bez wad, ale można przy niej dobrze się bawić. Pomijając momenty znudzenia, był to dobrze spędzony czas. Jeśli lubicie książki z tego gatunku, to wydaje mi się, że ta może Wam przypaść do gustu. 

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl


sobota, 13 lutego 2021

Wyborny trup – Agustina Bazterrica


Tytuł: Wyborny trup

Autorka: Augustina Bazterrica

Przekład: Patrycja Zarawska 

Kategoria: Literatura piękna

Wydawnictwo: Mova

Ocena: 9/10

"Wybornego trupa" otrzymałam w ramach współpracy z TaniaKsiążka.pl





Jeśli spojrzymy na historię ludzkości, to zobaczymy szybki postęp, który pozwolił nam opanować prawie całą planetę. Bez wątpienia w wielu aspektach niesie to ze sobą pozytywy, a my sami nie wyobrażamy sobie istnieć w innym świecie bez tych wszystkich udogodnień. Lecz jeśli się dokładnie przyjrzymy naszej historii, to możemy również zaobserwować niechlubne działania. W tej chwili można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to one są na pierwszym planie istnienia człowieka. Odpowiadamy za tysiące lat niekończących się wojen, za dehumanizację i niszczenie planety. Brzmi to fatalnie, prawda? Ale wreszcie w którymś momencie trzeba zadać sobie pytanie, do czego tak naprawdę jesteśmy zdolni i jak poważne konsekwencje niesie to ze sobą?

Minęło już dużo lat od Przemiany, której nazwa tak dokładnie wpisuje się w zjawisko – wszystko się zmieniło, choć pozornie wygląda podobnie i nie różni się zbytnio od życia, które znamy. Jednak kluczem tutaj jest właśnie słowo pozornie. Marcos, który jest synem rzeźnika, musiał zmienić branżę, choć to za dużo powiedziane, bo robi to, co robił dalej tylko zmienił towar. W świecie przedstawiającym się jako całkowity upadek moralności wykonuje tę samą pracę, choć uważa, że nigdy nie powinno dojść do Przemiany. Nie jest w stanie jej zaakceptować. Ale czym tak naprawdę jest ta Przemiana? Czy Marcos będzie kiedyś w stanie przystosować się do nowego życia? Czy dla ludzkości jest jeszcze jakakolwiek nadzieja?

O "Wybornym trupie" w ostatnim czasie mówi się dużo wśród czytelników. Jest to książka określana jako kontrowersyjna i szokująca. Właśnie z tego względu postanowiłam zapomnieć, że to nie do końca moje klimatu i zapoznać się z nią. Od początku zdawałam sobie sprawę, że będzie czymś odmiennym, co mocno może oddziaływać na emocje. Tak właśnie było. Czy mi się to podobało? Stanowczo tak. 

Sam pomysł autorki jest dla mnie wielkim plusem, który byłby w stanie wiele zatuszować – nie było to potrzebne. "Wyborny trup" to czysta oryginalność wychodząca spoza ram schematów i tematów tabu. Postanowiła odciąć się od wszystkiego, co wypada i co powinno być. Zarazem ta innowacyjność niesie ze sobą coś z pogranicza literatury klasycznej, która często stawała się czystymi archetypami literatury. Zostałam zszokowana i przymuszona do zapoznania się z treściami dotychczas dla mnie niewyobrażalnymi. Brzmi to trochę nachalnie, ale to w tym tkwi klucz do całości. 

Natomiast styl pisarki wydawał mi się początkowo niepozorny. Czytało mi się przyjemnie i dość szybko, jednak w pierwszej chwili nie zauważyłam, na czym polega jego fenomen. Dopiero z czasem zaczęłam go określać jako wprost fantastyczny. Przemawiała przez niego prostota oczarowująca i zachwycająca różnorodną możliwością odbioru. Każdy najmniejszy aspekt był dopracowany, ale w żaden sposób nie drażnił zbytnią kwiecistością języka. Niczego nie było za dużo, ani też niczego nie było za mało. 

Z opisaniem fabuły mam poważny problem, ponieważ w tym momencie zaczyna braknąć mi słów. "Wybornemu trupowi" zarzuca się zbyt dużą dozę obrzydliwości. Nie będę kłamać – ona jest i mocno porusza czytelnikiem, ale zarazem utrzymuje poziom nieprzekraczalności granicy. Scen wywołujących wstręt czy nawet jakieś bardziej rozbudowane emocje jest naprawdę dużo, ale nie ma niczego, co by nie było konieczne, by ta historia mogła wybrzmieć w całej swojej panoramiczności. Opowieść jest pełnowymiarowa i wśród głównej akcji subtelnie przemyca o wiele więcej tematów niż w pierwszym odczuciu można by zauważyć. 

Tematyka to mistrzowskie połączenie ukazania konkretnej sytuacji z uniwersalnością wielu wartości i czynów obecnie w obiektywnym spojrzeniu określanych jako złe. To właśnie tu pojawiają się te odwieczne pytania, które nie znajdują odpowiedzi – do czego jest zdolny człowiek jako jednostka i do czego jest zdolny człowiek jako całość? Samo poszukiwanie to podróż w głąb naszej moralności i spojrzenie na pozornie nieprzekraczalne granice. Jak raz przekroczymy zakazany rewir i nic się nie stanie, to wrócimy w to miejsce i ponownie spróbujemy przekroczyć kolejną granicę, aż ich pierwotny obraz zostanie zamazany i z czasem w ogóle zapomniany. Dokładnie ten mechanizm jest przedstawiony w "Wybornym trupie". To mechanizm, który w niektórych przypadkach może nieść wiele dobrego, ale źle wykorzystany, do czego mamy tendencję, może prowadzić do największego upadku człowieczeństwa. Tak jak wspomniałam, mamy tutaj główny wątek i dokładne przedstawienie sytuacji, ale to prawda uniwersalna, odnosząca się do znacznie większej skali naszego postępowania. 

Przykładem tego jest Marcos, którego od pierwszych stron darzyłam sympatią. Jako czytelnicy obserwujemy jego zmagania z nową sytuacja. Patrzymy, jak nie może uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, mimo że od dawna bierze w tym udział, jak pragnie się zbuntować i coś zmienić, jak wraca myślami do przeszłości i jak walczy o spełnienie swoich marzeń. To bohater genialnie wykreowany – ludzki i często nieuchwytny. Stworzyłam sobie sama jego obraz i właśnie w taki sposób dałam się oszukać pozorom własnego umysłu. 

"Wyborny trup" to powieść warta uwagi każdego czytelnika. Wiem, że dla trochę wrażliwszych osób jest to literatura mocna, być może nawet nie do przebrnięcia. Lecz warto dać z siebie wszystko, by z oddali spojrzeć na samego siebie i ludzkość, do której należymy. Są procesy, których już nie zatrzymamy, lecz są też momenty, gdy możemy ustać i jeszcze się zmienić. Czy nie warto dla nas samych i naszej planety zrobić to? 

Więcej książek znajdziecie w dziale bestseller na TaniaKsiążka.pl


środa, 10 lutego 2021

Opowieści – Fiodor Dostojewski

 

Tytuł: Opowieści

Autor: Fiodor Dostojewski

Przekład: Władysław Broniewski 

Kategoria: Literatura klasyczna

Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Ocena: 7/10








Świat uwielbia pozory. Są wszędzie – od małych oszustw przyrody, po kłamstwa ludzi i aż do manipulacji społecznościami. Stworzyliśmy sami zestaw często niepoprawnych zasad, których trzymamy się kurczowo, a każdy, kto choć na chwilę się wyłamie, jest szykanowany i traci szacunek w oczach innych ludzi. Pozory czasami są niezbędne, ale czasami też trzymają nas w twardych, nieprzekraczalnych granicach. Czy warto im ulegać? Czy jesteśmy w stanie je przełamać? 

Dostojewski jest moim literackim mistrzem, odkąd przeczytałam jeszcze w liceum "Zbrodnię i karę". W tamtym momencie od razu postawiłam go na podium moich czytelniczych przeżyć i nie zważałam na to, że opieram się tylko na jednym, prawdopodobnie najbardziej szanowanym dziele. Mijały lata, a ja powoli sięgałam po kolejne powieści Dostojewskiego – o dziwo unikając tych najsławniejszych. Moje literackie przeczucie okazało się całkowicie słuszne, gdyż każda kolejna historia Dostojewskiego oczarowywała mnie z taką samą mocą, jak wtedy opowieść o Raskolnikowie. Dzisiaj przyszedł czas opowiedzieć Wam o jego opowiadaniach. Czy one tak samo zachwycają? 

Jednak na początku muszę poświęcić trochę miejsca samemu językowi, jakim posługuje się Dostojewski. W moim przypadku to pewnego rodzaju hymn pochwalny, ale wierzę, że część z Was zgodzi się ze mną, ponieważ styl Dostojewskiego jest niepodważalnie unikatowy. Zdaję sobie sprawę, że w pewnej mierze odpowiada za to również tłumaczenie, lecz czytałam książki w różnych przekładach i bez wątpienia czuć te charakterystyczne pióro pisarza, którym malował pełnowymiarowych bohaterów, sytuacje rzeczywiste i zachwycające, choć niekiedy przerażające krajobrazy. Razem tworzy to niepowtarzalny obraz ówczesnego świata i personalnych przeżyć schowanych zazwyczaj pod grubą skorupą. Każde zdanie jest dopracowany pod wieloma aspektami i nie ma możliwości, by jakiekolwiek słowo znalazło się tam przez przypadek. Co prawda dla niektórych jest to styl trudny w odbiorze, ponieważ znajduje się tam dużo archaizmów i czasami przestawna składnia, lecz mimo to warto zaangażować się i mimo trudności brnąć dalej. 

Zbiór opowiadań rozpoczyna się opowiadaniem "Białe noce". Od pierwszych stron w moim odczuciu wyróżnia się wolnym tempem i mocno refleksyjną treścią. Razem z głównym bohaterem przemierzamy ulice Petersburga i mamy bezpośredni wgląd w jego myśli. Sama historia chwyta za serce i swoim sentymentalizmem sprawia, że ciężko wyjść z niej bez szwanku. To historia miłości i ukrytych pragnień, które nie mogą mieć swojego spełnienia. Zarazem to podkreślenie toksyczności uczucia ukrytego za bezinteresownością. Relacja trudna i pełna przeplatających się negatywnych i pozytywnych emocji. A to wszystko w otoczeniu dojmującego motywu samotności niezauważanej i bezradnej.  

Natomiast już w kolejnym opowiadaniu, czyli "Cudzej żonie", widzimy połączenie misternej tajemnicy z komizmem. Tworzy to obraz przezabawny, ale momentami też podkreślający żałość całej sytuacji. Gdy czytałam, nie mogłam przestać się śmiać, jednak czułam też w sercu smutek. Podświadomie wiedziałam, że głównym celem nie jest rozśmieszenie czytelnika, ale przestroga. "Cudza żona" w porównaniu do "Białych nocy" jest pełna akcji i zaskakujących zwrotów. Od pierwszych stron intryguje i zadaje wiele pytań. 

Przedostatnim opowiadaniem jest "Sen wujaszka", który bardzo mnie zmęczył. Co prawda jest to też najdłuższe opowiadanie z tego zbioru, ale momentami mocno mnie nużyło. Tym bardziej że dla mnie była to wizja życia w wyłącznych pozorach i oszustwach, które tworzą sieć intryg i zakrywają prawdziwe tragedie i wyrachowanie godne pogardy. Właśnie tutaj Dostojewski w całej krasie podkreśla mój ulubiony motyw określany przeze mnie jako ironia losu. To upadek moralności, a co za tym idzie ludzkości w barwach śmiechu i przewrotnego splotu wydarzeń. 

Ostatnim już opowiadaniem jest "Krokodyl" niosący za sobą pewien problem, a konkretnie brak zrozumienia. Ze smutkiem przyznaję, że nie wiem, co się w tej historii wydarzyło. Zdaję sobie sprawę, że to alegoria, prawdopodobnie bardzo ciekawa, lecz za mało przejrzysta dla mnie. Mam ochotę zrzucić to na karb braku znajomości ówczesnych czasów, ale co do tego też nie jestem przekonana. Jedno jest pewne – niesie ze sobą smutek i zwątpienie. 

Też niezmiernie docenianym przeze mnie aspektem dzieł Dostojewskiego jest kreacja bohaterów. Pisarz bez wątpienia jest wnikliwym obserwatorem, który przez lata swego życia nauczył się dostrzegać więcej niż przeciętny człowiek i prawie nieomylnie tworzył postacie skomplikowane, pełne dobrych i złych cech, dzięki czemu wydają się tak barwne i przede wszystkim tak ludzkie. 

"Opowieści" to niezwykła podróż poprzez dogłębna analizę ludzkich charakterów. To mistrzowskie tworzenie rzeczywistych obrazów poprzez słowa i obserwacje. Cała dotychczas mi znana twórczość Fiodora Dostojewskiego to potwierdzenie geniuszu i jedna wielka parabola ludzkiego istnienia. A te opowiadanie tylko to potwierdzają. 

Za możliwość ponownego spotkania się z twórczością Dostojewskiego dziękuję bardzo Wydawnictwu MG


24 luty – premiery od MG ♥

 Zły Leopold Tyrmand


Książka – legenda. Najpoczytniejszy kryminał napisany w czasach PRL-u. A tak naprawdę niezwykle inteligentny opis Polski Ludowej, przebrany w strój ni to kryminału, ni to romansu, ni to westernu. Zaczyna się od tajemniczych napadów. Z tym, że wszyscy atakowani – to bandziory. Ludowa milicja staje na głowie, by dostać jedynego sprawiedliwego, szeryfa bez twarzy, który sprawia, że ludzie zaczynają się czuć bezpieczni. Podziemny światek Warszawy rusza na wojnę. Bohater ma tylko jeden znak rozpoznawczy, niezwykłe, świetliste spojrzenie. A dodatkowo w tle historia miłosna, której osią jest Marta Majewska, niechcący wciągnięta w przestępcze życie Warszawy.


Elżbieta i Essex. Historia tragiczna Lytton Strachey


Anglia targana konfliktami religijnymi po śmierci Henryka VIII. Siłą wewnętrznych spisków i niechęci do katolików, Maria Stuart zostaje pozbawiona korony. Na tron wstępuje Elżbieta, córka matki która została ścięta przez ojca. Nie decyduje się na małżeństwo, „…nie jest mi to do niczego potrzebne…”- powtarza przez 20 lat. Jej płomienny związek z Robertem Dudleyem kończy się wraz z jego śmiercią w 1588r.
Pierwsze 30 lat panowania upływa pod znakiem wielkiego naporu Hiszpanii. Rok 1588 przynosi wreszcie rozstrzygnięcie. Hiszpańska Armada zostaje rozgromiona. To ogromny sukces królowej. Pojawia się na dworze młodziutki, 34 lata młodszy od Elżbiety, piękny hrabia Essex.
Elizabeth i Essex. Historia tragiczna to wspaniały, dramatyczny i jakże romantyczny zapis uczuć, myśli i czynów dwojga kochanków Elżbiety I Tudor i Hrabiego Essex. Biografia napisana z kunsztem, wiedzą i głęboką znajomością realiów i historycznych symboli – bo pisana przecież przez członka elitarnej Bloomsbury group.

A ślady zasypał piasek Zofia Jeżewska


Ależ lekko napisana, jak piasek przesypuje się ze strony na stronę. Romantyczna , polityczna i sensacyjna. Wszystkie te wątki dopełniają się znakomicie w tej książce pełnej zagadek, niespełnionej miłości, wielkich wydarzeń politycznych Syrii lat 30tych, fascynujących opisów pustyni i wydobywanych spod niej zagadek historii.
A wszystko dzieje się w Palmyrze, stolicy królowej Zenobii, którą odbudowuje z kamieni prof. Michałowski. W Syrii szybkimi krokami zbliża się czas wielkich zrywów niepodległościowych. Rewolucja wybuchnie za chwilę. W Palmyrze trwają wykopaliska i jest Ona – pół Francuzka-pół Polka, piękna i wyzwolona kobieta i On – też archeolog ale i syryjski patriota – który musi walczyć o swój kraj z Francuzami.
Czy taki związek ma szansę w tym momencie?



Jesteście czymś zainteresowani? ♥

sobota, 6 lutego 2021

Najlepsza oferta – Georgia Le Carre

 

Tytuł: Najlepsza oferta

Autorka: Georgia Le Carre

Przekład: Grzegorz Gołębski

Kategoria: Literatura erotyczna

Wydawnictwo: Niegrzeczne książki

Ocena: 2/10

"Najlepszą ofertę" otrzymałam w ramach współpracy z TaniaKsiażka.pl






Niekiedy życie z dnia na dzień postanawia poprzestawiać nam wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Jednego dnia jesteśmy szczęśliwi, pełni miłości i nie musimy martwić się o przyszłość, by już drugiego wszystko runęło i każdego kolejnego dnia przypominało, jak bardzo jest źle i jak bardzo źle może być. To przerażająca i smutna wizja, lecz czasami staje się rzeczywistością i trzeba jakoś się przystosować i walczyć o nadejście lepszych czasów. Czy jesteście na to gotowi? Czy podołacie walce o każdy kolejny dzień?

Freya pochodzi z bogatej rodziny, która była w stanie zapewnić jej dobre życie, gdzie nie trzeba się martwić o przyszłość i można zaspokajać większość kaprysów. Wszystko się zmieniło, gdy jej ojciec został oskarżony o kradzież nowej technologii i pod wpływem pogardy i nieuzasadnionych opinii popełnił samobójstwo. Freya i jej matka zostały z wielkimi długami, które z każdym dniem się powiększają, ponieważ butik jej matki jest na skraju bankructwa. Freya będzie musiała zrezygnować ze studiów i sprzedać ukochany dom babci. Ale czy na pewno nie ma innego wyjścia? Może jest w zasięgu ręki, tylko trzeba mieć odwagę i pokonać wszelkie uprzedzenia?  

Jestem właśnie po serii egzaminów i miałam niesamowitą ochotę na jakiś lekki i pikantny romans. Mój mózg krzyczał, żebym dała mu odpocząć i się zrelaksować. Dlatego zdecydowałam się na zapoznanie z nowym i zdobywającym coraz większą popularność erotykiem. Od początku zdawałam sobie sprawę, że niektóre aspekty mogą nie przypaść mi do gustu i wręcz oburzyć. Ale postanowiłam przymknąć na to oko i dać się ponieść rozrywce. Stanowczo przeceniłam swoje umiejętności selektywnego wyboru treści – nie dałam rady i moje własne uprzedzenia i poglądy wzięły górę. Z tego względu "Najlepsza oferta" okazała się jednym z najgorszych erotyków, które czytałam. Czemu? 

O tym za chwilkę, ponieważ chciałabym się skupić na razie na największym pozytywie książki, a chodzi mi o styl autorki. Okazał się naprawdę przyjemny w odbiorze, co perfekcyjnie pasuje do przedstawionych treści. Dzięki lekkiemu piórowi pisarki zapomniałam o rzeczywistości i dałam się wciągnąć w świat Frei. Mimo oburzenia i niekiedy zniesmaczenia przekładałam stronę za stroną i byłam niezmiernie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Poza tym Georgia Le Carre udowodniła, że jej styl jest charakterystyczny i pełen zaskakujących, językowych zwrotów akcji. To pozwalało odczuć dynamikę treści. 

Natomiast przy samej fabule rozpoczynają się pierwsze schodki. Przede wszystkim była niestety bardzo niedopracowana i zawierała wiele luk fabularnych. Wszystko skupiało się na uczuciu Frei i Brenta, a wątki poboczne istniały tylko i wyłącznie jako konieczne tło. Szkoda, ponieważ wiele z nich miało potencjał, który razem z romantycznymi aspektami mógłby stworzyć wielowymiarową historię. Tymczasem to spłycenie irytowało mnie i wywoływało monotonnie. Tym bardziej że treść książki – nie chcę Wam zbyt dużo zdradzać – momentami okazała się dość mocno kontrowersyjna, co w mojej opinii odbierało jej pikanterii, na którą tak mocno liczyłam. 

Co było tematyką powieści? Tutaj zaczyna się mój problem. Tak jak wspomniałam na początku, Freya została pozbawiona prawie wszystkich pieniędzy i musiała zdecydować się, jak w takim przypadku powinna postąpić. I w tym miejscu mam problem z podjęta przez nią decyzją. Dla mnie była po prostu bezpodstawna, lecz też jestem w stanie zrozumieć, co ją wywołało i o jak wielką stawkę była gra. Ale jestem oburzona tym, co było później, czyli jak się na pewno już domyśliliście, sferą romantyczno-erotyczną. Jej decyzja powinna na nią wpłynąć i to zrobiła, ale wybitnie pozytywnie, co jest tak mocno nieżyciowe i oburzające mnie, że czuję obrzydzenie. Czy tak powinna wyglądać miłość? Czy w ogóle przy takim układzie miłość istnieje? Nie umiem sobie tego wyobrazić. 

Warto byłoby też zwrócić uwagę na kreację bohaterów, a raczej jej całkowity brak... Ich jedyną zasługą w tej powieści jest fakt, że po prostu istnieją i tym swoim istnieniem irytują. Wiem, że to dość mocne stwierdzenie, ale tak bardzo ich nie lubiłam, że chyba tylko ten styl autorki mnie do nich przekonał. Sama Freya to dziewczyna, której decyzji w ogóle nie rozumiem i nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co dzieje się w jej głowie. Przyznam, że doprowadzało mnie to do szału. A co z Brentem? Stereotypowo jest przystojnym miliarderem i... psychopatą. Czyli kimś, o kim marzy każda kobieta? Stanowczo nie. W realnym życiu normalny człowiek zastanawiałby się, jak załatwić sobie zakaz zbliżenia się, kiedy Brent ma tak rozbudowane koneksje. 

Jak sami czytacie, "Najlepsza oferta" w moim ujęciu okazała się powieścią wyjątkowo przeciętną i uderzającą w moje poglądy. Zamiast rozrywki dostałam pokłady frustracji i przykro mi z tego powodu. Widziałam, że książka ma już swoich fanów, więc na pewno Wam jej nie odradzę, ale też w żaden sposób nie polecę. 

Więcej książek o podobnej tematyce znajdziecie w dziale bestseller na TaniaKsiążka.pl


środa, 3 lutego 2021

Konferencja Ptaków – Ransom Riggs

 

Tytuł: Konferencja Ptaków

Autor: Ransom Riggs

Przekład: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz

Cykl: Pani Peregrine

Tom: V

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: Media Rodzina

Ocena: 7/10





Jestem przekonana, że w swoim życiu choć raz zadaliście sobie pytanie, czym jest prawdziwa przyjaźń. Zgadza się? Możemy posłużyć się tutaj definicją słownikową, ale to tylko słowa, a przyjaźń jest o wiele bardziej cenioną wartością, która daje nam wiele od siebie i wiele wymaga od nas. Lecz czy nie warto poświęcić się dla niej? Nawet w momentach, gdy nie zgadzamy się z naszymi przyjaciółmi i wątpimy w ich dobre intencje? To głupota czy lojalność? A my? Chcielibyśmy, żeby ktoś zaufał nam i wbrew wszelkim dowodom stał zawsze po naszej stronie? To pytania retoryczne, ale i tak odpowiem na nie – ja na pewno bym chciała, by moi przyjaciele nigdy mnie nie zawiedli i jestem gotowa od siebie dać to samo. 

Jacob odnalazł Noor i teraz razem uciekają przed nieznanym wrogiem. Dziewczyna musi zaufać swojemu nowemu przyjacielowi i uświadomić sobie, że wszystkie nierealistyczne rzeczy dzieją się naprawdę, a jej życie zmieniło tor i nigdy nie wróci na stary. Za nimi pościg, a przed nimi niesamowicie istotne zadanie, od którego zależy wiele żyć. Tymczasem na Poletku trwają prace naprawcze, a Pani Peregrine szykuje się do wielkiego wydarzenia – Konferencji Ptaków. Czy Jacobowi i Noor uda się przeżyć i doprowadzić do zakończenia wszystkich spraw? Co niesie ze sobą Konferencja Ptaków? Czy na pewno wszyscy starzy wrogowie zostali pokonani?

Pamiętam doskonale, gdy po raz pierwszy zobaczyłam książkę z cyklu "Pani Peregrine". Robiła niesamowite wrażenie wydaniem, a barwny opis i nietypowe wnętrze przyciągało wzrok wielu czytelników. W kolejnych latach przyszedł też czas na ekranizację, która również fascynowała i wabiła wielbicieli. Choć wiele opinii wtedy podkreślało zbyt odmienną fabułę filmu od oryginalnej powieści. Od tego czasu mam wrażenie, że seria odchodzi w niepamięć, a tymczasem przed nami piąty tom. Czy pobudził on moją wyobraźnię? Czy przeżyłam niezapomnianą przygodę? 

Niestety mam sporo zastrzeżeń do samego stylu pisarza. Na pewno przyjemnie i szybko czytało mi się książkę, co w pewnym sensie jest zaletą, jednakże miałam nadzieję na coś o wiele bardziej rozbudowanego. Brakowało mi pewnej obrazowości wydarzeń i ogólnie całej scenografii. Prostota pozwalała na łatwy odbiór, ale zabierała ze sobą klimat i nie oddziaływała wystarczająco mocno na wyobraźnię. Dlatego posypała się również unikatowość stylu autora, co jest dla mnie wyjątkowo ważnym aspektem. 

Mimo pewnego niezadowolenia z używanego języka dałam się wciągnąć w fabułę i brnęłam przez nią w zawrotnym tempie. Nawet nie zauważyła, jak szybko przeczytałam powieść. W "Konferencji Ptaków" dzieje się niesamowicie wiele i szybko, więc nie ma czasu na oddech i zbyt głębokie refleksje. Bez wątpienia uważam to za wielką zaletę książki, która oczarowała mnie i pozwoliła zapomnieć o rzeczywistości. Co prawda fabuła coraz bardziej przyspieszała, co dało chaotyczne zakończenie. Efektem było moje rozczarowanie, ponieważ spodziewałam się, że będzie ono szokowało i dawało powody do zawrotów głowy. Tymczasem tak jak szybko się pojawiło, tak samo szybko znikło. Ale też nie ma co narzekać, bo jestem pewna, że przed nami jeszcze kolejny tom. 

"Konferencja Ptaków" podkreśla, jak ważna w życiu człowieka jest przyjaźń i jak niezmiernie istotne jest, by sobie ufać nawzajem. Nawet krzyk i niezgoda nie powinny niszczyć tych ważnych relacji. W końcu jeśli mamy przy sobie bliskie osoby, to nawet mrok nie jest w stanie zawładnąć nami całkowicie. Gdzieś musi być iskierka światła, która rozpęta ogień i da ciepło. Zarazem nie można zapomnieć, że nowe i odmienne nie musi być złe, a czasami nawet jest lepsze. 

Natomiast bohaterowie powieści są wykreowani poprzez karykaturę. Każdy ma swoje unikatowe i często wyolbrzymione cechy, które tworzą jego osobowość. Ten zabieg ze strony pisarza przypadł mi niezmiernie do gustu. To odważne podejście, ale bardzo dobre wykonanie przyniosło fantastyczne efekty. Jednak tym razem chciałabym się skupić na Jacobie i Noor. Jacob jest dla mnie nieuchwytny i z bólem przyznam, że nie do końca rozumiem jego motywacje. Wydają się zbyt bohaterskie i zbyt pochopne, co w żaden sposób nie przeszkadza mi w lubieniu tej postaci. Tymczasem Noor niesie ze sobą powiew nowości i ogromne pokładały determinacji i energii. Uwielbiam takie osoby! Dlatego chciałabym się dowiedzieć o niej jeszcze czegoś więcej. 

I w mojej opinii musi być specjalne miejsce na podkreślenie, jak cudownie jest wydana ta książka. Jestem pod wielkim wrażeniem jej wizualnych aspektów. Twarda oprawa i zszywane strony już same w sobie robią niesamowitą pracę, a co dopiero dołączone zdjęcia! Dla mnie to strzał w dziesiątkę, który na długo wbija się w pamięć. Zdjęcia czarują upływem czasu i perfekcyjnie komponują się z fabułą. 

Podczas czytania "Konferencji Ptaków" bawiłam się przednio mimo tych kilku wad. Jest to powieść przeznaczone raczej dla młodzieży, dlatego do niektórych aspektów starałam się podejść w trochę odmienny sposób. Niemniej uważam, że każdy czytelnik może dać się ponieść tej historii. 

Egzemplarz prasowy Sztukater.pl