niedziela, 10 lutego 2019

Wojenna Burza – Victioria Aveyard


Tytuł: Wojenna burza

Autor: Victoria Aveyard

Tłumaczenie: Joanna Dziubińska, Maria Borzobohata-Sawicka

Cykl: Czerwona Królowa

Tom: IV

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: Otwarte

Liczba stron: 704

Ocena: 8/10





Świat, gdzie nie ma równych praw, gdzie morduje się ludzi, tylko dlatego że są inni, gdzie nie można być sobą, gdzie nie można kochać, gdzie boisz się każdej nadchodzącej minuty, jest światem, który należy zniszczyć, a później odbudować krok po kroku. Należy oderwać się od tradycji, tego, co znamy i mieć odwagę. Tylko tak można sprawić, żeby nadchodzące pokolenia mogły być szczęśliwe.

Mare musi spojrzeć prawdzie w oczy, co jest wyjątkowo trudne, ponieważ za każdym razem, gdy próbuje to zrobić, jej serce łamie się na małe kawałeczki. Jednak i ona, i Cal podjęli własne decyzje i nie ma już odwrotu – trzeba być konsekwentnym. Tym bardziej że każde z nich wierzy, że jego decyzja jest jedynym możliwym wyborem. Maven nadal jest olbrzymim zagrożeniem, niewinni ludzie giną, a cała Norta jest podzielona na trzy kawałki. To wszystko trzeba poskładać w całość, a tylko oni mogę tego dokonać. Evangeline straciła ostatnie resztki nadziei. Już nie wierzy, że kiedykolwiek może być szczęśliwa. Teraz dobitnie czuje, że jest tylko pionkiem na wielkiej planszy stworzonej przez jej ojca. Jako marionetka nie ma nic do powiedzenia i nie ma siły już walczyć. A Iris? Potężna królowa, która po wielu latach dała Norcie pokój. Czy na pewno ma dobre zamiary? Czy cofnie się przed dokonaniem krwawej zemsty? Czy w ogóle w takim świecie można żyć? Czy można być szczęśliwym? 

"Czerwona Królowa" jest dla mnie bardzo sentymentalnym cyklem. Na przestrzeni lat przyzwyczaiłam się do bohaterów, do walk między nimi oraz nieprzewidywalności całej historii. Dlatego z niecierpliwością czekałam na zakończenie opowieści. Dostałam olbrzymie tomisko, które aż przygniata ogromem stron, ale takie książki lubię najbardziej, dlatego z taką chęcią zaczęłam czytać "Wojenną burzę". Czy spełniła moje oczekiwania? Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ miała w sobie wiele zalet, ale nie brakowało jej też druzgoczących wad. Mimo to czytało mi się ją bardzo przyjemnie. 

Styl autorki jest luźny, dzięki czemu bardzo łatwo się wciągnąć i dać ponieść przygodzie. Przy takich stylach obawiam się, czy cała powieść nie będzie infantylna. Na szczęście tu pisarka idealnie wypośrodkowała lekkość odbioru i kunszt literacki. Według mnie takie powieści najlepiej się czyta. Wszystkie wydarzenia były opisane bardzo dokładnie, więc nie miałam najmniejszych problemów, by wyobrazić sobie całą sytuację, ogrom wydarzeń i uczuć bohaterów. Jednakże do Victorii i jej stylu mam zawsze jedno zastrzeżenie – nigdy nie wyróżnia się niczym charakterystycznym. Muszę mieć napisane, że to jej książka, żebym wiedziała, że to ona napisała. Tak nie byłabym w stanie rozpoznać, czy to dzieło przypadkowego pisarza, czy jednej z moich ulubionych pisarek. Niestety zawsze nad tym ubolewam. 

Co do samej fabuły to mam bardzo mieszane odczucia, ponieważ okazała się strasznie nierównomierna. Czasami po prostu nie dało się oderwać od tej książki, a innym razem miałam ochotę nią rzucić, ponieważ była naiwna i w ogóle nieprzemyślana. Z tego względu jej przeczytanie zajęło mi naprawdę dużo czasu i był to burzliwy czas. Choć sam tytuł ostrzega... Dużą zaletą historii jest fakt, że nie jest ani przeciągana niepotrzebnie, ani nie przyśpiesza, by osiągnąć zawrotne i najczęściej niezrozumiałe dla odbiorcy tempo. Jestem z tego bardzo zadowolona, ponieważ dzięki temu odnalazłam się idealnie w fabule. W "Wojennej burzy" są poruszane dwa główne wątki –  polityczny i miłosny. Wątek polityczny bardzo mi się spodobał. Poza małymi skazami Victoria przedstawiła bardzo dokładnie i zrozumiale wydarzenia, które toczyły się na arenie międzynarodowej. Potrafiła przy tym zaskoczyć. Wielokrotnie w mojej głowie pojawiała się myśl, że to było takie oczywiste, że skutki też dało się przewidzieć, ale razem z bohaterami nie zauważyliśmy tego i ostatecznie zostaliśmy zszokowani. Przyznaję, że byłam pod olbrzymim wrażeniem. Co do wątku romantycznego to nie wiem, co powiedzieć... Przyznaję, że nawet mi się czasami krajało serce albo pojawiała się ta ciepła iskierka i kibicowałam z całej siły Mare i Calowi, ale ostatecznie jest on raczej naiwny i przesadnie wyeksponowany. Myślę, że można by to poprowadzić całkowicie inaczej – lepiej.

Bohaterowie to olbrzymia gama charakterów. Są oni bardzo dobrze wykreowani, dzięki czemu każdy znajdzie kogoś, z kim może się utożsamić, zaprzyjaźnić i spędzić dobrze czas. Tutaj naprawdę wielkie brawa dla pisarki. W tej części skupia się przede wszystkim na trzech postaciach – oczywiście Mare, Evangeline oraz Iris. Gdzieniegdzie można też spotkać narrację Mavena czy Cala, jednak zbyt wiele z tego nie można wynieść. Miało chyba być to ubarwienie i ukazanie wielu wymiarów opowieści, ale moim zdaniem nie wyszło. Może na początku skupię się na Mare, której od pierwszej części nie cierpię i pod tym względem nic się nie zmieniło. Jest nadal tak samo irytująca, naiwna i wbrew pozorom nic nie wprowadzająca do książki. Chyba jest jedyną postacią z całego cyklu, której w ogóle nie mogę zaakceptować. Mogłabym napisać oddzielną recenzję poświęconą jej krytyce. Dlatego po prostu przejdę do Evangeline. W pierwszych częściach bardzo jej nie lubiłam, jednak z czasem zmieniło się to i muszę się przyznać, że ostatecznie została moją ulubioną bohaterką, gdyż doskonale została ukazana jej przemiana, a dzięki jej narracji można zobaczyć świat jej oczami i zrozumieć, skąd wynika jej dość nietypowe i często niepoprawne zachowanie. Jest to postać wręcz tragiczna, która robiła wszystko by zmienić swoje położenie, ale świat dawał jej tylko coraz więcej przeszkód. Żeby dowiedzieć się, czy ostatecznie się jej to uda, musicie sami przeczytać "Wojenną burzę". Co do Iris mam pozytywne odczucia. Nie jest to jednoznaczna osoba i jestem sobie w stanie wyobrazić, że wiele czytelników może darzyć ją nawet nienawiścią, lecz ja ją rozumiem i jestem w stanie zrozumieć, że jej życie też nie było proste. Przy wszystkich tragediach nigdy się nie poddała, dążyła do sukcesu, ale wiedziała też do końca, co w życiu jest najważniejsze. Nie umiem jej źle ocenić. 

"Czerwona Królowa" mimo wielu niekoniecznie dobrych przygód okazała się dla mnie bardzo dobrą i wciągającą serią. Z perspektywy czasu cieszę się, że poświęciłam jej czas, bo była to wielowymiarowa przygoda. Szkoda tylko że jestem zawiedziona zakończeniem. Choć zawiedziona to za duże słowo. Po prostu mi się nie podobało. Widziałabym to wszystko w innym sposób, ponieważ został pewnego rodzaju niedosyt, które strasznie mnie irytuje. Ale jestem przekonana, że mimo zapowiedzi nie jest to ostatnia książka z tego cyklu. Już nawet jest przewidywana jakaś kolejna połówka. I na tym się nie skończy. Mam wrażenie, że nadal brakuje tego ostatecznego zakończenia. Jednak tymczasem mogę tylko polecić cały cykl osobom lubiącym dystopie, fantastykę i literaturę młodzieżową. 

4 komentarze:

  1. Poczekam na coś spoza fantastyki.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś tak średnio mi się podobała ta seria :( Tej części jeszcze nie czytałam, ale w sumie nie wiem, czy to zmienię...

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo ciekawa zakończenia tej historii :)
    Zdecydowanie zostaję na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta seria wciąż na mnie czeka. Musze w końcu się skusić :)

    Z e-BOOKIEM POD RĘKĘ

    OdpowiedzUsuń