Tytuł: Romeo i Julia
Choreografia: Krzysztof Pastor
Teatr: Teatr Wielki (Warszawa)
Kategoria: Balet
Główna rola: Maria Żuk, Vladimir Yaroshenko
Premiera: 07.03.2014 r.
Czas trwania: 2 godz. 10 min.
Ocena: 8/10
Och, mój Romeo! Gdzie jesteś? – ile kobiet zadaje sobie to pytanie wciągu dnia? Pragną miłości i rodziny, tymczasem są samotne. Już dawno przestały sobie wmawiać, że są w stanie żyć bez mężczyzny, że praca i pasje im wystarczą. Czy na pewno tak jest? Czy nie jest to bardzo mroczny i kłamliwy scenariusz? O wiele łatwiej i przyjemniej jest zakochać się, będąc młodym i pełnym życia. Wtedy miłość nie ma żadnych ograniczeń i nikt nie ma prawa podważyć jej szczerości. Taka właśnie jest opowieść o sławnej parze, która kocha się ponad wszystko – Romeo i Julia. Kto o nich nie słyszał? Dla nich to niezwykłe uczucie stało się najważniejsze i nawet śmierć ich nie rozdzieliła. Czy chcecie jeszcze raz usłyszeć tę nieprawdopodobną historię?
Mamy rok szekspirowski. Minęło czterysta lat, odkąd ten sławetny dramaturg pożegnał się z życiem. Dlatego właśnie teraz telewizja, literatura i przede wszystkim teatry wróciły do dzieł Szekspira. Teatr Wielki w Warszawie, by dumnie uczcić tę rocznicę w swoim repertuarze, dał szeroką możliwość wyboru sztuk Szekspira. Tak o to i ja miałam okazję obejrzeć jedną z nich, a dokładnie mówiąc tę najsławniejszą – "Romeo i Julię". Muszę się wam przyznać, że gdy czytałam ją jako lekturę szkolną, stwierdziłam, że jest fatalna. Historia wydawała mi się banalna i nieprawdopodobna, zbyt pochopna i nierozważna. W porównaniu do wielu ludzi nie widziałam w niej nic romantycznego. Dla mnie to tylko brutalna opowieść o głupocie. Przez lata nie zmieniłam swojego poglądu. Nadal tak twierdzę, lecz dostałam możliwość obejrzenia dzieła w formie baletu. Dotychczas miałam tylko raz styczność z tą dziedziną tańca, dlatego postanowiłam dać jeszcze jedną szansę "Romeo i Julii" w zmienionej formie. Czy moje zdanie uległo przeobrażaniu?
Fabuła była oparta na oryginalnej sztuce. Zmieniły się tylko pojedyncze wydarzenia. Jestem w stanie powiedzieć, że te minimalne zmiany mogły zaobserwować tylko osoby, które dość dobrze znają tę historię. Jak pewnie teraz pomyśleliście – pilni uczniowie, którzy byli maglowani każdym, najmniejszym fragmentem książki w szkole. Na początku obawiałam się, że aktorzy za pomocą tańca nie będą umieli odtworzyć sztuki i przekazać wydarzenie, które miały tam miejsce. Całkowicie niepotrzebnie. Jeśli zna się prawdziwą wersję, a nie oszukujmy się – kto jej nie zna?, bez problemu zrozumiemy też, co dzieje się na scenie. Myślę, że nawet jeżeli kogoś ominął ten sławny romans, to i tak jest w stanie wydedukować, jak przebiegała fabuła. Taniec przekazał całą gamę emocji, która nieraz mnie poruszyła, a ja osobiście uważam to za wielkie osiągnięcie. Takie opowiastki raczej mnie nie wzruszają. Jak przed chwilą wspomniałam, pojawiły się zmiany. Zakończenie minimalnie różniło się od oryginału. Nie myślcie, że para kochanków inaczej zakończyła swoje losy. Pod tym względem nic się nie różni, lecz było trochę bardziej krwawo...
Balet jest niesamowity! Zdaję sobie sprawę, że nie każdy docenia jego artyzm, ale jest to już zależne od gustu. Dla mnie jest to przeniesienie się do innego, bardziej magicznego świata. A aktorzy, odgrywający role, poradzili sobie z tym doskonale. Każdy najmniejszy ruch był przemyślany i właśnie to tak bardzo mnie oczarowało. Pojawiło się też dużo normalnej gry aktorskiej. Oczywiście nie zagościły słowa, ale mimika i gesty nadały płynności sztuce i pozwoliły na jej bezpośrednie zrozumienie. Na scenie występowało bardzo wielu aktorów, którzy wspólnie zadbali, by ukazać każde, nawet najmniejsze emocje. Zrobiło to na mnie duże wrażenie i myślę, że nie tylko na mnie.
Muzyka klasyczna przeniosła widzów do świata Montecchich i Capulettich, gdzie liczą się dawne spory i miłość dwojga młodych ludzi. Zawsze uwielbiałam ten gatunek muzyczny, dlatego nie miałam problemów, by docenić doskonałość tych nut i przeżyć niesamowitą przygodę. Jestem w stanie nawet powiedzieć, że sama muzyka dała niezwykłe możliwości i to ona przede wszystkim sprawiła, że chciałam patrzyć dalej na sztukę.
Scenografia była bardzo minimalistyczna, co dla niektórych może być minusem, lecz ja mam odmienne zdanie. Sama lubię przepych, jednak w tym przypadku brak zbyt "krzyczącego" wystroju był bardzo pozytywnie odebrany przeze mnie. Oddawał otocznie i atmosferę tamtych czasów. W dodatku pojawił się również projektor, który wyświetlał cały czas obraz. Niestety nie zrozumiałam ich przesłania, więc nic więcej wam nie powiem na ten temat.
Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam obejrzeć tę sztukę w tej odsłonie. Historia nadal nie przypadła mi do gustu, lecz talent aktorów i muzyka nie z tego świata zostawiły pozytywne odczucia. Jestem zdania, że niejedna osoba spędziła miło wieczór i jeszcze pewnie spędzi, patrząc na balet o parze kochanków.
Zazdroszczę! Też bym chciała na to pojechać!
OdpowiedzUsuńRaczej ja nie bardzo nadaje się do oglądania tej sztuki :)
OdpowiedzUsuńBardzo zazdroszczę! Sama mam nadzieję, że będzie mi dane kiedyś obejrzeć to na żywo! :)
OdpowiedzUsuńHistoria ponadczasowa... ale ja nie widzę w niej nic niezwykłego. Wiele jest pięknych i tragicznych historii miłosnych...
OdpowiedzUsuń