sobota, 31 stycznia 2015

Czas Żniw

''Czas Żniw''
Samantha Shannon

''Rok 2059. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Paige jest sennym wędrowcem i w świecie, w którym przyszło jej żyć, zdradą jest już sam fakt, że oddycha.

Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od dwustu lat utrzymywane jest w tajemnicy. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.''


Rok 2059. Londyn został opanowany przez strażników Sajonu - instytucji likwidującej wszelkie oznaki jasnowidztwa, w tym i właścicieli typowego daru. Gnębiąc, maltretując, poniżając i prześladując zmusza ich do pozostawania w ukryciu, nawet w szczególnych okolicznościach. Jednak dziewiętnastoletnia Paige tryskając odwagą w pewien sposób stara się terroryzować niebezpiecznych Władców. Pracując w tajemniczej organizacji, pod okiem swego mim-lorda trenuje swój talent, by w niedalekiej przyszłości podarować jasnowidzom wolność. Zadanie ułatwia jej niesamowity dar - Paige jest śniącym wędrowcem. Wędruje pomiędzy sennymi krajobrazami, jak z kwiatka na kwiatek, co uwydatnia tylko jej wrażliwość na Zaświaty. Jednak czy mimo swej potężnej mocy nastolatce uda się wyzwolić świat od wszechpotężnego Sajonu, przy tym pozostając w ukryciu ? 

Paige Mahoney to odważna, choć wrażliwa dziewiętnastolatka, która w swym jakże krótkim życiu straciła wiele bliskich. Choć swą aurą olśniewa wiele jasnowidzów, stara się ją zamaskować, zapomnieć o darze, a raczej o jego prawdziwej wymowie, do której mogłaby niebawem dojść. Samotna, imigrantka stara się wypełnić swe życie wyłącznie pracą, dzięki której może oderwać się od szarej rzeczywistości. Będąc uległą spełnia większość poleceń swego mim-lorda bez zawahania, lecz tym samym nie zdając sobie sprawy wpędzi się w wielkie tarapaty, które o złowrogiej wymowie okażą się być wręcz wybawieniem. Od pierwszej do ostatniej strony będziemy podziwiać, krytykować jej wybory, które z upływem stron staną się poważniejsze oraz odważniejsze. Dane nam będzie obserwować zmiany, jakie zachodzą w jej umyśle, charakterze, zachowaniu i spostrzeganiu świata, dzięki czemu sami poczujemy się jasnowidzami. 

''Nadzieja to jedyna rzecz, która może jeszcze wszystkich nas ocalić.''

Pani Samantha stworzyła wielkie arcydzieło, które zasługuje na aplauz z każdej strony. Świat, który wykreowała zdaje się być tak szczególnie obmyślony, sprecyzowany. Każde słowo zdaje się być przemyślane setki razy. Każdy gest, każda sytuacja wyszukana w najmroczniejszych zakątkach umysłu. Nazwy wyszukane z najodleglejszych zakamarkach internetu, czy ksiąg. A każda postać  zdaje się być najoryginalniejszą postacią w całym wszechświecie. Wszystko jest obmyślone, wyszukane - książka idealna. Można powiedzieć, że brak w niej spontaniczności, ale tworząc te słowa w swym umyśle, już wiemy, iż jest to głupim, bezsensownym, nieprawdziwym wnioskiem, który ot tak zbajerował nasze myśli. Czas Żniw jest precyzją, z jakiej strony by na nią nie spojrzeć. Fabuła ocieka magią, czas płynie niczym wartka rzeka słów, a bohaterowie kipią niedoskonałością. 

Książka posiadająca 500 stron mogłaby zdawać się nudna - nieoczekiwanie. W każdym rozdziale coś, co poruszy naszą wyobraźnią, a czasami nawet i sercem. Sprawią to wątki, których w powieści spotkamy niemało. Najczęściej wypełniać je będą elementy fantastyczne, ale i również obyczajowe - miłosne, jeśli można je tak nazwać. Czas Żniw wyrażając dość dużą brutalność nie daje nam powodu do niechęci, wręcz przeciwnie - połączona z niebywałym romansem staje się gratką dla naszych umysłów. O dziwo nie jest to trójkącik, czworokącik i inny kącik, jaki to zdarza się w młodzieżówkach. O nie. Dostajemy coś poruszającego, zakazanego i nieprawidłowego - prawdziwą bombę romansu, która wybuchnie zaraz pod sam koniec powieści. Jedynym minusem staje się czas. Strony będące każdą przemijającą minutą niemiłosiernie się ciągną, jeśli chodzi o nasz wątek miłosny, ale spokojnie - w następnych częściach zostanie nam to zrekompensowane.

'' - Dziękuję Ci. 
- Nie musisz mi dziękować za swoją wolność. Masz do niej prawo.
- Ty również.
- To Ty dałaś mi wolność Paige. Zajęło mi dwadzieścia lat, żeby odzyskać siły i spróbować o nią zawalczyć. Tobie i tylko tobie to zawdzięczam. '' 
[ str. 494]

W skrócie książka nie posiada wad - może małe, niedostrzegalne minusy, które nie mają wpływu na ogólny odbiór. Jest powieścią idealną, o którą niestety dość trudno, gdy chodzi o typowe młodzieżówki, a co dopiero o debiuty. Nigdy nie byłabym w stanie wyobrazić sobie tak doskonałą historię, która wyszła spod pióra świeżo upieczonej pisarki. Jest to coś nadzwyczajnego. Polecam każdemu fanowi fantastyki, ale i nie tylko. Według mnie Czas Żniw przypadnie do gustu każdemu czytelnikowi, chociaż by z racji, by w pełni uświadomić sobie jak bardzo ludzki umysł jest podatny na manipulację.
Powieść zasługuje na najwyższą ocenę - od dziś stać będzie wśród mych niebywałych perełek - lecz utnę małe pół punktu, z racji na dość chaotyczną końcówkę oraz by przy recenzowaniu niedługo wydawanej części nie zabrakło mi cyferek. 
Jeszcze raz gorąco polecam! :)

Moja ocena:
9.5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non






czwartek, 29 stycznia 2015

Miasto upadłych aniołów


Tytuł: "Miasto upadłych aniołów"

Autor: Cassandra Clare

Seria: Dary Anioła

Tom: IV

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: Mag 

Ilość stron: 448

Ocena: 6.5/10









Wojna się zakończyła, zło zostało pokonane. Teraz powinno być wszystko dobrze. W końcu ludzie, którzy się kochają, mogą być razem. Podziemni zawarli rozejm z Nocnymi Łowcami, a Valentine nie zrobi już nikomu krzywdy. Piękne zakończenie, ale... Zawsze musi być ale. Czy tak łatwo da się zapomnieć o przeszłości? Jedna noc jest w stanie zmienić wszystko? Nawet gdy ujawniła prawdy, o których nikt wcześniej nie wiedział. Jace nie umie tak łatwo się pogodzić z tym, co się stało. Tym bardziej że demony przeszłości nadal nad nim wiszą. Każdy czyn ma swoją cenę.

Długi czas byłam przekonana, że Dary Anioła są trylogią. Gdy usłyszałam, że są trzy następne części byłam zdziwiona, jednak stwierdziłam czemu nie spróbować. Świat przedstawiony przez Clare bardzo mi się spodobał, bohaterów polubiłam, więc z chęcią wróciłam do życia Nocnych Łowców. Miałam nadzieję, że jeszcze raz przeżyję niezwykłą przygodę i poczuję ten klimat Nowego Jorku, gdzie można spotkać wilkołaki, wampiry i inne magiczne stworzenia. Czy jestem zadowolona, że przeczytałam kolejną część? Niestety nie. Książka nie była zła, ale czegoś mi zabrakło i to rzutuje na ogólną ocenę. 

Zacznę od fabuły powieści. Byłam bardzo ciekawa, co autorka wymyśliła. "Miasto szkła" zakończyło wszystkie wątki, więc Clare miała duże pole do popisu. Mogła kontynuować niektóre wątki i wymyślić nowe. Tak też zrobiła. Muszę przyznać, że miała naprawdę dobry pomysł na fabułę. Wiele akcji, dużo intryg, tajemnic, problemy miłosne. Idealny materiał na świetną kontynuację. Niestety jednak źle wykorzystany. Popełniła tylko jeden błąd - chaos. W całej książce panował przeolbrzymi chaos. Kompletnie nie mogłam się skupić na wydarzeniach, ponieważ cały czas coś mnie rozpraszało z otoczenia bohaterów. Jakiś szczegół, który miał wprowadzić lub rozwinąć nowy wątek przy tym nas dekoncentrując od teraźniejszych wydarzeń. Bardzo mnie to irytowało. Chciałabym wiedzieć dlaczego, ponieważ jest to dość często używany manewr i zawsze się sprawdzał, a tu tylko wprowadzał chaos.

Kolejną rzeczą, na którą jeszcze ponarzekam, jest częsta zmiana otoczenia. Wydarzenia są nam pokazywane z różnych perspektyw. Raz widzimy wszystko oczami Simona, innym razem Clary, a jeszcze innych Aleca. W poprzednich częściach bardzo to doceniałam. Pozwalało nam to być na bieżąco z wydarzeniami, a nie słuchać długich opowieści innych bohaterów. Tu było to rzeczą, która psuła całą radość z jakiegokolwiek domyślania się. Co dwie strony byliśmy z innym bohaterem i zawsze akcja była przerwana w najlepszym momencie. Podejrzewam, że miało to nas zaciekawić i zwykle tak jest, ale nie co pięć stron! Tekst był posiekany, co mnie osobiście bardzo przeszkadzało w czytaniu.

Ale żeby nie było, że książka ma same wady, to pora podać zalety, które mimo wszystko występują. Powiem tak - wielki powrót Clary. W trzecim tomie Clary denerwowała mnie i była wyjątkowo sztuczna. Tu na początku też tak było, ale z czasem odnalazłam tę dziewczynę, którą tak bardzo lubiłam i szanowałam. Prawdą jest, że często zachowywała się jak małe rozpieszczone dziecko, ale przynajmniej zaczęła to zauważać i się zmieniać. Mimo wszystkich jej nielogicznych i szaleńczych zachować stałą się naturalna, czyli mogłam ją po prostu zaakceptować, bo taki jest jej charakter. Bardzo za tym tęskniłam w poprzedniej części.

Po czterech tomach wyczuwam już ten typowy dla mnie stan przywiązania. Nie ze wszystkim się zgadzam, książka ma wiele wad, ale na tyle pokochałam bohaterów, by szczerze się do nich przywiązać i im kibicować na każdym kroku. Nie raz się zdarzyło, że zapragnęłam się znaleźć w ich świecie i pomóc im w problemach. Przeżywałam wszystko razem z nimi, czy to były chwile szczęśliwe, czy złe. 

Książka trochę mnie zawiodła, ale nie na tyle by odradzać kontynuowanie "trylogii". Uważam, że jak ktoś już przeczytał te trzy pierwsze części, powinien przeczytać kolejne. Ja na pewno zakończę serię, pomimo pewnego niesmaku po "Mieście upadłych aniołów". W końcu zbyt lubię tę serię, by tak po prostu z powodu jednej książki zakończyć ją.    

Książka przeczytana w ramach wzywania: 

wtorek, 27 stycznia 2015

Paddington

''Paddington''
Michael Bond 

''Na stacji Paddington w Londynie pojawia się mały zagubiony niedźwiadek. Przypadkowo wpada na państwa Brown, którzy zabierają go do siebie. Miś szybko zostaje nowym członkiem rodziny, a jego zdumiewające pomysły sprawiają, że nikt nie będzie się nudzić! Paddington da sobie radę z każdym problemem, zawsze jest czarujący i uprzejmy, a w kieszeni ma kanapkę z marmoladą na czarną godzinę. Czy będzie umiał przyzwyczaić się do wielkiego miasta? Jakie przygody go spotkają? I kto zostanie najlepszym przyjacielem niedźwiadka?''

Paddington to mały, niesforny niedźwiadek często wpychający nos do niewymagających tego spraw. Uczynny, miły, pomocny, a przy tym zawsze zabiegany i nieuważny. Każdy przedmiot w jego łapkach staje się być bronią śmiertelną, którą czaruje swą niezdarnością. Mimo dobrych chęci, staje się magnezem na nieszczęścia niszcząc w okół wiele ( najczęściej ) kosztownych rzeczy. Lecz mimo wszystko ludzie postrzegają w nim wyłącznie te zabawne, pozytywne cechy, przez co staje się popularny niemal w całym Londynie. Miś wywodzący się z Najmroczniejszego Zakątka Peru, przybywając do Anglii przybrał imię Paddington - od stacji kolejowej, na której to został odnaleziony, dając tym samym państwo Brown płomyk szczęścia w ich monotonnym życiu. Po pewnym czasie nie jest wyłącznie małym niedźwiadkiem - zostaje członkiem wielkiej rodziny, częścią Londynu łącząc się cieleśnie oraz duchowo z swym miejscem zamieszkania. 

Paddington to historia rozgrywająca się w wielu zakątkach Anglii - kinie, teatrze, restauracji, pralni, nad jeziorem, na licytacji, w domu towarowym, które to co inne spotykamy w następnych rozdziałach. Miejscom tym, jak można było przypuszczać, towarzyszą najróżniejsze, śmieszące do łez przygody z niedźwiadkiem w roli głównej. Zobaczymy jak wygląda sprzątanie z perspektywy misiów, jak obchodzą one Boże Narodzenie ( jeśli w ogóle je obchodzą ), jak piorą, łowią ryby, a nawet gotują. Dowiemy się co zazwyczaj jadają - marmoladę oczywiście -jak się ubierają, sypiają, chrapią, kąpią się i oglądają filmy. A wszystkie te sytuacje, zdające się być czymś naturalnym poznamy w nowym humorystycznym ujęciu.  I choć napisane są w stylu komediowym, każda z nich niesie z sobą pewne przesłanie oraz nauki. Rozśmieszając swe pociechy, rodzeństwo, kuzynostwo oraz wszelkie małe brzdące nauczymy ich jednocześnie zasad zachowania kultury na poziomie codzienności. 

Pan Michael stworzył niesamowitą powieść z zaskakującą akcją, którą poznając coraz bliżej z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej znów czujemy się dziećmi. To niesamowite - stworzyć takowy zabieg uświadamiający nam jakże ważne jest dzieciństwo, gdyż to z niego wywodzą się wszelkie nawyki, które nas uzupełniają, a jednocześnie przypomnieć o pozytywach i negatywach życia dorosłego, o odpowiedzialności jaka się za nim ciągnie. Jednym słowem ta książka jest WSZYSTKIM co skrywają nasze serca. 

Podsumowując - książkę polecam każdemu czytelnikowi, temu dużemu i temu małemu, gdyż każdy z nich znajdzie w niej pocieszenie oraz wielki, wielki ubaw. Skąd mogę to wiedzieć ? Podam prosty przykład - mój niemal sześcioletni braciszek zapoznając się z co nowszym rozdziałem, śmiał się na coraz większą skalę, a ja wraz z rodzicami z chęcią mu wtórowaliśmy. Jak widać książka została stworzona dla wszystkich. Jeszcze raz bardzo polecam. :)

Moja ocena:
10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Emotikon

niedziela, 25 stycznia 2015

Wzorzec zbrodni


Tytuł: "Wzorzec zbrodni"

Autor: Warren Ellis 

Kategoria: Kryminał

Ilość stron: 296

Ocena: 6/10 
















John Tallow i Jim Rosato – dwaj detektywi zostają wezwani do kamienicy, gdzie mężczyzna, który dowiedział się o nakazie opuszczenia mieszkania, biega nago z bronią i grozi mieszkańcom. Na pozór zwykła sprawa. Zrozpaczony człowiek oszalał i stał się niebezpieczny dla otoczenia. Stały schemat, który często powtarza się w policji. Jednak gdy Jim ginie z jego rąk, wszystko się zmienia. John i Jim pracowali razem przez cztery lata, a teraz John musi sobie poradzić z utratą partnera i przyjaciela. Nie pomaga mu w tym znalezienie pokoju z dwustoma sztukami broni. Tym bardziej że okazuje się, że z każdej z nich został zabity dokładnie jeden człowiek. Wtedy sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Detektyw Tallow jako skończony policjant dostaje tę sprawę. Czy rozwiąże ją? Czy w ogóle znajdzie w sobie jeszcze tyle energii, by podołać swojej pracy?

Kryminał jest to gatunek, z którym miałam bardzo małą styczność. Dopiero od niedawna zaczęłam poznawać książki z tej kategorii. O "Wzorcu zbrodni" słyszałam wiele pozytywnych opinii, dlatego właśnie postanowiłam go przeczytać. Stwierdziłam, że warto otworzyć się na nowe gatunki i poszerzyć swoją wiedzę. 

W całej książce bardzo mnie zaskoczyła wiedza autora o broni. Jestem dziewczyną i muszę przyznać, że nie posiadam najmniejszej wiedzy na temat karabinów, pistoletów i innych rodzajów broni. Sam fakt, że ktoś ma tak bardzo rozległą wiedzę na ten temat i z taką pasją przekazuje nam ją, sprawił, że poczułam duży szacunek do Ellisa. Nie ma wątpliwości, że jest to temat, który bardzo go interesuje i dlatego poświęca mu wiele czasu, a przy tym umie nam przekazać informacje w pasjonujący i interesujący sposób. Na początku myślałam, że tak częste opisy broni będą mnie nudzić, a okazało się,  że ubarwiały fabułę i nadawały niezwykłego klimatu. 

Książka posiada też wątek psychologiczny. Nie jest jakoś wyjątkowo rozległy i  widoczny, ale przeplata się pomiędzy wydarzeniami. Nadaje to powieści realizmu. W końcu każdy z nas ma jakieś uczucia i kłopoty, które wykraczają poza zasięg naszej wyobraźni. John Tallow mimo swojej normalności różnił się od wielu ludzi. Mogliśmy zaobserwować zmiany jego nastroju w zależności od sytuacji. Czasami miał gorsze chwile, gdzie nic nie łączyło się w całość, a czasami dostawał olśnienia i ponad przeciętność łączył wątki. Tutaj nie było detektywa, który wszystko wie i widzi. Jak normalny człowiek potrzebował czasu i przede wszystkim chęci.

Jednak w całej powieści pojawiła się dość duża wada. Książka cały czas szła w tym samym tempie. Nawet na chwilę nie poczułam jakiś większych uczuć typu przerażenie, podniecenie, czy chorobliwa ciekawość. Była tylko zwykła ciekawość, ale nie taka, żebym nie mogła oderwać się od książki. Z chęcią do niej wracałam, ale tylko tyle i nic więcej. 

"Wzorzec zbrodni" nie posiadał też punktu zaskoczenia. Wszystko było albo przekazane z punktu widzenia detektywa lub mordercy. Pojawiały się rozdziały z perspektywy mordercy, które ukazywały nam jego punkt widzenia i cel, do którego z taką brutalnością dążył. Były wątki, których musieliśmy sami się domyślić, jednakże było to bardzo łatwe. Nie jestem domyślnym człowiekiem i z kryminałami dotychczas miałam małą styczność, więc powinnam mieć duży problem z domyśleniem się kolejnych wydarzeń. A tymczasem byłam w stanie dużo rzeczy przewidzieć. Pod tym względem bardzo się zawiodłam.

"Wzorzec zbrodni" jest przyjemnym kryminałem. Polecam go osobom, które lubią kryminały, choć ostrzegam, że nie jest on mistrzostwem. Osobom, które dopiero zaczynają przygodę z kryminałami raczej odradzam albo radzę odłożyć na później, ponieważ może on zniechęcić do tego gatunku. Jednakże ja będę miała po nim miłe wspomnienia.  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non 

Książka przeczytana w ramach wyzwania: 
~ Czytam polecane książki (przez blogerkę)
~ Wyzwanie biblioteczne
~ Gra w kolory

piątek, 23 stycznia 2015

Jego Wysokość Longin

''Jego Wysokość Longin'' 
Marcin Prokop 

''Longin mieszka w kuchni (bo jego pokój to właściwie kawałek kuchni, w której tata wydzielił dla niego miejsce), uwielbia bawić się resorakami (nawet nie mówcie, że nie wiecie, co to jest!), a jego marzeniem jest nowiutkie Atari (no dobra, tu podpowiedź: to ma joystick i można na tym grać w gry). Nie lubi zabawy w chowanego, bo zawsze jakoś wystaje – a to głowa, a to ręce, a to nogi. A poza tym zawsze wpakuje się w jakieś tarapaty (ale słowo, wcale nie specjalnie!). Na pewno byście się dogadali!''

Longin to nikt inny, niż Marcin Prokop. Współczesny dziennikarz, który rozśmiesza do łez, a swym wzrostem powoduje oczopląs u nie, aż tak niskich dam. Zawsze wystrojony, ale tak na luzie z tym swoim nienagannym zarostem. Prowokujący, atrakcyjny - jednym słowem wyśmienity! Jednak czy od dziecka posiadał ten swój oryginalny humor ? Czy potrafił przyprawiać ludzi o łzy, jednocześnie prosząc się o pomstę ? 


'' Nie, życie nie jest sprawiedliwe, ale trzeba sobie z nim jakoś radzić. Gruby radzi sobie świetnie, przynajmniej tata tak twierdzi. Mama zawsze wywraca wtedy oczami, jakby chciała przebić nimi sufit i dostać się na strych, a stamtąd prosto na dach, gdzie lepiej żeby nie wychodziła, bo ostatnim razem zostawiliśmy tam z chłopakami zgrillowanego gołębia. '' 

Marcin, którego ksywka brzmi: Longin chodzi do podstawówki, gdzie przydarza się mu wiele niesamowitych przygód. Zapytacie: Dlaczego Longin ? Nie ma nic prostszego od wyjaśnienia tego zagadnienia. To nic innego, niż symbol jego wzrostu - long oznacza długi, a jak widzimy nadzwyczaj chętnie przypominał innym jaki to z niego olbrzym. Jednak niestety, a może i stety, tym samym dawał do zrozumienia, jaki to z niego nie jest bohater, siłacz ostrzegając, by uciekali gdzie pieprz rośnie. Och Longinie - czy postąpiłeś słusznie ? Dzięki takowym wyznaniom otrzymał wiele przyjaciół, ale i wrogów, którzy czaili się na każdym jego kroku. Zazwyczaj był to Gruby - sąsiad o wadze ponad 100 kg - lub jego młodszy Brachol, który nieustannie wchodził w drogę Marcinowi. Oj biedaczek, co on nie przeżył. 
Longin, Longin co z Ciebie wyrośnie ? 
Już wiadomo - Marcin Prokop. 

Jego wysokość Longin to książka opowiadająca o tak wielu istotnych rzeczach, że gdyby je skumulować niejednemu zakręciło by się w głowie. Tekst można analizować na wiele sposobów, ale zapewne każdy czytelnik doszuka się choćby trzech takowych tematów przewodnich: 

1. Historia opowiadająca o życiu w czasach PRL-u.
Możemy naprawdę wiele dowiedzieć się o latach powojennych z zupełnie innej perspektywy. To nie suche fakty, które zazwyczaj przedstawiają nam nauczyciele, podręczniki i najróżniejsze encyklopedie. Tutaj odnajdziemy wspomnienia osoby, która na własnej skórze przekonała się wiele o takowym życiu. Osoby, która przedstawia świat z perspektywy wielu najzwyklejszych mieszkańców, starców, dzieci i dorosłych. Zapewne ta wiedza niezbyt przyda nam się w teraźniejszości, jednak zawsze może odmienić poglądy wielu ludzi, a osoby wywodzące się z takowych lat powspominają pozytywy oraz negatywy swego dzieciństwa. 

2. Powieść ukazująca w humorystyczny sposób ''biografię'' pana Marcina.
Wszelcy fani słynnego dziennikarza otrzymają kolejną jego namiastkę, dowiedzą się w jaki sposób postrzegał świat, a nawet tak po prostu poczytają o rodzinie, życiu, mieszkaniu, sąsiadach, przyjaciołach, dziewczynach, dziadkach Longina. Znajdą wiele szczegółów opisujących polską gwiazdę, których w żaden sposób nie można zliczyć. Przyrzekam Wam, iż Jego wysokość Longin jest gratką, najlepszą zdobyczą osób uwielbiających pana Marcina. 

3. Wesoła, śmieszna, a zarazem pouczająca historia dla dzieci, młodzieży oraz dorosłych.
Osoby, które powyższe punkty po prostu nie zainteresowały powinny sięgnąć po Longina z jakże prostej przyczyny - powieść ta gwarantuje kupę śmiechu oraz zabawy. Zabawne sytuacje oraz teksty opuszczające usta Longina i jego przyjaciół są jakże fantastyczne! Fantastycznie rozśmieszające! Nie raz, nie dwa o mal nie popłakałam się ze śmiechu poznając co nowsze przygody pana Marcina, a sposób w jaki zostałe one ukazane są wszakże ujmujące. 

Polecam fanom historii, popularnego dziennikarza, a także i zabawy, śmiechu. Polecam dzieciom w każdym wieku oraz ich rodzicom. Naprawdę warto zapoznać się z tą czarującą książką. :) 

Moja ocena:
8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Emotikon :)

środa, 21 stycznia 2015

Wybrana


Tytuł: "Wybrana"

Autor: P.C. Cast & Kristin Cast

Seria: Dom Nocy

Tom: III

Kategoria: Fantastyka

Ilość stron: 296

Ocena: 2/10











Zoey nie może się pogodzić z utratą najlepszej przyjaciółki, a tym bardziej z faktem kim ona teraz jest. Stevie Rae nie jest teraz młodą adeptką, która umarła podczas Przemiany. Jest teraz kimś innym i o wiele bardziej przerażającym. Zoey nie umie się poddać i chce przywrócić przyjaciółce dawny wygląda i charakter. Jednak nie jest to takie łatwe, jakby się mogło wydawać. Tym czasem w Domu Nocy zaczynają dziać się dziwne i przerażające wydarzenia. Ta sławna szkoła wampirów nie jest już bezpiecznym miejscem, tym bardziej że Neferet nadal jest główna kapłanką. Poza tym Zoey jak każda nastolatka ma problemy sercowe. Bo w końcu kogo ma ostatecznie wybrać? A wybór jest duży.

Serię "Dom Nocy" zaczęłam czytać jakiś czas temu. Namówiła mnie moja przyjaciółka do jej przeczytania. Całe dnie opowiadała, jaka ta seria jest fantastyczna. Mówiła, że przeczytała całą w bardzo krótki okres czasu. Zachęcona jej opowieścią kupiłam sobie pierwszą część. Nie zyskała mojej sympatii, ale miło spędziłam czas. Druga część była sporo gorsza. Jednak mimo to postanowiłam przeczytać kolejny tom, czyli "Wybraną". Czy mi się spodobała? Nie, nie i jeszcze raz nie. Żałuję, że przeczytałam tę książkę. Nie mogę znaleźć ani jednej pozytywnej cechy.

Może zacznijmy od tego, że fabuła według mnie jest po prostu nudna, żeby nie wyrazić się beznadziejna. Nie chodzi nawet o pomysł. Bo sam w sobie nie jest wcale zły. Gdyby go odpowiednio podszlifować, nadać trochę barw, mogłaby wyjść naprawdę fajna książka. Jednak autorki tego nie zrobiły, co bardzo pogorszyło sprawę. Te pomysły nie łączyły się ze sobą. To była tylko cienka linka, która na siłę próbowała połączyć różne wątki, co wypadło źle. Pozwoliło to szybciej czytać książkę, lecz pozbawiło przyjemności z jej czytania.

Kolejną rzeczą była całkowita przewidywalność. Nie ma rzeczy, której bym się nie domyśliła. Na początku powieści wiedziałam już, kto będzie tym złym, a kto dobrym, kogo wybierze Zoey i jakie konsekwencje będzie miał ten wybór. Przewidziałam całe zakończenie i nie pomyliłam się w żadnym szczególe. Można powiedzieć, że mam wyjątkowe umiejętności, ale dobrze wiem, że tak nie jest. Nie mam wyjątkowo rozbudowanej intuicji. Na tym polu zawiodłam się bardzo, ale niestety nie najbardziej.

Dwa słowa starczą, by wyrazić najgorszą wadę tej części - główna bohaterka. Nigdy jakoś bardzo jej nie lubiłam, jednakże akceptowałam. Lecz w tej części przekroczyła wszystkie moje granice wytrzymałości. Może zacznę od wątku miłosnego. Wplątała się w niezły trójkąt miłosny, a raczej kwadrat, co kompletnie nie pasowało do jej wcześniej przedstawionego charakteru. Przy tym stała się taką stereotypową nastolatką, która jak jest zakochana to jest głupiutka i całkowicie bezmyślna. Kolejną sprawą jest piramida jej wartości. Sprawy życia codziennego były jej pierwszorzędnym problemem, kiedy tak naprawdę reszta jej świata była w ruinach. Nie mogłam tego zrozumieć i nawet nie wiem, czy chcę. Byłam przekonana, że w tej części Zoey stanie się barwną i ciekawą postacią, a stała się bardzo irytująca. 

Po głębszym zastanowieniu znalazłam zaletę. Styl autorek jest nawet dobry. Jak na książkę młodzieżowa jest wiele opisów, zabawnych dialogów. Pomijając wszystkie wady, mogę powiedzieć, że dobrze się ją czytało. Język nie jest wcale aż tak banalny, choć uważam, że większość przekleństw jest na siłę wciśniętych w tekst, by rzekomo go ubarwić. To nie było naturalne. Bardziej jakby autorki przypomniały sobie, że w książce dla młodzieży można już przeklinać.

Moje opinia bardzo krytykuje książkę. Jednak może ma wpływ na to czas, w jakim czytałam tę powieść. Ostatnimi czasy odpoczywałam przy młodzieżówkach i trochę mi się przejadły. To też może mieć wpływ na całą ocenę. No i bohaterka... Lecz jeśli lubicie książki o wampirach, możecie spróbować. Myślę, że mimo mojego zdania seria spodoba się niejednej nastolatce. Ja osobiście wiem już, że nie będę kontynuować serii, bo kompletnie do mnie nie przemawia. Polecam jej osobom, które uwielbiają wampiry. Im bez wątpienia się spodoba. Jednakże jeśli tylko lubicie czasami sobie poczytać o tych istotach, to raczej nie polecam bliższych znajomości z tymi książkami.          

Książka przeczytana w ramach wyzwania:       
~ Czytam polecane książki (przez bibliotekarkę) 

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata

''Angelfall.
Opowieść Penryn o końcu świata.''
Susan Ee

"Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem."
''Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi, ale kiedy zapada mrok wszyscy wracają do kryjówek, kryjąc się przed grozą Najeźdźców. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz okazały się agresorami siejącymi śmierć. Dlaczego zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić?
Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, żeby uratować życie młodszej siostry. Żeby zwiększyć swoje szanse musi zjednoczyć siły ze swoim wrogiem. Oboje przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś kompletnie zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy. Na końcu podróży, w San Francisco, każde z nich stanie przed dramatycznym wyborem.
Czy postąpią właściwie?'' 


Angelfall to książka podbijająca serca wielu czytelników. Apokaliptyczna wersja Szeptem z domieszką brutalności oraz wykwintnymi fantastycznymi istotami - nic dziwnego, że powieść przyciąga tłumy. Co dziwne mimo wszystko przez jakiś czas jej nie zauważałam. Wieść o jej istnieniu dotarła do mnie dopiero przy publikacji 2 części trylogii, a i tak nie okazywałam zbyt wielkiego zainteresowania. Aż kilka dni przed świętami, coś popchnęło mnie do kliknięcia w ten przycisk '' dodaj do koszyka '' na Matrasie, no i proszę - Angelfall błyszczy niczym gwiazda na mej ukochanej półeczce ( w tej chwili przebywa u znajomej, ale nieważne ). Czy ta spontaniczność zadziałała w pozytywnym, czy też mrocznym świetle ?

Penryn to nastolatka mieszkająca w apokaliptycznym świecie pełnym niezidentyfikowanych demonów. Mimo swego młodego wieku w swym życiu doznała wiele smutku, który pogłębia się z każdym stojącym jej na drodze dniem. Psychicznie chora matka, siostra na wózku i ojciec porzucający rodzinę na pastwę losu zagwarantowali jej wielkiego doświadczenia. Mogłoby się zdawać, iż spisana na porażkę dziewczyna, pogrąży się w żalu wystawiając się aniołom na pożarcie, ale o dziwo nie moglibyśmy już bardziej się pomylić. Penryn od początku do końca pozostaje odważną, silną nastolatką, która pluje na wszystkich i wszystko, co tylko przeszkodzi jej w działaniu.

''Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak wielkim zwycięstwem jest przeżycie kolejnego dnia.''

Pani Susan wykreowała niesamowity świat, jak i postacie. Każda osobowość zaskakuje, szokuje, rozczula i daje kopa do działania. W każdym bohaterze odnajdziemy coś oryginalnego. Lecz przede wszystkim w powieści występują niesamowicie przerażające stwory. Przerażające do bólu. Dosłownie. Ilekroć spotykałam się z matką Penryn lub tymi wstrętnymi nefilami to myślałam, że wyskoczę spod koca. Niby wszytko zachowane było w porządku dziennym, ale pourywane głowy, diabelskie znaki i cała masa typowych spraw dawała nieźle w kość. Zwłaszcza te potworki na końcu, brr ... Lecz trzeba przyznać, że mimo wszystko to one najbardziej fascynują czytelnika. Dotąd nie spotkałam tak niesamowicie wykreowanej książki o aniołach. Każda strona, aż drży od doskonałości.

Przechodząc do akcji - wszystko toczyło się w odpowiednim tempie. Może czasami ciut za wolno, jednak wymagającym końcówka wszystko wyrówna, dostarczając nam odpowiedzi na wszelkie pytania. Chociaż wcale nie wszystkich. Po ukończeniu powieści w naszych głowach będzie się kotłowało o wiele więcej pytań, niż na początku, czy w połowie powieści. Tak dużo niewiadomych, tak dużo do odkrycia. Nie ma co czekać, najlepiej od razu wyposażyć się w drugą część. A właśnie zwróciliście uwagę na okładkę ? O Boże, jest taka piękna. Mogłabym przyglądać się jej całymi dniami. Wydawnictwu należą się wielkie brawa za pozostawienie jej w wersji oryginalnej, ale o drugiej części to już nawet nie wspomnę. Dlaczego musieli nam to zrobić i zmienić tą przepiękną okładkę ? Dlaczego nie mogli pociągnąć całej serii w wersji oryginalnej ? Dlaczego ? No Filio czekam na wyjaśnienia i domagam się oryginalnej okładki 3 części.

''Od początku wiedziałem, że lojalność cie zgubi. Nie przyszło mi tylko do głowy, że będzie to lojalność wobec mnie.''

Podsumowując Angelfall jak dla mnie nie ma ani jednego minusa. Wszytko było w jak najlepszym porządku, może nawet lepszym niż myślicie. Jestem dumna ze swej spontanicznej decyzji, gdyż z czystym sercem Angelfall mogę nazwać swą ulubioną powieścią i prezentować zaraz obok mojego ukochanego Dotyku Julii i  Igrzysk Śmierci. Gorąco polecam! :)

Moja ocena:
10/10.


sobota, 17 stycznia 2015

Ostatnie życzenie


Tytuł: "Ostatnie życzenie"

Autor: Andrzej Sapkowski

Seria: Saga o Wiedźminie

Tom: 0.1

Kategoria: Fantastyka

Ilość stron: 332

Film: "Wiedźmin"

Premiera: 9 listopada 2001 (Polska)

Ocena: 9/10







Geralt jest wiedźminem. Zajmuje się zabijaniem potworów za pieniądze. Nie jest to zwykły człowiek. Nawet nie jest zwykłym wiedźminem. Ma swój kodeks, swoje prawa, których przestrzega. Nigdy nie zabija, jeśli nie musi. Gdy tylko to możliwe odczynia urok. Wędruje po dolinach i górach w poszukiwaniu pracy. W swojej profesji trafia na różnych ludzi. Niektórzy pragną uczciwie mu zapłacić i dać pracę godną wiedźmina, inni pragną go wykorzystać do swoich niecnych czynów. Aż w pewnym momencie przyszedł czas, gdy Geralt wybrał się do świątyni Maltate. Tam znajduje swoje wspomnienia i być może przyszłość.

"Saga o Wiedźminie" to była dla mnie jedna z największych zagadek literackich, z jaką się spotkałam. Nie miałam żadnej wiedzy o tej sławnej serii Sapkowskiego poza świadomością, że jest to fantastyka. Dużo osób polecało mi ją. Wiele też twierdziło, że to seria nie dla dziewczyny. Nie ma prawa spodobać się niewinnej istotce o różowych skarpetkach. Jednak ja nigdy nie byłam zbyt dziewczęca (w stereotypowym mniemaniu), dlatego właśnie postanowiłam sięgnąć po początek historii. Uważałam, że to wstyd nie przeczytać, a co dopiero w ogóle nie wiedzieć, o czym jest Wiedźmin. W końcu to klasyka naszej polskiej fantastyki. Czy żałuję, że przeczytałam ten 0.1(?) tom? Odpowiedź jest prosta i brzmi nie. Każdy aspekt książki bardzo mi się spodobał i uważam, że to również książka dla dziewczyn. 

Pierwsze co od razu na wstępie zwróciło moją uwagę to język autora. Jest bardzo dobry. Nie jest to język prosty i banalny. Zawiera dużo słów trudnych i rzadko używanych, niektóre to archaizmy. Jednak jest on typowo literacki - płynny i barwny. Każde słowo idealnie pasuje do siebie, nie tworząc przy tym doskonałego tekstu, który odstrasza. Mimo wielu nowych słów i dość dużej potrzeby skupienia nie mogłam się oderwać od książki. Wszystko, co czytałam, sprawiało, że przenosiłam się do tego świata i przeżywałam wszystkie te przygody razem z bohaterami.

Książka ma nietypowy podział rozdziałów. Między rozdziałami znajdują się jakby podrozdziały nazwane "Głos rozsądku". To właśnie te podrozdziały ukazują nam czas teraźniejszy, a te tradycyjne rozdziały to takie retrospekcje, gdzie Geralt opowiada nam o sobie i przede wszystkim swoich przygodach, choć lepiej zabrzmiałoby pracy. Mnie osobiście taka mieszanka bardzo się podobała i nie ukrywam, że z chęcią dalej czytałabym wspomnienia tego niezwykłego wiedźmina. Choć już posiadam wiedzę, że kolejne tomy są napisane już w tradycyjny sposób.  

W powieści było bardzo dużo odwołań do naszej dawnej kultury. Wszystkie te dziwne stworzenia, potwory miały swoje pochodzenia z różnych kultur, lecz przede wszystkim z naszej słowiańskiej. Nie raz słyszałam o strzygach, czy innych dziwnych chochlikach. Autor bardzo rozbudował tę wiedzę i jak mniemam dodał własne pomysły, co razem stworzyło wielki bestiariusz. Cieszę się, że ktoś zwrócił uwagę na nasze dawne wierzenia i w tak naturalny sposób wplótł je do opowieści o wiedźminie. Samo stworzenia wiedźmina jest dla mnie wyjątkowo oryginalnym pomysłem, nie wiem, czy jest on wymyślony od podstaw, czy ma swoje korzenie w jakiś wierzeniach. Jednak nie ma wątpliwości, że jestem zafascynowana pomysłowością Sapkowskiego.

Największym plusem tej opowieści bez wątpienia jest główny bohater - białowłosy wiedźmin. Geralt jest postacią nie do rozszyfrowania. Zachowuje się inaczej niż zwykli ludzie, ale też inaczej niż czarodzieje, czy inne stworzenia magiczne. Jednak nie zmienia to faktu, że ma typowo ludzkie odczucia. Jak każdy popełnia błędy i cierpi. Jak każdy kocha i darzy ludzi przyjaźnią. A przy tym pozostaje wiedźminem, walczącym na śmierć i życie z potworami, by dawać bezpieczeństwo. Gdy czytałam o jego losach, byłam zafascynowana. Obserwowanie tych wszystkich wydarzeń było trochę jak zakazany owoc. Wchodziliśmy w tajemne kręgi wcześniej znane tylko Geraltowi. To jakby pozwolił nam zobaczyć swoją duszę. Bardzo się do niego przywiązałam. Między nami potoczyła się cienka nić porozumienia. Jestem pewna, że po którymś tomie Geralt zajmie wysokie miejsce wśród moich ulubionych bohaterów. 

Nie wiedziałam czego spodziewać się po lekturze tej książki. Naprawdę miałam wiele obaw, co do tej opowieści. Boimy się nieznanego i tak właśnie było w moim przypadku. Moja wiedza po jednym tomie nadal jest znikoma, co pewnie znawcy i fani od razu zauważą w mojej recenzji, która zapewne ma wiele błędów (wybaczcie, poprawię się). Jednak swoją wiedzę na pewno w najbliższym czasie pogłębię i postaram się lepiej poznać świat wykreowany przez Sapkowskiego. Dla mnie to nowe doświadczenie i dające dużo wiedzy. Nie ma wątpliwości, że w najbliższym czasie sięgnę po kolejne tomy. A książkę polecam każdemu miłośnikowi fantastyki. Dla osób ubóstwiających ten gatunek to pozycja obowiązkowa.    

Książka przeczytana w ramach wyzwania:
~ Czytam polecane książki (przez przyjaciela)

czwartek, 15 stycznia 2015

Wierna


Tytuł: "Wierna"

Autor: Veronica Roth

Seria: Niezgodna

Tom: III

Kategoria: Literatura młodzieżowa

Ilość stron: 351

Ocena: 3/10











Informacja ukrywana przez tyle lat nareszcie została ujawniona. Teraz tysiące ludzi zna prawdę, która przez wiele pokoleń była ukrywana. Jednak niestety prowadzi to tylko do większego rozłamu. Niektórzy chcą pozostawić system frakcyjny, inni chcą zniszczyć frakcje i zataić istnienie innego świata poza ich miastem. Dlatego właśnie powstaje ugrupowanie, które zwie się Wiernymi. Pragną oni przywrócić frakcje i poznać świat za płotem. Po wielu kłótniach i planach siódemka osób z różnych frakcji udaje się za granice miasta. Co ich tam czeka? Czy cała prawda została ujawniona w nagraniu? O co toczy się wojna?

Dobre wspomnienia mam wyłącznie po "Niezgodnej". "Zbuntowana" nie podbiła mojego serca, jednakże bardzo dobrze mi się ją czytało. Nie wiedziałam, czego się spodziewać po "Wiernej". Czy znowu poczuję klimat tak dobrze utrzymywany w "Niezgodnej", a może pojawi się naiwność ze "Zbuntowanej"? Miałam wiele obaw co do zakończenia serii. Niestety okazały się one całkowicie uzasadnione.

Zacznę od tego, że zmienia się narracja. Teraz nie widzimy świata wyłącznie oczami Tris. Pojawia się też narracja z punktu widzenia Tobiasa. Pewnie wiele osób z tego się ucieszy, jednak mnie ten fakt przybił. Ta postać była zawsze dla mnie wyjątkowa i tajemnicza. Uwielbiałam ją obserwować z boku i razem z Tris próbować rozszyfrować. Teraz miałam szansę ujrzeć jego uczucia i sposób myślenie. Nie urzekł mnie on, wręcz zniechęcił. W dodatku przez całą książkę musiałam walczyć z myleniem postaci. Rozdziały są krótkie i zawsze opatrzone na początku opisem "Tris" lub "Tobias". Niestety to nie pomogło mi odróżnić, o kim teraz czytam. Czasami zdarzało się, że czytałam przemyślenia Tris, a tymczasem były to rozważania Tobiasa. Bardzo mnie to denerwowało. One były tak bardzo do siebie podobne. Gdyby może jeszcze była narracja trzecioosobowa, łatwiej byłoby mi się odnaleźć w zapiskach. Na tym polu bardzo się zawiodłam.

Kolejną rzeczą jest styl autorki. Dla mnie w tej książce okazał się masakryczny. Jeśli czytaliście poprzednie części, to wiecie, że styl i język są naprawdę proste. Tutaj to była mieszanina. Wszystkie odczucia, emocje były opisywane bardzo prosto i nawet przyjemnie. Jednak gdy wchodziły sprawy naukowe, nagle wszystko się gmatwało. Często musiałam wracać, żeby przeczytać jakiś akapit, ponieważ przyzwyczajona do łatwych i prostych sformułowań, dekoncentrowałam się, czytając skomplikowane tezy. W dodatku, gdy już zrozumiałam o co chodziło autorce w tym akapicie, miałam wrażenie, że to "masło maślane" albo jedno zdanie zapisane niepotrzebnie w dziesięciu. Wyjątkowo mnie to irytowało. Nienawidzę nagłych zmian w języku. Wyznaję zasadę, że powieść powinna być cała napisana lekko lub w całości językiem literackim i barwnym. A tutaj wystąpiła kompletna mieszanka.

Niestety nie wciągnęłam się też w fabułę. Czasami miałam ochotę odłożyć książkę i już nigdy po nią nie sięgać. Zajęło mi dużo czasu jej przeczytanie. Gdy ją nareszcie odłożyłam przeczytaną, poczułam ulgę. Bardzo nad tym ubolewam, bo w powieści było wiele wzruszających i przerażających chwil, a ja nie umiałam ich docenić. Bohaterowie ginęli, a ja przyjmowałam tą wiadomość, jakby to nic nie znaczyło, było całkowicie normalne. Jednak to mogę zrzucić na znajomość niektórych wydarzeń. Moje koleżanki zadbały o to, żebym przed przeczytaniem książki dobrze znała koniec.

Tak naprawdę jedyną pozytywną cechą, jaką umiem znaleźć, jest znaczenie tej książki. Pod wszystkimi wadami kryją się rzeczy, które często są niedostrzegane. Cała powieść sprawiła, że bardziej zaczęłam obserwować swoje społeczeństwo. Te wszystkie straszne wydarzenia, które zdarzyły się w tym miejscu, skłoniły mnie do refleksji. I to naprawdę doceniam.  

Cała seria "Niezgodnej" niestety nie podbiła mojego serca. Czytało się ją miło, jednak na wielu polach czułam się zawiedziona. Nie będę jej polecać, choć odradzać też nie. W ostatnim czasie do księgarni weszła książka "Cztery", która opowiada o życiu Tobiasa przed dołączeniem do Nieustraszoności. Większość z Was zna moje podejście do tego typu dodatków. Raczej uważam, że są one tworzone tylko w celach finansowych. Jednak mimo mojego zdania i raczej niechęci do tej nowej powieści, mam zamiar ją przeczytać. Jak pisałam wcześniej, Tobias od początku mnie fascynował. Wracając do "Wiernej", uważam, że jeśli czytaliście dwie pierwsze części powinniście dokończy tę trylogię. Może nie zachwyci ona Was, jednak da nowy wizerunek na wcześniejsze wydarzenia.

Książka przeczytana w ramach wyzwania:


wtorek, 13 stycznia 2015

Bezczelna

''Bezczelna''
Martyna Kubacka

''Bohaterka tej książki nie jest współczesnym Kopciuszkiem. Nie rozdziela posłusznie grochu i popiołu, nie wzdycha do zachodów słońca, czekając na swojego Księcia. Jest twardo stąpającą po ziemi realistką, która nie wierzy w wielką miłość. Nic w życiu nie zostało podane jej na złotej tacy, więc musiała nauczyć się, jak „po swojemu” pokonywać trudności. Możecie zapomnieć o gapieniu się w jej dekolt i na pewno nie pozwoli tak łatwo założyć sobie na nogę kryształowego pantofelka – woli trampki. Bliżej jej raczej do Katarzyny z Szekspirowskiego „Poskromienia złośnicy” i wierzcie lub nie, ale także Was niejednokrotnie wytarga za uszy.
Książę, choć zniewalająco przystojny, też urwał się jakby nie z tej bajki.
Pewne jest jedno – nadciąga prawdziwa burza...''

Magda to twardo stąpająca po ziemi dziewiętnastolatka. Swą bezczelnością powaliła niejedną osobę. Mimo bezpośredniości odznacza się nadzwyczajną inteligencją, humorem oraz romantyzmem. Brak skrupułów jest tylko przykrywką tego, co znajduje się w jej bogatym wnętrzu. Taka struktura nie jest niewątpliwie zbyt łatwym zabiegiem. Wymaga wiele precyzji, skupienia i przemyśleń. Wiele, wiele, ale to wiele spojrzeń na świat w innych perspektywach. A jednak mimo trudności pani Martyna postanowiła przeanalizować ludzki umysł z ciut innej perspektywy. Za co bardzo jej dziękujemy. 

Główni bohaterowie są najkapryśniejszymi istotami, jakie dotąd spotkałam w powieściach. Swym odmiennym zachowaniem zaskakują równie dobrze, co nasz ukochany Warner z Dotyku Julii. Moglibyśmy równiutko podzielić ich na pół, przy czym wskazać tą złą oraz dobrą stronę charakteru. Taka komplikacja jest niemniej łatwo przyswajalna, jak reszta niczym niewyróżniających się bohaterów, z tym wyjątkiem, iż komplikacje są bardziej interesujące. Im dalej zagłębiamy się do umysłu postaci, tym częściej odnajdziemy mały kawałek układanki, który z czasem ułoży nadzwyczaj majestatyczny obrazek odrzucający wszelkie, wcześniejsze refleksje. W ten sposób na każdej stronie będzie towarzyszyć nam niepewność, która przysporzy nam wiele niesamowitych przygód.  

Jeśli jednak chodzi o uczucie łączące główną bohaterkę z pewnym mężczyzną sprawia, iż powieść nie traci, a przyjmuje więcej pozytywów. Aura miłości roztaczająca się w okół naszej pary jest w stanie wywołać w nas wiele nieznanych nam emocji. Poczujemy się zmartwieni, źli, zdenerwowani, zadowoleni, szczęśliwi, a przede wszystkim rozbawieni. Bezczelna to powieść posiadająca wiele elementów humorystycznych, przez które nie raz płakałam ze śmiechu. Mimo, że opowiada o sprawach dość ważnych, a do tego znanym nam wszystkim stanowi komedię, którą będziemy wspominać śmiejąc się w myślach. Znacie może filmy, które stanowią rozbawiające romansidła ? Jeśli nie to wielka szkoda. Czasami warto obejrzeć, a tym wypadku przeczytać coś równie lekkiego i niezobowiązującego. 

Akcja rozgrywa się w odpowiednim tempie. Nie przyśpiesza, nie zwalnia - jest idealna. Wydarzenia z życia Magdy są zaskakujące i nie mniej oryginalne. Każdego dnia ujrzymy sytuację, która niejednokrotnie nas zauroczy. Styl autorki zdaje się być prosty, a przede wszystkim łatwy w odbiorze. Zdania nie wymagają dwukrotnego rozumowania zanim je pojmiemy. Po prostu - czytamy raz i jesteśmy świadomi istnienia na stronie każdego słowa, które tam się znajduje. 

Bezczelna to bardzo interesująca opowieść o życiu codziennym studentów, dzieci, jak i ludzi starszych. Zagwarantuje nam doskonałą przerwę od naszej bezbarwnej rzeczywistości. Książkę jak najbardziej polecam - zwłaszcza tym, którzy szukają coś lekkiego i łatwo przyswajalnego. :) 

Moja ocena:
8/10.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce
Martynie Kubackiej 

PS Ze względu na to, iż Elfik świętuje dzisiaj swe urodziny, chciałabym złożyć jej przeogromniaste życzenia wraz z Wami kochani. :) Co Wy na to ? :)

niedziela, 11 stycznia 2015

Miasto Szkła


Tytuł: "Miasto szkła"

Autor: Cassandra Clare

Seria: Dary Anioła

Tom: III

Kategoria: Fantastyka

Ilość stron: 528

Ocena: 7/10











Mama Clary nadal przybywa w magicznej śpiączce. Może jej tylko pomóc Ragnor Fell. Jednak żeby go znaleźć, dziewczyna musi udać się do Idrisu. Razem z Lightwoodami ma przekroczyć Bramę, by po raz pierwszy w rzeczywistości zobaczyć to sławetne miasto. Lecz wiele nieoczekiwanych i strasznych rzeczy sprawia, że dziewczyna nie przekracza Bramy wraz z przyjaciółmi. Co teraz ma zrobić? Jak uratować matkę? I czy jej niesamowite zdolności mają z tym coś wspólnego?

Z serią Dary Anioła spotkałam się już jakiś czas temu. Moja przyjaciółka polecała mi tę serię. Nie byłam do niej przekonana, tym bardziej że wcześniej obejrzałam film i niestety miałam krzywy wizerunek na świat Nocnych Łowców. Jednak po jakimś czasie dałam się przekonać do przeczytania pierwszej części. Wtedy moje zdanie diametralnie się zmieniło. Książka bardzo mi się spodobała. Teraz po długiej przerwie postanowiłam przeczytać "ostatnią" część pierwotnej trylogii. Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam z tym.

Według mnie najważniejszą zaletą książki jest świat wykreowany przez autorkę. Jest on oparty na naszej rzeczywistości, lecz istnieje na własnych zasadach, które nie są wcale takie łatwe i tolerancyjne, jakby mogło się wydawać. Świat Idrisu i ten znany Nocnym Łowcom jest bardzo nietypowy, mimo że podobny do naszego. To właśnie najbardziej poruszyło mnie w książce. Odkąd pamiętam lubiłam te inne światy, które mogłyby istnieć w świecie nam znanym. Wystarczyłoby tylko dokładnie się przyjrzeć i wtedy wszystko zmieniłoby się. Takie miałam odczucie, czytając tę książkę. Jakbym w każdej chwili mogła przenieść się do świata Nocnych Łowców, wampirów, wilkołaków i innych magicznych istot. 

Kolejnym plusem  dobrze wykreowani bohaterowie. Są oni bardzo ludzcy. Mimo czasami występującej idealizacji, są oni realni. Przeżywają dokładnie to co my, gdybyśmy byli na ich miejscu. Nie dzielą się wyraźnie na dobrych i złych. Każdy ma trochę tego i tego. Ostatecznie sam dokonuje wyboru, kim będzie. Tutaj zwracam szczególnie uwagę na Valentine'a, który z założenia jest tym złym. I nie ma wątpliwości, że tak jest, ale pod maską opanowania i pewności siebie często zauważałam ludzkie odbicie. Miałam wrażenie, że można mu pomóc. Kolejną postacią, która zwróciła moją uwagę, jak pewnie się domyślacie, jest Jace. Od pierwszej części autorka wykreowała jego postać na wyjątkowo barwną i emocjonalną. Możemy obserwować, jak bardzo się zmienia pod wpływem różnych emocji i przy tym jak bardzo jest stały w swoich uczuciach i postanowieniach. Jest paradoksalną osobą. Tak dobrze wykreowanych postaci jest wiele. Tak naprawdę prawie każdy bohater kryje w sobie ludzką naturę, która skrywa tajemnice. Powieść jest napisana w taki sposób, że można obserwować prawie każdego bohatera i to przez różne pryzmaty. Czasami ktoś o nim opowiada, innym razem on sam otwiera przed nami serce. To jest fantastyczne zagranie Clare. 

W poprzednich częściach bardzo ważnym wątkiem był wątek romantyczny. Tutaj nadal możemy go odnaleźć, jednak gdzieś już tam powoli umyka nam. Uważam, że jego ilość była idealnie dopasowana do całej fabuły. Doskonale komponowała się z nią, dając satysfakcję. Lecz muszę przyznać, że w "Mieście Szkła" zawiodłam się na głównej bohaterce. Zawsze ją lubiłam, a teraz odrzucała mnie. Jak dla mnie zaczęła być irytująca i czasami bezmyślna. Sytuacja pozwala na to, jednak ja nie mogłam się przekonać do jej nowego wizerunku. Czegoś mi w niej brakowało, co na pewno miała w poprzednich częściach. Może trochę się czepiam, ale... no właśnie ale. 

Jeśli miałabym oceniać te trzy części jako trylogię, to na pewno ją polecam. Jednak jak wiemy części jest już sześć. Jestem niezwykle ciekawa następnych, ponieważ "Miasto Szkła" jest świetnym zakończeniem tej historii. Nie mam pojęcia, co autorka wymyśliła dalej. Słyszałam trochę spojlerów, jednakże nie umiałam ich połączyć w całość. Na szczęście. Nie mam wątpliwości, że przeczytam kolejną część. Choć muszę przyznać, że już nie wiem, która to jakie miasto. Tym czasem polecam każdemu, kto czytał "Miasto Szkła" i "Miasto Popiołów", kolejną część.    


Książka przeczytana w ramach wyzwania: 
~ Czytam polecane książki (polecona przez przyjaciółkę)