środa, 6 lutego 2019

Dom zbrodni - reż. Gilles Paquet-Brenner



Tytuł: Dom zbrodni

Reżyser: Gilles Paquet-Brenner

Produkcja: Wielka Brytania

Gatunek: Kryminał

Rola główna: Max Irons

Czas trwania: 1 godz. 55 min.

Ekranizacja: "Dom Zbrodni" Agatha Christie

Rok premiery: 2017 r. 

Ocena: 8/10







Każda rodzina jest inna. Każda rodzina ma swoje własne zwyczaje. Każda rodzina ma swoje własne problemy. I każda rodzina ma swoje własne tajemnice, które ukrywają się w cieniu i cicho, spokojnie podążają za członkami rodziny, czekając na najbardziej odpowiedni moment, by zaatakować. Pewnie teraz się oglądasz za siebie i myślisz, czy już czas na Ciebie. Nie, jeszcze nie teraz, choć jest już coraz bliżej, ale na razie ten czas przyszedł na rodzinę Leonides. 

Pewnego dnia w gabinecie Charlesa pojawia się piękna kobieta – pełna gracji, elegancji i kobiecości. Jest to kobieta, o której Charles prawie codziennie śni i wspomina ich wspólne i bardzo namiętne chwile w Egipcie. Przyszły szybko i niespodziewanie i dokładnie w taki sam sposób odeszły. Teraz po wielu miesiącach rozpaczy wracają z całą potęgą, jednak tym razem są pełne mroku. Dawna ukochana Sofia prosi o pomoc. Jej dziadek niedawno umarł, ale ona jest przekonana, że to nie śmierć naturalna tylko morderstwo z premedytacją. W taki o to sposób detektyw wkracza do zabytkowego, pięknego i okrytego tajemnicą domostwa rodziny Leonides. Czy Charles poradzi sobie? Jakie sekrety skrywa ta nietypowa rodzina? I najważniejsze – kto jest mordercą? 

Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym filmie, co teraz z perspektywy czasu bardzo mnie dziwi. Nie wiem, czy po prostu przegapiłam czas reklam, czy nikt nie zadbał o te reklamy. W końcu jest to ekranizacja powieści Agathy Christie, więc jest na pewno bardzo dużo osób, które z chęcią  obejrzałyby ten film. Ostatecznie trafiłam na niego, szukając jakiegoś ciekawego filmu na wieczorny czas. Zachęcił mnie do obejrzenia zwiastun, więc zaryzykowałam i wybór okazał się idealny.

Przyznam się, że początek był dla mnie strasznie nudny. Był moment, gdy już naprawdę chciałam wyłączyć tę produkcję i poszukać jakieś innej, ciekawszej. Na szczęście tego nie zrobiłam – chyba przez upór. Choć warto Was ostrzec, że ten nudny początek to tak trzy czwarte filmu, ale warto też przetrwać aż tyle, by zobaczyć szokujące i pełne emocji zakończenie. Całość jest bardzo klimatyczna, ponieważ przenosimy się do czasów starych domów, olbrzymich dworów o zamkniętych drzwiach i wyjątkowo surowych karach. Atmosfera mimo znudzenia bardzo przypadła mi do gustu. Gdzieniegdzie zdarzały się pewne uchybienia w tej kwestii, jednak nie na tyle istotne by zwracać na nie uwagę. 

Jestem trochę zawiedziona, że fabuła filmu jest tak naprawdę jednowątkowa. Co prawda widać, że scenarzyści próbowali stworzyć z tego wielowymiarową historię, lecz w ostatecznym rozrachunku jest tylko jedna główna linia fabularna, a reszta to tylko małe i nieistotne anegdotki. Ekranizacja z takim potencjałem mogłaby stworzyć opowieść, która niesie za sobą wiele powiązań i oddzielnych historii o ludziach. W tym momencie się zawiodłam. Co do samego morderstwa to mam mieszane odczucia. Zakończenie odgadłam dość wcześnie i okazało się, że trafiłam bezbłędnie. Normalnie w moim przypadku to dyskwalifikuje cały kryminał (czy Wam też tak często udaje się odgadnąć, kto zamordował w historiach Agathy?), jednakże tu jest inaczej, bo mimo to różne pomysły przychodziły mi do głowy i często wątpiłam w swój własny scenariusz. Była to fantastyczna zabawa, która pozwoliła mi stać się na chwilę detektywem, który ma dostęp do wszystkich danych i musi je powiązać ze sobą, a pozornie wszystko wydaje się być sprzeczne. 

Bohaterowie byli różnorodni, ale niestety główny bohater okazał się nudny i przewidywalny. Tak naprawdę to chyba właśnie przez niego tyle czasu musiałam przecierpieć. Gdy na główny plan wchodzą inne postacie, wszystko zaczyna przyśpieszać i dzięki temu nie można się oderwać od filmu. Polubiłam bardzo Sophie, która jako bohaterka miała w sobie wiele potencjału, lecz nie został on do końca wykorzystany. W pewnym momencie straciła swoją aurę tajemniczości i okazała się zwyczajnym, przeciętnym człowiekiem, który niestety w kryminałach nie przyciąga uwagi czytelnika czy widza. Na szczęście całą sytuację ratuje kobieta, która również mieszka w tym domu, ale nie wiadomo czemu, bo jej więzy z tą rodziną zostały zerwane wiele lat temu. Mimo to to właśnie lady Edith jest w stanie, choć na chwilę połączyć rodzinę. Swoją charyzmą sprawia, że każdy chce odpocząć od mrocznego morderstwa. Zarazem nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie ona skrywa jakieś tajemnice. Cały problem polega na tym, czy to w nich znajduje się odpowiedź, kto zabił, czy sięgają one o wiele głębiej. W filmie pojawia się również mała dziewczynka – Josephine. W uroczy sposób ubarwia ona całą opowieść i sprawie, że mroczny dom ma w sobie nutkę radości. Zarazem jest bardzo dziwnym dzieckiem i wyjątkowo inteligentnym, co można zauważyć na każdym kroku. 

Chyba największy honor muszę oddać aktorce, która grała właśnie małą Josephine – Honor (imię idealnie pasuje) Kneafsey. Jest to drugi film, w którym miałam przyjemność ją oglądać i jestem naprawdę zachwycona jej talentem. Ma olbrzymi potencjał, dlatego liczę, że zobaczę ją jeszcze w niejednej produkcji. Potrafiła oddać wyjątkowość najmłodszej członkinie rodziny, a zarazem sprawić, że przywiążemy się do niej, mimo jej wszystkich wybryków. Jestem ciekawa, jak Honor odnalazłaby się w innego typu roli. W "Sklepiku z marzeniami" również grała podobnie charyzmatyczną dziewczynkę. Czuję, że będę miała szansę to zobaczyć. Moją szczególną uwagę przykuła również Christiana Hendricks, która wcieliła się w rolę żony nieboszczyka. Nie miała wiele okazji, by zaprezentować swój talent, lecz coś w niej przykuło moją uwagę i jest to coś pozytywnego. Poza tym myślę, że koniecznie trzeba podkreślić, że  w "Domu zbrodni" zagrała Glenn Close i tu nie ma za wiele, co mówić. Bardzo cenię tę aktorkę i nie mam wątpliwości, że potrafi sobie poradzić z każdą trudną rolą. 

Pewnie część z Was się zastanawia, dlaczego oceniłam ten film tak wysoko, mimo że wymieniłam tyle wad. Nie jest to jakoś wyjątkowo wybitna ekranizacja, jednakże zakończenie tak bardzo poruszyło moje emocje, że po prostu nie mogę go nie docenić. Przewidziałam, kto zabił, ale nie byłam w stanie przewidzieć, do czego to doprowadzi, jak wielkie będą tego skutki. Mam ochotę powiedzieć, że aż mnie zatkało i w ogóle nie mogłam zebrać myśli. Dla tego momentu warto obejrzeć "Dom zbrodni".  


6 komentarzy:

  1. Myślę, że dobrze bawiłabym się przy tym filmie :) w moim guście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tym filmie, ale może kiedyś obejrzę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja jeszcze o nim nie słyszałam? :o

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tak jak ty, nie słyszałam o tym filmie. Ale w wolnej chwili z chęcią spróbuje :-)
    Fajnie, ze juz jestes :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... nie słyszałam o tym filmie, ale z chęcią obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie muszę obejrzeć, ale najpierw mimo wszystko chcę przeczytać książkę :)

    OdpowiedzUsuń