sobota, 3 lipca 2021

Slapstick, albo nigdy więcej samotności – Kurt Vonnegut

 

Tytuł: Slapstick, albo nigdy więcej samotności

Autor: Kurt Vonnegut

Przekład: Marek Fedyszak 

Seria: Vonnegut

Kategoria: Science fiction

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Ocena: 8/10







Samotność przybiera bardzo różne formy. Zaczynając po prostu od samotności polegającej na byciu często samemu, idąc przez samotność, na którą skazała nas bliska osoba, kończąc na samotności wśród ludzi. I myślę, że to tylko przykłady wynurzające się z całego worka wrogich możliwości. Choć czy w tym momencie nie nadam samotności zbyt pejoratywnego znaczenia? W końcu wbrew wszelkim pozorom może nieść ze sobą ulgę, radość, dać wytchnienie lub spokój. Jednak dzisiaj oddam pałeczkę samotności destruktywnej, niosącej bezradność i cierpienie.

Wilbur urodził się jako bardzo nietypowe dziecko – określone przez własnych rodziców jako potwór. Jednak tutaj nie kończy się koszmar, bo jest on tylko jednym dzieckiem, tylko jednym bliźniakiem, więc jest i drugie. Równie rozczarowujące i równie niechciane. Na szczęście to, co okazało się tragedią rodziców, dla Wilbura okazało się zbawieniem. Nie jest sam, ma siostrę myślącą w podobny sposób, choć zarazem dopełniającą jego braki. Wydawałoby się, że ich los jest już przesądzony, lecz świat uwielbia bawić się swoimi małymi bohaterami i wieść opowieści niemożliwe, dodając szczyptę klimatu apokaliptycznego. Co zatem czeka Wilbura i Elizę? 

W tym miejscu chciałabym napisać, że Kurta Vonneguta nie trzeba nikomu przedstawiać. Pisarz rozpoznawalny i ceniony na świecie. Mimo to nie napiszę tak i to z najprostszej przyczyny – dopiero niedawno po raz pierwszy o nim usłyszałam, a przecież moje dni są przepełnione książkami. Być może wśród czytelników są takie osoby jak ja, które niekoniecznie znają autora. "Slapstick", jak łatwo się domyślić, jest moją pierwszą przeczytaną książką pisarza. Moje oczekiwania co do niej przerosły skalę, więc wydawało się, że paradoksalnie nie ma szansy na moje uznanie. Czy tak jest? 

Stanowczo nie, bo od pierwszych zdań Vonnegut oczarował mnie językiem, jakim pisze. Uderzyła mnie jego naturalność i bezpośredniość odnosząca się do czytelnika. Nie było żadnego miejsca na udawanie czegokolwiek, kłamstwa i oszczerstwa. Liczyła się wyłącznie swoboda posypana olbrzymimi pokładami czarnego humoru, który z łatwością prowadził czytelnika przez otchłań surrealistycznej opowieści, by obraz po obrazie ukazać wizję przyszłego świata zapomnienia. Przez karty książki dało się dostrzec to unikatowe spojrzenie na świat – tak różne, szokujące i dające akceptację. W tym momencie zrozumiałam, że jest to symbol pisarza, a jego literacki kult ma podłoże nie tylko w fabule, metaforze, ale również i w sferze warsztatu językowego. 

Byłam mocno zszokowana, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie jest opowieść fantasy, że to nie jest do końca tak ostatnimi czasy popularne science fiction, bo jest to surrealizm. Jeśli kogoś przerażę tym stwierdzeniem, to spokojnie, gdyż w moim odczuciu był on dobrze zrozumiały i w widoczny sposób prowadził czytelnika do celu. Teraz już po przeczytaniu nie mogę odnaleźć wśród swoich doświadczeń czegoś równie specyficznego, ale zarazem tak niesamowicie pięknego. Piękno – tak mocno abstrakcyjne słowa, ale też doskonale pasujące do "Slapstick", gdzie dominuje głęboka symbolika, gdzie świat postapokaliptyczny zmusza do elastyczności i otworzenia umysłu na rzeczy niespotykane. 

W tym wszechświecie liczy się tylko i wyłącznie jeden bohater, który jest dogłębnie wykreowany. To on wskazuje palcem czytelnikowi, gdzie leży symbolika, kto odgrywa w tym wszystkim prawdziwą rolę i co za tym idzie. Polubiłam go całym sercem za niejednoznaczność zachowania, za brak udawania i umysł przewyższający moje możliwości. Mogłam go obserwować i patrzyć, jak w zależności od sytuacji i jej specyfiki zmienia się, pozwala swojej duszy na elastyczność, ale zarazem stoi w miejscu wśród swojej wiary i przekonań. 

Z olbrzymią chęcią opisałabym Wam, o czym tak naprawdę jest ta powieść, lecz to wybitnie skomplikowana sprawa, gdyż wiele emocji odczuwałam, wiele przemyśleń pojawiało się w mojej głowie. Nie mam żadnej pewności, czy to nie była zwykła ułuda. "Slapstick" to ten typ powieści, gdzie tak naprawdę dostrzegasz to, co chcesz dostrzec i nigdy nie możesz mieć przekonania, że zmierzasz w dobrą stronę. Sam autor na początku w prologu opowiada czytelnikowi o sobie i wyznacza kierunek historii, przedstawiając część symboli. Byłam pod wielkim wrażeniem, jak subtelnie mnie oczarował, dając zwykły konkret. Dla mnie powieść opowiada właśnie o tytułowej samotności, która pojawia się pozornie znikąd, by zastanawiać się, jak do tego doszło, skąd wzięło się to uczucie i jak zapobiec temu palącemu cierpieniu charakteryzującemu się biernością. 

Czuję się oczarowana tą książką i treściami, które ze sobą niosła. Od razu po przeczytaniu miałam ochotę sięgnąć po kolejną powieść Vonneguta, by nie wypaść z obiegu, by pozostać w tym skrajnym świecie i nadal żyć w iluzji, gdzie bez względu na okoliczności mogę być sobą, nie muszę nic udawać. Gorąco polecam Wam tę powieść, choć też ostrzegam, że nie jest taka jak inne i może zaskoczyć swoją unikatowością. 

Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl 



2 komentarze: