czwartek, 9 grudnia 2021

Ministerstwo moralnej paniki – Amanda Lee Koe


Tytuł: Ministerstwo moralnej paniki 

Autor: Amanda Lee Koe

Przekład: Mikołaj Denderski

Kategoria: Literatura piękna

Wydawnictwo: Tajfuny

Liczba stron: 216

Ocena: 6/10






Historia pokazała, że świat dla kobiet nie jest miejscem przyjaznym. Przez większość istnienia ludzkości kobiety były poniżane i traktowane jako gorszy gatunek ludzi. Nie mogły mieć własnego zdania, nie mogły iść przez życie według własnych zasad, często nie mogły nawet marzyć. Były prowadzone jedną ścieżką i nikt nie zwracał uwagi, czy ta ścieżka im odpowiada. Na szczęście w wielu rejonach świata z czasem sytuacja kobiet się poprawiła. Powoli zaczęły być traktowane jako równe mężczyznom. Niemniej proces poprawy sytuacji kobiet rozpoczął się stosunkowo niedawno, a i dzisiaj niekiedy wydaje się być tylko pozorny. Tym bardziej że w wielu częściach świata nadal nic się nie zmieniło i nie widać znaków, by w najbliższym czasie miało się zmienić. Brzmi to dla mnie przerażająco, ale cieszy mnie, że mówi się o tym na głos. 

Moje przemyślenia miały początek w czasie lektury książki "Ministerstwo moralnej paniki". Autorka jest pochodzenia singapursko-amerykańskiego, więc zapewne zna dwa kulturowo odmienne od siebie światy. Zdecydowałam się zapoznać z tą książką, ponieważ słyszałam często sprzeczne opinie na temat treści, które przedstawia. Dla mnie takie sprzeczne opinie działają jak wabik. I oto mam lekturę za sobą i... Bardzo mieszane odczucia. 

Od pierwszych stron można zaobserwować, że pisarka posługuje się unikatowym stylem. Dotychczas nie spotkałam się z powieścią, gdzie język używany przez autora tworzył taką niestandardową atmosferę. Przez "Ministerstwo moralnej paniki" przemawia pewność siebie i bezkompromisowość. Te dwie cechy warsztatu literackiego prowadzą czytelnika przez przedstawiane treści, mówiąc, że teraz czas na słowa pisarki. Nie ma tu możliwości przerywania, podważania. Teraz czas na Amandę Lee Koe i to, co ona chce opowiedzieć. Trudno mi się było ustosunkować do jej poglądów, ponieważ czułam właśnie to narzucanie mi opinii. Zamiast chcieć słuchać pisarki, czułam się do tego zmuszona. 

W ogóle warto wspomnieć, że książka jest zbiorem czternastu opowiadań. Opowiadań, które są całkowicie od siebie odmienne, jednakże posiadają wspólny rdzeń – poniżenie i bardzo trudny los kobiet. Każde opowiadanie po kolei wywoływało we mnie wiele negatywnych emocji. Bez wątpienia właśnie taki był zamysł pisarki, lecz było mi ciężko sobie poradzić z własnymi, tak bardzo intensywnymi, emocjami. Ogrom zadawanego cierpienia, niesprzyjającego losu i niemożność wyrwania się z błędnego koła poniżenia przytłaczały mnie i sprawiały, że nie chciałam kończyć książki. Zarazem wiedziałam, że należy ją skończyć, bo nie można obojętnie przechodzić przy takich treściach. 

Podoba mi się różnorodność opowieści. Przedstawione są kobiety w różnym wieku, o różnych pochodzeniu pod względem statusu społecznego i ekonomicznego oraz o różnych historiach. Niektóre z kobiet zostały postawione przed danym wydarzeniem i nie otrzymały szansy wyboru. To los i źli ludzie zdecydowali o nich. Lecz jako czytelnicy możemy też obserwować kobiety, które miały wybór i wybrały cierpienie i upokorzenie. Tak naprawdę to pozornie był wybór. Z obiektywnej perspektywy można zaobserwować, gdzie mogły zdecydować inaczej i iść drogą lepszego traktowanie. Niemniej społeczeństwo, stereotypy i presja podyktowały ich życie i nie pozwoliły na szczęście. 

W "Ministerstwie moralnej paniki" czuć pewne różnice kulturowe. Wydają się być dyskretne, lecz wystarczająco zauważalne, by doprowadzić do refleksji nad tym, co dzieje się w innych częściach świata i jak jest to postrzegane. Wszystkie opowiadania traktuję jako manifest pisarki, która krzyczy, że nadal potrzeba zmian. I że nie można zamykać oczu, tylko dlatego że być może nam w tej chwili jest komfortowo i czujemy się szczęśliwe. Nigdy nie wiadomo, czy to się nie zmieni, a teraz mamy wystarczająco sił, by przynajmniej próbować pomóc innym. 

Moim jedynym problemem związanym z tą książką jest pewnego rodzaju wyłaniająca się pretensjonalność wśród przedstawionych treści. Mam poczucie, że to przemówi do osób, które same choć w małej mierze przeżyły coś podobnego. Dla osób, które nie rozumieją, może pozostać to nadal nieuargumentowanym zarzutem. Pragnęłabym w tej książce odnaleźć coś, co właśnie pomoże innym zrozumieć sytuację niektórych kobiet. 

Książką Amandy Lee Koe okazała się wyjątkowo poruszającą lekturą, która niosła wiele wartościowych i przełomowych treści. Pisarka nie bała się pisać o tym, co myśli i nie unikała tematów tabu. Jest to godne szacunku i przyznania jej olbrzymich pokładów odwagi. Niestety nie wszystkie aspekty pod względem warsztatu literackiego przypadły mi do gustu, co sprawiło, że odebrałam opowiadania w mniej pochlebny sposób niż dawały na to potencjał. 

Egzemplarz recenzencki Sztukater.pl

2 komentarze: