czwartek, 23 maja 2019

Roma – reż. Alfonso Cuarón


Tytuł: Roma

Reżyser: Alfonso Caurón

Produkcja: Meksyk, USA

Gatunek: Dramat

Rola główna: Yalitza Aparicio

Czas trwania: 2 godz. 15 min. 

Rok produkcji: 2018 r.

Ocena: 4/10









Codzienne życie jest nudne i monotonne. Codziennie wykonujemy te same czynności, nad którymi najczęściej w ogóle nie myślimy. Po prostu je robimy, no bo w końcu dzień jak co dzień i nic się nie zmienia. Czasami się zastanawiam, czy nie powinniśmy się nad tym zastanowić i ograniczyć to, co musimy zrobić, to co nam sprawia przyjemność i to, co sprawia, że życie jest dla nas atrakcyjnie. Następnie zadbać, żeby każdy dzień miał w sobie coś z każdej z tych grup. A co Wy na ten temat sądzicie?

Cleo jest służącą w bogatym i pełnym dzieci domu. Jest młoda, pracowita i pełna ciekawości, jednak każdy jej dzień wygląda prawie tak samo. Czasami tylko pojawiają się jakieś małe problemy, które lubią zamienić się w wielkie problemy. Pragnie miłości i szaleństwa. Zbieg różnych trudnych sytuacji sprawia, że zaprzyjaźnia się ze swoją szefową.  Czy osoby z dwóch innych warstwa społecznych są w stanie dać sobie nawzajem wsparcie? Czy zwykłe życie jest tak proste?

"Roma" w momencie ogłoszenia nominacji do Oscarów zaczęła zyskiwać olbrzymią popularność, pojawiać się między innymi w Polskich kinach oraz przyciągać ludzi rozgłosem. Jednak gdy ostatecznie dostała nagrodę, w Polsce pojawiła się na językach wszystkich kinomaniaków, ponieważ pokonała nasz polski film, z którym większość z nas wiązała wielkie nadzieje. Dlatego postanowiłam zapoznać się z tą produkcją i sprawdzić, czemu ten film jest tak bardzo godny Oscara. Jaka jest moja opinia? Ja po prostu nie rozumiem – nie rozumiem tego filmu, nie rozumiem, czemu wygrał oraz nie rozumiem, czemu tak wiele osób o nim mówi. 

Zacznę tradycyjnie od fabuły, która jest dla mnie wprost katastrofalna, gdyż jest po prostu nudna, monotonna i niemiłosiernie długa. Tak naprawdę myślałam, że nie wytrzymam i nie dopatrzę tego filmu. Prawdopodobnie poznałam końcówkę, tylko dzięki obecności mojej przyjaciółki, która rzadko przerywa filmy. Muszę przyznać Wam się, że nie jestem w stanie nawet opowiedzieć, o czym był ten film. Wcześniejszy opis to wynik bardzo długiego zastanawiania się oraz mozolnego łączenia zdań. W ogóle nie jestem w stanie znaleźć jakichkolwiek plusów całej tej historii. Mam wrażenie, że nic z niej nie wyciągnęłam pozytywnego poza nauką, żeby uważać, na jakie filmy się decyduję. Liczyłam, że się wzruszę, może nawet popłaczę, tymczasem zastanawiałam się, czy nie zrobić sobie kolejnej kawy, bo zaraz usnę. 

Na początku miałam wrażenie, że jest strasznie dużo bohaterów, ponieważ nie odróżniałam ich, jakkolwiek komicznie to brzmi. Tymczasem w ostatecznym rachunku okazało się ich strasznie mało – za mało, by wystarczyło do tego typu fabuły. Główna bohaterka – Cleo – okazała się nudną postacią. Jestem wręcz w stanie zaryzykować, że jej życie jest nudniejsze niż przeciętnego człowieka. Nie mogła we mnie wywołać żadnych emocji – ani zirytowania, ani tym bardziej jakieś choćby sympatii. Po prostu nic. I ona ciągle biegała! Dosłownie nigdy nie chodziła, tylko zawsze poruszała się biegiem, co było chyba jedyną fascynującą częścią tego filmu i to tylko dlatego że nieodgadnioną dla mnie. Jej szefową była pani Sofia, w której buzowało niezwykle wiele emocji. Tylko czekałam, aż tak mocno wybuchną i nas zaskoczą. Nie doczekałam się, a przynajmniej nie w taki sposób, jakbym oczekiwała. Widać było w niej też dobro. W szczególnie w momentach, gdy opiekowała się dziećmi albo rozmawiała właśnie z Cleo. 

Główną rolę grała Yalitza Aparicio, która niestety całkowicie sobie z nią nie poradziła. Grała sztywno i bez żadnych emocji. Myślę, że jednak powinna poświęcić trochę czasu na nabywanie aktorskich umiejętności lub szukania innego zawody, będąc bardzo surowym. Natomiast Marina de Tavira (pani Sofia) miała naprawdę rolę z olbrzymim potencjałem, a w ogóle go nie wykorzystała. Uważam, że mogła się trochę bardziej przyłożyć i byłoby dobrze. Natomiast Marco Graf, który wcielił się w rolę syna pani Sofii, czyli Pepego, był uroczym i słodkim chłopcem i przyznam, że trochę skradł mi serce. 

Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, czemu akurat ta produkcja dostała Oscara. Wcześniej uważałam, że "Zimna Wojna" jest przeciętnym filmem, który nie ma szans na taką nagrodę, ale teraz to przy "Romie" uważam go za arcydzieło i czuję, że Polacy nie zostali w ogóle docenieni. Od dawna nie zdarzyło mi się, żebym oglądała film i na końcu stwierdziła, że żałuję zmarnowanego na to czasu. Zazwyczaj sądzę, że nawet z filmu, który mi się nie podobał, wynoszę jakieś pozytywne rzeczy, tymczasem "Roma" nie osiągnęła nawet tego. 

poniedziałek, 20 maja 2019

Book haul!

Witajcie! 

W ostatnim czasie pojawiło się u mnie kilka książek, więc chciałabym Wam je zaprezentować :) 


Na górze:
1. Amelia i Kuba. Godzina duchów (recenzja) – Rafał Kosik
2. Amelia i Kuba Wenecki spisek (recenzja) – Rafał Kosik
3. Amelia i Kuba. Mi się podoba – Rafał Kosik

Po lewej:
1. Głodne Słońce. Dymiące zwierciadło – Wojciech Zembaty
2. Głodne Słońce. Ołtarz i Krew – Wojciech Zembaty 
3. Zmorojewo – Jakub Żulczyk

Od prawej: 
1. Ruda Sfora – Maja Lidia Kossakowska
2. Siewca wiatru część 2 – Maja Lidia Kossakowska
3. Siewca wiatru część 1 - Maja Lidia Kossakowska
4. Czarna bandera – Jacek Komuda

Czytaliście coś z tego albo zamierzacie? Jaka jest Wasza opinia? :)

piątek, 17 maja 2019

Skin Beauty – Anjali Mahto


Tytuł: Skin Beauty

Autor: Anjali Mahto

Tłumaczenie: Ewa Androsiuk-Kotarska

Kategoria: Poradnik

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Liczba stron: 304

Ocena: 8/10










W życiu musimy się mierzyć z różnymi codziennymi problemami. Ta walka zazwyczaj okazuje się bardzo uciążliwa i często po prostu nie znamy sposobu na rozwiązanie naszych małych kłopotów. Nie lubimy się do tego przyznawać, gdyż twierdzimy, że ludzi spotykają gorsze rzeczy, że my sami mamy prawdziwe, wielkie problemy, a te małe są nieważne. Jednak czy życie nie byłoby łatwiejsze, gdybyśmy przyznali się sami przed sobą, że nie radzimy sobie, że nie posiadamy odpowiedniej wiedzy, żeby poradzić sobie z tym kłopotem? To żaden wstyd, a chociaż trochę możemy odciążyć swoje codzienne życie. 

Jak widzicie sami, zrobiłam kolejne podejście do poradników, co mnie samą szokują. Jestem tak do nich źle nastawiona, a tymczasem czuję też, że chcę jeszcze raz spróbować i poszukać potrzebnej mi wiedzy lub po prostu wiedzieć coś więcej na interesujący mnie temat. Tym razem wzięłam na lupę "Skin Beauty". Obecnie mam wrażenie, że ten bestseller jest dosłownie wszędzie i w dodatku okazuje się, że ludzie oceniają go skrajnie. To sprawiło, że gdy brałam go do ręki, to moja ciekawość przekraczała już wszelkie granice. Moje myśli zadawały mi pytania: czy tym razem będzie inaczej i ci się spodoba? Czemu się bierzesz za kolejny przeciętny poradnik? Czemu oceniasz po okładce. Teraz po przeczytaniu mogę zadać tylko jedno pytanie: jak było ostatecznie? 

Na początku skupię się na stylu autorki. Zrobił on na mnie pozytywne wrażenie, ponieważ poradnik czytało mi się bardzo przyjemnie i cały przeczytałam prawie na raz, choć od razu przyznam się, że czytałam całkowicie nie po kolei rozdziały. Autorka pisała bardzo lekkim językiem, ale zarazem widać w nim dopracowanie, pewną dozę dążenia do doskonałości. Wszyscy wiedzą, że ta wymarzona i według mnie całkowicie nudna doskonałość jest nieosiągalna, ale nie zmienia to faktu, że cenię dążenie do niej. Podczas zgłębiania tekstu miałam takie momenty, gdy potrafiłam utożsamić się z narratorką i czasami się zapominałam, że to jej historia, a nie moja. 

Jednak przechodząc do najważniejszej części, czyli merytoryka, to spełniła ona moje oczekiwania. Przede wszystkim cały czas miałam wrażenie, że to wypowiedzi specjalisty, a nie przypadkowej kobiety, której wydaje się, że zna się na temacie, ale tak naprawdę to nigdy nie zweryfikowała poprawności swojej wiedzy. Na pewno na ten efekt wpłynęły pojęcia, które nie są ogólnie znane i robią wrażenie mądrych. Do tego mam trochę podejście sceptyczne, ponieważ łatwo wykorzystać niewiedzę innych, ale mimo to większość informacji wydawała się sensowna. Długo czekałam, żeby powiedzieć coś takiego na temat informacji z poradników. Oczywiście były też momenty, gdzie łapałam się za głowę i twierdziłam, że przeczy to wszystkiemu, co nas uczą, lecz to wystarczy po prostu pominąć. Zarazem wszystkie te rady nie były pretensjonalne i narzucane. Czułam, że autorka chce pokazać różnorodność rozwiązań i możliwości. Kolejnym plusem odnośnie tego jest pozostanie przy realności tych metod. Większość z nich jest możliwa dla przeciętnego człowieka. Tylko czasami zdarzało się, że jednak tak nie do końca. 

Chciałam też zwrócić uwagę na sposób, w jaki ten poradnik jest podzielony. Jest bardzo przejrzysty i tak naprawdę to, żeby coś z niego wynieść, to nie trzeba czytać całości, tylko znaleźć fragmenty dotyczące swojej sytuacji czy problemów. Przez spis treści i wytłuszczone nagłówki bardzo łatwo to zrobić. A gdy już wspomniałam o spisie treści, to muszę koniecznie pochwalić wydanie "Skin Beauty". Okładka jest przecudowna, a warto wspomnieć, że nie lubię koloru różowego. Jest on taki pudrowy i idealnie komponuje się ze złotymi literami. Oprawa jest twarda, a strony białe. 

Skin Beauty jest bez wątpienia najlepszym poradnikiem, jaki dotychczas czytałam. Po raz pierwszy w życiu po przeczytaniu poradnika, mam odczucia, że nauczyłam się czegoś i mogę to wykorzystać w moim życiu w łatwy i przyjemny sposób. Dzięki tej książce znowu mam motywację, by dać szansę poradnikom i nie poddawać się po jednym, który nie przypadł mi do gustu. W końcu do wiedzy trzeba dążyć w różny sposób i nie zawsze muszą być to grube słowniki oraz opasłe księgi naukowe. 


Za możliwość poznania wielu ciekawych i przydatnych faktów o skórze dziękuję bardzo Taniej Książce

środa, 15 maja 2019

Kobiety mafii 2 – reż. Patryk Vega


Tytuł: Kobiety mafii 2

Reżyser: Patryk Vega

Produkcja: Polska

Gatunek: Film sensacyjny 

Czas trwania: 2 godz. 18 min.

Rok produkcji: 2019

Ocena: 4/10











Większość osób, które czyta tę recenzję, prowadzi spokojne życie u boku szczęśliwej rodziny. Dzieci codziennie idą do szkoły, dorośli do pracy, a po powrocie wszyscy siadają do wspólnego obiadu, opowiadają o przeżytym dniu, a następnie udają się na odpoczynek lub do swoich obowiązków. Jednak jeśli ktoś nie ma idealnego życia z obrazka, to musi zmierzać się z problemami, które zazwyczaj też są dość codzienne. Lecz na świecie istnieją również ludzie, którzy decydują obrać w życiu całkowicie inną ścieżkę – pełną przemocy, nielegalnych działalności, olbrzymich pieniędzy i wielkiego ryzyka. Mowa tu o mafii...

Daria osiągnęła to, co chciała – jest prawnym opiekunem chłopca, którego rodzice byli ściśle związani z mafią. Jednak nie tak łatwo zostawić dawne życie, dlatego kobieta nie rezygnuje z działalności narkotykowej. Tym razem decyduje się na szaleństwo razem z Kolumbią. W tym samym czasie dawna królowa mafii musi poradzić sobie w więzieniu, a następnie zmierzyć z biedą i smutną rzeczywistością już po wyjściu. Trudno w takiej sytuacji nie zdecydować się nie wykorzystanie dawnych umiejętności, lecz z pomocą dobrego przyjaciela można osiągnąć wiele. Kobiety mafii powracają do akcji. Czym tym razem zaskoczą? Czy nielegalne działalności, morderstwa i brak moralności można przegapić?

"Kobiety mafii" weszły po raz pierwszy do kin z wielkim medialnym szumem. Miał to być kolejny szokujący film reżysera "Pitbulla". Wielbiciele takich filmów musieli z radości zacierać ręce. Jednak ja nie jestem fanką takich filmów, więc nie byłam też jakoś bardzo zafascynowana. Z "Pitbullem"  w reżyserii Patryka Vegi spotkałam się tylko raz i to w dodatku na lekcji religii jakkolwiek kontrowersyjnie to brzmi. Tylko muszę przyznać, że mam trochę zamiłowanie do silnych, szokujących i bezwzględnych kobiet. Po prostu lubię ten motyw i w literaturze, i w kinematografii. Kobiety nareszcie nie są pomijane ani przedstawiane jako słabe, bezbronne istoty, które zawsze są zależne od mężczyzn. I to przeważyło szalę. Niestety na pierwszej części tej produkcji bardzo się zawiodłam i uważam ją za jeden z najgorszych filmów, jakie oglądałam. Pewnie teraz się zastanawiacie, to co skłoniło mnie do obejrzenia drugiej części. Odpowiem jednym słowem – ciekawość. 

Jedno jest pewne! W porównaniu do pierwszej części "Kobiety mafii 2" mają jakąś fabułę. Jest to naprawdę duży postęp i z tego da się coś stworzyć. Mam odczucie, że to nie jest kwestia nieodpowiedniej fabuły, czy pomysłów, bo to naprawdę przypadło mi do gustu, tylko nieodpowiedniego przedstawienia. Gdyby to wszystko wziąć, w przemyślany sposób połączyć ze sobą oraz bardziej popracować nad realizmem, wtedy film należałby do tych dobrych. Mimo to nie będę ukrywać przed Wami, że naprawdę się wciągnęłam i z zaintrygowaniem czekałam na zakończenie.

Niektóre sceny w tej produkcji były tak absurdalne i nierealne, że nawet teraz kiedy już jestem ponad miesiąc po obejrzeniu filmu, nie wierzę, że ktoś stworzył coś takiego. Na to po prostu nie ma komentarza. Miałam ochotę zatrzymać ten moment, przewinąć i obejrzeć jeszcze raz. Po czym... Zatrzymać, przewinąć, obejrzeć jeszcze raz. I podejrzewam, że tak w nieskończoność, ale na szczęście w kinie nie ma takiej opcji. Zastanawiałam się, czy te sceny były naprawdę w filmie, czy to połączenie jakiegoś złudzenia oraz chorej strony mojej wyobraźni, do której nie chciałabym się przyznawać. Warto też podkreślić, że wiele scen jest wyjątkowo brutalnych, więc ludzie o słabych nerwach raczej powinni sobie podarować oglądanie "Kobiet mafii" i podejrzewam, że wszystkich dzieł Patryka Vegi, który chyba zapomina, że ciągłe szokowanie w pewnym momencie staje się normą, a następnym etapem jest tylko nuda. Jednak żeby nie być niesprawiedliwym, to pojawiło się kilka scen robiące piorunujące i to pod tym pozytywnym względem wrażenie. Tylko szkoda, że było ich tak mało, bo byłyby fantastyczną podstawą do genialnego filmu. 

Samą Darię polubiłam od początku. Jest to bohaterka bardzo dobrze wykreowana oraz pod każdym szczegółem dopracowana. Tutaj miesza się wrażliwość z szaleństwem i okrucieństwem. Ciężko przewidzieć, do czego się posunie, ale widać też, że pragnie czegoś więcej niż życia wśród narkotyków i morderstw. W tej części pojawia się po raz pierwszy Stella, która stanowczo jest postacią z prawdziwego zdarzenia. Wielowymiarowa, uczuciowa, okrutna i dążąca do celu. Łatwo się domyślić, że w życiu zrobiła dużo złych rzeczy, ale łatwo też przejść po jej ścieżce i zrozumieć przynajmniej część jej decyzji. W innym świecie może byłaby kimś innym. I jeszcze warto zwrócić uwagę na Anię. Wytłumaczcie mi proszę, po co ona w ogóle jest w tym filmie. Żeby szokować? Żeby dodawać głupoty? Czy żeby obniżyć poziom produkcji? Po prostu nie rozumiem. Ta bohaterka jest tak bardzo żałosna, nienormalna i jeszcze przy tym katastrofalnie wykreowana, choć tak naprawdę to kreacji nie ma żadnej, że normalnie brakuje mi słów. Tutaj są tylko dwa rodzaje bohaterów – ci genialni i ci beznadziejni. Żadnego wypośrodkowania ani tym bardziej pięcia się w górę. 

Pod względem obsady to chyba się zgodzimy, że jest dość typowo jak na polski film, ale mimo to większość aktorów udowodniła, że nie bez powodu są nazywani nimi. Agnieszkę Dygant, która wcieliła się w rolę Darii, po prosu uwielbiam. Wyobraźcie sobie, że poszłam do kina, zapoznałam się z tym filmem, po czym wróciłam i obejrzałam razem ze swoim chłopakiem serial z naszych dziecięcych lat, czyli "Nianię". Gdy tak na nią patrzyłam, to zdałam sobie sprawę, że Agnieszka Dygant ma olbrzymi talent i poradzi sobie z każdą rolą. Aleksandra Grabowska (Stella) również idealnie odnalazła się w roli. Potrafiła być bardzo realistyczna i płynnie przechodzić od zastraszenia widza do całkowitego wzruszenia go. Jedną z istotnych ról odgrywa również Piotr Adamczyk, którego cenię jako aktora, ale czy on musi być dosłownie wszędzie... Mam wrażenie, że każdy polski film obsadził go w jakieś scenie. 

"Kobiety mafii 2" okazały się filmem niskiej klasy, a przy tym dość szokującym. Gdy wyszłam z kina, miałam poczucie niedosytu, gdyż mimo złych odczuć widziałam w nim potencjał, które został całkowicie zmarnowany. Pojedyncze sceny naprawdę zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie, tylko szkoda, że są to właśnie wyłącznie pojedyncze sceny. Nie żałuję, że poszłam do kina, gdyż zawsze była to jakaś rozrywka i doświadczenie życiowe. Jest to stanowczo produkcja zwalająca z fotela widza, ale w ten najbardziej negatywny sposób jaki może. Myślę, że zakończyłam swoją przygodę ostatecznie z "Kobietami mafii" oraz Patrykiem Vegą. 

niedziela, 12 maja 2019

Amelia i Kuba. Mi się podoba – Rafał Kosik


Tytuł: Amelia i Kuba. Mi się podoba

Autor: Rafał Kosik

Cykl: Amelia i Kuba 

Tom: VII

Kategoria: Literatura dziecięca

Wydawnictwo: Powergraph

Liczba stron: 256

Ocena: 9/10









Dorośli uważają, że ich życie jest ciężkie, męczące i skomplikowane. Twierdzą, że zabija ich rutyna, a to co muszą robić jest bez sensu. Ogólnie rzecz ujmując, mają raczej negatywne spojrzenie na świat. Spotkaliście się z tym z perspektywy dziecka albo nawet właśnie dorosłego? Chyba najsmutniejszą odpowiedzią może być odpowiedź, że samemu jest się takim dorosłym. Część z nas jest tak bardzo znudzona, że chciałaby wrócić do dzieciństwa, bo w końcu wtedy wszystko było takie proste i przyjemne. Otóż nie! Było tak sama skomplikowane (jak nie bardziej), tak samo trudne i tak samo męczące. Tylko dzieci kilka takich małych przeszkód nie powstrzymuje. One walczą o swoje marzenia, ideały i angażują się całym sobą. 

Nadchodzi bal przebierańców! Wymarzona impreza dla każdego dziecka oraz niezwykła możliwość by stać się ukochaną postacią czy to filmową, czy książkową, czy też realnym człowiekiem lub zwierzęciem. Amelia chce być księżniczką, ale taką skromną i niewyróżniającą się księżniczką. Mi pragnie być Samotną Wilczycą. A co z Kubą i Albertem? Otóż oni twierdzą, że jest to głupie i szkoda marnować czas. W czasie gdy dzieci zastanawiają się nad balem, Imbir postanawia sprawdzić, co ciekawego je Celebrytka. Jak skończy się jego misja? Czy dziewczynki spełnią swoje marzenia? Czy Kuba i Albert są w stanie wybrać poświęcenie?

Jest to już trzecia książka, którą czytam z cyklu "Amelia i Kuba". W tej chwili łapię się na tym, że przywiązałam się do tych dzieci i chcę wiedzieć, jak wiodą się ich losy oraz w jakie kłopoty tym razem się wpakują. Możecie mi zarzucić, że jestem już dorosła i powinnam się skupić na powieściach wyższych lotów, a nie literaturze przeznaczonej dla dzieci. Jednak po co? Tak się składa, że literatura dziecięca jest uważana przeze mnie za najbardziej wartościową, gdyż w prosty i przyjemny sposób porusza poważne tematy i sprawia, że człowiek chce się zatrzymać i przemyśleć swoje życie. Tak jest też z serią przygód o tej dwójce przyjaciół. 

Rafał Kosik trzyma cały czas klasę i będę powtarzać to chyba non stop, ponieważ jeszcze się nie spotkałam z jego książką, która zawiodłaby moje oczekiwania. Zawsze jestem usatysfakcjonowana tym, co przeczytam. Przez te słowa przewiewa naturalność, oddanie i całkowita pasja pisarza. Czego chcieć więcej? 

Fabuła bardzo mnie wciągnęła i przeczytałam tę powieść na jeden raz. Czytało mi się niezwykle przyjemnie. W szczególności, że bardzo przypadł mi do gustu pomysł na tę historię i całe ogólne jej przeprowadzenie. Autentycznie już dawno nie spotkałam się z tak dobrym pomysłem i wykorzystaniem jego potencjału. Przy tym mam poczucie, że książka jest bardzo inteligentna i może nauczyć naprawdę wiele. Naszym młodym czytelnikom takie opowieści są potrzebne. 

Tak jak już wspomniałam – bardzo się przywiązałam do bohaterów. No może nie dotyczy to Amelii, która jest strasznie spokojna, cicha i niczym się niewyróżniająca. Do Kuby w tej chwili czuję już czystą sympatię, gdyż ma w sobie tak widoczny czynnik ludzki, że nie da się go nie polubić. I Albert, który znowu jest gdzieś z boku, co mi się bardzo nie podoba! Albert jest fantastycznie wykreowaną postacią. Uwielbiam jego udawaną aspołeczność, ponieważ dzięki niej nie jest naiwny, mówi tylko wtedy, gdy potrzeba, a przy tym wszystkim wykazuje olbrzymie zaangażowanie w przygody. Brzmi to trochę paradoksalnie, ale jakby nie patrzeć, to Albert najlepiej wie, co się dzieje, jest w stanie wiele rzeczy przewidzieć i nigdy się nie poddaje. Natomiast Mi jest bohaterką grającą pierwsze skrzypce. Jest jej wszędzie pełno. Ma tyle pomysłów i energii, że aż przez strony książki zaraża mnie nią. 

Ta część była najlepsza z tych, które czytałam i przyznam się Wam, że całkowicie przepadłam. "Amelia i Kuba" to fascynujący cykl, który łapie za serduszko i pozwala ujrzeć świat w najpiękniejszych barwach. Zapomina się o wszystkim co złe, a pamięta o dobroci, przygodach, przyjaźni i radości z małych rzeczy. Serdecznie zachęcam Was do jej przeczytania i nieważne ile macie lat. 

Za możliwość poznania Amelii i Kuby oraz pokochania ich dziękuję bardzo wydawnictwu Powergraph
 


sobota, 11 maja 2019

Amelia i Kuba. Wenecki spisek – Rafał Kosik


Tytuł: Amelia i Kuba. Wenecki spisek

Autor: Rafał Kosik

Cykl: Amelia i Kuba

Tom: VI

Kategoria: Literatura dziecięca

Wydawnictwo: Powergraph

Liczba stron: 336

Ocena: 7/10








Od dawna mówi się, że podróże kształcą. W końcu pozwalają zyskać wiedzę na temat nieznanych nam terenów, kultur, poznać nowych ludzi oraz zdobyć nowe doświadczenia. Przeczytanie w książce czy internecie oraz obejrzenie zdjęć nie zastąpi nam prawdziwych wrażeń i odczuć. Z tego też względu tak dużo ludzi lubi podróżować. Jednak niestety wiąże się to często z dużymi pieniędzmi oraz czasem. Na szczęście czasami da się ominąć te dwie przeszkody i pozwolić na poniesienie się przygodzie. 

Jak wszyscy dobrze wiedzą Mi lubi rozrabiać. Lubi też psy, ale niestety ma alergię na ich sierść i nie może głaskać zwierzaków ani tym bardziej mieć w domu. Jednak czy to by się zmieniło, gdyby istniał lek na alergię na sierść? Tak się dobrze składa, że tata Mi i Kuby odpowiada właśnie za reklamę takiego leku, a mała tabletka, która może zmienić życie dziewczynki, leży na stoliku nie pilnowana przez nikogo. Co byście zrobili na miejscu Mi? 

Pierwszy tom "Amelii i Kuby" całkowicie mnie oczarował. Nie spodziewałam się, że książka dla dzieci może zrobić tak olbrzymie wrażenie na dorosłej osobie. Na pewno wynika to po część z sentymentu do książek Rafała Kosika, ale nawet pomijając ten argument jestem pełna podziwu dla pomysłu oraz wykonania. Mimo to obawiałam się, że jest to jednorazowy zachwyt, a kolejne tomu nie sprostają moim oczekiwaniom. Czy tak się stało?

Zaczynając tradycyjnie od stylu, muszę powiedzieć, że styl autora jest tak sama jak zawsze bardzo dopracowany. Tak naprawdę widać, że nie ma tam miejsca na jakąkolwiek pomyłkę, czy źle dobrane słowo. Po prostu wszystko idealnie do siebie pasuje. Jest to bardzo charakterystyczne dla Rafała Kosika i między innymi dlatego tak bardzo go cenię. Gdy czytamy, to nie mamy wrażenia, że pisarz pisał, by pisać. Nie, on pisał z pasją i zafascynowaniem. We wcześniejszej recenzji wspominałam, że pojawia się dużo trudnych słów i są one tłumaczone dla dzieci. Tym razem nawet ja potrzebowałam tłumaczeń, a zawsze twierdziłam, że mam raczej duży zasób polskiego słownictwa. Prawdopodobnie dlatego odbieram ten zabieg tak pozytywnie. W końcu poznaję nowe słowo, jego definicję oraz kontekst, w którym można go użyć. To ciekawe doświadczenie. Dzięki językowi w tej książce całość czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Jest to czysta radość czytania. 

"Amelia i Kuba. Wenecki spisek" jest dość naiwny, co mnie trochę drażniło. Zdaję sobie sprawę, że postrzegam całkowicie inaczej świat niż dzieci, jednakże i tak wydaje mi się, że jest to zbyt naiwne dla nich. Nawet młody człowiek wie, że niektórych rzeczy się nie robi i są one niemożliwe pod każdym względem – nawet jeśli to wątek fantastyczny, co nie odnosi się do tego przykładu. Ale żeby za bardzo nie narzekać, to przyznam, że mimo tej wady książka była wciągająca i przede wszystkim nieprzewidywalna. Do gustu przypadł mi w szczególności wątek ze Szpiegówką. Był rozbudowany i przy tym podchodził już typowo pod akcję, więc napędzał całą fabułę. Choć miałam wrażenie, że to jest jedyny wątek, a wszystko inne jest pominięte lub zapomniane... Poza tym pisarz bardzo zadbał, żeby czytelnik mógł dobrze poznać Wenecję, ciekawostki o niej i użyć całej swojej wyobraźni, pozwalającej przenieść się do tego świata. Wyszłam po przeczytaniu tej książki z olbrzymią wiedzą na temat tego miejsca. 

Pod względem bohaterów mamy całą gamę różnorodnych i wyrazistych osobowości. Postacie są bardzo dobrze wykreowane i łatwo znaleźć osobę, z którą możemy się utożsamić. Tak naprawdę jedyną postacią, której nie mogę zaakceptować jest Amelia. Jest po prostu papierowym bohaterem, który niczym konkretnym się nie wyróżnia. Tym razem była wielką artystką, żyjącą w swoim świecie i według własnych zasad. Nie jestem w stanie wytłumaczyć czemu, ale bardzo mnie to drażniło. Co do Kuby, to jest to lubiany przeze mnie bohater. Ma takie swojskie poczucie humoru, które mimo pewnej prymitywności potrafi rozbawić. Natomiast Mi w tym tomie rozśmiesza z taką samą pasją, energią i przede wszystkim zaangażowaniem w życie. Doceniam takie charaktery, więc i tu czuję dużą sympatię do małej. I przede wszystkim nie można zapomnieć o moim ukochanym Albercie. Jestem zawiedziona, ponieważ w tej części jest pomijany i ogólnie jest go jakoś mało. Ale jakby nie patrzeć, ubarwia w sposób wyśmienity tło powieści. 

Pierwszy tom przypadł mi bardziej do gustu, jednak w żaden sposób nie umniejsza to "Weneckiemu spiskowi". Książka była wciągająca, pełna niesamowitych przygód i potrafi poruszyć serce nawet sceptycznie nastawionych czytelników. Myślę, że dzieci bardzo dobrze będą się przy niej bawić oraz pogłębiać swoją wiedzę na temat świata. 

Za możliwość poznania cudownej Wenecji dziękuję bardzo wydawnictwu Powergraph

środa, 1 maja 2019

Podsumowanie kwietnia

Witajcie!

I kolejny wiosenny miesiąc za nami. Co tak naprawdę mnie cieszy, ponieważ uwielbiam maj i to właśnie on najczęściej niesie ze sobą wiele niespodzianek. Mam nadzieję, że w tym roku również tak będzie ♥ 

Pod względem książkowym było u mnie przeciętnie – przeczytałam 5 książek, choć trzy z nich to książki dla dzieci, więc ich tempo czytania było zabójcze :) Mimo to jestem bardzo zadowolona z tego wyniku, gdyż w tej chwili większość czasu poświęcam już na dokańczanie projektów na studia oraz uczenie się na sesję. Podejrzewam, że w przyszłych miesiącach prawie w ogóle nie będę czytać typowych powieści, ale w wakacje na pewno wszystko nadrobię :)

1. Testy psychologiczne. Teoria i praktyka – jestem szczęśliwa, że skończyłam czytać ten podręcznik, bo tak naprawdę to od grudnia mam z nim styczność i mam go po prostu dość. Nie mogłam też przyśpieszyć jego czytania, ponieważ musiałam skupiać się na danych rozdziałach, które akurat pasowały do konstrukcji kwestionariusza. Mimo tej niechęci uważam, że ta książka jest naprawdę fantastycznie napisana i potrafi wiele rzeczy ułatwić, jeśli akurat męczycie się nad tworzeniem testu psychologicznego, a nie macie jeszcze pełnowymiarowej wiedzy na ten temat. 

2. Amelia i Kuba. Godzina duchów (recenzja) – jest to pierwsza część cyklu napisanego przez Rafała Kosika i nie ma tu wątpliwości, że autor trzyma klasę i przy tym tak samo poważnie traktuje swoich młodszych czytelników. Miło było powrócić do jego twórczości :)


3. Paryska kochanka (recenzja) – biografia, która zszokowała mnie oraz dała wiele do myślenia. Jeśli chcecie poznać, jak wyglądał Paryż w XIX wieku i co w tych czasach się liczyło, to jest to dla Was obowiązkowa pozycja. Jest to opowieść o niesamowitej kobiecie, która potrafiła zrobić użytek ze swojej inteligencji oraz piękna, oraz o mrocznych stronach życia we Francji. Gorąco polecam.


4. Amelia i Kuba. Wenecki spisek – recenzji tej książki możecie oczekiwać na dniach. Tymczasem teraz powiem Wam, że ta część tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że czasami warto sięgnąć po książkę dla dzieci i spojrzeć na świat z całkowicie innej perspektywy. Może dać to wiele do myślenia.


5. Amelia i Kuba. Mi się podoba – tak samo jak wyżej, czyli recenzja na dniach :) Ta część zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Jestem pod wrażeniem, że książka dla dzieci może tak bardzo wciągnąć i zszokować osobę dorosłą. Jest po prostu przeurocza i pełna refleksyjnych oraz pouczających treści. 


Co do filmów to pod tym względem ilościowo jest podobnie, ale jak wliczyć do tego seriale, to wychodzi o wiele większy wynik. Seriale nie są raczej przeze mnie lubiane, bo są po prostu o wiele za długie i jeśli decyduję się na nich oglądanie, to najczęściej są one krótkie albo uwielbiam tę historię. W kwietniu obejrzałam 5 filmów, 1 serial i jestem w trakcie oglądania dwóch serialów:

1. Asteriks i Obeliks. Tajemnica magicznego wywaru (recenzja) – to niesamowicie przyjemny powrót do jednej z moich ulubionych animacji z dzieciństwa. Nie jest to już to samo co kiedyś, ale nadal sprawia przyjemność i bawi :)

2. Atak paniki – na tym filmie bardzo się zawiodłam. Oczekiwałam trochę śmiechu, trochę głębokich przemyśleń i trochę szoku. Nie dostałam nic poza brakiem zrozumienia.

3. Do zakochania jeden krok – bardzo przyjemna komedia romantyczna, ale nie poza tym. Zapowiadała się bardzo dobrze pod względem refleksyjności i motywacji do życia, tymczasem w ogóle mnie nie wzruszyła. 

4. Miłość – przepiękna i wzruszająca opowieść o prawdziwej miłości trwającej ponad pół wieku, o nadchodzącej śmierci i chorobie, której nie można pokochać. Film strasznie mi się dłużył i wielokrotnie chciałam zrezygnować z obejrzenia go do końca. Na szczęście tego nie zrobiłam, bo był naprawdę warty tego czasu. 

5. Avengers: Koniec gry – tutaj recenzja również na dniach (ogólnie to wszystko będzie na dniach :)). Z Marvelem, a tym bardziej z Avengersami miałam minimalną styczność, stąd wynikały moje obawy przed obejrzeniem ostatniej części. Jednak okazała się dla mnie bardzo wciągająca, jak na totalny brak wiedzy zrozumiała i muszę przyznać, że trzymała w napięciu. Jest tam wiele ciekawych wątków, nad którymi warto się pochylić. 

6. Sex Education - sezon 1 (recenzja) – młodzieżowy serial, który porusza problemy intymne, ale nie tylko takie. Ma wiele ciekawych motywów i naprawdę wciąga. Choć muszę przyznać, że czasami był zbyt infantylny. Jednak jeśli ktoś akurat ma trochę czasu, to myślę, że warto go obejrzeć :) 

7. Chyłka. Zaginięcie - sezon 1 – ekranizacja kultowej, polskiej serii o bezkompromisowej pani adwokat. Przyznam, że miałam spore oczekiwania po tym serialu i z niecierpliwością czekałam na jego premierę. Tymczasem już tyle czasu minęło od niej, a ja nadal nie dopatrzyłam go. Obecnie staram się śledzić przygody Chyłki w telewizji, ale tak naprawdę to mnie nudzą i łapię się na nieuwadze. 

8. Gra o tron - sezon 8 – tutaj chyba nie trzeba niczego tłumaczyć. Czekałam na premierę dwa lata i teraz z niecierpliwością czekam na każdy kolejny odcinek. A trzeci naprawdę bardzo mnie zszokował i jestem pod olbrzymi wrażeniem całej produkcji. Choć zaczyna mnie męczyć szum wokół tego, ale jakoś muszę przetrwać. Też nie możecie się doczekać czwartego odcinka? :)))

Jak sami widzicie, kwiecień był dla mnie ciekawym i pełnym odkryć oraz powrotów miesiącem. Mam nadzieję, że maj pod tym względem również mnie nie zawiedzie. 
Opowiedzcie też, co tam u Was słychać i co ciekawego wydarzyło się w kwietniu! 

Pozdrawiam serdecznie,
Elfik

PS: Bym zapomniała! A żeby wyglądało naturalnie i zarazem zwróciło Waszą uwagę, to tutaj napiszę, o co chodzi. 
Chciałabym od czerwca (najpóźniej lipca) rozpocząć nowy cykl, który nie dotyczyłby samych książek, tylko jakiś ogólnych tematów. Byłoby to coś w rodzaju wyrażenia mojej opinii na zaproponowany przez Was temat. Też się zastanawiam nad formą felietonu, ale tego jeszcze nie ustaliłam. Może na samym początku zwrócę tez uwagę na fakt, że nie znam się na wielu rzeczach (w tym polityce), więc nie każdego tematu się podejmę. Co o tym sądzicie? Macie jakieś pomysły?

Na jaki temat chcielibyście ze mną porozmawiać? :)