Ewa Kenig
''Wszystkie byty obecne we Wszechświecie podlegają cyklom Istnienia. Przejście z jednej epoki do drugiej oznacza nowe możliwości, ale stanowi też trudne wyzwanie.
Marvin, Marie, Sams i Hugh żyją niczym zwyczajni ludzie, zmagając się z codziennymi kłopotami. Nie zdają sobie sprawy, że w rzeczywistości są wcielonymi Wyższymi Istotami, które mają za zadanie ułatwić naszemu światu wkroczenie na wyższy poziom energii.
Biedny uzdrowiciel, neurotyczna malarka, szamanka z plemienia Hopi i ekscentryczny biznesmen muszą stawić czoła niezwykłym próbom, aby ocalić świat przed osunięciem się w chaos. Czy zdołają odnaleźć swą prawdziwą tożsamość i wypełnić swoją misję?''
Bez bicia przyznaję już na samym początku, że dobrnęłam zaledwie do 70 strony książki, więc moje odczucia mogą być niezbyt zgrabnie oraz właściwie ulokowane. Co prawda nie wypada pisać recenzji po przeczytaniu zaledwie jednej-czwartej powieści ( i trzeba przyznać, recenzją to nie jest ), ale nie mogłam pozwolić sobie na skrycie dość mieszanych, burzliwych odczuć po marnotrawstwie dwóch tygodni. Tak, dwóch tygodni! Przełknięcie 70 stron zajęło mi aż 14 dni z drobnymi przerwami. I to właśnie dzięki nim złapałam tego sławnego książkowego kaca - pierwszego w moim życiu.
Pani Ewa pisze bardzo drażliwym piórem, który wręcz mącił mi w umyśle. Po przeczytaniu każdego wyrafinowanego, wyszukanego słowa dopadała mnie irytacja, przez co pośpiesznie musiałam przerwać czytanie. Co prawda przemyślane stosowanie wyrazów powinno być pochwałą dla autora, lecz w tym przypadku stało się jego ''potępieniem''. Przez takowy zabieg w zdaniach wyczuwało się niewyobrażalną oporność, tak jakby pani Ewa na siłę starała ukazać swoją inteligentną stronę. Styl autorki oraz chaotyczny wstęp do fabuły odstraszył mnie wystarczająco mocno, abym po ''Posłańców Przemian'' nie sięgnęła w najbliższym czasie, a może i nawet w ogóle.
Podsumowując - ''Posłańców Przemian'' pozostawiam bez oceny. Wielkim nietaktem byłoby dodatkowe zniechęcenie was ogólnym podsumowaniem, bo książki i nie polecam, ale również nie zniechęcam czytelników do zmierzenia się ze stylem autorki. Kto wie, może to właśnie ktoś z was doczyta ją do końca? :)
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Przykro mi to piać, ale Novae Res nie cieszy się najlepszą opinią ani wśród czytelników (przynajmniej tych bardziej wymagających), ani publicystów, ani nawet samych pisarzy. Więc to chyba jednak nie jest wypadek przy pracy.
OdpowiedzUsuńMoże się skusze, choć nie w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńNo tak pierwsze słyszę o książce... Ale żałować, że jej nie znam raczej nie będę.
OdpowiedzUsuńOch nie, czuję, że jednak ta książka by mnie nie zachęciła, nawet jeśli napisałabyś recenzję jej całej. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://still-changeable.blogspot.com
Nadmierny artyzm to przekleństwo wielu debiutantów. Choć okładka piękna :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Okładkę książka ma przepiękną, jednak środek raczej zgniły. Jestem znana z poświęcenia w dobrnięciu do końca słabej książki, z przygód o Sookie Stackhouse. Więcej nie mam zamiaru rozpoczynać serii, która będzie wielką niewiadomą, a przez to właśnie może okazać się porażką.
OdpowiedzUsuńDobrze, że ostrzegasz :)
To się cieszę, że nie tylko ja miałam taki problem :D
OdpowiedzUsuńJa również męczę się już tyle z ,,Lawendowym pokojem". A Posłańcy Przemian będę omijać.
OdpowiedzUsuńSkoro ty tak się męczyłaś z 70 stronami, to ja sobie zdecydowanie daruję. Na pewno wiele innych ciekawych książek jest na tym świecie
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/
Szczerze mówiąc, to wcale mnie nie ciągnie do tej powieści :P
OdpowiedzUsuńJa tym razem podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńTa książka nie jest dla laików... To jest głęboka ezoteryka, opis Kreacji, a więc i takie oceny typu bla, bla, bla nie mają żadnego sensu! To jest jedyna taka książka oparta o głęboką wiedzę na polskiej scenie księgarskiej. Ona czeka na swojego Odkrywcę Tak jak niegdyś Pablo Cohelo, choć to zupełie inna płaszczyzna.
OdpowiedzUsuńPowiem: nie,dziękuję,choć okładka bardzo ładna ;)
OdpowiedzUsuńwww.magicznerecenzje.blogspot.com
Ja z reguły zawsze kończę każdą zaczętą książkę, ale na "Posłańców przemian" raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńAni trochę mnie ta książka nie interesuje... :/
OdpowiedzUsuńNie żałuję, ze nie znałam.
OdpowiedzUsuńJuż po opisie widzę, że to nie dla mnie i nie dziwię się, ze dobrnęłaś tylko do 70 strony. Ja pewni nie przeczytałabym nawet 15. ;)
OdpowiedzUsuń