poniedziałek, 7 lutego 2022

Pustynny Książę. Księga II – Peter V. Brett

 

Tytuł: Pustynny Książę. Księga II

Autor: Peter V. Brett 

Przekład: Marcin Mortka

Cykl: Cykl Zmroku

Tom: 1.2

Kategoria: Fantasy 

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 553

Ocena: 7/10





Gdy jesteśmy dosłownie w tej chwili – ja piszę recenzję, Wy ją pewnie już czytacie, to nie mamy pojęcia, co nas spotka choćby jutro. Możemy mieć swoje plany, przypuszczenia, może jakąś rutynę. Nawet jest duże prawdopodobieństwo, że nasz jutrzejszy dzień będzie wyglądać tak, jak przewidzieliśmy, lecz nigdy nie możemy mieć do końca pewności. A to tylko jutrzejszy dzień. Co będzie kolejnego? I jeszcze następnego? Myślę, że jak sięgniecie pamięcią, to przypomnicie sobie, jak jeszcze jakiś czas temu wyobrażaliście sobie pewne aspekty Waszego przyszłego życia w odmienny sposób i teraz jesteście zadziwieni, jak doszliście do tego miejsca. Macie czasami takie odczucia? 

Olive nadal walczy podczas Nowiu. Mimo tego że została uprowadzona daleko od swojej ojczyzny i potraktowana brutalnie, to jest gotowa oddać swoje życie, by obronić zwykłych mieszkańców miasta. Bitewny szał daje jej siłę, energię i wolę walki. Tymczasem Darin i Selen próbują zrobić wszystko, by uratować Olive. Ich plany nie są pełne, ale brną do przodu – nawet po tym, co zobaczyli na polanie, gdzie nie pozostawiono żywych istot. Czy uda im się uratować Olive? Czy w ogóle Olive przeżyje w Labiryncie? Przyszłość potrafi być zaskakująca. 

To jest moja drugie spotkanie z twórczością autora i jestem nim bardzo podekscytowana. Po pierwszym tomie w ogóle nie wiedziałam, czego się spodziewać, co dało mi w rezultacie bardzo miłą niespodziankę i pozwoliło poznać niesamowite uniwersum. Co dał mi drugi? Wiele emocji i różnorodną perspektywę na wydarzenia przedstawione w książce. 

Styl pisarza sprawił, że momentalnie udało mi się wciągnąć w fabułę i nawet nie zauważyłam, jak szybko przez nią brnę i to w atmosferze zafascynowania. To pokaz umiejętności pisarskich, które da się również zaobserwować poprzez lekkie pióro autora zachwycające naturalnością. Zarazem utrzymana jest odpowiednia doza powagi, która cechuje high fantasy. Nie jest to styl trudny, patetyczny, czy zbyt poważny, niemniej dzięki temu jest unikatowy. Połączenie lekkości z dopracowaniem. Choć przyznam się, że jeszcze nie do końca przywiązałam się do języka, jakim posługuje się Brett, ale jestem pewna, że to jeszcze przede mną. 

Wydarzenia, które przedstawione są w tym tomie, są niezmiernie zaskakujące. Mam wrażenie, jakby działo się tak niesamowicie dużo, ale zarazem też mało. Dość nietypowe odczucie w kontekście literatury, choć bez wątpienia bardzo ciekawe, ponieważ zostały spełnione moje oczekiwania co do odpowiedniej szybkości akcji, ale też nie czułam się nią nadmiernie przytłoczona. Dużą zaletą jest dwutorowość. Ten zabieg bardzo pasuje do fabuły i jest też czymś, co doceniam, gdyż można wtedy lepiej dojrzeć umiejętności pisarza. O wiele bardziej lubię ścieżkę historii przedstawioną przez Darina, zresztą tak samo jego postać najbardziej lubię. "Pustynny Książę" mimo że przyniósł ze sobą tak wiele ekscytujących zdarzeń i zwrotów akcji, to myślę, że jest dopiero zapowiedzią czegoś większego. 

Jakbym miała szukać wad, to bym ich szukała w kreacji bohaterów, ponieważ każdy z nich na swój sposób jest unikatowy i wyróżniający się na tle reszty, ale ten efekt zawdzięczamy wyłącznie pojedynczym, dominującym cechom. Brakuje tej głębi w ich charakterach. Do samej Olive zaczynam się przyzwyczajać, ponieważ początkowo nie przepadałam za nią ze względu na jej nadmiernie emocjonalne reakcje w momentach, gdzie nie do końca było to uzasadnione. Natomiast tam, gdzie wydaje mi się, że jednak powinna zareagować trochę bardziej intensywniej, była jak kamień. Na szczęście jestem w stanie przymknąć na to oko, bo prawie cała moja uwaga skupiała się na Darinie. To nie jest stereotypowy bohater, ale rozsądny człowiek o głębokim wnętrzu. Przemawiają przez niego refleksje i odmienne postrzeganie świata. 

"Pustynny Książę" ukazuje, że czasami dochodzi się do momentu, gdzie tak naprawdę nie ma dobrego wyjścia i trzeba podjąć decyzję, które z możliwych rozwiązań prowadzi do mniejszych szkód. Okrutność tego oraz olbrzymia odpowiedzialność za swoje decyzje pogłębiają jeszcze bardziej obawy. Dlatego nie powinno się oceniać bezpodstawnie, bo nigdy do końca nie wiemy przed jakimi wyborami został postawiony konkretny człowiek. Po prostu nie możemy znać całościowego kontekstu. W powieści można też zaobserwować, jak uprzedzenia oraz nieelastyczność w kultywowaniu tradycji otwierają drzwi prowadzące do całościowego upadku. 

Nie czytałam poprzednich cyklów, których akcja działa się w tym samym uniwersum, więc nie jestem pewna, ile po drodze tracę przez brak swojej wiedzy. Osobiście bardzo mi to nie przeszkadzało, ale w najbliższym czasie planuję nadrobić zaległości i wreszcie odnajdywać się w tym świecie. Tym bardziej że jestem niesamowicie ciekawa, jak dalej potoczą się losy bohaterów "Cyklu Zmroku". 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Fabryce Słów

6 komentarzy: