wtorek, 19 września 2017

Apokalipsa – Krzysztof Bonk


Tytuł: Apokalipsa 

Autor: Krzysztof Bonk

Cykl: Eel

Tom: II

Kategoria: Science fiction

Wydawnictwo: Self Publishing

Liczba stron: 98

Ocena: 8.5/10









Nasze życie jest piękne – jest to jeden z tych banałów, które wypowiada co druga osoba, by pocieszyć innych i siebie. Tak naprawdę mało kto w to wierzy. W końcu nie ma człowieka, który nie przeżyłby jakieś osobistej tragedii. Gdyby życie było takie piękne, to takie rzeczy nie zdarzałyby się. Tylko takim tokiem myślenia to nasze istnienie nie ma sensu. Za często zapominamy, że mimo cierpienia, strachu i obojętności nadal mamy te życie i mamy, gdzie na tym świecie żyć. Od dawna przepowiadają nam koniec świata, ale jednak jeszcze on nie nadszedł. Lecz co byśmy zrobili, gdyby nagle te wszystkie obawy stały się prawdziwe?

Problemem Maxa był fakt, że nie może się odnaleźć w nowej rzeczywistości, która jest całkowicie odmienna od tej jemu znanej. Nie potrafił zrozumieć zasad panujących w XXIII wieku ani odnaleźć sensu życia. Jednak po tych wszystkich wydarzeniach, które musiał przeżyć, jego spojrzenie na świat zmieniło się. Już wie, po co tu jest i jaki ma cel. Może to właśnie to pozwala mu trwać podczas największej apokalipsy jaka dotknęła planetę Ziemię. Ma już powód by dbać o siebie, ale również nie bać się oddać życia za innych. Czy naprawdę jest gotowy do walki? Czy ktoś w ogóle może przetrwać koniec świata?

Po ostatnim zapoznaniu się z pierwszym tomem byłam bardzo pozytywnie nastawiona do kolejnej części. Mimo że science fiction nadal nie jest do końca dla mnie, to i tak chcę dawać szansę historiom o przyszłości. Myślę, że w pewnym momencie zrozumiem, że przyszłość może być równie ciekawa co przeszłość. Gdy sięgałam po "Apokalipsę", miałam tylko jedną jedyną obawę. Powieść jest krótka i miałam wątpliwości, czy zachowa poziom swojej poprzedniczki. To trudna sztuka, by na tak małej liczbie stron zamieścić historię, która wciąga, porusza i daje do myślenia. Krzysztof Bonk poradził sobie fantastycznie, więc nie miałam żadnych powodów, aby czegokolwiek się obawiać. 

Naprawdę jestem pod olbrzymim wrażeniem drugiego tomu "Eel". Spodziewałam się, że autor pociągnie dalej wątek Maxa i tego złego świata, który sami stworzyliśmy, pozwalając na zbyt gwałtowny przebieg rozwoju technologii. W pewnym sensie właśnie to zrobił, ale nie ograniczył się i w tym miejscu olbrzymie brawa dla niego. To bardzo niesztampowe myślenie. W książce został wykorzystany stary motyw znany nam z "Genesis", ale również doszła tytułowa apokalipsa oraz tajemnice kosmosu. 

Byłam w wielkim szoku, kiedy zdałam sobie sprawę, że druga część jest tak różna od pierwowzoru. Wtedy pierwszy tom był dla mnie główną historią. Teraz zrozumiałam, że było to fantastyczne wprowadzenie do czegoś większego. Wszystko dzieje się w tym samym świecie, ale cała fabuła skupia się na czymś innym, co jest tak samo pociągające jak technologia. Tym bardziej że poszliśmy o krok dalej, bo wydarzenia na Ziemi możemy obserwować z kilku perspektyw, co daje o wiele większe możliwości. 

O stylu Krzysztofa Bonka nie ma wiele, co mówić, gdyż pozostał tak samo dobry. Lubię w nim to, że jest charakterystyczny, więc nie ma się skojarzenia z innymi powieściami. I ten wręcz nienaturalny spokój, który z niego bije... To jest naprawdę dziwne i niekonwencjonalne, dlatego pewnie tak bardzo mi się podoba. Akcja jest niesamowicie szybka, a styl paradoksalnie wolny. 

Fabuła jest wciągająca, czego oczekiwałam i właśnie to dostałam. Nie było, po co odkładać książki. Tę opowieść trzeba poznać naraz. Wszystko działo się szybko. Nawet na chwilę nie zwalniało. Z jednej strony oglądałam codzienną scenę, a po chwili już życie bohaterów i ludzi na całej Ziemi diametralnie się zmieniało. Muszę się do tego przyzwyczaić, bo  jest to bardzo mocne. Gdy czytałam, miałam wrażenie, że oglądam film i pojawia się szereg kadrów, które w ciągu chwili wszystko wyjaśniają, ale również poruszają dogłębnie. Cała "Apokalipsa" jest właśnie taka. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się dalej stanie. Nie ma czasu, żeby nad tym myśleć. Ważniejsze, co się dzieje tu i teraz. Tak samo duże wrażenie robi też nawiązanie do Biblii. Jak już wspomniałam w recenzji poprzedniego tomu, pisarz wykorzystuje znany nam dobrze i popularny motyw biblijny, ale robi to w tak niekonwencjonalny sposób i często dość kontrowersyjny. Przeczy naszym zasadom, lecz mimo to zwraca również uwagę, jak ważne jest, by w coś wierzyć i być oddanym temu do końca. 

Zaczęłam coraz bardziej lubić Maxa. Wcześniej czułam do niego sympatię, ale była ona bardziej uwarunkowana zrozumieniem i dozą współczucia. Po tej części po prostu go lubię. Widać tę zmianę w nim i mimo wątpliwości bohater wykorzystuje nowo odkryte w sobie cechy oraz pozwala się im ujawniać. Natomiast do Alli też zaczynam się przekonywać. Nadal nie należy do lubianych przeze mnie postaci, ale ma tę iskrę, dzięki której łatwiej mi ją tolerować. I Rode... W "Genesis" nie zwróciłam na nią zbytniej uwagi, ale tutaj przeszła samą siebie. Narwana, odważna i pełna wiary. Po prostu uwielbiam takie postacie i jestem im wierna do końca. Jeszcze dochodzą do tego utarczki jej i Alli. To jest wspaniałe połączenie, które ubarwia całą powieść. Nie wiem, jak to się stało, ale w tak krótkim czasie przywiązałam się do większości z bohaterów. Zapamiętam ich na długo.

W "Apokalipsie" mamy niesamowite pokłady wiary i nadziei. Pisarz ukazał, jak ważną rolę ma ona w życiu, nawet w tych ostatnich sekundach. Człowiek jest istotą, która chce wierzyć i robi to do końca. A jeśli dochodzi do tego jeszcze miłość i oddanie, to jest niepokonany, choćby przegrał z kretesem. Wizja apokalipsy jest przerażająca, ale jest też pewnym ostrzeżeniem pozwalającym zaakceptować naszą rzeczywistość.

"Apokalipsa" jest bardzo mocnym science fiction, które nie każdemu się spodoba. Jednak jeśli już człowiek się wciągnie, to przepada na zawsze. Świat zmienia się i na pewno będzie się zmieniał do końca swoich dni. Warto o tym pamiętać. Dlatego jestem w siódmym niebie, że zdecydowałam się zapoznać z trylogią "Eel". Wam też to radzę, a tymczasem idę czytać ostatni tom. 

Za możliwość spojrzenia w przyszłość i poznania jej mrocznych niebezpieczeństw dziękuję bardzo autorowi – Krzysztofowi Bonkowi

4 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam o tej serii, ale kto wie może się skuszę i po nią sięgnę. Pozdrawiam cieplutko https://ksiazkialeksandry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam wcześniej o tej książce a szkoda, chętnie nadrobię zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację, że wielką sztuką jest wykreowanie wartościowej powieści na stosunkowo niewielkiej liczbie stron. Mnie trylogią niezwykle zachęciłaś i nie mogę się doczekać, aż osobiście ją przeczytam, choć przyznam się, że kilka miesięcy temu na wieść o tym, że jest to science fiction uciekłabym gdzie pieprz rośnie..

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo przyznam, że jeszcze o tej trylogii nie słyszałam, szalenie mnie zaciekawiłaś! To rewelacyjne jak gatunek, który wydaje się nie być Twoim ulubionym tak Ci się spodoba, to chyba najlepsza reklama dla "Apokalipsy" z chęcią sprawdzę sama :)

    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń