sobota, 22 lutego 2020

Czas wojny, czas miłości – Victoria Gische


Tytuł: Czas wojny, czas miłości

Autor: Victoria Gische

Kategoria: Literatura obyczajowa

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Liczba stron: 304

Ocena: 5/10












Życie to jedna wielka opowieść, która w większości przypadków okazuje się o wiele bardziej emocjonalna, rozbudowana i pasjonująca niż książki. Jednak zazwyczaj nie dostrzegamy tego. Ludzie, z którymi mamy styczność, odbieramy jako schematy, nie wdrażając się w ich emocje, przeszłość i motywacje. Po prostu są, a nam się wydaje, że są zbyt mało istotni, by o nich myśleć w kontekście narracji. Tymczasem za nimi stoi opowieść, która determinuje ich życie i sprawia, że są w tym akurat miejscu. Wiem, jak trudno jest w ten sposób spojrzeć na kogoś innego. Łatwiej jest spojrzeć na siebie i przypomnieć sobie najszczęśliwsze i najtragiczniejsze chwile swojego życia. Podejrzewam, że większość z nas mogłaby w tej chwili usiąść i napisać urzekającą powieść. 

Róża nie może się pogodzić z wyborem swojego syna. Widzi, że Henrykiem dyktuje miłość, a nie rozsądek i ponoramiczne spojrzenie w przyszłość. W tej chwili nie liczy się, że prawdopodobnie nie będzie miał dzieci, że ród nie przetrwa, a on sam nie będzie miał pocieszenie na starość. Róża jednoznacznie sprzeciwia się małżeństwu Henryka i Aleksandry. Ale jak to w powieściach bywa... miłość wygrywa i ku zaskoczeniu wszystkich obdarowuje małżeństwo dwoma zdrowymi dziewczynkami. Od tej chwili zaczyna się opowieść o małej Lenie i jeszcze mniejszej Norze. Co spotka dziewczynki? Jak potoczy się ich życie? Jak widmo dwóch światowych wojen na nie wpłynie?

Nawet nie chcę się zastanawiać, ile to pozytywnych opinii słyszałam na temat tej powieści. Musiałam ulec, ponieważ ufam innym czytelnikom, zaintrygowała mnie fabuła i urzekła okładka. Spodziewałam się niesamowitej historii, która poruszy moje serce, sprawi, że zakocham się w bohaterach i będę gotowa sama gnać im na pomoc. Czy tak właśnie było? Po części tak i po części nie. Książki dla kobiet mają to do siebie, że potrafią mnie na raz i urzec, i rozczarować. Ta jest właśnie kolejnym przykładem tego. 

Zacznę od aspektu najmilszego dla mnie, czyli języka, jakiego użyła autorka. Zrobił na mnie olbrzymie wrażenie, ponieważ okazał się idealnie wyważony. Dzięki niemu historia wolno płynęła, dawała się poznać od podszewki, ale też popychała czytelnika do nieznanej przyszłości, gdzie stać mogło się wszystko. Ten styl nadał całej książce atmosfery urzekającej i pozwalającej przenieść się do przełomu XIX i XX wieku. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, gdzie się znajduję. 

Fabuła okazała się bardzo nierównomierna. Moje emocje przeszły trzy fazy: znużenie, ekscytację i oburzenie. Było to wręcza zabójcze połączenie, które pozostawiło we mnie niesmak jeszcze wiele czasu po przeczytaniu powieści. Jednak lubię zapamiętywać dobre rzeczy, więc zapewniam Was, że środkowe części książki dają wiele emocji, pozwalają poznać lepiej bohaterów i po prostu nie da się od nich oderwać. To one dominują. Z zapałem obserwowałam te wszystkie wydarzenia i z całego serca kibicowałam bohaterom. Jak to się stało, że przeszłam do oburzenia? Są to dwa aspekty. Pierwszy z nich to przesyt. Na początku byłam bardzo podekscytowana, że mogę oczami Leny spojrzeć na wojenną rzeczywistość, poznać Marię Skłodowską-Curie czy usłyszeć o znalezieniu grobu Tutenchamona. Lecz czasami przychodzi taki moment, kiedy trzeba sobie zadać pytanie: ile można?! Tak właśnie było w tym przypadku. Drugi aspekt to ukazanie głupoty ludzkiej. Inaczej nie można tego nazwać. Tylko głupcy albo najwięksi egoiści postępuje tak jak postacie przedstawione w tej obyczajówce. Czy to wada? Niekoniecznie, ponieważ na świecie mamy mnóstwo ludzi i nie każdy postępuje rozważnie i słusznie. Niestety nie zmienia to faktu, że poczułam olbrzymią złość, nad którą ledwie panowałam. 

Skupiając się już na bohaterach, muszę powiedzieć, że nie mogłam ich uchwycić. Byli, mieli jakieś tam cechy, często nawet wyraziste, ale i tak nie mogłam ich złapać. Największą porażką była dla mnie Lena – pełna niespójności i niepewności. Kierowała się egoizmem, który na szczęście czasami doprowadzał ją do dobra. Zastanawiałam się, jak można tyle myśleć o sobie i tylko i wyłącznie o sobie. To naprawdę straszne, dlatego moja sympatia do niej przerodziła się w olbrzymią antypatię. Natomiast jej siostra – Nora – okazała się rozpuszczonym i zarozumiałym smarkaczem, który myślał, że podbije świat. Siostry to dla mnie jedna wielka porażka. Lecz jest ktoś, kto prawie ratuje sytuację. A mówię tutaj o Roanie – żołnierzu. To był chłopak o pełnym optymizmu spojrzeniu na świat, a przy tym wykazywał się niesamowitym zaangażowaniem, które tak bardzo szanuję. Szkoda tylko, że z czasem nasze poglądy tak bardzo się rozbiegły. 

Jak sami widzicie, "Czas wojny, czas miłości" ma wiele wad. Mimo to doskonale rozumiem, skąd to zamiłowanie u wielu czytelników. Dostrzegłam to również i ja. Gdyby nie natężenie wad, które niestety są dla mnie zbyt dyskredytujące, byłaby zachwycona. Dlatego jeśli wiecie, że jesteście w stanie przymknąć na nie oko, to bez zastanowienie bierzcie się za tą powieść, gdyż na pewno przyniesie Wam wiele emocjonujących chwil. W innym przypadku dobrze przemyślcie swoją decyzję. 

Za możliwość zapoznania się z książką bardzo dziękuję księgarni Tania Książka


6 komentarzy:

  1. Nie mam w planach czytać tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro Twoim zdaniem "Czas wojny, czas miłości" ma wiele wad, to ja jakoś usilnie nie będę szukać tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie ta książka bardzo mocno wciągnęła. Czekam teraz na jej drugi tom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobrze! :)
      O, to z chęcią przeczytam u Ciebie recenzję i zobaczę, czy może dać tej historii jeszcze jedną szansę :)

      Usuń