poniedziałek, 16 marca 2020

Dobre żony – Louisa May Alcott


Tytuł: Dobre żony

Autor: Louisa May Alcott

Tłumaczenie: Zofia Grabowska

Cykl: Małe Kobietki

Tom: II

Kategoria: Literatura piękna

Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Liczba stron: 446

Ocena: 8/10






Nadeszły trudne czasy dla nas, ponieważ nie byliśmy na nie gotowi. Nawet większość z nas nie brała pod uwagę, że za naszych czasów przyjdzie nam mierzyć się z możliwością epidemii. Wydaje się, że mamy prawie doskonałą medycynę oraz dopracowane środki ochronne. Tymczasem zostaliśmy zaskoczeni przez wirusa i naszym jedynym wyjściem jest pozostać przez najbliższe tygodnie w domu, jeśli jest to tylko możliwe. Mam nadzieję, że się stosujecie do tego, ponieważ czym więcej z nas pozostanie w domu, tym szybciej wrócimy do życia, które znamy z codzienności. Jednak żeby nie popaść w panikę czy smutek, chcę Wam przypomnieć o pozytywach tej sytuacji. Duża część z nas przebywa teraz w domach, co daje możliwość na dokończenie domowych spraw, na które wiecznie nie było czasu, na rozwijanie zapomnianych talentów i przede wszystkim na czas z rodziną, który tak często nam ucieka wśród pogoni za karierą i natłokiem obowiązków. Rodzina jest niezwykle ważna, gdyż w momentach złych wieści, to ona będzie dawała nam wsparcie i będzie gotowa poświęcić wszystko, byśmy mogli żyć szczęśliwe. 

Tymczasem powróćmy do rodziny March, gdzie czwórka dziewczynek wyrosła już na młode, pełne pasji kobiety, które muszą zmierzyć się z dorosłym życiem. Meg rozpoczyna nowy etap swojej historii, ponieważ zostaje żoną i bardzo pragnie się odnaleźć w tej roli, by być idealnym przykładem bratniej duszy i gospodarnej żony, która jest wsparciem dla swojego męża. Jo zaparcie próbuje swoich sił w tworzeniu literackich dzieł. Jest oddana tej czynności z całą swoją pasją i zaangażowaniem, które sprawia, że jest gotowa do rzeczy wielkich. Natomiast Amy z równym zapałem, jak Jo pisaniu, oddaje się byciu wyrafinowaną damą. Szybko zostaje jej to wynagrodzone, gdyż dostaje możliwość rozwijania talentu malarskiego w Europie. A Beth? Wszyscy znamy tę kochaną duszyczkę, więc doskonale wiemy, że jej głównym zadaniem jest czynienie dobra i dawanie ludziom szczęścia. Tak oto po latach na nowo poznajemy nasze cztery siostry.

"Małe Kobietki" okazały się powieścią, która według mojej opinii była jedną z najlepszych, jakie czytałam w życiu. Początki książki wydawały mi się wtedy przesłodzone i naiwne. Nie byłam jeszcze świadoma, że z czasem odnajdę w tej historii tak wiele ciepła i życiowej mądrości. Moje zainteresowanie spotęgował dodatkowo film, który obejrzałam dość szybko po przeczytaniu pierwszej części cyklu, co było błędem, ale o tym później. Teraz miałam możliwość poznać kontynuację przygód sióstr March i może tym razem nie wywołały we mnie tak piorunującego efektu, ale ponownie znalazły miejsce w moim sercu. 

Autorka wykazuje się niezwykle lekkim piórem, które prowadzi z przyjemnością czytelnika przez karty powieści. Przy tym ani przez chwilę nie czułam infantylizmu, często pojawiającego się przy mało skomplikowanym języku. Cenię takie rozwiązania, ponieważ dzięki temu historię czyta się szybko i z pasją, ale zarazem nie ma się wrażenia, że jest ona napisana dla mało inteligentnego czytelnika. Oczywiście warto pamiętać, że "Dobre żony" mają już za sobą wiele lat, więc spotyka się wiele archaizmów, ale one w żaden sposób nie wyróżniają się i nie przeszkadzają w lekturze. Dodatkowo wiele cudownych opisów maluje przed oczami niesamowite krajobrazy oraz sytuacje, które zapadają w pamięć na wieki. 

Nie ma, co ukrywać, że "Dobre żony" tak samo jak pierwszy tom są powolną historią, która skupia się na codziennych radościach i troskach. Dlatego myślę, że niektórym może nie przypaść do gustu, gdyż nie ma szybkich zwrotów akcji i niekonwencjonalnych rozwiązań. Tę powieść trzeba po prostu docenić za ukazanie życia takim, jakie może być i dla mnie jest to olbrzymia zaleta. Tyle pisarzy i tych z przeszłości, i współczesnych zapomina, że codzienność również może być piękna i ciekawa. Tym bardziej gdy bije z niej ciepło, wsparcie i prawdziwa miłość. Jak nie ulec tak szlachetnym odczuciom? 

Jeśli miałabym opisać "Dobre żony" jednym słowem, to bez zastanowienia byłaby to rodzina. Zdaję sobie sprawę, że często się zdarza, tak jak w tym powiedzeniu – z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu. Mimo to wydaje mi się, że warto walczyć o te bliskie osoby, ponieważ jeżeli tylko bardzo się chce, jesteśmy w stanie stworzyć głęboką i niezniszczalną więź z najbliższymi. I to właśnie ukazuje ta historia – potęgę rodziny. To nie jest tylko piękny obrazek, ale walka o to, by wszyscy byli szczęśliwi mimo tragedii i przeciwieństw losu. Każdy człowiek w pewnym momencie doświadczy większego czy mniejszego cierpienia, więc ważne jest byśmy mieli przy sobie kogoś, kogo kochamy. 

Po wielkich zachwytach i patetycznym tonie przyszedł czas na pewnego rodzaju wadę, a jest nią nierównomierność kreacji bohaterów. Tak naprawdę tym razem na główny tor wypuszcza się Jo i Amy oraz czasami przemyka gdzieś Laurie. Jestem tym zawiedziona, ponieważ mimo jakiś wzmianek i krótkich historyjek dotyczących Meg i Beth miałam wrażenie, że zostały zapomniane. Jo ukazuje się nam wyraźnie, ale tym razem od całkiem innej strony. Dorastanie i doświadczenia życiowe mogą zmienić każdego, więc trzeba ze smutkiem pożegnać wspaniałą przeszłość i zaakceptować być może jeszcze wspanialszą przyszłość. Trochę żałowałam, że nie mogę pobyć jeszcze trochę ze starą Jo, lecz cieszy mnie, że autorka z taką precyzją pokazała zmianę jej usposobienia i przede wszystkich źródło tych zmian. Amy też w dużej mierze się zmieniła. Świadczy przede wszystkim o tym fakt, że kiedyś bardzo jej nie lubiłam, a teraz cenię ją i szanuję.

Na początku recenzji napisałam, że żałuję, że najpierw obejrzałam film, a później przeczytałam "Dobre żony". Przede wszystkim nie wiedziałam, że ekranizacja "Małych Kobietek" jest połączeniem pierwszego i drugiego tomu. Możecie sobie wyobrazić, jak w pewnym momencie zdziwiłam się w kinie. Wyszłam z niego zachwycona, lecz gdy teraz czytałam drugi tom, potrafiłam nudzić się, ponieważ zamiast mieć własne wyobrażenie danych sytuacji, w mojej głowie nieubłaganie pojawiały się sceny z produkcji filmowej. 

"Dobre żony" przyniosły mi pocieszenie w tych niespodziewanych czasach. Dały ciepło oraz przypomniały, jak ważna jest rodzina. Poza tym moja głowa została pełna różnych myśli, którym planuję poświęcić czas. To będzie bardzo dobry czas. Jeśli doceniacie codzienność i jesteście w stanie zauważyć, że to ona jest tym najpiękniejszym czasem w naszym życiu, jest to dla Was pozycja obowiązkowa. 

Za możliwość doznania pocieszenia i radości dziękuję bardzo Wydawnictwu MG 


4 komentarze:

  1. Mam jeszcze do nadrobienia Małe kobietki, ale na pewno przeczytam obie części. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie to zrób! Wydaje mi się, że wpadną w Twój gust ♥

      Usuń
  2. Słyszałam dużo pozytywnych słów o tej książce oraz o małych kobietkach jednak po opisie myślę że nie jest to pozycja dla mnie więc jak na razie nie planuję czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ja uwielbiam obie części, ale przyznaję, że to trzeba po prostu lubić, dlatego jak wiesz, że to nie Twoje klimaty, to nie ma co się zmuszać :)

      Usuń