piątek, 22 marca 2019

Faworyta – reż. Jorgos Lantimos


Tytuł: Faworyta

Reżyser: Jorgos Lantimos

Produkcja: Irlandia, USA, Wielka Brytania

Gatunek: Historyczny

Rola główna: Olivia Colman 

Czas trwania: 1 godz. 59 min.

Rok produkcji: 2018 r. (świat)

Ocena: 9/10









Uczucia ludzkie nie podlegają żadnej logice. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak zachowa się konkretny człowiek w sytuacji nowej, nieznanej i przede wszystkim trudnej. W szczególności gdy towarzyszy temu olbrzymia determinacja... Czasami po prostu dajemy się porwać wiatru i nie zważamy na to, gdzie nas poniesie, a innym razem popłyniemy pod prąd wartkiej rzeki. W żadnym z tych przypadków nie wiadomo, gdzie ostatecznie znajdziemy swoje miejsce. 

Na dworze królowej Anny odbywa się zacięta rywalizacja o władzę. Królowa jest ciężko chorą osobą, która w dodatku musiała wielokrotnie zmierzyć się z olbrzymimi, życiowymi tragediami. Takie połączenie oraz jej własna krucha osobowość sprawiają, że staje się osobą słabą psychicznie, dzięki czemu bardzo łatwo podlega manipulacjom. Przy takich warunkach każdy inteligentny i chytry na władzę człowiek pokusi się o próby zdobycia jej. Jednak od lat królestwem rządzi najlepsza przyjaciółka królowej Anny – Sarah Malborough. Jest zawsze wierna i pomocna, jest na każde zawołanie Anny i zawsze to ona rozdaje karty. Pewnego dnia do pałacu przybywa kuzynka Sarah, która pilnie potrzebuje pomocy. Rodzinie nie odmawia się, dlatego młoda kobieta dostaje pracę. Razem z tym dniem zaczyna się prawdziwa walka o tytuł królewskiej faworyty.

O "Faworycie" słyszałam bardzo dużo, ale nigdy nic konkretnego. Tu coś ktoś wspominał, tam słychać było jakieś opinie, jednak nie miałam nawet pojęcia, o czym jest ten film. Mimo wszystko czułam potrzebę, by zapoznać się z nim, choć pamiętałam raczej złe wspomnienia związane z "Lobsterem". W tym przypadku Jorgos Lantimos nie pokusił się o napisanie scenariusza, co mnie jeszcze bardziej utwierdziło w chęci zapoznania się z produkcją. Co ostatecznie z tego wyszło? 

Na samym początku skupię się na fabule, którą określę mianem specyficznej. Doskonale wiedziałam, że nie powinnam się spodziewać spójnego filmu osadzonego w naszej rzeczywistości, gdzie wszystkie zasady będą zrozumiałe. Mimo wszystko nadal czuję pewnego rodzaju nie smak odnośnie tego nietypowego świata. Choć jakby nie mówić jest nadal bardzo normalny przy tym wykreowanym w "Lobsterze". Jednak z czasem przyzwyczaiłam się do odmienności i zaczęłam czuć czystą przyjemność z poznawania dalszych losów faworytek. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że całkowicie odpłynęłam i skupiłam się na tym, co przede mną. Była to poruszająca historia. Pełna determinacji, walki, pragnienia miłości i łez. Takie połączenie zawsze zmusza mnie do głębokiej refleksji, gdzie pojawia się wiele pytań, a odpowiedzi na nie albo nie istnieją, albo są bardzo skomplikowane. 

Największą zaletą całego filmu są niesamowicie wykreowani bohaterowie. Jestem zachwycona, z jaką dokładnością zostali stworzeni. Królowa Anna jest dla mnie wielką zagadką, która towarzyszyła mi od pierwszych minut i nigdy nie została rozwikłana. Jej psychika była krucha, ale zarazem zrozumienie jej osoby było skomplikowane. Wiedziałam, czemu czasami nie jest w stanie nad sobą zapanować, wpada w gniew, histerię albo niepohamowaną i niczym konkretnym niewywołaną radość. To było niesamowite uczcie, gdy próbowałam wejść w jej głowę i zobaczyć jej myśli, intencje i pragnienia. Podobnie miałam z Sarah, choć akurat ona wydawała się dla mnie dość przejrzysta, gdyż wiedziałam, co nią kieruje i do czego dąży. Lecz mimo to potrafiła zszokować i sprawić, że moje myśli musiały całkowicie zmienić swój tok. Najmniej z pań polubiłam Abigail, choć z całą odpowiedzialnością muszę docenić, w jak przemyślany sposób została przedstawiona. Przyznam się, że sama czuję się oszukana. Na samym początku poznajemy miłą dziewczynę, która walczy o lepsze życie. Jest pracowita, sympatyczna i po prostu dobra. Nie da się w niej nie zakochać. Z czasem możemy zajrzeć w jej dusze i myśli. Wtedy zdajemy sobie sprawę, że to wszystko wygląda całkowicie inaczej. Byłam tak tym zszokowana, że nie byłam w stanie ułożyć sobie tego w głowie. 

Olivia Colman, która wcieliła się w rolę królowej Anny, jest po tym filmie dla mnie wybitną aktorką. Jestem pod olbrzymi wrażeniem jej gry aktorskiej, która cały czas była bardzo naturalna. Szaleństwo jej bohaterki ukazała perfekcyjnie, płynnie przechodząc od histerii do euforii. Miałam już okazję oglądać ją we wcześniej wspominanym "Lobsterze", gdzie w ogóle nie zwróciłam na nią uwagi. Tutaj nie dało się ją pominąć. Natomiast Emma Stone (Abigail) jest bardzo lubianą przeze mnie aktorką, lecz nie uważam, żeby miała jakiś wyjątkowy talent aktorski. Po prostu mam do niej sentyment z "Kocha, lubi, szanuje" oraz "La La Land". Pod tym względem "Faworyta" nic nie zmieniła. Warto też zwrócił uwagę na aktorkę grającą Sarah – Rachel Weisz. Jest doskonale dobrana do tej roli i również doskonale radzi sobie z nią. Podziwiałam ją już w dwóch filmach – "Moja kuzynka Rachela" oraz "Lobster" – i muszę przyznać, że cały czas pod względem talentu aktorskiego zachowuje klasę. 

W "Faworycie" trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na tematykę, która jest ciężka, skomplikowane i poważna. Nie spodziewałam się tego w ogóle po tej produkcji, więc jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Dzięki temu mogłam spędzić wiele godzin na przemyśleniach i lepiej poznać ludzką psychikę, która jest tak bardzo nieprzewidywalna. Nie jest to kolejna typowa historia o królowej i walce o władzę, tylko głęboka, psychologiczna analiza charakterów ludzkich oraz motywacji, które popychają ludzi do strasznych rzeczy. Tutaj władza przeplata się z olbrzymią miłością, bezradnością i pragnieniem spokoju, którego nie można w takim świecie osiągnąć. Każdego z bohaterów można nazwać złym i każdemu znaleźć logiczne i bardzo przekonywujące wytłumaczenie dające przebaczenie. To konflikt moralny.

Bez zastanowienie przyznam, że już dawno nie miałam styczności z tak dobrym filmem. Oczywiście ma on również swoje wady, które mogą drażnić widzów, ale według mnie przy całokształcie są nieistotne. "Faworyta" jest tym rodzajem filmu, o którym nie da się tak po prostu zapomnieć, ponieważ porusza dogłębnie i zmusza do przemyślenia swoich własnych czynów. 

5 komentarzy:

  1. chętnie również obejrzę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam spektakle teatralne z takimi pięknymi kostiumami, ale do filmów nie potrafię się przekonać. Kompletnie nie mój klimat.

    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tytuł zapisany, chętnie obejrzę w wolnej chwili. ;)
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O filmie słyszałam i chciałabym niedługo go obejrzeć. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na mnie ten film też zrobił ogromne wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń