wtorek, 31 grudnia 2019

Podsumowanie grudnia :)

Witajcie! 

W grudniu było mnie mało i na moim blogu, i na Waszych. Jest mi z tego powodu przykro, ale niestety czasowo się nie wyrabiam. Dlatego bardzo się cieszę, że Was nad widzę u mnie. To niezwykle kochane ♥ 

Jednak żeby się za bardzo nie rozklejać, przechodzę do konkretów, bo grudzień pod względem czytelniczym i filmowym był wprost szalony :)

W grudniu przeczytałam 7 książek i muszę Wam powiedzieć, że jest to mój rekordowy wynik od wakacji. Zarazem zakończyłam wyzwanie 52 książki w rok, ale o tym w następnym moim poście :) 

1. Rozmerdane święta (ocena: 7/10; recenzja) – przeurocza książka, która ukazuje, czym jest miłość do  rodziny, partnera i zwierząt. A to wszystko ubrane w poświęcenie, zaangażowanie i radosną pasję. Idealna na święta. 









2. Świąteczne drzewko życzeń (ocena: 7/10; recenzja) – kolejna udana książka z cyklu świątecznych powieści. Przyniosła mi wiele różnorodnych emocji, które przypomniały mi, jak ważna jest rodzina. 










3. To Ty dotknęłaś duszy mej (ocena: 10/10) – jest to moje wierszowe odkrycie, które tak bardzo mnie oczarowało, że aż brak mi słów. Każdy, kto lubi czytać wiersze, powinien się z nią zapoznać. 








4. Podróż ludzi Księgi (ocena: 7/10) – jak sami widzicie i jak uległam wielkiej fali Olgi Tokarczuk (swoją drogą ma piękne imię i wcale tak nie twierdzę, bo mam tak samo na imię :)). Mimo że książka podobała mi się, to czuję się ciutkie zawiedziona. Ale dostałam kolejne jej książki pod choinkę, więc okaże się, jak to będzie dalej. 








5. Harry Potter i Kamień Filozoficzny (ocena: 9/10) – nie wiem, czy w ogóle jest sens coś tu pisać. Po prostu kocham tę serię i za każdym razem, jak po raz kolejny zapoznaję się z nią, to jestem tak samo oczarowana i zaskoczona, że to nie tylko dziecięcy sentyment. 






6. Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów (ocena: 4/10; recenzja) – chciałam dowiedzieć się jeszcze więcej o tej postaci, a niestety straciłam jedynie czas. Choć wydanie jest przepiękne :)









7. Harry Potter i Komnata Tajemnic (ocena: 8/10) – tutaj dalej kontynuuję swoją przygodę z moją ulubioną serią i nadal jestem zachwycona.











W grudniu obejrzałam aż 13 filmów, 4 filmy krótkometrażowe i 3 seriale. Oglądam zazwyczaj dużo produkcji filmowych, ale tutaj aż sama jestem zszokowana. Byłam wiele razy w kinie, obejrzałam długo oczekiwane seriale i wróciłam do filmów, które kocham. Postanowiłam ich nie opisywać tak dokładnie, gdyż z doświadczenia wiem, że jesteście najbardziej zainteresowani książkami i przy tym post byłby olbrzymi. Dlatego jeśli jesteście zainteresowani moją konkretną opinią, to pytajcie w komentarzach. Z olbrzymią przyjemnością z Wami porozmawiam :) 

1. Kraina Lodu II –  7/10
2. Piękny umysł – 9/10
3. Harry Potter i Kamień Filozoficzny – 7/10
4. Harry Potter i Komnata Tajemnic – 8/10
5. Harry Potter i Więzień Azkabanu – 8/10
6. Harry Potter i Czara Ognia – 7/10
7. Harry Potter i Zakon Feniksa – 6/10
8. Harry Potter i Książę Półkrwi – 6/10
9. Last Christmas – 6/10
10. K-PAX – 7/10
11. Czarne święta – 6/10
12. Świąteczny kalendarz – 4/10
13. Gwiezdne Wojny. Skywalker. Odrodzenie – 7/10
14. Gorączka lodu – 6/10
15. Kraina Lodu. Przygoda Olafa – 6/10
16. Niebieski parasol – 8/10
17. Okresowa rewolucja – 7/10
18. Wiedźmin (sezon 1) – 8/10
19. Opowieść wigilijna (sezon 1) – 10/10 ♥
20. Przyjaciele (sezon 2) – 8/10

Tutaj już jest koniec, więc chcę Wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku! ♥

Elfik

poniedziałek, 30 grudnia 2019

Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów – Dmitrij Mereżkowski


Tytuł: Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów

Autor: Dmitrij Mereżkowski

Tłumaczenie: Eugenia Żmijewska

Kategoria: Biografie

Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Liczba stron: 384

Ocena: 4/10










Na świecie rodzi się tyle ludzi, że czasami sama świadomość tego może przygniatać. W naszej głowie mamy samego siebie i świat, który nas otacza. To jest wszystko, co wiemy. Tylko że takich jednostek jest miliardy i każdy z nas jest tak bardzo odmienny i zarazem tak bardzo podobny do reszty. Od dawna to mnie fascynuje. Tym bardziej że co jakiś czas pojawia się ktoś, kto się wyróżnia spośród nas. Ktoś, kogo zna cały świat, ktoś, o kim będą mówić setki lat później. Jak to się dzieje? Czy ten człowiek od razu rodzi się taki inny, by pozytywnie lub negatywnie zwrócić swoją uwagę? Czy zbieg wydarzeń to warunkuje? Połączenie wrodzonych i nabytych cech? Są różne teorie, różne przypuszczenia, ale tak naprawdę nie da się przewidzieć, kto będzie wyróżniał się od miliarda innych ludzi. 

Dla mnie osobiście takim człowiekiem był Leonardo da Vinci. Postać, która osiągnęła w rozumieniu ludzki tak wiele, która została zapamiętana na setki lat, której dzieła do dzisiaj możemy oglądać, która inspirowała w swoich czasach i nadal to robi. Nie będę ukrywać – osoba Leonarda intryguje mnie od dziecka i traktuję ją jako najwybitniejszego człowieka przez istnienie ludzkości. To geniusz, który pokonał swoją epokę. Z tego względu poświęcam też wiele czasu na poznawanie faktów o nim. Większość z nich podejrzewam, że jest mitem albo bardzo niesprawdzoną informację. Jednak nie przeszkadza mi to w żaden sposób. Tym bardziej że w ostatnim czasie zaczęłam się też skupiać na bardziej rzetelnych dziełach niż tylko internet albo powieści, w których występuje da Vinci. 

Tym razem w moją rękę wpadło przepiękne wydanie książki "Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów". Miałam już styczność z pisarzem, który stworzył tę powieść i było ono raczej przeciętne. Chciałam mu dać drugą szansę, tym bardziej że pisał o mojej ulubionej postaci. Niestety ze smutkiem muszę przyznać, że to był bardzo duży błąd. Czemu? 

Zacznę od zalet, czyli języka, jakim posługuje się pisarz. Przypadł mi do gustu, ponieważ jest stosunkowo poważny i dość rozbudowany, a takie style bardzo cenię. Ma w sobie tę niezwykłą klasę, która dobitnie potwierdza, że mamy przed sobą snutą niesamowitą historię. Jest to powieść wolna i monotonna, ale dające zastrzyk zaciekawienia i fascynacji. Mało autorów to osiąga, więc jest to aspekt tym bardziej doceniany przeze mnie. Przy tym jest poruszający i po prostu odmienny. 

Mimo to w ostatecznym rozrachunku twierdzę, że ta historia jest niesamowicie nudna. Przyznaję, że dla wielu czytelników może być łatwiejszą formą niż typowa biografia czy książka naukowa, ale ja nie jestem zadowolona z fabuły. Była chaotyczna i przede wszystkim niespójna. Przeskoki czasowe pojawiały się co chwila i mimo że były podkreślone, to i tak czasami się gubiłam, co utrudniało mi zrozumienie kontekstu i samego życia Leonarda. Jest tam tak wiele faktów historycznych, miejsc, postaci, że dla takiego laika jak ja jest to w ogóle nie do przejścia. To wszystko tak bardzo mi się w głowie mieszało, że czasami miałam odczucia, jakby czytała randomowe fragmenty wyrwane z innych książek. Myślę, że są w stanie zrozumieć to wyłącznie znawcy tamtych czasów. 

Co do samych faktów też mam wiele zastrzeżeń. Przede wszystkim nie dowiedziałam się z tej książki niczego nowego ani zaskakującego, a tego właśnie oczekiwałam. Nie jest to też zbyt rzetelna powieść. Zdaję sobie sprawę, że minęło wiele lat od jej napisania, więc o wielu rzeczach nie wiedziano wtedy albo nie ujawniano ze względu na wizerunek.  Mimo to nie widzę sensu szukać w niej przydatnych źródeł wiedzy, gdyż w tej chwili jest wiele potwierdzonych informacji na temat tej osobistości. 

Ponarzekałam sobie, ale powiem Wam, że i tak jestem zadowolona, że mam tę książkę, gdyż jest tak pięknie wydana, że moja dusza kolekcjonera przeniosła się do siódmego nieba. Zdaję sobie sprawę, że jest to dość materialne podejście. Jednak przyznajcie sami – sama okładka, która ma fakturę płótna, jest już cudowna. Piękne kremowe stronice, na których można znaleźć dzieła da Vinciego dopełniają całości. 

Nie polecę Wam tej książki, ale też jednoznacznie nie powiem, że nie jest warta przeczytania. To zależy, czego akurat szukacie. Bo jeśli opowieści, gdzie w tle znajdziecie Leonarda, to może Wam przypaść do gustu. Lecz jeśli oczekujecie rzetelnych i rozbudowanych faktów, to już niekoniecznie. 

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu MG   

sobota, 21 grudnia 2019

Świąteczne drzewko życzeń – Emily March


Tytuł: Świąteczne drzewko życzeń

Autor: Emily March 

Tłumaczenie: Ewa Świerczyńska

Kategoria: Literatura obyczajowa

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Liczba stron: 352

Ocena: 7/10










Czasami zastanawiam się, co jest takiego wyjątkowego w Bożym Narodzeniu. Nie mam na myśli tutaj religijnego aspektu, ale tego, który jest zwany magią świąt. Dla mnie Wigilia zawsze była jednym z ulubionych dni w roku i niosła ze sobą niezapomniane wspomnienia. Czy naprawdę większość z nas przypisuje tym trzem dniom tak olbrzymie znaczenie, że zauważamy i czujemy magię? Czy jest to najlepszy czas, by zapomnieć o waśniach, problemach i trudnościach? Czy to dni pełne miłości? Takie pytania za pewne zadają sobie wszyscy i prawdopodobnie odpowiedzi są najróżniejsze. A może istnieje jedna prawidłowa? 

Pewnego grudniowego dnia do Devina dzwoni wyjątkowy telefon. Mężczyźnie nigdy nie przyszło do głowy, że może znaleźć się w tak nietypowej sytuacji i tak magicznej – dzwoni do niego mały chłopiec, który jest przekonany, że dodzwonił się do Świętego Mikołaja. Chłopiec prosi o tatusia na święta Bożego Narodzenia. Devinowi nie przychodzi nic innego do głowy, jak odpowiedzieć, że musi wierzyć, że pewnego dnia tatuś się pojawi. W tym samym czasie matka chłopca mierzy się z prześladowaniem. Zaczyna się bardzo niewinnie, bo od kilku pomyłek w poczcie i niezamówionej pizzy. A jak się kończy? Czemu chłopiec tak bardzo pragnie mieć tatusia? Czy Devin zakończy swoją rolę jako Święty Mikołaj? Czy Jenna – mama chłopca – znajdzie prześladowcę? 

Dla mnie atmosfera świąt pojawiła się już na samym początku grudnia. Jednak teraz gdy wróciłam do domu ze studiów i zaczynają się gorączkowe przygotowania do Wigilii, poczułam całą sobą, że to już już za pasem. Dlatego z olbrzymią chęcią wzięłam się za kolejną świąteczną książkę. Chciałam jeszcze bardziej pogłębić swój fantastyczny humor. Tylko nie do końca byłam przekonana co do tego konkretnego wyboru, gdyż spotkałam się z twórczością autorki i muszę ze smutkiem przyznać, że była to całkowita porażka. Jednak nie chciałam tak łatwo się zniechęcać i jak się okazało była to dobra decyzja, ponieważ Świąteczne drzewko życzeń spełniło moje oczekiwania i przekonało do autorki. 

Początek powieści bardzo przypadł mi do gustu. To było coś odmiennego od tego co znam z typowych książek świątecznych i od razu wrzuciłam to do worka z zaletami. Trochę się z tym pośpieszyłam, bo niestety pierwsze wrażenie nie utrzymało się. Co prawda na oko do połowy książki byłam nadal zachwycona, ale momentalnie moja dobra opinia spadła. Zaczęło się dobrym kryminałem, a skończyło wybitnie naiwnym romansem. Żadnego z tego się nie spodziewałam... No może tego romansu to troszkę, ale myślałam, że będzie poważniejszy w odbiorze, a słodyczy doda świąteczna atmosfera. 

Styl jest typowy jak na obyczajówkę, więc nie mam za bardzo co o tym pisać. Mogę tylko tradycyjnie ponarzekać na brak oryginalności i niepowtarzalności, ale zaczynam się już przyzwyczajać. Choć, żeby nie było, że dostrzegam ostatnio wyłącznie wady w języku powieści, to przyznam, że w pewnym momencie bardzo się wciągnęłam i przepadłam w tym świecie na wiele stron. 

Jak możecie się domyślić, fabuła pod względem wątku romantycznego jest bardzo przewidywalna i od pierwszych stron, jak nie samego opisu, można się domyślić, jaki będzie tego finał. Trochę poczułam zawód, co mnie zdziwiło, bo właśnie tego się spodziewałam. Zresztą całość nadrabia odpowiedni klimat i nie mam tu na myśli wyłącznie tego bożonarodzeniowego, ale również klimat wakacji, wspomnienia pięknych mórz i oceanów oraz klimat marzeń i miłości. Tutaj naprawdę pisarka dała się ponieść, a ja jako czytelniczka razem z nią. 

Bardzo łatwo przenieść się do Eternity Springs i pokochać wszystkich bohaterów. Jest ich wielu i wydaje mi się, że powieści Emily March pozwalają na dogłębną analizę ich charakterów. Ale pozostając przy "Świątecznym drzewku życzeń", to polubiłam się z Jenną. Podziwiam ją za determinację w tym, co robi. Jest pełna zaangażowania, odwagi i nie boi się poświęcić dla swoich najbliższych. Podejmowała w swoim życiu bardzo trudne decyzje i dzięki tym wyborom udowodniła samej sobie, swojemu synowi i wszystkim innym, że jest wyjątkowo kobietą, którą powinno darzyć się wielkim szacunkiem. Jej syn poszedł w ślady matki i okazał się przekochanym chłopcem, pełnym odwagi, radości i pasji. Mimo że w swoim życiu przeszedł naprawdę wiele, to nadal pozostał gotowy na to co przyniesie życie, choć z większą dozą rozsądku. Warto byłoby wspomnieć też o Devinie, który dla mnie jest kochanym łobuziakiem. Zachowuje się jak jakiś macho z wybujałym ego, ale w rzeczywistości jest oddany swoim bliskim i gotowy na miłość. Całym sobą oddaje się swoim pasjom i wbrew pozorom doskonale wie, czego pragnie w życiu. 

"Świąteczne drzewko życzeń" to książka dla kobiet, która pozwala poczuć świąteczny klimat, ale ujawnia również, czym jest prawdziwa miłość – zarówno ta rodzicielska, jak i partnerska. Podkreśla, że w życiu trzeba wiedzieć, kiedy powinno się iść na kompromis, a kiedy walczyć do końca o swoje. Jestem zadowolona, że dałam drugą szansę Emily March, ponieważ przekonała mnie, że może jeszcze warto kilka razy wpaść do Eternity Springs. 

Za możliwość wczucia się w świąteczny klimat dziękuję bardzo Taniej Książce


niedziela, 8 grudnia 2019

Rozmerdane święta – Agnieszka Olejnik


Tytuł: Rozmerdane święta

Autor: Agnieszka Olejnik

Kategoria: Literatura obyczajowa

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Liczba stron: 336

Ocena: 7/10












Mamy grudzień! Myślę, że wszyscy bez wątpienia się z tym zgodzimy i doskonale wiemy, co oznacza grudzień. W końcu jest to w Polsce miesiąc najwspanialszych świąt, jakie ma religia chrześcijańska. Czujecie już ten klimat? Może za oknem nie ma jeszcze śniegu, może mamy dużo obowiązków związanych z pracą, szkołą czy po prostu samymi świętami. Ale już niedługo większość z nas usiądzie przy wigilijnym stole, spojrzy na pięknie przystrojoną choinkę, podzieli się opłatkiem z bliskimi i będzie po prostu szczęśliwy. Mam głęboką nadzieję, że tego dnia tak właśnie się czujecie.

Pięć osób – każdy ma swoją własną historię, swoje własne problemy, marzenia i traumatyczne przeżycia. Żyją swoim własnym życiem, ale ich ścieżki prawie codziennie się przeplatają. Niektórzy wiedzą o sobie nawzajem bardzo dużo, inni nie wiedzą nawet o swoim istnieniu. Jednak idą święta, a w raz z nimi olbrzymia magia, która postanowi połączyć tę niesamowitą piątkę ludzi i jednego chorego psa. Co tym razem przyniesie Boże Narodzenie? Czego może dokonać mały szczeniaczek? Czy da się wygrać z własnymi uprzedzeniami? 

Myślę, że już po wstępie domyśliliście się, że po prostu uwielbiam Boże Narodzenie! Naprawdę czuję, że okres przedświąteczny i same święta są pełne magii, miłości i spełnionych marzeń. Jestem urzeczona, gdy patrzę na wystawy sklepowe. Nie przeszkadza mi, że zazwyczaj są uważane za kiczowate lub przesadzone. Może i takie są, ale na tym polega ten klimat. Dlatego by już teraz poczuć tę niesamowitą atmosferę, kupiłam mandarynki, włączyłam kolędy i zaczęłam czytać najnowszy bestseller – "Rozmerdane święta". Czy książka przypadła mi do gustu? 

Autorka napisała powieść przyjemnym i prostym językiem, dlatego czyta się ją w zawrotnym tempie. Ciekawa kompozycja losów głównych bohaterów sprawia, że książka jest płynna i pełna zaskakujących faktów. Jest trochę zaburzona chronologia, ale tutaj nie ma wątpliwości, że pisarka zdecydowała się na ten zabieg całkowicie świadomie. Dzięki temu z pełnym zrozumieniem i czasami wręcz zachwytem możemy spojrzeć na sytuacje z perspektywy różnych osób czy nawet samego szczeniaczka. Już dawno nie spotkałam się w opowieści z takim ustawieniem czasowym, więc przypadło mi to do gustu i pozwoliło przenieść do życia bohaterów. 

Nie będę udawać – fabuła wydaje mi się wybitnie naiwna i jeśli czytacie moje recenzje, to dobrze wiecie, że zazwyczaj mocno bym to skrytykowała. Jednakże gdy brałam "Rozmerdane święta" do ręki, to właśnie tego oczekiwałam. Nie chciałam wejść w do bólu realistyczny świat, gdzie Boże Narodzenie nie dla każdego oznacza spełnienie marzeń. Chciałam radości i miłości, więc pod tym względem moje oczekiwania zostały spełnione stuprocentowo. Ta historia jest naprawdę przeurocza. Choć... Momentami zbyt... Dostałam to, czego pragnęłam, ale w za dużej dawce. 

Pisarka przedstawia opowieść z perspektywy pięciu osób i psa. Można się domyślić, że z tego powodu postacie są pobieżnie omówione, ale wystarczająco by je zrozumieć i przywiązać się do nich. Najważniejszy jest Ziyo! To tak bardzo kochana mała psinka, że od razu łapie za serca. W dodatku możemy zobaczyć świat jego oczami i w tym momencie... Nasz świat staje się lepszy, o wiele lepszy. Jest to małe dziecko, które nie rozumie jeszcze otoczenia przez swój młody wiek, a ludzi nie rozumie, bo jest psem, a my w końcu jesteśmy dziwnymi istotami. Jego panem jest Oluś, który też urzekł mnie swoją dobrocią i prostodusznością. Na każdym kroku wykazywał się całkowitym zaangażowaniem i dlatego tak bardzo go polubiłam. Nieważne czy akurat uczył dzieci w szkole, czy pomagał swojej przyjaciółce, czy zajmował się psem. Dawał zawsze z siebie wszystko i zachowywał przy tym pogodę ducha. Takich ludzi uwielbiam również w realu. Natomiast dla kontrastu jego matka – Krystyna – okazała się niemożliwie irytująca. Dosłownie doprowadzała mnie do szału. Zaskakiwała, ale w bardzo negatywny sposób.

"Rozmerdane święta" są idealnym wyborem przed Bożym Narodzeniem, ponieważ wprowadzają w klimat i urzekają serca. Jeśli poszukujecie czegoś lekkiego, pełnego atmosfery świątecznej i magicznych cudów, to zapewniam Was, że znajdziecie w niej właśnie to. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo Taniej Książce



wtorek, 3 grudnia 2019

Podsumowanie listopada ♥

Witajcie!

Przychodzę do Was z trochę spóźnionym podsumowaniem, ale najważniejsze, że jest! :) Listopad spędziłam... Tak naprawdę nie wiem na czym. Nie przeczytałam dużo książek, nie obejrzałam dużo filmów... Fakt, że rozpoczęłam już egzaminy na uczelni i w tej chwili mam za sobą już dwa testy i dwie prezentacje zaliczające (jutro kolejny, trzymajcie kciuki za mnie! :)). Z tego powodu byłam też trochę mniej aktywna i tutaj, i u Was na blogach. Ale Wy już wiecie, że pojawiam się i znikam :D 

Nie przedłużając, przechodzę do książek przeczytanych w listopadzie. Było ich cztery i wszystkie naprawdę dobre! Pod tym względem już dawno nie miałam tak fantastycznego miesiąca. 

1. Wilczerka (recenzja; ocena: 8/10) – jest to moja druga książka autorki i jestem z niej naprawdę bardzo zadowolona. Po raz kolejny oczarowała mnie i przeniosła do świata baśni, marzeń, ale również okrucieństwa i konieczności walki. 













2. Tętniące serce (recenzja; ocena: 8/10) – ta książka była po prostu... Niesamowita! Zaczęła się bardzo powoli, a skończyła szaleńczo pod względem emocjonalnym. To nie jest powieść, którą się czyta i tak sobie zapomina. O nie! To powieść, która na lata zapada w pamięci. 













3. Siła empatii (recenzja; ocena: 9/10) – książka z gatunku literatury naukowej, a dokładnie z psychologii. Naprawdę godna uwagi, napisana w przystępny sposób, a przekazuje olbrzymią dawkę wiedzy, która jest i ciekawa z punktu widzenia badawczego, ale również można z niej wynieść wiele praktycznych rzeczy. 











4. Królestwo (recenzja; ocena: 7/10) – młodzieżówka, która spełniła moje oczekiwania i przy okazji pozytywnie mnie zaskoczyła. Stare motywy wykorzystane w niekonwencjonalny sposób, pełna refleksji i przyjemnej akcji.  













A teraz kinematografia...! :) Obejrzałam cztery filmy i dwa seriale. Choć przyznam, że nie jestem do końca z nich zadowolona :(

1. Coco (ocena: 9/10) – jest to już moja trzecia przygoda z tym filmem i przyznam, że za każdym razem tak samo pozytywnie go odbieram. Niesamowicie wzruszający, pouczający i przepięknie wyglądający ♥















2. Rodzina Addamsów (ocena: 6/10) – miałam duże oczekiwania co do tej animacji, a tymczasem okazała się bardzo przeciętna i według mnie nie zachowała w ogóle klimatu oryginału, więc tutaj olbrzymi minus. Nie zmienia to faktu, że to całkiem przyjemna w odbiorze bajeczka.














3. Siedem dusz (ocena: 9/10) – oglądałam po raz pierwszy ten film na lekcję polskiego w liceum. Pamiętam, że wtedy zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Tym razem też nauka mnie zmusiła do obejrzenia go, ponieważ zapoznałam się z nim ponownie ze względu na przedmiot kino a zaburzenia psychiczne. Nie było już takiego wow, ale nadal odebrałam go pozytywnie.  













4. Mr. Jones (ocena: 6/10) – to kolejny film, który obejrzałam w ramach kina a zaburzeń psychicznych i jestem zawiedziona. Przedstawienie choroby było bardzo dobre, jednak pozostała część filmu nie przypadła mi do gustu. 















5. The End of Fucking World (sezon 2; ocena: 8/10) – pierwszy sezon to było naprawdę coś. Pod względem emocjonalnym czułam się totalnie rozjechana. Drugi nie był już taki mocny, ale nadal poruszał, dawał do myślenia i wciągał. 















6. Euforia (sezon 1; ocena: 7/10) – ten serial jest dziwny i bardzo nierównomierny. Ma wybitnie głupie i wulgarne sceny, które nie są potrzebne. Ale czasami to, co się działo, było bardzo uświadamiające i dające do myślenia w wybitnie mocny sposób. Zawiodłam się bardzo na zakończeniu  :(














I to byłoby na tyle w listopadzie! To był dobry miesiąc :)

Zaczęłam już tworzyć podsumowanie roku. I mam tutaj na myśli top 10 książek/filmów i 10 najgorszych książek/filmów. Zaczęłam tak robić, ponieważ wydaje mi się, że to mogłoby być ciekawe, ale nie wiem, czy Wam podoba się ten pomysł. Co sądzicie? :) ♥ 
I tutaj podkreślę, że to mają być przeczytane książki i obejrzane filmy przeze mnie w 2019 roku. Nie musi się pokrywać z oryginalnymi premierami. 

Wspaniałego grudnia! ♥
Elfik