Tytuł: Scholomance. Lekcja druga. Ostatni Absolwent
Autor: Naomi Novik
Przekład: Zbigniew A. Królicki
Cykl: Scholomance
Tom: II
Kategoria: Fantastyka, literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 400
Ocena: 4/10
Kiedy dobro jest naprawdę dobrem, a zło naprawdę złem? Kto to to ocenia i jakimi zasadami się kieruje? Czy mniejsze zło istnieje? Czy poświęcenie jest dobrem, czy może dbanie o swoje własne życie jest lepszym moralnie wyborem? Mogę kreować takie pytania bez końca, lecz to nic nie zmieni – nadal w większości zostaną bez odpowiedzi, a przynajmniej bez odpowiedzi obiektywnej, bo za tę subiektywną odpowiadamy wyłącznie my sami. I jestem głęboko przekonana, że większość z nas miało już trudność mierzenia się z nimi. Pozostaje mi tylko nadzieja, że Wasze decyzje okazały się dla Was dobre i nie pozostawiły wyrzutów sumienia.
Cała moja refleksja bierze się z historii El, która została postawiona w bardzo dosłowny sposób przed najróżniejszymi, trudnymi wyborami. Udało się jej przetrwać i teraz rozpoczyna ostatni rok w szkole Scholomance. Wydawałoby się to ostatnimi krokami do mety, ostatnim finałem, lecz w rzeczywistości wszystko wskazuje na to, że El będzie musiała się zmierzyć z problemami o wiele gorszymi niż dotychczas, a jej życie w tej szkole, delikatnie mówiąc, jest zagrożone. Ewidentnie cyborgi wraz ze szkołą uparły się na nią i nie wróżą jej przetrwania do końca. Czy tak właśnie będzie? Czy nastolatka jest w stanie pokonać zło i dokonać dobrych moralnie decyzji?
W tym przypadku – zresztą jak prawie w każdym – będę dobitnie szczera. Chciałam przeczytać tę książkę tylko i wyłącznie ze względu na fantastyczną okładkę i motyw szkoły magii. Te dwa aspekty były na tyle przekonywujące, że dały mi motywację do czytania i przy okazji sprawiły, że nie przeszkadzało mi nieprzeczytanie pierwszego tomu. Zresztą to jest już wręcz moją osobistą tradycją. Niestety materializm wychodzi i powieść okazała się dla mnie wielką porażką. Dlaczego?
Moje zamiłowanie do magicznych szkół jest dość przewidywalne, ponieważ wywodzi się z "Harry'ego Pottera". Tak jak wiele lat temu zostałam oczarowana Hogwartem, tak od tamtego czasu ponownie szukam tego oczarowania. Nigdy nie udało mi się powtórzyć mojego własnego, emocjonalnego fenomenu szkolnego, niemniej ten motyw w wykonaniu różnych pisarzy naprawdę potrafi zaskakiwać. Jest powtarzalny, konwencjonalny, ale co jakiś czas znajdzie się autor, który nadal potrafi coś z niego wyciągnąć. W przypadku "Scholomance" tak właśnie jest – czego jak czego, ale niesztampowego pomysłu na uniwersum i samą szkołę nie mogę odmówić Naomi Novik. Potrafiła na znanym gruncie stworzyć coś nowego. Ale musi być ale. A tym razem tym ale jest niedopracowanie. Sam pomysł dla mnie nie wystarczy, trzeba go stworzyć od fundamentów i to stabilnych fundamentów. Nawet książki z gatunku fantastyki mają swoje zasady. W pewien sposób gatunek bazuje na łamaniu ich, ale są szkielety nienaruszalne, a tutaj pisarka całkowicie je pominęła, przez co w ogóle nie utrzymała spójności.
A odnosząc się do stylu pisarskiego, to jak na książkę z literatury młodzieżowej i fantasy wydaje się naprawdę ciężki, co mnie zdziwiło, ale w moim przypadku to jak najbardziej pozytywne zdziwienie. Doceniam rozbudowane zdania, poważne i pełne niuansów. Dla mnie to pewnego rodzaju sztuka na najwyższym poziomie. Niemniej w "Ostatnim Absolwencie" było niezwykle wiele neologizmów i fakt, że nie czytałam pierwszego tomu mocno uderzał w całą fabułę. Nie do końca wiedziałam, o czym autorka pisze i jakie to ma znaczenie dla bohaterki, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie rozumiałam tych słów. Choć to nadaje też charakterystycznej atmosfery całości, więc wywołuje we mnie mieszane odczucia.
Natomiast fabuła jest wyjątkowo nierównomierna. Już dawno nie widziałam, tak odrębnego prowadzenia historii. Były momenty, gdzie przepadałam i czytało mi się fantastycznie. Ale były też takie, gdzie przeczytać dwadzieścia stron było prawie niemożliwe dla mnie. Po prostu się nudziłam, a co za tym idzie, męczyłam. Tym bardziej że wcześniej wspomniany brak spójności niszczył prawie wszystko, co dla mnie istotne w powieści. Gdy czytałam, odczuwałam, że wiele aspektów jest zbyt wydumanych, zbyt przemyślanych, a w rezultacie niezrozumiałych. Mimo że nie czytałam pierwszego tomu, to po przeczytaniu drugiego mam poczucie, że to niedopracowanie jest kardynalnym błędem pisarki i wręcz nienaprawialnym.
"Ostatni Absolwent" porusza temat głęboko zakorzenionej moralności i zmian, które się dokonują, gdy standardowy świat zostaje zaburzony, a ludzie stają przed wyborem: życie swoje i swojej rodziny, czy życie innych. Wynik zazwyczaj jest przewidywalny i niemożliwy do zmiany. Cały czas gdzieś w tle wybrzmiewa pytanie, czy możemy robić coś naprawdę złego w imię większego dobra? Czy to jest usprawiedliwione i czy po takiej sytuacji można jeszcze kiedykolwiek usnąć bez wyrzutów sumienia?
Kolejnym negatywnym aspektem powieści jest... również niedopracowanie, ale tym razem w aspekcie bohaterów. Przede wszystkim irytowali mnie i opierali się na jednej głównej cesze. Byli pozbawieni głębi i po prostu człowieczeństwa. Nie mam tutaj na myśli tematu moralności, tylko odnoszę się do cech osobowości, które tworzą z nas ludzi. Postępowania samej El nie mogłam zrozumieć, więc brakowało mi jakieś analizy jej postaci. To nie jest kwestia, że pochwalałam jej czyny lub wręcz przeciwnie, tylko nie dostałam szans, by zobaczyć, jaką właśnie drogę przechodzi.
Jak sami czytacie, dla mnie mimo kilku ciekawych zalet, powieść jest niegodna polecenia i na pewno nie powrócę też do pierwszego tomu. Tak podkreślane przeze mnie niedopracowanie połyka prawie wszystkie aspekty książki, więc jest dla mnie niewybaczalne.
Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl