wtorek, 26 października 2021

Awangarda – Jack Campbell

 

Tytuł: Awangarda

Autor: Jack Cambell

Przekład: Dominika Schimscheiner

Cykl: Narodziny Floty

Tom: I

Kategoria: Science fiction

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 411

Ocena: 7/10





Na tę chwilę kosmos mimo wielu prób nadal pozostaje dla nas zagadką. Wiemy już coraz więcej, ale nadal za mało, by mieć pewność, co jest i jak funkcjonuje w innych galaktykach. Nasze dążenie do poznania kosmosu popycha nas do przodu. Być może już stosunkowo niedługo będziemy naprawdę mogli opuścić Ziemię, by poznać inne planety i inny świat niż ten, który znamy na co dzień. Może będzie to nasz wybór, a może sama Ziemia nas zmusi do opuszczenia jej. Przyszłość pokaże, czy uda nam się przekroczyć barierę atmosfery na dłużej niż obecne podróże kosmiczne. Jak sądzicie – my jeszcze tego dożyjemy? 

Powstało wiele kosmicznych kolonii. Miejsc, które były tworzone na modłę Ziemi, a stały się czymś odmiennym. A może czymś właśnie zbyt podobnym? Planety, gwiazdy i układy mogą być różne, ale ludzkość pozostaje taka sama, gdziekolwiek obierze swą drogę. Jedną z takich początkujących kolonii, gdzie ma być lepszy świat, jest Glenlyon. Niestety już na starcie kolonia zostaje zagrożona przez galaktycznych piratów, którzy chcą ściągać haracz. Rob jako mieszkaniec kolonii i osoba aktywna społecznie stara się zapobiec grabieżom i stworzyć bezpieczne i wolne miejsce. W tym samym czasie Carmen zaczyna nowe życie, gdzie nie przyznaje się, że wychowała się na Marsie. Ma wizję, jak zmienić świat poprzez ochronę nowych kolonii. Widziała upadek kolonii na Marsie. Teraz jest skłonna poświęcić wiele, by podobne sytuacje nie miały miejsca w kosmosie. Czy uda się jej? Czy Glenlyon będzie zapowiedzianym rajem dla wolnych ludzi o własnym zdaniu? 

Science fiction jest gatunkiem, po który sięgam bardzo rzadko, mimo że szanuję i doceniam ten odłam fantastyki. Te wizjonerskie obrazy są inspirujące i zawsze sprawiają, że zadaję sobie pytanie, do czego dążymy, czy to ma sens i jakie cuda jest w stanie wymyślić umysł ludzki. Dlatego zdecydowałam się zapoznać z "Awangardą", czyli pierwszym tomem nowego cyklu pisarza Jacka Campbella. Dotychczas nie miałam przyjemności zapoznać się z jego wcześniejszymi dziełami, ale wiele pozytywnych opinii wśród czytelników skłoniło mnie, by sięgnąć właśnie po "Awangardę". Jak moje wrażenia? 

Od pierwszych stron czułam się zafascynowana, choć też przyznaję, że czułam nutę rozgoryczenia, gdyż miałam poczucie, że pisarz powiela wizje tak dobrze nam znane w tym gatunku. Przeczytałam mało książek science fiction, a mam poczucie, że już nieraz trafiłam na podobne motywy. Dlatego mimo że potrafiłam docenić wiele koncepcji i rozwiązań, to gdzieś z tyłu głowy kołatała mi myśl, że przecież już to znam. Niemniej czym czytałam dalej, tym miałam poczucie, że może motywy się powielają, lecz konstrukcja świata jest niezmiernie ciekawa i jeszcze przeze mnie w takim układzie nie spotkana, co popchnęło mnie, by dalej czytać i zwracać uwagę na małe szczegóły, które odpowiadały za niezwykłą atmosferę tego uniwersum. 

Styl pisarza jest niezwykle prosty w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Przyznam się, że science fiction nieodłącznie kojarzy mi się z Lemem. Nie czytałam jego książek, ponieważ próbowałam jako dziecko i wtedy styl autora i jego wizja były dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Choć ze względu na rok Lema mam postanowienie, by z obecnym doświadczeniem czytelniczym dać mu szansę. Jednak odchodząc już od dygresji, podkreślę, że ten łatwy i przyjemny w odbiorze styl tylko zachęcał do lektury i pozwolił przenieść się do świata kolonii kosmicznych. 

W powieści pojawia się cała gama intrygujących osobowościowo bohaterów, co w sposób genialny ubarwiało historię. Przywiązywałam się do nich i razem z nimi przeżywałam wszystkie zdarzenia. Tym bardziej że autor postarał się o silne kobiece postacie. Od pierwszych stron możemy je poznać i patrzyć, jak w kosmosie płeć zaczyna tracić na znaczeniu, a zaczynają się liczyć kompetencje. A przynajmniej w początkowych scenach i odwołując się wyłącznie do płci. Niemniej mimo mojego zadowolenia z tego wątku, wyłonił się pewien mankament – schemat postaci. Połączenie było oczywiste: mężczyzna, który próbuje coś osiągnąć i silna osobowościowo kobieta, która jest dla niego podporą. Gdy na początku zauważyłam istnienie tego schematu, nie byłam w stanie już pozbyć się go w dalszych częściach. Żadne poczynania nie były w stanie zmienić tej wizji. 

Tematycznie książka wywołała we mnie też wiele pozytywnych uczuć, choć nie obyło się bez pewnych zastrzeżeń. Jest ona pisana w duchu motywacji, wiary w siebie i wiary w lepszy świat. Jak najbardziej cenię takie motywy, ale czasami brzmiało to wręcz zbyt patetycznie i niekoniecznie pasowało do przedstawionych sytuacji. W prostszym ujęciu tych wątków było zbyt wiele. Jako czytelnik zrozumiałam główny rdzeń powieści, więc nie potrzebowałam, co chwila moralizującego przypomnienia. Choć żeby nie iść też zbyt w sielankę, "Awangarda" przedstawiała również parę mrocznych i mocno oddziaływujących emocjonalnie scen. 

Lubię poszerzać swoją gatunkową znajomość czytelniczą. "Awangarda" udowodniła mi, że naprawdę warto wyjść czasami z tej osławionej strefy komfortu i dać szansę czemuś innemu. Wśród sympatycznych bohaterów, walki o lepszy świat i zwykłej rozrywki wyłoniły się treści poważne i kierujące przemyślenia na odpowiednie tory. Stąd nawet się nie zawaham, by przeczytać drugi tom, gdy tylko będzie taka możliwość. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo Fabryce Słów 

2 komentarze: