wtorek, 31 marca 2015

Posłańcy Przemian

''Posłańcy Przemian'' 
Ewa Kenig

''Wszystkie byty obecne we Wszechświecie podlegają cyklom Istnienia. Przejście z jednej epoki do drugiej oznacza nowe możliwości, ale stanowi też trudne wyzwanie.
Marvin, Marie, Sams i Hugh żyją niczym zwyczajni ludzie, zmagając się z codziennymi kłopotami. Nie zdają sobie sprawy, że w rzeczywistości są wcielonymi Wyższymi Istotami, które mają za zadanie ułatwić naszemu światu wkroczenie na wyższy poziom energii.
Biedny uzdrowiciel, neurotyczna malarka, szamanka z plemienia Hopi i ekscentryczny biznesmen muszą stawić czoła niezwykłym próbom, aby ocalić świat przed osunięciem się w chaos. Czy zdołają odnaleźć swą prawdziwą tożsamość i wypełnić swoją misję?''


Marvin, Marie, Sams i Hugh mają nieść z sobą ciekawą, oryginalną historię z dzieciństwa, jak i życia dorosłego, którą przyprószają elementy fantastyczne. Mogłoby się zdawać, iż ich własna opowieść będzie wyjątkowa, dostarczając nam wiele niesamowitych wrażeń. Niestety. Nie można pomylić się jeszcze bardziej ...

Bez bicia przyznaję już na samym początku, że dobrnęłam zaledwie do 70 strony książki, więc moje odczucia mogą być niezbyt zgrabnie oraz właściwie ulokowane. Co prawda nie wypada pisać recenzji po przeczytaniu zaledwie jednej-czwartej powieści ( i trzeba przyznać, recenzją to nie jest ), ale nie mogłam pozwolić sobie na skrycie dość mieszanych, burzliwych odczuć po marnotrawstwie dwóch tygodni. Tak, dwóch tygodni! Przełknięcie 70 stron zajęło mi aż 14 dni z drobnymi przerwami. I to właśnie dzięki nim złapałam tego sławnego książkowego kaca - pierwszego w moim życiu.

Pani Ewa pisze bardzo drażliwym piórem, który wręcz mącił mi w umyśle. Po przeczytaniu każdego wyrafinowanego, wyszukanego słowa dopadała mnie irytacja, przez co pośpiesznie musiałam przerwać czytanie. Co prawda przemyślane stosowanie wyrazów powinno być pochwałą dla autora, lecz w tym przypadku stało się jego ''potępieniem''. Przez takowy zabieg w zdaniach wyczuwało się niewyobrażalną oporność, tak jakby pani Ewa na siłę starała ukazać swoją inteligentną stronę. Styl autorki oraz chaotyczny wstęp do fabuły odstraszył mnie wystarczająco mocno, abym po ''Posłańców Przemian'' nie sięgnęła w najbliższym czasie, a może i nawet w ogóle.

Podsumowując - ''Posłańców Przemian'' pozostawiam bez oceny. Wielkim nietaktem byłoby dodatkowe zniechęcenie was ogólnym podsumowaniem, bo książki i nie polecam, ale również nie zniechęcam czytelników do zmierzenia się ze stylem autorki. Kto wie, może to właśnie ktoś z was doczyta ją do końca? :)

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res. 

niedziela, 29 marca 2015

Mroczne przypływy Tamizy


Tytuł: "Mroczne przypływy Tamizy"

Autor: Sharon Bolton

Seria: Lacey Flint

Tom: IV

Kategoria: Kryminał

Wydawnictwo: Amber

Liczba stron: 416

Ocena: 7/10









Lacey zrezygnowała ze stanowiska detektywa. Wróciła do munduru i teraz zapewnia bezpieczeństwo ludziom, którzy pływają Tamizą. Uwielbia swoją nową pracę i wreszcie może odpocząć od przeszłości, która wykańczała ją psychicznie. Teraz może zapomnieć kim jest i zacząć wszystko do nowa. Przynajmniej do czas, gdy znajduje w Tamizie zwłoki owinięte w całun. W tej rzecze wciągu roku znajduje się wiele utopionych ludzi, którzy przekonani o swojej sile, chcieli pokonać żywioł. W tym przypadku jest inaczej. Nikt nie ma wątpliwości, że to morderstwo... Czy Lacey będzie umiała pokonać demony przeszłości? Kto jest okrutnym mordercą? I co z tym wszystkim mają wspólnego nielegalni imigranci?

Rzadko czytam kryminały, ale nie oznacza to, że ich nie lubię. Jest to gatunek, który był dla mnie zawsze tajemnicą. Niedawno postanowiłam to zmienić. Jaki sens jest czytać wyłącznie jeden gatunek (w moim przypadku fantastykę)? Przez lata byłam zamknięta w magicznych opowiadaniach, nie znając innych, które niejednokrotnie przewyższają je. "Mroczne przypływy Tamizy" od razu mnie zafascynowały. Sam tytuł mnie przyciągnął. Choć fakt, że widziałam również na żywo Tamizę, też pomógł. Czy żałuję, że dałam się oczarować zanim wzięłam do ręki książkę? Nie, jestem zadowolona, że mogłam zapoznać się z tą powieścią i otworzyć na nowy gatunek.

Od razu rzucił mi się w oczy styl autorki. Jest on idealnie dopracowany. Jakby każde słowo było na swoim miejscu i miało określony cel. Bardzo mi się to podobało, ponieważ dzięki temu akcja biegła dalej. Kiedy działo się coś tajemniczego, pojawiały się krótkie, ucięta zdania, które wprowadzały nastrój grozy i tajemniczości. Liczne opisy sprawiły, że wyobraziłam sobie Tamizę w tamtym momencie. Czułam jej zapach, wiatr. Innym razem mogłam przysłuchiwać się żartom przyjaciół Lacey. Książka była utrzymana w wielu stylach, które razem tworzyły doskonałą całość. Tak jak w życiu – w każdym momencie jest inne.

Również zrobiło na mnie wrażenie, że Bolton poruszyła ważne i często unikane tematy w literaturze – homoseksualizm, banki spermy, trudna sytuacja imigrantów, brak domu. Można by wymienić takich tematów o wiele więcej. Autorka nie bała się ich poruszyć i w dodatku zrobiła to w przyjemny i przede wszystkim naturalny sposób. Są to sprawy, sytuacje, które zdarzają się na co dzień w naszym życiu, ale wolimy ich unikać, bo często są krępujące lub nieakceptowane przez społeczeństwo. Ta książka pozwoliła mi w jakieś części oswoić się z nimi i spojrzeć z innej perspektywy na nie. Według mnie lepszej. 

Sama sprawa kryminalna też była bardzo dobrze przeprowadzona. Nie spodziewałam się takiego przebiegu zdarzeń i ostateczne zakończenie zaskoczyło mnie. Tym bardziej że zostałam kilka razy zmylona, co jeszcze bardziej pogłębiło moje zaskoczenie i sprawiło, że długo będę pamiętać o tej historii. Bardzo ważną rolę odegrała główna bohaterka – Lacey. Nie tylko jako policjantka, ale osoba o trudnej przeszłości, która wiele w życiu przeżyła. Posiada ona wiele tajemnic, które niestety nie zostały ujawnione. Mogę tylko się domyślać, co naprawdę wydarzyło się w jej życiu. Nie czytałam poprzednich części i nie wiem, jak bardzo są ze sobą powiązane, więc Lecay jest dla mnie tajemnicą numer jeden.

Niestety czasami zdarzało się, że książka nie interesowała mnie. Najczęściej były to jakieś normalne zdarzenia z życia człowieka, ale jednak sprawiały, że traciłam chęć na czytanie jej. Gdyby nie pragnienie poznania prawdy o mordercy, nie wiem, czy skończyłabym tę powieść. Jednak dla zakończenia warto było przetrwać takie momenty.

Nie jest to idealny kryminał, ale mimo to warto go przeczytać. Można z nim spędzić wiele przyjemnych chwil na główkowaniu i rozwiązywaniu tajemnic. Mnie przypadł do gustu i gdy będę tylko miała okazję, z chęcią przeczytam poprzednie części.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Amber 

Mroczne przypływy Tamizy [Sharon Bolton]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Książka przeczytana w ramach wzywania: 

środa, 25 marca 2015

Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania


Tytuł: "Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania. 

Autor: Katarzyna Bonda

Seria: Maszyna do pisania

Tom: I

Kategoria: Poradnik

Wydawnictwo: Muza

Liczba stron: 320

Ocena: 8/10







Czy kiedykolwiek myśleliście o napisaniu książki? Pojawiło się w Waszej głowie marzenie, by samemu spróbować stworzyć coś niesamowitego? Naszą pasją jest czytanie książek, więc dlaczego sami nie mielibyśmy jakieś napisać? Wielokrotnie miałam tego typu myśli. Nieraz, nie dwa brałam długopis i zeszyt lub siadłam przed komputerem i zaczynałam pisać. Słowa same tworzyły całość, z której byłam dumna i chciałam pokazać moją historię innym ludziom. Jednak niestety nadchodził kolejny dzień, a ja jeszcze raz czytałam swoją pracę. I co się okazało? Nie była już tak genialna, jak wydawało mi się wieczór wcześniej. Liczne błędy, nielogiczne przejścia... Moja opowieść nie nadawała się do niczego. Dlatego właśnie zaczęłam czytać różnego typu porady. Mam pomysł, znam zasady, tylko brakuje mi doświadczenia... Jedną z książek, która pomogła po części je zdobyć, a raczej zmotywować do pisania jest "Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania".

Nie mam zbyt dużej styczności z poradnikami. Zbyt kojarzą mi się z podręcznikami, które codziennie taszczę do szkoły, niszcząc sobie kręgosłup. Ale jak to z przedmiotami – jedne się lubi, a inne nie. Co mi szkodziło spróbować z "Maszyną do pisania"? Po kilku pierwszych stronach zrozumiałam, że nie jest to kolejny nudny poradnik, który nie wnosi nic do mojego życia. Czyta się go bardzo lekko i przyjemnie. Nie ma nic wspólnego z podręcznikami, które skupiają się na przekazaniu na siłę wiedzy, która w osiemdziesięciu procentach nie przydaje nam się w życiu.

Nie mogłam się nadziwić nad językiem autorki. Nie czytałam żadnej książki Katarzyny Bondy, ale wiele dobrego o nich słyszałam. Jak wcześniej pisałam, lekki styl sprawił, że z przyjemnością wgłębiałam się w tajniki wiedzy pisarskiej. Jednak nie był to styl prosty, ani tym bardziej trywialny. Pojawiało się wiele słów, których na co dzień nie używam. Wielką przyjemność sprawiło mi przypomnienie ich sobie. Były idealnie wgrane w kompozycję. Nawet na chwilę nie zwalniały tempa czytania, a dały możliwość poznania nowych słów, co mam nadzieję w przyszłości zaowocuje sukcesem. Tym bardziej że jako osoba młoda rozszerzyłam swój zasób słownictwa.

Ten poradnik nastawił mnie bardzo pozytywnie do życia. Dał motywację, której mi od dawna brakowało. Wiecznie zabiegana zapomniałam o wielu swoich marzeniach, pomysłach. Teraz mogłam wszystko odświeżyć i znowu spróbować. Może naprawdę kiedyś uda mi się napisać dobrą książkę? I przede wszystkim dostałam porządny zastrzyk motywacji, a dla początkującego pisarza nie ma chyba nic lepszego. Zbyt często się poddawałam, a dzięki "Maszynie do pisania" odkryłam nowe pokłady nadziei. 

Niestety w poradniku pojawiła się rzecz, które bardzo mnie irytowała. Wielokrotnie autorka odsyłała do kolejnego tomu, który jeszcze nie powstał. Dla mnie to była zwykła reklama i nieraz zniechęciła mnie do czytania. Zamiast zapoznać się z danym tekstem, musiałam czytać, że więcej dowiem się w kolejnym tomie... Często nie zgadzałam się z autorką, jednak nie przypisuję tego na minus. Jesteśmy różni, dlatego mamy prawo mieć własne zdanie. Patrzymy na niektóre sprawy z innych perspektyw, które z czasem mogą się zmienić. Czasami nawet sprawiało mi przyjemność, gdy mówiłam: i tu się nie zgodzę.

Książka pokazała mi nowe perspektywy i dała wiele przydatnych rad, z których zamierzam skorzystać. Ale przede wszystkim, jak wcześniej wspominałam, dała mi motywację. Jeśli macie zamiar pisać, polecam ją jak najbardziej. Nie musicie się ze wszystkim zgadzać. Najważniejsze jest, że znajdziecie nadzieję na osiągnięcie sukcesu.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Business&Culture i Wydawnictwu Muza

poniedziałek, 23 marca 2015

Blackout


Tytuł: "Blackout"

Autor: Mira Grant

Seria: Przegląd Końca Świata

Tom: III

Kategoria: Thriller

Wydawnictwo: Sine Qua Non

Liczba stron: 512

Ocena: 9/10









Ludzie umierają, rodzą się, ale dla czasu nie ma to znaczenia... On cały czas biegnie dalej, nie zwracając uwagi na tak mało istotną sprawę jak problemy ludzkie. Jest bezwzględny i stały. Minął już ponad rok, odkąd Shaun pożegnał najbliższą sobie osobę na świecie. Podobno dokładnie ten sam bezwzględny czas leczy rany. Nie u niego. Szaleństwo nadal postępuje i niszczy go od wewnątrz. Mimo tych wszystkich wydarzeń, które przeżył, cała ekipa "Przeglądu Końca Świata" nadal na niego liczy, ale on już nie ma siły. W tym samym czasie w oddziale CZKC przeprowadzane są eksperymenty, które dla większości ludzi są nieetyczne i niemoralne. Co chce osiągnąć CZKC? Dlaczego Rick się nie odzywa? I przede wszystkim czy Shaun da radę pokonać własne demony i odnaleźć prawdę?

Od dłuższego czasu chciałam przeczytać tę serię. Nie dlatego, bo podobał mi się opis. Tak naprawdę to raczej zniechęcał mnie do przeczytania cyklu. Zombie to nie moje klimaty. Jednak tyle razy słyszałam pozytywne opinie o "Przeglądzie Końca Świata", że musiałam go przeczytać. Bardzo chciałam się dowiedzieć, co takiego ludzie w nim widzą. Na pozór jest to kolejna dystopiczna książka, która ukazuje apokalipsę. I to w dodatku za pomocą zombie, które nie są tak bardzo popularne w naszym kraju. Teraz jestem po przeczytaniu całej trylogii i znam odpowiedź na te pytanie. Nigdy nie wierzcie pozorom...

Uważam, że największym mistrzostwem Miry Grant są bohaterowie. W pierwszej części byli bardzo dobrze wykreowani i od razu polubiłam ich. Po przeczytaniu dwóch kolejnych tomów, wiem, że ich kreacja jest wybitna. Obserwacja szaleństwa Shauna była fascynująca. Nie irytowałam się, że muszę wysłuchiwać, jak rozmawia sam ze sobą. To było wręcz naturalne. Rozumiałam go i chciałam mu pomóc. Nie czułam współczucie. Od początku wiedziałam, że jest silnym mężczyzną, który jest w stanie osiągnąć wiele. Ta cała jego obsesja była dla mnie przejawem odwagi. Nie łatwiej byłoby po prostu popełnić samobójstwo? Po tym wszystkim co przeżył, to byłaby najlepsza droga do spełnienia marzeń. Jednak nie zrobił tego w drugiej części. Dopiero zaczął łamać się w "Blackout". Jednak na tyle go już polubiłam, że cokolwiek uczynił tutaj, nie było to w stanie zmienić mojego zdania na jego temat. I to jest tylko jedna postać, a wszyscy bohaterowie mieli swoją historię, oddzielną psychikę, która czymś się wyróżniała. I w dodatku mogliśmy znowu obserwować starych bohaterów i ich zmianę, bo nikt po takich wydarzeniach nie jest już sobą.

Podziwiam również autorkę za historię, którą nam opowiedziała. Przedstawienie jej wymagało wielu przygotowań i niesamowitej wiedzy na podjęty temat. Przekonała mnie. Znałam realia tamtego świata i byłam w stanie uwierzyć we wszystko, co pisała. To było możliwe, ale nie to mnie zachwyciło. Gdyby cała ta historia wydarzyła się w naszym świecie i ktoś przedstawiłby mi takie fakty, uwierzyłabym. Te wszystkie zdarzenia miały swój cel. Ta seria skłoniła mnie do głębokich refleksji na temat naszego świata. Jak w tej chwili ktoś jest w stanie przekonać mnie do tego, to dlaczego to wszystko nie może mieć miejsca w przyszłości? Dlaczego nie teraz? Georgia wyznawała zasadę: prawda jest najważniejsza. Zdałam sobie sprawę, że nie znam jej i raczej nigdy nie będę miała możliwości poznania. To mnie przeraziło.

Powinnam powiedzieć coś na temat zombie... Polubiłam je. Jakkolwiek to brzmi, tak jest. Po trzech częściach przyzwyczaiłam się do nich i zaczęłam traktować jako naturalną rzecz. To była jedyna stała, w którą można było wierzyć. Zawsze były i nikt nie miał, co to tego wątpliwości. Stały się narzędziem w rękach autorki, która sprawnie wykorzystywała je w potrzebnej sytuacji.  

"Kto chce zobaczyć, jak mocuję się z łosiem zombie?"  

Tak można podsumować całą serię. Paradoksalna jak ludzie. Jednakże dzięki temu zaczęłam zastanawiać się nad niektórymi sprawami, które zawsze odkładałam na później. Ale czy później będzie czas? Polecam ją każdemu dojrzałemu człowiekowi. Nie dajcie zwieść się umarlakom. One naprawdę czasami są sympatyczne. Tu chodzi o historię i prawdę, która w każdym możliwym świecie powinna być ujawniona.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non


Książka przeczytana w ramach wyzwania:

sobota, 21 marca 2015

Fantastic hero, czyli ulubieni bohaterzy literaccy


Z racji, że czas upływa nieubłaganie szybko, a książek przybywa postanowiłam zaprezentować wam jak narazie dość ograniczoną liczbę bohaterów literackich, którzy w szczególności zasługują na naszą uwagę. Co prawda w tym czasie na blogu miała pojawić się recenzja Posłańców Przemian, ale od trzech dni tkwię na 50 stronie książki i nie mogę się przemóc, by kontynuować z nią swą podróż. Ale, ale jak widać na dobre wyszło, bo nie tylko styl pisania autorów oraz fabuła zasługuje na nasz aplauz. 

#
Najgorętszą parą literacką, oczywiście jak można się domyślać jest Aaron i Julia z Dotyku Julii. To najbardziej sprzeczne zestawienie, z jakim miałam do czynienia. Z jednej strony ujrzymy cichą, wrażliwą, choć odważną supergirl, a z drugiej skrytego, brutalnego, narwanego przystojniachę. I chociaż obydwoje w końcu ulegają wewnętrznej przemianie dla mnie nadal pozostają kłótliwymi kochankami. :))



#2

Drugą hot parą, której po prostu nie mogłam podzielić jest Kattniss i Petta z Igrzysk Śmierci. Podobnie, jak w przypadku pierwszej pozycji powieść jest jedną z najlepszych lektur jakie dotąd czytałam, a może i tą najlepszą. Kattniss i Petta znowuż z pozoru różni kochankowie, skradli moje serce i po upływie kilku lat nadal nie chcą go zwrócić. Są parą, obok której nikt nie przemknie obojętnie, bo i ich miłość wcale taka dla nas nie pozostaje. Kattniss i Petta wprowadzili coś nowego, oryginalnego i świeżego do świata literatury. Jest to romans, który nie opiera się wyłącznie na ochach, czy achach, a kiełkujący powoli, niedostrzegalnie, nie pozostawiający po sobie tony lukru, których za nic nie można się pozbyć.


#3

Tym razem samotną bohaterką, która odnalazła drogę do mego serca jest Paige z Czasu Żniw. Jest to wyjątkowa postać, której nie zdarzyło się choć przez sekundę wzbudzić we mnie irytację. Chociaż muszę przyznać - niektóre sytuacje powoli wzbudzały moją niechęć to ostatecznie pozostałam spokojna oraz zrównoważona do końca lektury. Gdyby w jakimś stopniu była realistyczna, podbiegłabym i przytuliła ją z całej siły, bo zdecydowanie Paige jest osobą wywołującą pozytywne pobudki u każdego czytelnika. 


#4

Kolejną ukochaną, przemiłą, przecudowną literacką parką jest Sky i Holder z Hopeless. Myślę, że w tym wypadku nie muszę dopisywać nic więcej. Każdy wie, co mam na myśli wpisując ich na tą listę. :))


Mogłabym wymienić tu jeszcze wiele, wiele postaci, ale o nich napiszę w kolejnym tagu. A czy wy macie swoich ulubionych bohaterów? Lub słodkie parki, które skradły wam serce? :)


czwartek, 19 marca 2015

Czas pogardy

Tytuł: "Czas pogardy"

Autor: Andrzej Sapkowski

Seria: Saga o Wiedźminie

Tom: II

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: SuperNOWA

Liczba stron: 368

Film: Wiedźmin

Premiera: 9 listopada 2001 r. (Polska)

Ocena: 9.5/10






Ciri wraz z Yennefer wyruszają na zjazd czarodziejów. Ciri nie jest zadowolona, ponieważ właśnie tam pójdzie do szkoły dla czarodziejek. Pragnie zobaczyć się z Geraltem przed pójściem do "więzienia". W tym samym czasie Geralt podróżuje za czarodziejkami, by je chronić. Wojna coraz bardziej się rozprzestrzenia, niosąc ze sobą krwawe żniwo, które tworzy czas pogardy. A kluczem do zwycięstwa jest mała jasnowłosa dziewczynka – Ciri. Czemu wszyscy szukają następczyni trony Cintry? Jak skończy się zjazd czarodziejów? Czy wojna kiedykolwiek się zakończy?

Wielokrotnie opowiadałam Wam historię moją i "Sagi o Wiedźminie". Po przeczytaniu już czterech części jest ona dla mnie sentymentalna. Do dzisiaj nie mogę nadziwić się, jak bardzo przypadła mi do gustu. Na razie żadna część nie zawiodła mnie, co bardzo rzutuje na ogólną ocenę serii. Sapkowski stał się moim mistrzem fantastyki. A "Czas pogardy" był tak samo dobry, jak pozostałe części, jeśli jeszcze nie lepszy.

Zachwyca mnie styl autora. Jest fenomenalny. Gdy czytam, przenoszę się do innego świata, który na okres lektury staje się moim domem. Ten świat jest idealnie wykreowany. Nie ma się poczucia pustki lub braków. Granice są tak wielkie, że nasza głowa nie jest w stanie tego pojąć. Możemy tylko sobie wyobrażać, jak może wyglądać ten świat, planeta. Działa on na innych zasadach niż nasz, ale jest na tyle realny, byśmy mogli poczuć się jak u siebie. Z czasem przyzwyczajamy się do niego i wiemy, czego się spodziewać. W pierwszym opowiadaniu nie wiedziałam nic o nim i czytałam z zaciekawieniem. Teraz już wracam do niego jak do starego przyjaciela, którego nie widziałam wiele lat.

Mam wrażenie, że przy każdej części piszę to samo. I pewnie tak jest, ale właśnie ten fakt potwierdza, że Sapkowski ani na chwilę nie schodzi z poziomu. Tak samo jest z bohaterami. Opowiadania są bardziej nastawione na samego Geralta. Natomiast ta część, jak i poprzednie, pokazują nam całą gamę różnych charakterów i zachowań. Podziwiam autora za stworzenie tylu postaci, poświęcając przy tym każdemu odpowiednią ilość czasu. Ani razu nie czułam niedosytu związanego z jakąś postacią, a jak już się to zdarzało, nie było wątpliwości, że to ma służyć zaciekawieniu czytelnika. Przywiązałam się do bohaterów i traktuję ich jak najbliższych mi przyjaciół. Razem z nimi przeżywam wszystkie przygody, które nie zawsze chciałabym przeżyć, ale przyjaciół nie pozostawia się samych. Mimo wszystkich przeszkód, idzie się dalej i walczy o szczęście. 

Jedyną rzeczą, na jaką mogę ponarzekać, jest polityka. Te wszystkie wojny, intrygi są dla mnie czarną magią. Dlatego czasami nudziłam się. Jest to temat, na który nie posiadam żadnej wiedzy i nie jestem w stanie zrozumieć, czemu dzieje się tak, a nie inaczej. Jednakże wiem, dlaczego autor poświęca temu tyle czasu. Bez tego powieść nie miałaby sensu. Jest to książka częściowo o wojnie, więc jej opisy są niezbędne. Mnie pozostaje dokładne czytanie i próbowanie zrozumieć, jaki to ma sens.

"Saga o Wiedźminie" jest serią, którą albo się pokocha całym sercem, albo znienawidzi. Nie spotkałam ani jednej osoby, która miałaby pośrednie zdanie na jej temat. Ja pokochałam ją całym sercem i przeżyłam z nią wiele miłych chwil. Mam nadzieję, że będzie ich o wiele więcej. Polecam ją każdemu fanowi fantastyki. Warto chociaż spróbować. W końcu to klasyk.



wtorek, 17 marca 2015

Powód by oddychać

''Powód by oddychać''
Rebecca Donovan

''Gdy Emma wraca do miejsca, które nazywa domem, bo nie ma żadnego innego, o którym mogłaby tak myśleć, nigdy nie wie, co ją tam spotka. Tylko wyzwiska? A może bolesne uderzenia? Ile kolejnych ran i siniaków będzie musiała skrywać pod długimi rękawami?

Dlatego Emma nie ma przyjaciół i robi wszystko, by mieć jak najlepsze wyniki w nauce – marzy o dniu, w którym będzie mogła wyrwać się z tego piekła.

Tylko jedna osoba zna jej tajemnicę. Ale jest jeszcze ktoś, kto bardzo pragnie się do niej zbliżyć. Emma jednak za wszelką cenę chce tego uniknąć. Chociaż to rozrywa jej serce na kawałeczki.''


Emma to szesnastoletnia wzorowa uczennica oraz bohaterka drużyny piłkarskiej z wieloma traumatycznymi przeżyciami. W dość krótkim życiu spotkało, a raczej spotyka ją wiele zła, przemocy, brutalności, strachu, upokorzenia i smutku. Takowe emocje rozbudza w niej rodzina - ojciec, który umarł przedwcześnie, matka alkoholiczka oddająca Emmę na wychowanie do wujostwa oraz ciotka skrywająca mroczne tajemnice, czy pobudki psychologiczne. W skutek tych czynników dziewczyna staje się wyrzutkiem, osobą wręcz niewidzialną, omijaną przez rówieśników, choć występują na ich ustach dość często. Jej powierniczką zostaje wyłącznie seksowna, popularna, wysportowana Sara, która próbuje zburzyć umysłową zaporę Emmy, do czasu gdy pojawia się Evan kruszący wszelkie mury dziewczyny. Czy Emily oprze się pokusie, jaką jest normalne, towarzyskie życie ? Czy wycofa się w mroczny świat pełen śmiertelnych pułapek ?

''Był jak haust rześkiego powietrza po gwałtownej burzy, która przeszła nade mną, pozostawiając w sercu bolesne rany.''

Powód by oddychać to książka unosząca się na ustach bardzo wielu czytelników. Przekopując internet znajdziemy setki wychwalających ją recenzji, które wypełnione są wszelkimi emocjami, uczuciami, odczuciami, rozmyślaniami jakie wywołała w nich powyższa pozycja. Zapoznając się z opiniami i opisami fabuły wmawiamy sobie, iż będzie to lektura wyższego polotu, powieść znajdująca ujście do naszych serc, pozycja, która rozbudzi w nas najgorsze, jak i te najlepsze instynkty. Trzymając ją w swych dłoniach modlimy się, by nasze obawy zostały rozwiane, a nasz umysł został wypełniony tysiącami myśli, trafiającymi w sedno naszej psychiki i zaczynamy zagłębiać się w naszym majstersztyku. Docieramy do ostatniej strony i nagle zdajemy sobie sprawę, że nasza przygoda już się zakończyła, że świat, który zbudowaliśmy musi wreszcie ulec zniszczeniu. Godzimy się z pustką oraz rozpaczą, po czym zdajemy sobie sprawę, iż lektura była ... No właśnie jaka?

Powód by oddychać to książka poruszająca bardzo ważny temat, tego nie podważy żadna wypowiedz pisana, czy mówiona. Przemoc w rodzinie rozrasta się na coraz większą skalę, co skutkuje jej regularnym występowaniem przynajmniej w połowie relacji międzyludzkich. Brutalność towarzyszy wszelkim urazom psychicznym, które coraz częściej pojawiają się w ludzkich umysłach. To jeden z kluczowych powodów, ale nie możemy zapomnieć o fakcie, iż przemoc to wyładowanie uczuciowe, z którym zmaga się każdy człowiek. W takim razie takowa sytuacja może dotknąć każdego z nas. Pamiętajmy o tym i nie bierzmy przykładu z Emmy, która mimo posiadanej inteligencji ignoruje wszelkie śmiertelne bodźce.

''Wolę zachować niesamowite wspomnienia z tych kilku dni spędzonych razem, niż nie mieć ich w ogóle. Mimo świadomości, że ten czas już się nie powtórzy.''

Pani Rebecca stworzyła bardzo mały, smutny, tchórzliwy świat z mozolną akcją i stereotypowymi bohaterami. A mimo to potrafiła ująć nas życiem na pozór nam znanym. Nie twierdzę, że jest to poszukiwany majstersztyk, ale ma w sobie krztę słodkości, która ujmuje nas za serca, gardło, umysł. Jest to element, którego nie potrafię wskazać, gdyż targają mną sprzeczne emocje. Z jednej strony chciałabym rzucić tą powieścią o ścianę, wymazać wszelki ślad jej obecności i nigdy, nigdy do niej nie powracać, bo wręcz powala mnie swą beznadziejnością. A z drugiej strony chciałabym zagłębić się w niej jeszcze raz i ujrzeć to, co nie pozwalało mi na poznaniu tych wszystkich emocji, których doznali inni czytelnicy. Bo zapewne jakieś odczucia we mnie wywarła, ale nie zbyt mocno i wnikliwie, bym była zdolna je ukazać. A bardzo, bardzo chciałabym je odczuć w środku, na skórze, w łzach. Chciałabym by pałaszowały mój umysł, by wywoływały wstrząs, by pode mną zapadała się ziemia. Jestem gotowa na wszystko, gdy chodzi o emocje ukazane w literaturze. To doświadczenie, które chcę doznawać codziennie na nowo. Niestety Powód by oddychać nie zagwarantował mi tego luksusu.

Podsumowując - książka to bardzo ciekawa i ambitna lektura, z którą musicie się zapoznać. Mimo wszystko zasługuje na uwagę czytelników. Zwłaszcza główna bohaterka, z którą muszę przyznać trochę się utożsamiłam, choć czasami z irytacji miałam chęć powyrywać sobie włosy. Zachęcam was do sięgnięcia po książkę. Czasami warto doznać wszechogarniającej nicości i drętwości, by odetchnąć od chmary uczuć.
Nie jestem pewna czy sięgnę po 2 część, aczkolwiek się do tego przymierzam. Mam nadzieję, że będzie pociągnięta w stylu okalającym ostatnie rozdziały, w tym epilog. Gwarantuję, iż wtedy powieść mogłaby stać się naszym majstersztykiem. :)

Moja ocena:
8-/10

niedziela, 15 marca 2015

Niespodziewany powrót


Tytuł: "Niespodziewany powrót"

Autor: Paulina Pietras

Seria: Szkoła Talentów

Tom: I

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: Drukarnia Zapol

Ilość stron:  497

Ocena: 7.5/10









Holly jest wyjątkową osobą, która wprowadza do ludzkiego życie radość. Pewnego dnia dowiaduje się, że ma magiczne dary i musi udać się do specjalnej szkoły, gdzie nauczy się nad nimi panować. Holly trudno przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Z dnia na dzień musiała opuścić swój dom, przyjaciół, szkołę i przenieść się do nowej rzeczywistości, gdzie wszystko jest inne. Czy nastolatka zaakceptuje swoje nowe życie? Jakie są jej dary? I o co chodzi z tajemniczą przepowiednią?

Zanim przeczytałam "Szkołę talentów", słyszałam o niej wiele dobrego. Wtedy poczułam, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Nie chodziło nawet o same pozytywne oceny. Ta powieść przyciągała mnie do siebie, wręcz hipnotyzowała. Czułam, że jest mi przeznaczone ją przeczytać. Czy się zawiodłam? Nie, na pewno się nie zawiodłam, ale było to też coś innego niż się spodziewałam.

Książka jest napisana lekkim i przyjemnym językiem, który nie wymaga nadmiernej koncentracji, ale pozwala się zrelaksować. Właśnie ten styl sprawił, że nie mogłam oderwać się od powieści. Nawet gdy nie działy się wyjątkowo ciekawe wydarzenia, chciałam czytać ją dalej. Duża ilość zwykłych, codziennych sytuacji sprawiła, że czułam się jak w domu. Mogłam obserwować rozmowy przyjaciół, kłótnie z chłopakiem, czy naukę w szkole, choć dość nietypową naukę... To było naturalne i rzeczywiste. Opowieść nie była dla mnie opowieścią z innego świata, tylko niesamowitą historią, która mimo magicznych nawiązań, mogłaby wydarzyć się w naszej rzeczywistości. Na początku zastanawiałam się, czy nie jest to wada, ponieważ książka powinna nam pokazywać coś, co jest rzadko spotykane lub niemożliwe. Jednak doszłam do wniosku, że to nie jest wada, lecz duża zaleta, która nadała powieści niepowtarzalną atmosferę. Ta historia nie ma prawa wydarzyć się w naszym świecie, ale możemy poczuć się tak, jakbyśmy brali w niej udział. 

Kolejną rzeczą, która bardzo mi się spodobała, był wątek romantyczny. Tak, dobrze przeczytaliście. Też jestem zdziwiona, bo jeśli już jakiś czas czytacie moje recenzje, to wiecie, że właśnie takie wątki najbardziej mnie irytują. Często są źle przeprowadzane i spłycają znaczenie miłości lub pojawiają się tam, gdzie nie powinno ich być. Tutaj nic takiego nie miało miejsca. Jak to w młodzieżówkach pojawił się i był bardzo przyjemny. Nie był przesadnie naiwny, ale nie był też wyidealizowany. Bohaterowie kłócili się, ale również wspierali i pomagali sobie nawzajem. Taki powinien być związek. Przypadł mi do gustu również dlatego, że w pewnym momencie postąpiłabym dokładnie tak samo jak Holly, co sprawiło, że zaczęłam się z nią utożsamiać, choć nie zawsze się z nią zgadzałam. Jednakże ta jedna decyzja spotkała się z moją aprobatą, dzięki której bohaterka zyskała moją sympatię.

Niestety wystąpiła też rzucająca się w oczy wada – przeskok czasowy. Czasami gubiłam się w czasie. Nie wiedziałam, czy jest to kontynuacja tej rozmowy, czy już nowy watek. Nie było wyraźnych podziałek, które informowałaby, że jest to nowy wątek, dzień, czy inna sytuacja. Dlatego bardzo trudno było mi dane wydarzenie umiejscowić w czasie, a to irytowało i nie pozwalało do końca cieszyć się opowieścią.

Książka ma wiele wątków, gdzie nie wszystkie zostały rozwiązane. Ja z niecierpliwością czekam na kolejny tom, by poznać wszystkie tajemnice. Polecam ją fanom fantastyki, choć ostrzegam, że nie jest to powieść, która każdemu się spodoba. Jest to obecnie popularne paranormal romance, lecz nie jest naiwną książeczką, która poza wątkiem romantycznym nie ma nic więcej w sobie. Dlatego zachęcam, żebyście się zapoznali ze "Szkołą talentów". Można z nią spędzić wiele miłych chwil.


Za możliwość poznania nowego świata, gdzie miłość i odwaga idą w parze, dziękuję bardzo Autorce książki – Paulinie Pietras

Zapraszam serdecznie na fanpage książki "Szkoła Talentów" [LINK]

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

piątek, 13 marca 2015

Krew elfów

Tytuł: "Krew elfów"

Autor: Andrzej Sapkowski

Seria: Saga o Wiedźminie

Tom: I

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: SuperNOWA

Ilość stron: 340

Film: Wiedźmin

Premiera: 9 listopada 2001 r. (Polska i świat)

Ocena: 9.5/10




Nadchodzi zima... Geralt wraz z Ciri udają się do kwatery wiedźminów – Kaer Morhen. Tam spotykają innych wiedźminów, na których widok dziewczynki w tych mrocznych murach robi wrażenie i niepokoi. W tym samym czasie Jaskier zostaje porwany i to nie z byle jakiego powodu. Porywacze chcą się dowiedzieć, gdzie białowłosy wiedźmin zabrał wnuczkę Calanthe. Jaskier próbuje uciec, jednakże nie udaje mu się. Gdy już ma zginąć od miecza, pojawia się pewna kobieta, a dokładniej czarownica – Yennefer. Po co Geralt zabrał Ciri do Kaer Morhen? Czego chce Yennefer od Jaskra? I kto posiada krew elfów?

"Saga o Wiedźminie" od razu zachwyciła mnie. Wszyscy mówili, że Sapkowski jest mistrzem polskiej fantastyki. Nie chciałam w to wierzyć. Bo co mógł takiego napisać, że został uznany za wybitnego pisarza? Wystarczyło przeczytać pierwszą część, by samemu się przekonać. Teraz, gdy po raz trzeci spotkałam się z dziełem Sapkowskiego, jestem oczarowana. "Krew elfów" zrobiła na mnie duże wrażenie i ostatecznie potwierdziła cały fenomen związany z "Sagą o Wiedźminie".

W poprzednich częściach narracja była głównie nastawiona na Geralta. Teraz to się zmienia. Możemy obserwować wydarzenia z różnych punktów widzenia, a w szczególności oczami Ciri, która stała się wierną towarzyszką białowłosego wiedźmina. Nie spodziewałam się, że Sapkowski na stałe wprowadzi do fabuły małą dziewczynkę, która zmieni całą książkę. Uważam, że to świetne posunięcie, ponieważ Ciri nadaje powieści żywiołowości i radości. Sprawia, że każdy z bohaterów zmienia się przy niej i ukazuje nowy wizerunek, który jest bardziej ludzki.

Już nieraz pisałam, że największym plusem serii jest główny bohater – Geralt z Rivii. I mam nadzieję, że w następnych częściach również tak będzie. Geratl jest specyficznym człowiekiem, choć niektórzy uważają, że nie powinno się nazywać go człowiekiem. Lecz jego zachowanie i podejście do życia jest naturalne i przede wszystkim realistyczne. Wiedźmin, jak każdy, ma swoje wady i zalety. Często się denerwuje i irytuje, ale również potrafi kochać, poświęcić się dla osoby bliskiej i być dziecinnie radosny. Zachwyca mnie to. Gdy czytałam, widziałam przed sobą osobę, która idealnie odnajduje się w świecie i zawsze jest sobą. Bez względu na to, czy wschodzi słońce, czy świat zostaje zrujnowany. Tak samo Ciri, Jaskier, czy Yennefer. Żadna z tych postaci nie jest papierowa, ale nie jest też wyidealizowana. Ma się wrażenie, że rozmawia się z prawdziwymi ludźmi, którzy są naszą częścią. Bardzo się do nich przywiązałam, co świadczy, że kreacja postaci jest mistrzowska.

Sam świat, który stworzył autor, jest niepowtarzalny. W wyjątkowy sposób połączył różne wierzenia, opowieści, tworząc coś nowego i oryginalnego. Jak w poprzednich częściach był nacisk na funkcjonowanie tego świata, tutaj widzimy, jaki on jest naprawdę. Wojny pomiędzy królestwami i śmierć niewinnych ludzi sprawia, że chciałabym mimo cierpienia i bólu, znaleźć się tam i walczyć o sprawiedliwość, o której już prawie nikt nie pamięta.

Jedyną wadą dla mnie jest zbyt obszerne opisywanie polityki. Nie znam się kompletnie na politycznych utarczkach, walkach i intrygach. W tej części pojawiło się tego naprawdę dużo. Musiałam bardzo się skupić, żeby zrozumieć, o czym rozmawiają bohaterowie. W dodatku autor nie dawał nam rozwiązania na tacy. Musieliśmy sami rozumieć, co się dzieje i kto jest uczciwy, a kto chce zdobyć władzę. Dla mnie to jest minus, ponieważ brak wiedzy na ten temat bardzo mnie ograniczał. Jednakże osoby, które znają się na takich sprawach, na pewno bardzo dobrze sobie poradzą z rozszyfrowaniem politycznych i wojennych utarczek. Ja wyznaję naiwną zasadę walki o sprawiedliwość i uczciwość, która niestety w żadnym świecie nie ma szans bycia.

"Krew elfów" okazała się tak samo dobra, jak wcześniejsze zbiory opowiadań. Jestem bardzo zadowolona, że nareszcie postanowiłam przeczytać "Sagę o Wiedźminie" i poznać świat wykreowany przez Sapkowskiego. Każdy fan fantastyki powinien go znać. Jest to naprawdę wybitne dzieło polskiego autora, które podbiło moje serce.

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

wtorek, 10 marca 2015

Wiem o Tobie Wszystko

''Wiem o Tobie wszystko'' 
Claire Kendal 

Wiem o tobie wszystko [Claire Kendal]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE ''Clarissa z każdym dniem czuje się coraz bardziej osaczona przez Rafe’a. Gdziekolwiek spojrzy, widzi jego twarz, w którąkolwiek stronę się odwróci, dostrzega jego cień, dokądkolwiek pójdzie, on podąża za nią. A wszystko dlatego, że Rafe się w niej zakochał.

Śmiertelnie.


Stalking – to słowo budzi coraz większy lęk nie tylko wśród celebrytek, ale i wśród całkiem zwyczajnych kobiet. Omotane pajęczą siecią intrygi, prześladowane za dnia i w nocy, zastraszone i zagubione, rozpaczliwie szukają pomocy… lecz nie zawsze mogą ją znaleźć. A czasem, nawet jeśli pomoc nadchodzi, jest już za późno.''

Clarissa to trzydziestoparoletnia, samotna kobieta, którą niedawno porzucił bezpłodny, a do tego żonaty mężczyzna. Dzięki niemu w jej życiu powstaje pustka, której nie może zasklepić nikt bliski. Wspomnienia powracają. Emocje towarzyszące nieprawidłowym zapłodnieniom in vitro szeleszczą w umyśle niczym huczące duchy. Materiałów i czasu przybywa, a osób, dla których można szyć ubywa. Clarissa stając u progu wytrzymałości popełnia najgorszą decyzję w swym życiu. Czy będzie w stanie zatuszować swą pomyłkę ?

Clarissa jest niczym wyróżniającą się bohaterką. Jej styl bycia, charakter, wygląd stuprocentowo nie zwraca uwagi czytelników. Clarissa to nikt inny niż mała szara myszka, którą łatwo ominąć w tłumie bohaterów rzeczywistych, jak i literackich. Zdaje się, że nie ma do zaoferowania nic godnego uwagi. A jednak jakimś sposobem udaje się jej przyciągnąć Rafe'a, który tymczasem przyciąga nas, czytelników. Jego nachalność jednocześnie odpychająca i fascynująca ściąga tłumy książkocholików, psychologów, fanów thrillerów lub po prostu ludzi szczególnie zainteresowanych psychiką wszelakich postaci. Trzeba przyznać, jest to zabieg, o który autorzy walczą nieubłaganie. Pomysł wymyślony aby stwarzać burzę wewnątrz ludzkich umysłów, by nagle zniszczyć cały, wewnętrzny świat pozostawiając jedynie cuchnące, bezbarwne resztki, czy padliny wywołane przez pismo pani Claire.

Powieść została napisana lekkim piórem, dzięki któremu umysł wchłania słowa z niewyobrażalną prędkością. Zdania połykamy w sekundy, strony w minuty. Spajamy każdą sylabę, jakby była zakazanym owocem Adama i Ewy. Przewracamy strony z chciwością, która pozostawia krwawe zadrapania na opuszkach. ''Wiem o Tobie wszystko'' sprawia, iż łakniemy coraz więcej, coraz gwałtowniej, coraz bardziej stanowczo. Zdecydowanie nie jest to lektura, nad którą modlimy się bezgranicznie. Dzięki niej mamy poczucie, iż czas poświęcany literaturze psychologicznej nie jest marnotrawstwem, lecz odpowiedzialne spędzanie chwil z kształtowaniem rozumu.

''Wiem o Tobie wszystko'' to pozycja, na którą nie będziemy obojętni. Swym literackim obrazem sprawia, iż wszystko wewnątrz niej sprawia wrażenie spójnej kompozycji. Emocje igrającej na każdej ze strony zaskakują i przerażają niemiłosiernie. Ale wróćmy do rzeczywistości - książki nie mogą być tak idealne. Pani Claire niewątpliwie stworzyła interesujący projekt z polotem, lecz całość niestety nie sprawia wrażenia imponującego. Jak to przeważnie bywa, w każdej pozycji można znaleźć mniejsze, jak i większe minusy. Ten drugi zalągł w naszej niebywałej książce. Okazał się nim zarodnik zwany sztywną oraz nudną fabułą. Zdecydowanie brakuje tu drapieżnika, który swym pazurem przywróciłby dwustu stronom niebezpiecznej akcji. A właśnie tego potrzeba tu najbardziej. Fabuły z pazurem. Owszem, pierwsza połowa spełniała niemal wszystkie kryteria, ale ostatnie dwieście stron zalatywało nicością i przewidywalnością. Pani Claire mogłaby ciut bardziej się postarać darowując nam coś, o ulokowało by się w naszym serce na stałe.

Sam pomysł na książkę jest zdecydowanie fantastyczny. Stalking to wyraz rzadko słyszany, jak i wypowiadany. A przecież sytuacja, jaką sobą reprezentuje wcale nie jest drobiazgowa. To sprawa, o której powinien usłyszeć każdy mieszkaniec kuli ziemskiej. To sytuacja, o której powinien rozprawiać każdy policjant, nauczyciel, psycholog na świecie. A jednak w realu omijam tego słowa, jakby wcale nas nie dotyczyło, jakby była to sytuacja, o której pisują jedynie autorzy z wybujałą wyobraźnią. To błąd jaki czyni każdy człowiek. Powinniśmy o tym pomyśleć.

Podsumowując - książkę polecam czytelnikom uwielbiającym wszelkie śledztwa, brutalne, erotyczne sceny, poznawanie psychiki chorych na umyśle ludzi. Polecam osobom oczytanych w thrillerach i powieściach psychologicznych. Osobom zainteresowanym znaczeniem słowa stalking. 

Moja ocena:
7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat. 

niedziela, 8 marca 2015

Powietrzny korsarz


Tytuł: "Powietrzny korsarz"

Autor: Piotr Wałkówski

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: Novae Res

Ilość stron: 504

Ocena: 6.5/10












Europa za czasów napoleońskich była miejscem wojen, krwi i tęsknoty, ale również płonącej nadziei i miłości. Wtedy każdy człowiek znał te pojęcia... i każdy smok. Lien zmęczona ciągłymi wojnami, w których ginęli bliscy jej ludzie, marzyła, by znowu wszystko było tak jak kiedyś. Nie mogła się pogodzić ze śmiercią ludzi, których kochała. Mimo że była smoczycą, miała dziwne zamiłowanie do naszej rasy. Za namową szamana zgodziła się znieść jajo. Jednakże to nie było zwykłe smocze jajo. To było coś więcej... Z tego właśnie jaja miał się wykluć i smok, i człowiek – półsmok. Czy Lien zaopiekuje się mutantem? Czy półsmok ma szanse przeżycia w świecie, gdzie nikt nie pamięta, co oznacza tolerancja? Jak się potoczą wojny, które już dawno powinny być zakończone?

Przypadkowo trafiłam na tę książkę. I muszę przyznać, że na początku w ogóle nie zwróciła mojej uwagi. Dopiero za którymś razem postanowiłam ją przeczytać. Jest ona zainspirowana twórczością Naomi Novik. Nie znam powieści tej autorki. Choć po przeczytaniu "Powietrznego Korsarza", postanowiłam zdobyć informacje na temat tej serii. Teraz wiem, że niektórych bohaterów można spotkać również w powieści Piotra Wałkówskiego. Jest to dość ciekawy manewr i bardzo odważny. Niestety przez brak wiedzy na ten temat nie mogę stwierdzić, czy dobrze przeprowadzony. Mogę ocenić tylko "Powietrznego Korsarza", który przypadł mi do gustu.

Pierwsze, co od razu rzuciło mi się w oczy, był nietypowy styl autora. Trudno mi nawet znaleźć odpowiednie słowo, by go określić. Twardy... Na początku bardzo mnie to irytowało, ponieważ zniechęcał mnie do czytania. Nie mogłam wciągnąć się w fabułę i poznać lepiej bohaterów. Po jakimś czasie, gdy już przyzwyczaiłam się do niego, zaczęłam go doceniać. To jest styl, z którym trzeba spędzić trochę czasu, by móc się zaprzyjaźnić. Dopiero wtedy można ujrzeć jego zalety. Choć często miałam problem ze zorientowaniem się w czasie. Częste przerzutnie sprawiły, że nie zdawałam sobie sprawy, że to wydarzenie dzieje się po długim okresie czasu i przez to czasami miałam problem ze zrozumieniem treści. Akurat to zaliczam na wielki minus.

Natomiast bohaterowie według mnie są naprawdę dobrze wykreowani, jeśli można to tak nazwać. Bardzo dużo czasu zajęło mi poznanie ich. Autor nieczęsto pokazywał nam ich dusze. Lecz gdy już zauważyłam je i przyjrzałam się im dokładnie, pokochałam bohaterów. Mieli wady i zalety. Byli po dobrej stronie lub złej. Jednakże byli realni, co cenię w książkach. Wtedy łatwiej przenieść się do rzeczywistości i przeżywać wszystko z postaciami, które odgrywają ważną rolę. Mogłam poczuć się tak jak oni. Ich smutki i radości były również moimi smutkami i radościami.  

Również spodobał mi się wątek Polski. Miło czytać o własnym kraju, czy to w czasach świetności, czy "nieistnienia". Uwielbiam słuchać historii. Uczyć się jej niekoniecznie, ale słuchać i czytać tak. I nie musi być to koniecznie prawdziwa historia. Smoki nie istnieją, ale zapoznanie się z przebiegiem zdarzeń, gdyby istniały, jest bardzo ciekawym przeżyciem i wartym poświęcenia czasu. 

"Powietrzny Korsarz" zdobył moje serce. Posiada wiele wad i czasami jest monotonny, jednakże warty przeczytania. Można spędzić przy nim wiele miłych godzin, relaksując się, ale poznając zachwycającą historię.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Autorowi książki – Piotrowi Wałkówskiemu oraz Wydawnictwu Novae Res

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

piątek, 6 marca 2015

Zakątek Filmowy

Kingsman. Tajne Służby 

Henry, agent służb specjalnych, którego kariera dobiega końca, bierze pod swoje skrzydła nowicjusza - syna zmarłego kolegi, który uratował życie Henriego  - aby przekazać mu wiedzę zdobytą przez lata pracy. Młody i niedoświadczony Eggsy musi stawić czoła swym najskrytszym lękom, przy czym wyjść im naprzeciw. 

Kingsman to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów jakie oglądałam. Fabuła jest pełna akcji, napięcia, dialogi wypełnione żartami oraz śmiesznymi, czasami wulgarnymi słowami. Polecam wszelkim fanom filmów detektywistycznym, nie bojącym się stawić czoła brutalności. 9/10 










Wykapany Ojciec 


David Wozniak jako dwudziestolatek został dawcą nasienia dla 533 kobiet. Nieświadomy, iż spłodził tak wiele dzieci żyje beztrosko w swym nieodpowiedzialnym świecie. Aż pewnego dnia stojąc u progu bankructwa dostaje listy, a raczej prośby kierowane bezpośrednio od swych synów i córek o chociaż jedno spotkanie. David nękany przez poczucie winy postanawia stać się ich niewidocznym aniołem stróżem. 

Wykapany Ojciec to kultowa komedia z kultową obsadą. Zabawna, a zarazem wzruszająca do łez nie pozostanie obojętna żadnemu maniakowi filmowego. Z czystym sercem mogę stwierdzić, iż jest to bardzo interesująca i przecudowna historia opowiedziana z punktu widzenia dawcy. 8/10 









Pamiętnik 


Stary mężczyzna czyta chorej na Alzheimera kobiecie pamiętnik opisujący historię miłości dziewczyny z zamożnego domu i ubogiego pracownika tartaku. 

Pamiętnik to jedna z wielu fantastycznych ekranizacji powieści Nicholasa Sparksa - słynnego pisarza, autora najlepszych romansów na świecie. :)) Niestety nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z książką (taka wielka wtopa), ale na 100 procent niebawem to uczynię. Pamiętnik ukazuje nam wzruszającą historię miłosną ludzi z różnych warstw społecznych, a jednocześnie i pary z niewyobrażalnie długim stażem. Ujrzymy jaką potęgę może posiadać prawdziwa miłość oraz jakie efekty uboczne z sobą przynosi. Jak dla mnie film nie ma minusów - został perfekcyjnie dopracowany. Ale co ja - osoba nie czytająca książki - mogę o tym wiedzieć?  10/10 





Zaklęci w czasie 

Henry cierpi na nietypową chorobę genetyczną powodującą nieoczekiwane podróże w czasie. Podczas jednego z takich epizodów mężczyzna poznaje miłość swojego życia. Jednak niesprawiedliwy czas nie ułatwia mu zadania w utrzymaniu swej kochanki przy sobie. Czy prawdziwa miłość jest w stanie zwyciężyć wszystko?

Zaklęci w czasie to ekranizacja powieści pod tym samym tytułem. Jednak jak i w Pamiętniku nie miałam okazji się z nią zapoznać. I pewnie nie stanie się to dość szybko - bardzo trudno jest nią odnaleźć w księgarniach. No, ale cóż, zawsze mamy film, który nie jest taki zły. :) Zaklęci w czasie to piękna opowieść o miłości nie znającej granic, przeciwstawiającej się prawom czasu. Nie zaprzeczę - historia wzrusza niemiłosiernie, ale nie posiada w sobie elementu, który zauroczył by mnie na amen. 8/10 





A jak jest z wami ? Co aktualnie oglądacie ? A może ktoś z was widział już powyższe filmy ? Jeśli tak, dajcie znać w komentarzu. Jestem bardzo ciekawa co o nich myślicie. :)