Tytuł: Brooklyn
Reżyser: John Crowley
Produkcja: Irlandia, Kanada, Wielka Brytania
Gatunek: Melodramat
Rola główna: Saoirse Ronan
Czas trwania: 1 godz. 45 min.
Premiera: 19 lutego 2016 r. (Polska), 26 stycznia 2015 r. (świat)
Ocena: 6.5/10
Niektóre osoby mają poczucie beznadziei. Wstają codziennie rano, idą do pracy, wykonują pilnie wszystkie obowiązki, po czym wracają do domu i zdają sobie sprawę, że jutrzejszy dzień też będzie tak wyglądać. To bardzo przykre, ale oni nie mogą tego zmienić. To nie ich wina. Oni po prostu nie mają wyboru – taka jest sytuacja w ich państwie, taka jest ich przyszłość. Jednak Eilis coś odmienia. Za namową rodziny i z pomocą księdza wyrusza do Ameryki, by tam zmienić swoje życie. Jest młoda, piękna i niepewna siebie. Lecz są ludzie, którzy mogą jej pomóc... Co wygra – tęsknota za rodzinnymi stronami, czy możliwość lepszego życia?
O tej produkcji na początku tego roku było dość głośno. Obejrzałam ją przez przypadek. Dostałam propozycje zapoznania się z kilkoma filmami i wśród nich był "Brooklyn". Wydawał mi się ckliwą historią, a ja za taki nie przepadam, ale właśnie dlatego postanowiłam dać mu szansę. W końcu nie każdy melodramat jest złą i naiwną opowiastką. Wiele z nich może nas nauczyć istotnych rzeczy, więc warto otworzyć się i na ten gatunek.
Uważam, że motyw imigracji jest popularny w obecnych czasach i naprawdę łatwo znaleźć opowieści o nim i w kinematografii, i w literaturze. W końcu ludzie podróżują i zmieniają swoje miejsce zamieszkania od wielu lat. Co w tym dziwnego? Jednak mimo to potencjał tej historii został wykorzystany i dał dużo możliwości do dalszych przypuszczeń. Nie wiem czemu, ale "Brooklyn" w pewien nietypowy sposób kojarzy mi się z "Tytanicem". Może dlatego że również pojawia się w nim motyw statku i miłości. Dla mnie "Tytanic" jest zbyt tkliwy, choć przyznaję, że gdy byłam dzieckiem, był to mój ulubiony film. "Brooklyn" okazał się trochę inny, gdyż ukazywał więcej problemów niż tylko namiętna miłość dwójki bohaterów. Nie zmienia to faktu, że jest to dramat typowo kobiecy i mogę powiedzieć, że w pewnych momentach nawet zbyt... Dla niektórych kobiet pewnie to plus, lecz ja oczekuję większej realności.
Temat poruszony w filmie jest bardzo istotny. Ukazuje trudne życie, z którym musieli walczyć mieszkańcy ówczesnej Irlandii oraz ciężkie początki w Ameryce. Nie jest łatwo przystosować się do nowych warunków w całkiem obcym kraju, mieście i w dodatku bez rodziny. Nie wiadomo czy będzie szansa na powrót do domu. Jednak w produkcji jest pewien element, który daje nadzieję. Musi przyjść ten moment, gdy będziemy musieli zdecydować, co dalej z naszym życiem i niektórzy będą mieli dokładnie ten sam problem. Wyjechać czy nie wyjechać? "Brooklyn" ukazuje, że jakąkolwiek podejmiemy decyzję, będzie miała ona olbrzymie skutki w przyszłości, lecz nasze życie jakoś się ułoży.
Na bohaterach trochę się zawiodłam. Miałam nadzieję na ciekawe, rozbudowane osobowości. Tymczasem otrzymałam tylko ich namiastki. Bez wątpienia postacie miały coś w sobie, co wyróżniało je na tle innych filmów, ale nie na tyle by zapamiętać je na dłużej. Tak naprawdę nie poznajemy Eilis, ale w tym przypadku odbieram to na plus, ponieważ kryła się za pewną dozą tajemniczości. Była jedną z setek tysięcy imigrantów, którzy postanowili poszukać szczęścia w Stanach Zjednoczonych. Nie miała być kimś wyjątkowym. Eilis jest symbolem tych ludzi i ich przemiany. Okazała się bardzo dynamiczną postacią, gdyż jej zachowanie z początku historii, a końca było całkowicie odmienne.
Grze aktorskiej nie można nic zarzucić. Aktorzy podołali swoim rolom, jednak jak dla mnie nikt się nie wyróżnił. Pojawiło się naprawdę wiele postaci epizodycznych, przez co nie zapamiętałam nikogo jako wyjątkową osobę.
"Brooklyn" nie jest jak inne melodramaty. Oczywiście ma podstawowe elementy – ogromna miłość, przeszkody i śmierć, ale poza tym wszystkim niesie ze sobą głębsze przesłanie i porusza naprawdę ważne tematy. Myślę, że przynajmniej kobiety powinny zapoznać się z tym filmem.
Temat poruszony w filmie jest bardzo istotny. Ukazuje trudne życie, z którym musieli walczyć mieszkańcy ówczesnej Irlandii oraz ciężkie początki w Ameryce. Nie jest łatwo przystosować się do nowych warunków w całkiem obcym kraju, mieście i w dodatku bez rodziny. Nie wiadomo czy będzie szansa na powrót do domu. Jednak w produkcji jest pewien element, który daje nadzieję. Musi przyjść ten moment, gdy będziemy musieli zdecydować, co dalej z naszym życiem i niektórzy będą mieli dokładnie ten sam problem. Wyjechać czy nie wyjechać? "Brooklyn" ukazuje, że jakąkolwiek podejmiemy decyzję, będzie miała ona olbrzymie skutki w przyszłości, lecz nasze życie jakoś się ułoży.
Na bohaterach trochę się zawiodłam. Miałam nadzieję na ciekawe, rozbudowane osobowości. Tymczasem otrzymałam tylko ich namiastki. Bez wątpienia postacie miały coś w sobie, co wyróżniało je na tle innych filmów, ale nie na tyle by zapamiętać je na dłużej. Tak naprawdę nie poznajemy Eilis, ale w tym przypadku odbieram to na plus, ponieważ kryła się za pewną dozą tajemniczości. Była jedną z setek tysięcy imigrantów, którzy postanowili poszukać szczęścia w Stanach Zjednoczonych. Nie miała być kimś wyjątkowym. Eilis jest symbolem tych ludzi i ich przemiany. Okazała się bardzo dynamiczną postacią, gdyż jej zachowanie z początku historii, a końca było całkowicie odmienne.
Grze aktorskiej nie można nic zarzucić. Aktorzy podołali swoim rolom, jednak jak dla mnie nikt się nie wyróżnił. Pojawiło się naprawdę wiele postaci epizodycznych, przez co nie zapamiętałam nikogo jako wyjątkową osobę.
"Brooklyn" nie jest jak inne melodramaty. Oczywiście ma podstawowe elementy – ogromna miłość, przeszkody i śmierć, ale poza tym wszystkim niesie ze sobą głębsze przesłanie i porusza naprawdę ważne tematy. Myślę, że przynajmniej kobiety powinny zapoznać się z tym filmem.
Chętnie obejrzę :]
OdpowiedzUsuńZ ciekawości chciałabym obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńCzęsto szukam porady dotyczącej tego, co obejrzeć i przychodzisz mi z pomocą. Myślę, że skuszę się na ten film :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Dolina Książek
Mam w planach tę ekranizację! :]
OdpowiedzUsuńJa niestety ostatnio nie mam czasu w ogóle na filmy czy seriale, ale kiedy będę miała więcej wolnego czasu to kto wie ;)
OdpowiedzUsuńPlanuję obejrzeć film w te wakacje. Szkoda, że postacie nie są dobrze dopracowane, ale mimo wszystko, mam nadzieję, że się nie zawiodę ;)
OdpowiedzUsuńod dawna mam ochotę na ten film, ale najpierw książka. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWydaje się być idealny na te wakacje. Na pewno go oglądnę jeszcze w sierpniu
OdpowiedzUsuń