niedziela, 20 listopada 2022

Batman. Death Metal 3 – Greg Capullo, Scott Snyder

 

Tytuł: Batman. Death Metal

Autor: Greg Capullo, Scott Snyder

Przekład: Tomasz Sidorkiewicz

Cykl: Batman. Death Metal

Tom: III

Cykl: Uniwersum DC 

Kategoria: Komiks

Wydawnictwo: Egmont

Liczba stron: 240

Ocena: 5/10




Wiedzieliście o tym, że mrówki prawdopodobnie widzą tylko w 2D? Dla mnie ta informacja jest czymś szokującym, czymś, co od lat męczy moje myśli i o czym ciągle przypominam moim znajomym. Czemu dla mnie jest to tak istotne? Może zacznijmy od właśnie mrówek. To, że widzą w 2D oznacza, że gdy idą pionowo, nie są tego świadome. Dla nich wygląda to tak jak poziom, dla nich nie istnieje pion. A jeśli jesteśmy jako ludzie takimi właśnie mrówkami? Może mamy przed oczami coś oczywistego, coś, z czego codziennie korzystamy, a w ogóle nie jesteśmy tego świadomi, bo mamy jakiś rodzaj ograniczeń... Dlatego niekiedy daję się przekonać do istnienia innych wymiarów, multiwersum. Jestem dość sceptyczna nastawiona do tego, ale jakoś bardzo nie zszokowałabym się, gdyby okazało się, że jednak istnieją. A co Wy na to? 

Ogólnie ten temat przyszedł mi do głowy w ramach przeczytania trzeciego tomu "Batmana. Death Metal". W tej części wszystko się zmieniło, a różnorodne odmiany Batmana grasują w najlepsze. W końcu wiele zależy od środowiska, od kontekstu, od małych zmian, tak naprawdę od efektu motyla. Właśnie Batman jest tego idealnym przykładem, bo w końcu nie bez powodu trzeba walczyć z jego innymi odmianami. Czy uda się uratować wszechświat? 

W swoim ostatnim zamiłowaniu do komiksów i otwartym umyśle doszłam wreszcie do "Uniwersum DC". Co prawda miałam już styczność z "Sandmanem", którego swoją drogą uwielbiam – i komiks, i serial – ale tutaj jednak "Batman" według mnie jest tym symbolem. Dla jasności i podkreślenia – czytałam oddzielnie i tylko ten trzeci tom, więc opieram się na mocno ograniczonej wiedzy odnośnie całości. Ta recenzja jest w całości skupiona na "Batman. Death Metal 3". Jak moje wrażenia? Czy przeniosłam się do tego niesamowitego i osławionego uniwersum? 

Ogólnie sam pomysł wydaje mi się fantastyczny. Oczywiście przez brak znajomości innych tomów jest ciężka go ocenić, ale to, co zobaczyłam, niesamowicie przypadło mi do gustu i dało też poczucie oryginalności, łamania schematów i wyśmiania konwencyjności. A ja uwielbiam takie zabiegi i przede wszystkim taką odwagę. 

Jednak mam wiele uwag i dostrzegam wiele mankamentów. Jednym z nich są dialogi, które po prostu są niemożliwe. Chodzi mi tutaj o totalny brak naturalności. W momencie gdy bohaterowie rozmawiają, to ja poza obrazkiem nie mam żadnego własnego wyobrażenia, jakby to mogło wyglądać w rzeczywistości. To nie jest rzeczywistość, ale to jest nasza wyobraźnia, która ma być pewnego rodzaju odpowiednikiem realu. Tymczasem zwykła dyskusja sprawiła, że zwątpiłam, że mogłoby coś takiego się wydarzyć. A co za tym idzie, trudno też było mi się przekonać do bohaterów i im kibicować lub nawet nienawidzić. Niekiedy miałam również trudności ze zrozumieniem, kto w tej chwili mówi, co mnie dość mocno zdziwiło, ale tutaj to chyba jednak kwestia ilustratora. 

Fabuła też okazała się rozczarowująca. Zdaję sobie sprawę, że ten tom to połączenie kilku zeszytów, niemniej przez prawie cały czas miałam poczucie niespójności. Początkowo zarzucałam to sobie, ponieważ nie przeczytałam dwóch pierwszych tomów, lecz z czasem zaczęłam się łapać na tym, że nie rozumiem wątków, które zostały poruszone po raz pierwszy bezpośrednio w tym tomie. W tej historii jest mnóstwo akcji. Tam ciągle się coś dzieje, tak naprawdę nie ma żadnych przerw. I doceniam ten zabieg, gdyż rozumiem, że jest to częściowo podyktowane przez pewnego rodzaju konwencję. Jednak nie odnajduję się w tym. Myślę, że można by utrzymać tę opowieść w podobnym tonie, ale bez tak wielu scen akcji. Tym bardziej że co chwila powinnam czuć intensywne emocje, a tymczasem ani razu nie poczułam się poruszona historią bohaterów. Ze smutkiem przyznaję też, że nie potrafię docenić bohaterów, bo najnormalniej w świecie gubiłam się w nich. Ciągle nie wiedziałam, kto jest kim. Lecz tutaj zrzucam to na karb poprzednich tomów. 

Tematycznie powracam do zalety pomysłowości. W tym tomie dominowało ukazanie lojalności wobec własnej grupy oraz pytanie, jak daleko ta lojalność może zajść. Czy można ją w wyjątkowych sytuacjach złamać? Czy może trwa się do końca przy swoich bliskich? Zazębiało się to z tematem dokonywania trudnych decyzji, od których zależy naprawdę wiele. Poczynając od naszego własnego życia, a kończąc na życiu innych ludzi. 

Co do ilustracji to schylam głowę. Są naprawdę przegenialne! Kreska ilustratora dawała poczucie wyjątkowości i unikatowości. Tym bardziej że fantastycznie grało to z doborem kolorystyki, która przez swój mrok, ale też dokładność nadawała nieporównywalny do niczego klimat. A alternatywne okładki, które były zamieszczone na końcu, to po prostu cudo. Jedynym zarzutem były niedograne przejścia między okienkami. Po części to i one odpowiadały za brak spójności. 

Przede wszystkim odnośnie cyklu "Batman. Death Metal" polecam nie popełniać tego błędu co ja i nie zaczynać od trzeciego tomu. Jak pewnie duża część z Was wie, często decyduję się czytać historie bez odpowiedniej kolejności, ale też zazwyczaj mi to nie przeszkadza. Tutaj przeszkadzało i to bardzo. Mimo pewnych dość dużych zalet czuję się rozczarowana lekturą tego komiksu. Raczej nie będę wracać do poprzednich tomów ani kontynuować serii. 

Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl

2 komentarze: