Tytuł: Amelia i Kuba. Wenecki spisek
Autor: Rafał Kosik
Cykl: Amelia i Kuba
Tom: VI
Kategoria: Literatura dziecięca
Wydawnictwo: Powergraph
Liczba stron: 336
Ocena: 7/10
Od dawna mówi się, że podróże kształcą. W końcu pozwalają zyskać wiedzę na temat nieznanych nam terenów, kultur, poznać nowych ludzi oraz zdobyć nowe doświadczenia. Przeczytanie w książce czy internecie oraz obejrzenie zdjęć nie zastąpi nam prawdziwych wrażeń i odczuć. Z tego też względu tak dużo ludzi lubi podróżować. Jednak niestety wiąże się to często z dużymi pieniędzmi oraz czasem. Na szczęście czasami da się ominąć te dwie przeszkody i pozwolić na poniesienie się przygodzie.
Jak wszyscy dobrze wiedzą Mi lubi rozrabiać. Lubi też psy, ale niestety ma alergię na ich sierść i nie może głaskać zwierzaków ani tym bardziej mieć w domu. Jednak czy to by się zmieniło, gdyby istniał lek na alergię na sierść? Tak się dobrze składa, że tata Mi i Kuby odpowiada właśnie za reklamę takiego leku, a mała tabletka, która może zmienić życie dziewczynki, leży na stoliku nie pilnowana przez nikogo. Co byście zrobili na miejscu Mi?
Pierwszy tom "Amelii i Kuby" całkowicie mnie oczarował. Nie spodziewałam się, że książka dla dzieci może zrobić tak olbrzymie wrażenie na dorosłej osobie. Na pewno wynika to po część z sentymentu do książek Rafała Kosika, ale nawet pomijając ten argument jestem pełna podziwu dla pomysłu oraz wykonania. Mimo to obawiałam się, że jest to jednorazowy zachwyt, a kolejne tomu nie sprostają moim oczekiwaniom. Czy tak się stało?
Zaczynając tradycyjnie od stylu, muszę powiedzieć, że styl autora jest tak sama jak zawsze bardzo dopracowany. Tak naprawdę widać, że nie ma tam miejsca na jakąkolwiek pomyłkę, czy źle dobrane słowo. Po prostu wszystko idealnie do siebie pasuje. Jest to bardzo charakterystyczne dla Rafała Kosika i między innymi dlatego tak bardzo go cenię. Gdy czytamy, to nie mamy wrażenia, że pisarz pisał, by pisać. Nie, on pisał z pasją i zafascynowaniem. We wcześniejszej recenzji wspominałam, że pojawia się dużo trudnych słów i są one tłumaczone dla dzieci. Tym razem nawet ja potrzebowałam tłumaczeń, a zawsze twierdziłam, że mam raczej duży zasób polskiego słownictwa. Prawdopodobnie dlatego odbieram ten zabieg tak pozytywnie. W końcu poznaję nowe słowo, jego definicję oraz kontekst, w którym można go użyć. To ciekawe doświadczenie. Dzięki językowi w tej książce całość czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Jest to czysta radość czytania.
"Amelia i Kuba. Wenecki spisek" jest dość naiwny, co mnie trochę drażniło. Zdaję sobie sprawę, że postrzegam całkowicie inaczej świat niż dzieci, jednakże i tak wydaje mi się, że jest to zbyt naiwne dla nich. Nawet młody człowiek wie, że niektórych rzeczy się nie robi i są one niemożliwe pod każdym względem – nawet jeśli to wątek fantastyczny, co nie odnosi się do tego przykładu. Ale żeby za bardzo nie narzekać, to przyznam, że mimo tej wady książka była wciągająca i przede wszystkim nieprzewidywalna. Do gustu przypadł mi w szczególności wątek ze Szpiegówką. Był rozbudowany i przy tym podchodził już typowo pod akcję, więc napędzał całą fabułę. Choć miałam wrażenie, że to jest jedyny wątek, a wszystko inne jest pominięte lub zapomniane... Poza tym pisarz bardzo zadbał, żeby czytelnik mógł dobrze poznać Wenecję, ciekawostki o niej i użyć całej swojej wyobraźni, pozwalającej przenieść się do tego świata. Wyszłam po przeczytaniu tej książki z olbrzymią wiedzą na temat tego miejsca.
Pod względem bohaterów mamy całą gamę różnorodnych i wyrazistych osobowości. Postacie są bardzo dobrze wykreowane i łatwo znaleźć osobę, z którą możemy się utożsamić. Tak naprawdę jedyną postacią, której nie mogę zaakceptować jest Amelia. Jest po prostu papierowym bohaterem, który niczym konkretnym się nie wyróżnia. Tym razem była wielką artystką, żyjącą w swoim świecie i według własnych zasad. Nie jestem w stanie wytłumaczyć czemu, ale bardzo mnie to drażniło. Co do Kuby, to jest to lubiany przeze mnie bohater. Ma takie swojskie poczucie humoru, które mimo pewnej prymitywności potrafi rozbawić. Natomiast Mi w tym tomie rozśmiesza z taką samą pasją, energią i przede wszystkim zaangażowaniem w życie. Doceniam takie charaktery, więc i tu czuję dużą sympatię do małej. I przede wszystkim nie można zapomnieć o moim ukochanym Albercie. Jestem zawiedziona, ponieważ w tej części jest pomijany i ogólnie jest go jakoś mało. Ale jakby nie patrzeć, ubarwia w sposób wyśmienity tło powieści.
Pierwszy tom przypadł mi bardziej do gustu, jednak w żaden sposób nie umniejsza to "Weneckiemu spiskowi". Książka była wciągająca, pełna niesamowitych przygód i potrafi poruszyć serce nawet sceptycznie nastawionych czytelników. Myślę, że dzieci bardzo dobrze będą się przy niej bawić oraz pogłębiać swoją wiedzę na temat świata.
Za możliwość poznania cudownej Wenecji dziękuję bardzo wydawnictwu Powergraph
Bardzo ciekawa propozycja, nie tylko dla najmłodszych. 😊
OdpowiedzUsuńDokładnie, czasami warto będąc dorosłym, zajrzeć do literatury w teorii dziecięcej :)
UsuńDla relaksu i takie powieści warto poznać :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie się zgadzam :)
UsuńDobrze, że osobowości bohaterów są takie wyraziste. To dla mnie bardzo istotne.
OdpowiedzUsuńTeż cenię to w książkach :)
Usuń