Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przeszłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przeszłość. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 stycznia 2016

Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie


Tytuł: "Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie

Autor: Rafał Kosik

Cykl: Felix, Net i Nika 

Tom: XIV

Kategoria: Literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Powergraph

Liczba stron: 432

Ocena: 7.5/10







Rozczochrane włosy, palce chodzące po klawiaturze, keczup i zdezorientowanie – znaki rozpoznawcze pewnego chłopaka, który obecnie siedzi w pralni i ma za zadanie włączyć program w jednej pralce oraz poukładać ubrania. Co mogłoby się nie udać? Każdy potrafi wykonać tak banalne zadanie. No dobrze, przyznaję –  wyjątki, a najlepszym przykładem jest Net Bielecki. Net musiał iść do pracy, by móc dalej zostać w Londynie. Jednak nie tylko on ma problemy z nowym obowiązkiem. Laura również nie na leży do tych najszczęśliwszych pracowników. Lecz nagle wszystko się zmienia. Felix, Net i Nika oraz teraz również Laura dostają dość ciekawą propozycję ze szkoły. Czemu by nie skorzystać? W końcu kilka nieprawdziwych słów nie może tak bardzo zmienić ich życia. Na pewno? Czym tak naprawdę ma zajmować się Nika? Dlaczego paczka przyjaciół czuje się tak dziwnie? Czy będą w stanie przetrwać w Londynie bez pomocy finansowej rodziców? 

"Felix, Net i Nika" jest cyklem, o którym lata temu bardzo dużo słyszałam i muszę się przyznać, że ten rozgłos okropnie mnie denerwował. Nie rozumiałam, czemu ludzie tak pozytywnie oceniają tę książkę. Co prawda wtedy nie wiedziałam nawet, o czym jest, jednakże zbyt duży natłok informacji zniechęcał mnie. Oczywiście los sprawił, że później trafiłam na nią i dałam jej szansę. To był dobry wybór, bardzo dobry. W krótkim czasie przeczytałam pierwszy tom, żeby następnie połykać kolejne. I w pewnym momencie (książkoholicy zrozumieją mnie) tomy się skończyły! I co tu robić? Nie pozostaje nic innego niż czekać na kolejne. Doczekałam się ich, ale one również zostały w bardzo szybkim tempie przeczytane przeze mnie. Jednak autor nadal dostarcza nam rozrywki i postanowił napisać czternastą część – "Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie". Nawet nie wiecie, jak bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Moja radość była nie do opisania. Czy była uzasadniona? To jest głupie pytanie. Przecież to oczywiste, że tak.

Gdy zaczęłam czytać powieść, uświadomiłam sobie, jak bardzo tęskniłam za tym światem. Atmosfera, która panuje w tym cyklu jest niezwykła. Czujesz się, jakbyś wchodził w mgłę, która powoli okrywa Cię. Na początku nie wiesz, co to jest, ale czym jesteś głębiej, tym bardziej zdajesz sobie sprawę, że to coś niesamowitego i przyjaznego Tobie, coś, co sprawia, że czujesz się bezpiecznie i wiesz, że to Twoje miejsce. Odkąd przeczytałam pierwszy tom cały czas właśnie takie miałam wrażenie i podziwiałam Kosika, że potrafił stworzyć taki klimat powieści. To jest pewnego rodzaju radość z powrotu. W dodatku autor postanowił kontynuować przygody paczki w Londynie, co bardzo mnie ucieszyło. Dzięki temu czułam się, jakbym przerwała książkę i po chwili do niej wróciła.

Teraz nadszedł czas na podziwianie stylu napisania książki. Już w recenzji poprzedniej części rozpisywałam się na ten temat, ale nie oznacza to, że i tym razem tego nie zrobię. Zacznijmy od tego, że styl jest bardzo szczegółowy, co zdarza się rzadko w powieściach przeznaczonych dla młodzieży. Czasami mam wrażenie, że pisarze uważają, że dla tak młodych ludzi nie warto zbytnio się rozpisywać i wchodzić w detale, co jest niesamowitym błędem. Cieszę się, że Rafał Kosik nie popełnił go. Takie drobnostki są ważne, ponieważ to właśnie one kreują świat przedstawiony – nie ogólne, pobieżne opisy, tylko te małe szczególiki, z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy, gdy tymczasem one kierują naszą wyobraźnią. Poza tym w języku jest coś specyficznego, co wyróżnia książki z tej serii na tle innych. Nie można też zapomnieć o olbrzymiej dawce humoru. Nieraz i nie dwa śmiałam się do otwartej księgi. Później rozglądałam się, czy ktoś przypadkiem nie przygląda mi się (choć tak naprawdę już dawno do tego się przyzwyczaiłam...). Dzięki temu wyjątkowemu połączeniu wciągnęłam się w historię i oddałam całym sercem.

W "Felix, Net i Nika" zawsze pojawia się wątek kryminalny. Czasami jest bardzo dobrze widoczny, innym razem ginie, choć podświadomość wyczuwa go. W tej części to on przejął kontrolę nad całą opowieścią i zrobił na mnie duże wrażenie. W pewnym momencie wątki z poprzednich tomów połączyły się w dość nieoczekiwany sposób i poprowadziły wydarzenia, nadając im nieprzewidywalności. Brakowało mi pomysłów do czego to wszystko dąży. Każdy mały szczegół się liczył.To chyba największy plus całej powieści.

Oczywiście muszę również poświęcić czas bohaterom. Nie są to papierowe postacie, które mają nadane wyróżniające ich cechy i nic więcej. Każdy z bohaterów "Felix, Net i Nika" ma w sobie coś niepowtarzalnego, ale również posiada typowo ludzkie uczucia – i te pozytywne, i te negatywne. Najbardziej wyróżnia się tytułowa trójka. Jednakże w pewnym momencie zawiodłam się. W tej części na większą skalę pojawia się Laura. Ta postać, odkąd tylko się pojawiła, intrygowała mnie. Miałam olbrzymią nadzieję, że będzie bardzo dopracowana, dzięki czemu lepiej ją poznam. Niestety brakowało mi czegoś w jej charakterze, osobowości. Nadal nie wiem, kim jest...

"Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie" było miłym powrotem do jednego z moich ulubionych światów. Książka na pewno jest warta przeczytania, choć nie będzie należeć do czołówki tej serii. Jest duży wybór. W końcu czternaście części to naprawdę coś. Dla tych, którzy znają pozostałą trzynastkę jest to pozycja obowiązkowa. Natomiast innym również ją polecam, ale warto przeczytać przynajmniej jedną lub dwie poprzednie części, by zrozumieć ją. 

Za możliwość powrotu do niesamowitego świata i przeżycia niezapomnianych przygód dziękuję bardzo Autorowi książki – Rafałowi Kosikowi 

czwartek, 9 lipca 2015

Znalezione nie kradzione


Tytuł: "Znalezione nie kradzione" 

Autor: Stephen King

Tłumaczenie: Rafał Lisowski

Cykl: Bill Hodges

Tom: II

Kategoria: Kryminał

Wydawnictwo: Albatros

Liczba stron: 480

Ocena: 7/10






Świat jest okrutny – powie wam to wiele ludzi. Nie zastanowią się nad odpowiedzią, nie zawahają się ani przez chwilę. Po prostu stwierdzą fakt, który według nich jest niepodważalny. Ale czy nie można tego zmienić? Peter urodził się w szczęśliwej rodzinie. Jego rodzice kochali się, mieli dobrą pracę, piękną przyszłość przed sobą, tylko... Te tylko zmienia wszystko w ciągu jednej chwili. Ojciec Pete'a traci pracę. Jest jednym z wielu osób, które straciły wszystkie dochody przez kryzys. Jednak człowiek nie traci tak łatwo nadziei. Po prawie roku bezowocnego poszukiwania pracy wybiera się na targi pracy. Pamiętacie je? Tysiące ludzi pełnych nadziei na zmianę swojego losu, matki z dziećmi, trzymające się niezachwianie ostatniej deski ratunku i szaleniec za kierownicą mercedesa... 

I tak oto po raz pierwszy w swoim życiu przeczytałam powieść sławnego Stephena Kinga. Czekałam na tę chwilę wiele lat, a teraz rozkoszuję się pisaniem tej recenzji. Mam multum słów, którymi chcę się z wami podzielić. Tyle spostrzeżeń, tyle uwag... Dlaczego zaczynam od najnowszej powieść Kinga, jego drugiego kryminału i zarazem kolejnej części przygód Billa Hodgesa? To jest bardzo dobre pytanie, na które nie umiem odpowiedzieć. Większość z was stwierdzi, że to największa zbrodnia jaką mogłam popełnić. Zgadzam się, ale czy nadal pozostaje zbrodnią, jeśli dzięki niej na pewno zapoznam się z innymi dziełami tego wybitnego pisarza?

To nie jest tak, że nigdy wcześniej nie miałam żadnej książki Kinga w ręku. Kiedyś, jeszcze jako dziecko, zaczęłam czytać "Cujo", które poleciła mi bibliotekarka. Jest to jeden z najsławniejszych horrorów pisarza, ale niestety ciężki styl autora okazał się dla mnie (w wersji kilka lat młodszej) o wiele za ciężki. Biorąc "Znalezione nie kradzione" do ręki, miałam wiele obaw. Bałam się, że styl nadal okaże się dla mnie za ciężki i nie pozwoli na zapoznanie się z tą lekturą. W końcu nie każdy musi lubić Kinga. Na szczęście moje obawy okazały złudne. Przyznaję, że według mnie język autora nie jest językiem łatwym i na początku miałam duże trudności ze skupieniem się. Musiałam przebrnąć przez te pierwsze kilkadziesiąt stron i przyzwyczaić się do wcześniej mi nieznanego pióra. Dopiero wtedy zaczęłam doceniać kunszt twórcy. Choć nie zmienia to faktu, że nadal uważam, że potrzebuję odpowiedniego miejsca, by zrozumieć tekst. Nie może być to zatłoczony autobus, czy spotkanie rodzinne.

"Znalezione nie kradzione" zyskało moją sympatię do tego stopnia, że stało się częścią mojego życia. Nie odczuwałam gwałtownego pragnienia czytania dalej powieści, jednakże przyzwyczaiłam się do niej i przez kilka dni zapoznawanie się z jej treścią okazało się moim zwyczajem. Na pewno gdy wracacie z pracy, szkoły macie jakiś zwyczaj, czynność, która pozwala wam odpocząć,  a przy tym nie nudzi się mimo codziennego powtarzania jej. Dla mnie taką czynnością jest słuchanie muzyki, ale przez te kilka dni właśnie ten kryminał stał się częścią mojego życia. 

Zawsze zakładałam, że w książkach Kinga najpierw jest wprowadzenie, które pozwala nam poznać bohaterów, przywiązać się do danego miejsca, a dopiero później pojawia się ten moment zaskoczenie, który jest jeszcze straszniejszy, gdyż wiemy, kogo dotknął, a jest to najczęściej postać nam bliska. Ta książka potwierdza moją małą teorię (nie wiem, jak inne). Nie powiem, że na początku nic się nie działo, bo to byłoby kłamstwo, ale akcja była powolna i mozolnie nabierała tempa. Dla mnie jest to bardzo duża zaleta. Gdy wszystko dzieje się za szybko, nie mam czasu, by przejąć się czymkolwiek, a dzięki temu mogłam poświęcić odpowiednią ilość czasu na przeżywanie tych wszystkich zdarzeń. 

Również przypadła mi do gustu fabuła, a w szczególności wątek mordercy, który stał się nim wyłącznie przez fanatyczną miłość do książki. Widziałam w nim siebie. To wszystko zaczęło się tylko od pytań, pragnienia poznania większej liczby informacji, a zakończyło desperacją, która prowadziła do zniszczenia życia wielu ludzi. Natomiast wielopoziomowość powieści dodała realności tym wydarzeniom. Nie pojawili się tylko bohaterowie, którzy mieli coś wspólnego z całą opowieścią. Byli również ci epizodyczni, którzy mają własną historię do opowiedzenia.

Jak przeczytaliście, jestem bardzo szczęśliwa, że nareszcie zapoznałam się z twórczością Stephena Kinga. Przede mną wiele jego książek. Mam nadzieję, że nie zawiodę się. "Znalezione nie kradzione" polecam fanom kryminału, choć radziłabym zacząć od "Pana Mercedesa". Druga część nie nawiązuje do niego prawie wcale, ale nie ukrywa zakończenia pierwszego tomu.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros

Książka przeczytana w ramach wyzwania: 

sobota, 6 czerwca 2015

Na dno nocy


Tytuł: "Na dno nocy"

Autor: Clive Cussler

Tłumacz:Witold Kalinowski

Seria: Przygody Dirka Pitta

Tom: VI 

Cykl: Sensacja

Kategoria: Sensacja 

Wydawnictwo: Amber

Liczba stron: 413

Ocena: 7/10




Jeden dzień, dwie katastrofy – zatonięcie statku oraz wybuch mostu, przez który jechał pociąg. Katastrofy zdarzają się często. Jednak coś łączy te dwa tragiczne wypadki... Dopiero po siedemdziesięciu latach, gdy wszyscy już zapomnieli, pewna młoda studentka trafia na dziwny list, który zmieni jej życie i zaprowadzi w rejony nieznane oraz pełne mrocznych tajemnic. Czy uda się rozstrzygać sprawę dwóch katastrof sprzed siedemdziesięcioleciu lat? Czy Dirk Pitt podała niemożliwemu? Czy Stany Zjednoczone mogą pozostać nadal zjednoczone?

Sensacja jest gatunkiem, który czytam rzadko, lecz z wielką przyjemnością. O "Przygodach Dirka Pitta" słyszałam wiele dobrego, ale niestety nigdy wcześniej nie miałam okazji poznać tego sławnego bohatera literackiego. Dlatego bardzo się cieszę, że "Na dno nocy" trafiło w moje ręce. Nareszcie mogłam sama się przekonać, czy warto spędzić czas z Dirkem i jego dziwnymi przygodami. I mogę powiedzieć, że mimo kilku wad, jestem bardzo zadowolona z zapoznania się z tą lekturą. 

Książka jest dość gruba i posiada wiele opisów. Przypadło mi to do gustu, ponieważ lubię mieć obraz wydarzeń, miejsc, czy ludzi występujących w powieści. Łatwiej było mi wyobrazić sobie to wszystko i poczuć klimat tej opowieści. Wiele wątków było bardzo rozbudowanych, więc atmosfera tajemnicy i niesamowitych przygód, jednakże wyjątkowo niebezpiecznych, dawała się odczuć na każdej stronie. Czasami autor wprowadzał również monotonną atmosferę, lecz dawało to oddech, którego od czasu do czasu potrzebowałam. 

Bardzo  przypadł mi do gustu Dirk Pitt. Jest to postać barwna i nadająca dodatkowych emocji książce. Jego charakter jest bardzo rozbudowany, lecz nie poznajemy go przez jego myśli, tylko przez wydarzenia, w których bierze udział, oraz zachowania. Główna postać naprawdę udała się Cusslerowi. Jednak niestety kolejne postacie niekoniecznie były już takie rzeczywiste i sympatyczne. Postaci pojawiło się naprawdę wiele i miałam problem z rozróżnieniem ich. Wszystkie ich imiona, nazwiska, stanowiska myliły mi się, przez co wprowadzałam do swojej głowy chaos, bo nie wszystko było logiczne. Część postaci była tak samo dobrze wykreowana, jak główny bohater, ale niektóre były tylko papierowymi ludźmi, którzy mimo ważnej roli w lekturze, byli pomijani. To sprawiło mi niezwykły problem ze zrozumieniem fabuły. 

W książce wielokrotnie pojawił się też wątek polityczny. Jak już wiele razy pisałam, zrozumienie go jest dla mnie trudne. Jednak było on ciekawy, co przy odpowiednim skupieniu pozwalało mi połączyć ze sobą postacie (jeśli pamiętałam o nich) i wydarzenia. Wtedy powieść robiła się przejrzysta i logiczna. 

Motyw katastrof i traktatu, który był głównym wątkiem, przypadł mi do gustu i dostarczył rozrywki. Powieść bardzo mnie wciągnęła i koniecznie chciałam się dowiedzieć, jakie będzie rozwiązanie wszystkich tajemnic, intryg. Bardzo kibicowała Dirkowi, by i tym razem udało mu się dotrzeć do prawdy i zapomnianych zdarzeń z przeszłości. Często też wyobrażałam sobie, że i ja biorę udział w tej wyprawie i również man wpływ na wydarzenia, toczące się w Stanach Zjednoczonych. 

Książka przypadła mi do gustu, choć nie do końca jestem przekonana do całej serii. Nie będę szukać poprzednich ani następnych części, lecz jeśli będę miała okazję je przeczytać, na pewno to zrobię z wielką przyjemnością. Jeżeli lubicie książki pełne przygód, akcji i tajemnic, to "Na dno nocy" jest idealna dla Was.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Zażyj Kultury

Książka przeczytana w ramach wyzwania: 
~ Czytam opasłe tomiska
~ Wyzwanie biblioteczne
~ Z uśmiechem przez świat

piątek, 17 kwietnia 2015

Lawendowa dama


Tytuł: "Lawendowa Dama"

Autor: Mary Jo Putney

Cykl: Romans historyczny 

Kategoria: Romans

Wydawnictwo: Amber

Liczba stron: 304

Ocena: 5.5/10











Laurel od wielu lat zajmuje się pomocą. Razem z bratem stworzyła szpital oraz dom Zion, który udziela schronienia kobietom i dzieciom, uciekającym przed brutalnym mężem lub ojcem. Czuje satysfakcję z wykonywanej pracy. Ludzie kochają ją i szanuję. Jest dla nich promykiem słońca, który oświetla im drogę do nowego życia. Jest jedną z nich. Lecz nikt nie pomyślałby, kim jest naprawdę – hrabiną, która od dziesięciu lat posiada męża. Czy gdyby znali prawdę, nadal Laurel byłaby dla nich aniołem? Czy Kirklandowi uda się odzyskać żonę, mimo demonów przeszłości? Jaka niespodzianka czeka to małżeństwo?

Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce ani autorce. Zachęcił mnie dopisek: romans historyczny. Pewnie Was zdziwi, dlaczego akurat romans mnie zainteresował, który należy do gatunku niezbyt lubianego przeze mnie. Dzielnie trzymam się swojego postanowienia, by otworzyć się na nowe gatunki, a że romansu historycznego nigdy nie czytałam, postanowiłam spróbować. I niestety moje wcześniejsze przypuszczenia do tego typu powieści spełniły się. Książka nie przypadła mi do gustu i raczej nie zachęciła do lepszego poznania gatunku.

Jedyną zaletą, którą znalazłam w "Lawendowej Damie" (oprócz intrygującego tytułu), jest przyjemność z czytania jej. Podejrzewam, że każda kobieta chciałaby, choć na chwilę znaleźć się w ciele Laurel i przeżyć wszystkie przygody, uniesienia. Historia Laurel nie jest jakoś bardzo emocjonująca, ale po ciężkim dniu pełnym problemów i żmudnej pracy, taka odskocznia jest idealna, by odpoczęć i znaleźć się w innym ciele. Obserwowanie zmagań innych ludzi czasami pozwala zrelaksować się.  

Niestety nie umiałam polubić głównej bohaterki. Była aniołem, który dawał ciepło i miłość każdej istocie na tym świecie. Nie można było znaleźć u niej ani jednej wady, co bardzo mnie irytowało. Nie ma takich ludzi na świecie. Laurel była zbyt wyidealizowana. Zamiast w naturalny sposób motywować do działania, jak zwykle wpływają na mnie tego typu postacie, zniechęcała mnie do siebie i często wręcz przerażała tą doskonałością. W dodatku nie mogłam zrozumieć jej zachowania wobec Kirklanda. Od początku powieści zastanawiamy się, dlaczego opuściła go. Myślałam, że będą to przyczyny słuszne i mające swoje uzasadnienie. Zawiodłam się na tym. Były straszne, ale niesłuszne według mnie. To jest jeden przykład postępowania głównej bohaterki, a można by dać ich o wiele więcej.

Nie mogę również zaakceptować fabuły. Ona też odchodziła od realności, choć działa się w świecie, który jest nam znany, mimo że wydarzenia działy się kilka wieków temu. Relacje między bohaterami były zbyt proste przy wielkich problemach, które rozwiązywały się w niezrozumiały sposób. Zabrakło mi również tego klimatu. Anglia za czasów Napoleona to bardzo ciekawy temat, który odkąd pamiętam interesował mnie. A powieść mogłaby odbywać się w każdym czasie, gdyby nie krótka wzmianka na ten temat.

Nie zniechęcam Was do tej powieści, gdyż można spędzić przy niej miłe chwile. Tylko ostrzegam, żebyście wybrali dobry okres, by ją przeczytać. Obecnie jestem pełna energii. Podejrzewam, że gdybym czytała "Lawendową Damę" na przykład na koniec roku szkolnego, przemówiłaby do mnie. Można całkowicie oderwać się od trudnej rzeczywistości i przenieść w świat często naiwny, ale pozwalający na wytchnienie.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Amber

Książka przeczytana w ramach wyzwania: