Tytuł: Zaklinacz tygrysów
Autor: Roch Urbaniak
Kategoria: Literatura dziecięca
Wydawnictwo: Dwukropek
Liczba stron: 88
Ocena: 8/10
Zdarzają mi się dni, gdy wstaję i myślę sobie, jaki ten świat jest piękny. Zdaję sobie sprawę, że piękno jest określeniem wybitnie subiektywnym, a w odniesieniu do świata wyjątkowo zależnym od kontekstu i przeżyć wewnętrznych konkretnych ludzi. Niemniej w takie dni lubię zachwycać się każdą najmniejszą rzeczą. Słońce, deszcz... Czy to nie są niesamowite zjawiska? Piękne kwiaty, radośnie szczekające psy, latające pszczoły i motyle, no i oczywiście uśmiechnięci ludzie. Jeśli popatrzy się na świat z takiej perspektywy, to naprawdę jest wyjątkowym miejscem. Tylko niestety ludzie są też wyjątkowi i mam tu na myśli i pozytywny wydźwięk, i negatywny. W końcu należymy do tej planety, ale też codziennie, w sposób wyjątkowo systematyczny i bezlitosny niszczymy ją. Czy to nie jest pora, by zawalczyć o naszą Ziemię?
W Najdalszej Zatoce pewnego dnia doszło do niesamowitego wydarzenia. Wystąpił mistrz fletu Ari! To był niezapomniany występ. Artysta grał tak przepięknie, że wszystko zastygło i wsłuchało się w grane przez niego utwory. Koncert trwał w najlepsze, jednak coś nagle go przerwało. A tym czymś tak naprawdę okazał się tygrys. Tygrysy mają niepokorną naturę, a ten w sposób widoczny okazywał swoje złe nastawienie i złość. Czym bardziej się złościł, tym był większy i groźniejszy. Co z tego wynikło? Jak Najdalsza Zatoczka poradziła sobie z tym rozwścieczonym zwierzęciem? Czy koncert został kiedyś dokończony?
Gdy tylko po raz pierwszy zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Po prostu muszę! Nie ma tutaj, o czym mówić. Ilustracje i raczej nietypowa tematyka zachęcały i obiecywały równie niezapomnianą przygodę jak wspomniany występ. Jak się oprzeć czemuś takiemu? Zwłaszcza, gdy obejrzało się część prac ilustratora, który również odpowiada za tekst. Niesamowite! Czy moje podekscytowanie pozostaje takie samo po przeczytaniu tej książeczki? Oczywiście, że tak! Liczba wykrzykników, które staram się ograniczać, mówi sama za siebie.
Zaczynając wedle mojej tradycji od pomysłu – wyjątkowo niesztampowy. Wprost kipi oryginalnością, a ja zawsze cenię nowe perspektywy patrzenia na świat i nowe wyżyny wyobraźni. Roch Urbaniak tą książką udowodnił, że doskonale zwiedził wszystkie szczyty właśnie wyobraźni. Nigdy dotychczas nie spotkałam się z podobnym pomysłem i warto zaznaczyć, że wyjątkowo przypadł mi do gustu. Wyróżnia się barwnością i odkrywczością.
Tymczasem styl autora tylko dodatkowo podkreśla wspomnianą barwność. Już od pierwszych stron robi niesamowite wrażenie, poprzez wiele opisów krajobrazów i możliwych przeżyć wewnętrznych. Jednak nie są one przytłaczające i nie są też pod żadnych pozorem nudne. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że to one odpowiadają za pobudzenie wyobraźni i możliwość podążania za całą opowieścią. Tym bardziej że przy tym styl pisarski jest stosunkowo łatwy i przyjemny w odbiorze, co sprawi, że młodsze dzieci nie powinny mieć za bardzo problemów ze zrozumieniem. A starszy czytelnik na pewno doceni taką dozę fantazji.
"Zaklinacz tygrysów" pod względem fabularnym wciąga od samego początku. Bardzo chciałam się dowiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Najdalszej Zatoczce i skąd oraz po co wziął się ten tygrys. Te pytania prowadziły mnie przez całą historię, nie pozwalając się oderwać od lektury. Dominował wyjątkowo rozbudowany jak na literaturę dziecięcą świat, który ciekawił i inspirował. Razem z treścią można było go tworzyć w wyobraźni i nie było tu żadnych ograniczeń. Tym bardziej że główni bohaterowie zyskali też moją sympatię, więc kibicowałam im i równie mocno jak oni pragnęłam, by spełnili swoje cele. Okazało się, że mamy naprawdę bardzo zbieżne marzenia i plany.
Jednak w całej książce przede wszystkim chodzi o tematykę wyróżniającą się szerokim zakresem, ale niezmiernie istotnym. W niesamowicie barwny sposób autor wskazuje na problem ekologiczny naszej planety i konieczność walczenia o nią. Przeplata to z pragnieniem wolności i możliwości dokonywania swoich własnych wyborów. Wybrzmiewa to przede wszystkim w kontekście zwierząt i naszym zbytnim wkraczaniem w ich naturalne środowiska. Niemniej dla ludzi też jest miejsce. Mimo naszych błędów i niepokorności oraz pragnienia zawładnięcia światem, również do niego należymy i mamy swoje własne miejsce. Tylko musimy pamiętać właśnie o tym – mamy własne miejsce, własną rolę i tego powinniśmy się trzymać. Wtedy być może świat pozostanie nadal przepiękną, pełną życia i niesamowitości planetą. Czy to nie byłoby cudowne?
Tematyka powieści daje nadzieję, a ilustracje sprawiają, że warto za nią podążać. Są po prostu nieopisywalnie cudowne. Tutaj ponownie powracamy do oryginalności. Oryginalny jest pomysł, co na nich się znajduje, oryginalna jest kreska Rocha Urbaniaka i oryginalny jest całokształt. Pod względem artystycznym to dosłownie niezapomniane wrażenie. Przy tym dobór barw sprawia, że łatwo oczami wyobraźni przenieść się do przedstawionych miejsc. Tym bardziej że ilustrator zadbał o szczegóły.
"Zaklinacz tygrysów" to wyjątkowa opowieść o nadziei, przyjaźni i walce o szeroko pojętą wolność. Zarazem nie ma oczywistego podziału na dobro i zło. Każda postać i każda historia jest poruszona z wielu perspektyw i pozwala na własne wnioski. Tłumaczy przyczyny, działania i konsekwencje. Takiej powieści potrzebują zarówno dzieci, jak i dorośli.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Samo wydanie bardzo mocno przyciąga, więc chętnie poznam również historię.
OdpowiedzUsuńOj tak :) Koniecznie daj znać, jak Tobie przypadła do gustu!
Usuń