środa, 29 marca 2023

Autystyczny świat Tymka – Ewa Czajka

 

Tytuł: Autystyczny świat Tymka

Autor: Ewa Czajka

Kategoria: Literatura dziecięca

Wydawnictwo: Novae Res

Liczba stron: 136

Ocena: 7/10








Mam poczucie, że w ostatnich latach zaczyna częściej pojawiać się temat spektrum autyzmu. Ze swoich lat dzieciństwa nie pamiętam, żeby ten temat jakkolwiek pojawiał się gdzieś. Nie mam wiedzy, czy miałam wcześniej styczność z osobami ze spektrum autyzmu. Pojawiają się takie luki. Na ile są to luki podyktowane niewiedzą, a na ile milczeniem? Dlatego cieszę się, że teraz coraz więcej mówi się o zaburzeniach psychicznych, rozwojowych i neurorozwojowych. Ta wiedza jest nam potrzebna, ponieważ pozwoli rozumieć lepiej innych ludzi, samych siebie i dostosować zachowania do najróżniejszych sytuacji. 

Te przemyślenia pojawiły się wraz z książką "Autystyczny świat Tymka". Zdecydowałam się przeczytać, a następnie zrecenzować tę powieść, gdyż mam poczucie, że to kolejny krok do zrozumienia, akceptacji i wsparcia. Tym bardziej że wiele rodziców, którzy dowiadują się, że ich dziecko jest w spektrum autyzmu, nie ma w ogóle pojęcia, co to znaczy i jak sobie z tym radzić. Pojawia się zdziwienie, panika, cierpienie. Ale dzięki takim książkom jak ta, to podejście przynajmniej u niektórych osób można zmienić. Wprowadzić je w świat spektrum, w prosty sposób wytłumaczyć, jak bardzo szerokie jest, czym się charakteryzuje i jak wspierać swoje dziecko. 

Sama książka jest napisana wyjątkowo prostym, dziecięcym językiem, co idealnie pasuje do koncepcji tej opowieści. "Autystyczny świat Tymka" to... dosłownie autystyczny świat Tymka, czyli ukazanie świata oczami małego dziecka, które nie rozumie wiele sytuacji ze swojego życia. Część z tego jest jak najbardziej utrzymujące się w normie, jest rozwojowe, ale część zachowań wynika ze specyficznej budowy mózgu. Niesie to za sobą pewną odmienność, która może przynieść wiele cierpienia i trudności, ale za tą odmiennością idą też wspaniałe cechy charakteru i ta książka pokazuje, że tak naprawdę to one dominują i pokazanie, jak istotną funkcję i przy tym niesamowitą odgrywają, pozwala spojrzeć na całe spektrum z całkowicie innej perspektywy. 

Autorka przedstawia bardzo konkretne sytuacje. I według mojej opinii robi genialną rzeczy, gdyż nie udaje, że to nie jest trudne. Bo nie oszukujmy się – nasz świat w niektórych aspektach jest okrutny, więc jakiekolwiek odstępstwa od normy niekoniecznie są akceptowane i zrozumiałe. To smutne, ale jest też faktem. Więc tutaj Ewa Czajka nie zamiata pod dywan cierpienia i gorszych dni, które mogą pojawić się i u rodziców, i u dzieci ze spektrum. Ale gorsze dni, niekiedy cierpienie i pewna bliżej nieokreślona inność dotyczy każdego człowieka. Zarazem tak jak przed chwilą podkreśliłam – autyzm to również wiele niesamowitych umiejętności. Zadaniem rodzica, terapeuty, nauczyciela jest odnalezienie ich, docenienie i danie możliwości dziecku wykorzystać je w satysfakcjonujący dla niego sposób. 

Zarazem w książce można znaleźć wiele gotowych rozwiązań na niektóre problemy. Wiadomo, że autyzm to spektrum, więc pojęcie bardzo szerokie, ale myślę, że wiele tych gotowych rozwiązań może okazać się wspaniałym przepisem na pokonanie trudności albo inspiracją do wymyślenia czegoś własnego, bardziej odpowiedniego dla tego konkretnego dziecka. Tym bardziej że w drugiej części książki jest ukazane, w jaki sposób najlepiej przekazywać różne informacje dotyczące zachowań malucha. 

Na co dzień pracuję z dziećmi ze spektrum autyzmu, dlatego bardzo się cieszę, że trafiłam na tę książkę. "Autystyczny świat Tymka" dał mi szansę, by poukładać sobie w głowie pewne rzeczy, lepiej zrozumieć. Ale też był odpowiedzią dla mnie na potrzebę przekazania pewnych elementów rodzicom. Zastanawiałam się, jak ich wspierać w czasie postawienia diagnozy, jak to powinno wyglądać. Przecież nie dam rodzicom opasłych, naukowych ksiąg z psychologii. Tymczasem taka opowieść oczami dziecka może wiele zmienić.  

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

poniedziałek, 13 marca 2023

Codziennik Małych Kobietek - Louisy May Alcott

 

Tytuł: Codziennik Małych Kobietek

Autor: Louisa May Alcott

Przekład: Joanna Wadas

Cykl: Małe Kobietki

Kategoria: Literatura piękna

Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Liczba stron: 300

Ocena: 7/10






Czy planujecie sobie dzień? Osobiście zazwyczaj się staram, ale nie do końca jestem przekonana do tego, jak to robię. Zazwyczaj wpisuję mnóstwo zadań, często nieprzyjemnych, zapomnianych... Wyobrażacie sobie, jak szybko taki dzień staje się irytujący, smutny i rozczarowujący? Jeszcze przed śniadaniem! A przecież w ogóle nie o to chodzi. Planowanie jest ważne i wiele ułatwia, ale jak to zrobić, by miało sens? I było przyjemne? Stanowczo zacząć od poszukania dobrego sposobu, a nie mojego. 

Jednak skąd u mnie dzisiaj ta tematyka? Jest podyktowana książką, która jakiś czas temu trafiła w moje ręce. I mam tutaj na myśli "Codziennik Małych Kobietek". Jak pewnie część z Was doskonale wie, jestem olbrzymią fanką Louisy May Alcott i jej powieści. Cykl "Małe Kobietki" jest mi w szczególności bliski, więc czułam pewien rodzaj radości, że mogę się w niego zagłębić jeszcze bardziej i to trochę w nietypowej formie. 

Co do samego pomysłu mam dość mieszane odczucia, ponieważ właśnie przez sentyment do książek pisarki widzę tę jako coś fantastycznego. Niemniej mam też to przykre odczucie, że takie dodatki są jednak pewnym rodzajem zabiegu marketingowego, który ma na celu utrzymaniu popularności i dodatkowy zarobek. Mimo że ostatecznie dobrze oceniam "Codziennik Małych Kobietek" to nie potrafię oderwać się od wizji pieniędzy, które za tym idą. Co sądzicie?

Ale czym tak naprawdę jest ten "Codziennik Małych Kobietek"? Bo to dość nietypowe stwierdzenie. Znajdują się w nim przede wszystkim różne fragmenty książek związane z samymi bohaterkami, ale też okresami w ich życiu oraz okresami związanymi z danymi porami roku. Dzięki temu mogłam ponownie cofnąć się do momentu, gdy po raz pierwszy poznawałam cztery niesamowite siostry. Wspomnienia przywołują pewien rodzaj początkowej frustracji, która z czasem przemieniła się w oczarowanie. Nie mogę zapomnieć o tym niesamowitym cieple towarzyszącym mi podczas czytania powieści. Pojawia się we mnie nostalgia, ale też przypomnienie pewnych wartości reprezentowanych przez pisarkę, które i ja podzielam. Całość daje poczucie, że są elementy ważne w życiu i najważniejsze. Należy nie zapominać, które z nich są najważniejsze. 

Same wydanie również robi piorunujące wrażenie. Od początku ceniłam te płócienne okładki. Dawały mi poczucie starej książki, a ja niezmiernie szanuję stare książki. Mają one w sobie duszę. Tym bardziej że "Codziennik Małych Kobietek" idealnie pasuje do pozostałych wydań. W środku książki znajdują się różne zachwycające ilustracje i małe dodatki. Widać tę niezwykłą dbałość o szczegóły. Miałam wrażenie, że aż szkoda w takiej książce pisać, a przecież tak jak dziennik i ona została przeznaczona do tego, by strony zostały zapełnione czyjąś duszą. 

Mam pewne wcześniej wymienione wahania co do tej książki, ale mam też swój własny sentyment, więc ostatecznie cieszę się, że i ja posiadam ten dodatek. Jeśli jesteście fanami twórczości Louisy May Alcott, to pewnie i Wam przypadnie do gustu. 

Współpraca recenzencka z Wydawnictwem MG

piątek, 10 marca 2023

Czarodziejki W.I.T.C.H. 7 – Francesco Artibani, Federico Bertolucci, Paolo Campinoti, Giulia Conti, Bruno Enna, Elisabetta Gnone, Paola Mulazzi

 

Tytuł: Czarodziejki W.I.T.C.H. 

Autor: Francesco Artibani, Federico Bertolucci, Paolo Campinoti, Giulia Conti, Bruno Enna, Elisabetta Gnone, Paola Mulazzi

Przekład: Joanna Szabunio

Cykl: Czarodziejki W.I.T.C.H.

Tom: VII

Kategoria: Komiks, fantastyka, literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Egmont 

Liczba stron: 384

Ocena: 7/10




We współczesnym świecie łatwo zapomnieć o takich wartościach jak przyjaźń, lojalność, miłość i bezinteresowność. To niesamowicie istotne aspekty naszego istnienia, które nadają nam człowieczeństwa, dla wielu osób są wytyczną moralności i sprawiają, że potrafimy spojrzeć sobie prosto w oczy w lustrze. Skąd wynika tak duża ich waga?

Krople astralne odeszły, ale pozostawiły po sobie dość mocny bałagan. Nasze czarodziejki muszą teraz skupić się na tym, jak uporządkować swoje własne życia towarzyskie. Jednak w tym samym czasie dochodzi do pytania, czy Wyrocznia na pewno powinna pozostać wyrocznią? Dziewczęta jako świadkowie muszą ujawnić swoje własne przemyślenia, żale i podjąć coraz to trudniejsze decyzje. Pozostać lojalny wobec siebie i przyjaciół, czy też uwierzyć w moc i Wyrocznię? To tylko jedno z wielu pytań, z którymi muszą zmierzyć się Strażniczki.

Przeczytanie tego komiksu było dla mnie powrotem do przeszłości. Choć może od razu zaznaczę, że nigdy wcześniej nie czytałam komiksów ani nie oglądałam serialu o czarodziejkach. Niemniej zbierałam chyba już legendarne karteczki. Miałam ich mnóstwo, wymieniałam się i poszukiwałam tych... brokatowych. Też to przeżyliście? Początkowo gdy wznowiono komiksy, nie czułam tego sentymentu. Pojawił się dopiero, gdy naprawdę wiele osób ponownie zaczęło się zachwycać serią. I tak oto mam za sobą siódmy tom "Czarodziejek W.I.T.C.H.". Jak wrażenia? 

Przede wszystkim zadałam sobie pytanie, czy była w ogóle potrzeba wznawiania wydań po tych latach i doszłam do wniosku, że jak najbardziej tak. Mam wrażenie, że wiele dzieci nie ma pojęcia, w czym jest rzecz, ale mój rocznik i te obok bez wątpienia oparły w jakieś mierze na tej historii swoje dzieciństwo. Osobiście o niej zapomniałam i myślę, że wiele osób również, więc ten sentymentalny powrót na pewno pobudził niejedno serce. To jedna z tych niewielu sytuacji, gdy mam poczucie, że to coś więcej niż biznesowy zabieg, ale konkretny dostrzeżenie starej perełki. 

Czytając, miałam poczucie, że jednak ta historia ma w sobie coś uniwersalnego. Czułam w niej naturalność, która przede wszystkim przejawia się poprzez rozbudowane dialogi. Nawet ta młodzieżowa część nie zużyła się i nadal jest jak najbardziej zrozumiała i właśnie naturalna. Chyba że to kwestia mojego wieku i moich własnych wspomnień. Tym bardziej że oprócz naturalności słownej trzeba zwrócić uwagę na ustawienie dymków, które okazały się w sposób prosty i przejrzysty przekazywać przedstawiane treści. 

Natomiast fabuła... Dla mnie to całkowite zaskoczenie, ponieważ spodziewałam się dziecinnej historyjki, a tymczasem zapoznałam się z rozbudowaną i wielowymiarową historią. Oczywiście jest wiele młodzieżowych aspektów, w końcu to jest grupa docelowa tych komiksów. Jednak nie ma wątpliwości, że twórcy mocno rozbudowali całe uniwersum i pilnowali w nim przestrzegania zasad. Świat fantasty połączył się ze światem zwykłych nastolatek. To musiał być trudny zabieg i na podstawie tego tomu mogę z czystym sumieniem przyznać, że udał się perfekcyjnie. Niesamowicie wciąga i prowadzi czytelnika przez treść. Co prawda korzysta z dość utartych schematów, ale myślę, że jak na ówczesne czasy całkiem oryginalnych. 

Same bohaterki okazały się wielowymiarowe i posiadające głębie. Moje wspomnienia coś podpowiadały, że kojarzyłam je po jakiś pojedynczych, konkretnych cechach. Tymczasem dostrzegłam kreację bardzo ludzką, skomplikowaną i nieprzewidywalną. Każda z nich okazała się unikatowa i posiadająca swoją własną historię, która zgrabnie łączyła się z historią pozostałych dziewczyn. Poza tym w całym komiksie jest naprawdę wiele niezmiernie interesujących postaci.

I nie można zapomnieć o tematyce, gdyż tak jak wspomniałam, nie jest to wyłącznie dziecinna opowieść. Ma w sobie morał i wiele istotnych tematów. Całość skupia się przede wszystkim na wizji przyjaźni. Jednak ta przyjaźń nie jest doskonała, jednoznaczna i pełna samych wspaniałych chwil. Zdarzają się trudności, nieporozumienia i ogólnie ujęte konflikty. Pokazuje to naturalność relacji i zdrowe podejście do niej. W końcu to jest normalne, że nie zawsze się zgadzamy, że mamy różne podejścia i właśnie przyjaźń nie polega na tym, by ślepo się ze sobą zgadzać. 

Przechodząc do samego wydania, to i ono zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Spodobała mi się kreska ilustracji oraz dobór barw. Całość jest pełna koloru, optymizmu, ale nie przekracza tej delikatnej bariery przesady. Tym bardziej że historia jest przejrzysta i łatwa w odbiorze pod względem graficznym.

Bardzo się cieszę, że dałam się skusić, by przeczytać komiks. Okazało się, że po latach zostałam zaskoczona i oczarowana. Spędziłam z tym tomem naprawdę dobry czas, który zaowocował nostalgią, przemyśleniami i czystą przyjemnością. Właśnie tego mi było trzeba. 

Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl

wtorek, 7 marca 2023

Heartstopper. Yearbook – Alice Oseman

 

Tytuł: Heartstopper. Yearbook

Autor: Alice Oseman

Kategoria: Literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Jaguar

Liczba stron: 160 

Ocena: 6/10








Czy czasami zastanawiacie się, jak powstają Wasze ulubione książki? Bo ja niekiedy mam wizję, jak jakiś pisarz siedzi, zastanawia się nad fabułą, później skupiony pisze na komputerze, pełen pasji, później zdenerwowania i irytacji, czasami nie ma weny, a później... Zaczyna się proces wydawniczy, który w mojej wyobraźni wywołuje całą gamę najróżniejszych emocji. Radość, stres, podekscytowanie, irytację, znudzenie, zniecierpliwienie. I w końcu książka wychodzi na rynek. Czasami jak myślę o autorach, to mniej więcej przedstawione obrazki mam przed oczami. A czemu o tym dzisiaj? Ponieważ tym razem trafiła do mnie książka, która jest w pewnej mierze o tym! 

"Heartstoppera" bardzo lubię i szanuję, choć też cały czas jestem zaskoczona ilością słodyczy, która tam jest. Niemniej jest to na tyle istotna historia, że nie mogę jej nie docenić. Pokazuje najróżniejsze problemy osób młodych (i nie tylko) oraz konstruktywne sposoby radzenia sobie z nimi. Właśnie za to tak bardzo darzę ten komiks szacunkiem. Tymczasem właśnie niedawno do moich rąk trafił "Heartstopper. Yearbook", czyli zbiór... W sumie to najróżniejszych rzeczy związanych ze światem "Heartstoppera" i samą autorką. 

Co myślę o samym pomyśle na stworzenie tego rodzaju książki? Przepraszam, ale od początku byłam do tego nastawiona bardzo sceptycznie. Choć może warto zacząć od tego, że nigdy nie miałam dobrego nastawienia na tego typu dodatków. Dla mnie to jednak ciągnięcie sznurków po jeszcze większe zarobki i utrzymanie popularności. Być może tacy bardziej oddani fani patrzą na to inaczej (choć ja w odniesieniu do mojego ukochanego "Harry'ego Pottera" nie zmieniam zdania, że dodatki są niepotrzebne). Dla nich może być to właśnie powrót do dobrych przyjaciół, uzupełnienie pewnych spraw czy gra sentymentów. Jednak nie dla mnie. 

Tak jak wspomniałam – ta książka to zbiór wszystkiego i niczego. Są informacje o procesie twórczym, procesie wydawniczym, a następnie serialowym. Karty postaci, które przybliżają każdą z nich o wiele bardziej. Możemy się dowiedzieć, co lubią, a czego nie, jakie mają cechy, które jeszcze niekoniecznie były ujawnione i jak w ogóle doszło do ich powstania. Dla mnie najbardziej wartościową częścią były różne urywki komiksów, które właśnie wiele uzupełniały. Tylko tutaj zataczamy błędne koło, ponieważ to tylko dosadnie potwierdza fakt, że bardziej ucieszyłabym się z kolejnego tomu. Jednak poza tym możemy znaleźć dość dokładne instrukcje, jak były rysowane postacie i jak sami możemy je narysować. Choć na rysowaniu trochę się znam i wiem, że trzeba coś tam umieć, by móc skorzystać właśnie z tych rad. Niemniej nadal pozostaje to dość ciekawym dodatkiem. Myślę, że też wiele osób mogłoby się zainteresować aspektami dotyczącymi wydania i samego tworzenia komiksów i książek. Czuć w tym podekscytowania autorki i to jak bardzo na przestrzeni lat rozwijała się pod względem umiejętności, ale też pewności siebie. 

Nie można też przejść obojętnie przy samym wydaniu tej książki. Jest tak niesamowicie barwna, że aż cieszy oczy. Nie jest nadmiernie barwna... Słowo barokowa nasuwa mi się. Ale na tyle by dać poczucie optymizmu, wiary i właśnie to ciepło powrotów. Tym bardziej że widać skupienie się na najmniejszych szczegółach i dopracowanie wizualnie całokształtu, co jest kolejnym aspektem potwierdzającym szacunek do czytelników. 

Było ciekawie zapoznać się z "Hearstopper. Yearbook", ale też nie będę ukrywać, że postrzegam to bardziej jako zabieg biznesowy. Ukłon w stronę fanów z nadzieją utrzymania popularności. Ale tak jak wspomniałam – postrzegam tak wszelkie dodatki do książek. Jeśli jesteście oddanymi fanami całości i autorki, to myślę, że możecie to odebrać całkowicie inaczej niż ja. 

Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl

sobota, 4 marca 2023

Patostreamerzy – Wojciech Kulawski

 

Tytuł: Patostreamerzy

Autor: Wojciech Kulawski

Seria: Nowy polski kryminał

Kategoria: Thriller, kryminał

Wydawnictwo: Wydawnictwo CM

Liczba stron: 321

Ocena: 8/10







Nasze działania pociągają za sobą konsekwencje, ale czasami mam wrażenie, że wiele wydarzeń tak naprawdę ma swój początek w czyimś pragnieniu. W kontekście dzisiejszej recenzji widzę to pragnienie jako chęć zemsty, sprawiedliwości, ale pragnienia mogą być najróżniejsze – pozytywne, negatywne, neutralne... Są jak ziarnka, z których mogą wyrosnąć kiełki, by później pojawiła się cała roślina. A czym będzie ta roślina? Idąc dalej tropem metaforycznym, właśnie konsekwencją. Więc zadajmy sobie pytanie: jaką? Piękną? Trującą? 

Tutaj naszą konsekwencją jest ciało Stefana Koniecznego. Widok naprawdę obrzydliwy i zaskakujący. Tym bardziej że razem z czasem wychodzą na jaw i inne rzeczy. Takie choćby jak filmik, gdzie na nagraniu jest torturowana ofiara. I tutaj zaczyna się całość, czyli... Patostreamerzy. Ile tak naprawdę jest robione pod publikę? Ile dla pieniędzy? A ile z tego ma mieć jakieś konkretne przesłanie? Tym razem tę sprawę muszą rozwiązać policjanci. 

Z twórczością Wojciecha Kulawskiego mam już styczność od paru dobrych lat – podkreślając dobrych. Każda z jego książek w jakiś unikatowy sposób zaskoczyła mnie. Oczywiście jedne bardziej przypadły mi do gustu, inne mniej. Jedne na dłużej zapamiętałam, inne tylko na chwilę. Niemniej każda z nich wywołała we mnie jakieś emocje i pozwoliła spędzić przyjemny wieczór z lekturą dającą rozrywkę, ale też wiele tematów do przemyśleń. Jak było tym razem? Niezawodnie. 

Przede wszystkim styl autora jest już mi dobrze znany i jak najbardziej przeze mnie szanowany. Mam poczucie, że z każdą książką powracam do przyjaciela, na którego długo czekałam. Cały język wyróżnia się rozbudowaniem i wnikliwością w szczegóły, utrzymując przy tym lekkość. Nie muszę być maksymalnie skupiona, ponieważ przy czytaniu mam odpocząć. Ale zarazem wiem, że styl jest na tyle dopracowany, że powinnam zwracać uwagę na wiele szczegółów. 

Tematycznie też jestem mocno usatysfakcjonowana, gdyż przede wszystkim o patostreamingu totalnie nie wiem nic, więc mogłam spojrzeć z takiej perspektywy fabularnej na ten temat. A ufam autorowi, że zrobił dobry research, zanim podjął się takiej tematyki. Dla mnie to nowa wiedza. Poza tym w książce jest zwrócona uwaga na cierpienie ludzi wywołane przez własnych rodziców. Ten wątek w szczególności mnie interesuje, ponieważ jak wiecie, duża część mojej pracy zawodowej na tym się opiera. Tutaj szło to w dość drastyczną stronę, ale myślę, że też miało wywołać szok. Tym bardziej że ciągnie się za tym pytanie, czy obiektywnie niemoralne czyny popełniane w imię dobra można usprawiedliwić

Fabularnie było fantastycznie, gdyż od pierwszych stron wciągnęłam się i wiele fragmentów autentycznie zaskoczyło mnie. Sama zagadka kryminalna okazała się zbudowana wspaniale, ponieważ dało się zebrać strzępy informacji i samemu coś z nich stworzyć, idąc w dobrą stronę, ale na końcu zostałam całkowicie zaskoczona. Takie właśnie dla mnie powinny być kryminały. Oparte na dowodach, szczegółach, zagadkach, które czytelnik sam może rozwiązać, ale jest to na tyle trudne, że i tak większość osób zostaje zaskoczona rozwiązaniem. 

Samych bohaterów jest naprawdę wiele i czuć ich oddziaływanie na emocje. Towarzyszyłam im i miałam nadzieję, że wiele spraw potoczy się po ich myśli. Są dopracowanie, jednak to oceniam z perspektywy wielu powieści autora. Nie jestem przekonana, czy określiłabym ich jako dopracowanym tylko w kontekście "Patostreamerów". Jednak mając większą gamę znajomości innych książek, jestem jak najbardziej w stanie dojrzeć ich wielowymiarowość i głębie. Choć bez bicia się przyznam, że cały czas mylę ich imiona i mam problem określić, kto jest kim. 

"Patostreamerzy" dali mi kawał wspaniałej rozrywki, ale też w sposób nienatarczywy zmusili do bardzo konkretnych przemyśleń. Nie były to tylko czcze słowa, tylko takie, które mogą w rzeczywistości coś zmienić. Dlatego bardzo cenię tę książkę i autora. Otwiera drzwi na najróżniejsze doświadczenia.