Tytuł: Tatuaże podświadomości
Autor: Grażyna Mączkowska
Kategoria: Literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 193
Ocena: 7/10
Usiądźcie wygodnie w fotelu, napijcie się ciepłej herbatki, zjedzcie jakieś ciasto albo herbatnika, jeśli akurat ciasta nie macie pod ręką, i przypomnijcie sobie, jak to było... Jak to było, gdy mieliście po kilka, kilkanaście lat. Podejrzewam, że wasz wzrok na początku zmętnieje. Będziecie szukać w głowach tych wszystkich wspomnień. Później na waszych twarzach pojawi się delikatny uśmiech, prawie niezauważalny. A wraz z nimi w oku pojawi się iskra radości, może nawet popłynie pojedyncza łza po waszym policzku. To ona ukaże drogę, którą przebyliście przez tyle lat. Jestem pewna, że u większości z was wspomnienia z dzieciństwa są niesamowitymi chwilami, które ukształtowały was, dały miłość i szczęście. Ale zapewne wiecie już, że życie nie jest sprawiedliwe, więc nie każdy uśmiechnie się, gdy przypomni sobie momenty z przeszłości. Jakkolwiek trudno w to uwierzyć, są na tym świecie ludzie, którzy pamiętają swoje dzieciństwa jako piekło na ziemi. Jak radzą sobie tacy ludzie? Czy potrafią zapomnieć o tym, co się zdarzyło? Czy w ogóle jest to możliwe?
Gabriela jest już dojrzałą kobietą, która wychowała dwójkę synów i ma już nawet wnuki. Jest z tego faktu niezmiernie dumna. Bardzo kocha swojego męża i docenia go na każdym kroku. Ma swoją pasję, którą jest ogród. Poza tym szczyci się przyjaźnią z dwójką niezwykłych kobiet. Jej życie wydaje się perfekcyjne pod każdym względem, gdyż ona sama promienieje radością i nieobliczalnym optymizmem. Mało kto pomyślałby, co naprawdę przeżyła Gabrysia, gdy była dzieckiem. Wydarzenia sprzed pół wieku do dzisiaj pojawiają się w jej koszmarach i dyktują warunki jej życia. Czy ta kobieta jest w stanie poradzić sobie z demonami przeszłości? Brakiem akceptacji ze strony rodziców i straconymi więzami z rodzeństwem?
O "Tatuażach podświadomości" nigdy wcześniej nie słyszałam. Choć trudno się temu dziwić, gdyż książka dopiero wchodzi na rynek. Jednak autorka ma na swoim koncie już jedną powieść i jestem zdumiona, że nie miałam pojęcia o jej istnieniu. Tym bardziej że ta książka jest w pewnym sensie kontynuacją pierwszej, a przynajmniej tak wnioskuję. Dlatego pewnie jak to ja, przeczytałam najpierw drugą. Po co zaczynać od początku? Jednak nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ i tak doskonale rozumiałam fabułę i nie czułam się przytłoczona niewiedzą. Jakie ostatecznie były moje odczucia?
Zacznę od tego, że nie przepadam za takimi pozycjami. Wszyscy zawsze się nimi zachwycają – dojrzałe kobiety, szalone nastolatki i wrażliwi mężczyźni. Ja jednak nigdy nie mogłam ich zrozumieć. Owszem, czytałam kilka takich książek i nie były złe, ale żadna mnie nie zachwyciła i nie poruszyła dogłębnie. A po tych wszystkich pozytywnych opiniach tego właśnie się spodziewałam. Zdaję sobie sprawę, że to są najczęściej trudne i przede wszystkim emocjonalne opowieści. Pewnie to mnie tak w nich drażni. Trzeba się zaangażować, a jak ja nie mam problemu z tym przy literaturze fantastycznej, to przy realnym życiu mam już olbrzymi. Jednak to też sprawia, że daję szansę kolejnym historiom, bo wiem, że należy znać prawdę. "Tatuaże podświadomości" przypomniały mi o tym. I mimo że to nie była genialna książka, to i tak jestem zadowolona, że ją przeczytałam i zrozumiałam problemy głównej bohaterki.
Styl autorki jest dość zwyczajny. Nie zaskakuje nas, ale nie oznacza to również, że jest przewidywalny do bólu. Jest po prostu naturalny, przez co książka nie jest tak bardzo przytłaczająca. Słuchamy opowieści kobiety, która po prostu chce ją nam opowiedzieć i sama się do niej zdystansować. Stąd też wynika niewyszukany język, który moim zdaniem w tym przypadku pasował idealnie. Inaczej zabrakłoby tej naturalności, a wszystko wydawałoby się takie sztuczne i na pokaz.
Sama fabuła wywołała we mnie bardzo ambiwalentne odczucia. Pierwsze kilkadziesiąt stron było straszne. Od początku wiało nudą, a ja ze wstydem muszę się przyznać, że dałam się temu zwieść i już spisałam książkę na straty. W ogóle nie mogłam się na niej skupić, a co tu mówić dopiero o wciągnięciu się w historię. Dziwiłam się, jak tak krótką książkę można czytać aż tak długo. Dopiero gdzieś koło połowy spojrzałam na to wszystko inaczej i nastąpił pewnego rodzaju przełom, który zaskoczył mnie samą. Nie chciałam wierzyć, że tak łatwo dałam się zwieść pozorom. Nie oceniam tak szybko książek, a jednak w tym przypadku to zrobiłam. Dla wybielenia przyznam się, że od pierwszych stron zwróciłam uwagę na tytuł i twierdzę, że jest naprawdę genialny, a przy tym doskonale pasuje do fabuły. Podoba mi się oryginalność "Tatuaży podświadomości". Może jednak nie sama oryginalność, bo takich książek jest multum, ale z jakiej perspektywy to wszystko zostało uchwycone. Pełen ukłon w stronę autorki.
Co do głównej bohaterki, czyli Gabrysi nie jestem przekonana. Na pewno jest to kobieta, którą powinno się podziwiać na każdym kroku. Mimo że czasami jej opinie wydawały mi się przesadzone, to i tak uważam, że poradziła sobie bardzo dobrze. Miałam takie momenty, gdy chciałam jej powiedzieć: ogarnij się kobieto. Jednak moje dzieciństwo było idealne, więc z moich ust takie słowa nie powinny padać, bo ja nie mogę sobie nawet wyobrazić, że ktoś jest niekochany, nie najważniejszy dla rodziców. Gabi zachowała optymizm w życiu i umie go wykorzystać w każdej możliwej chwili. Z takich ludzi powinno się brać przykład. W książce w pewnym sensie pojawia się kompozycja klamrowa. Autorka na początku daje nam znać, że to jest powieść, w której ona sama występuje i tym motywem również kończy swoją książkę. Ogólnie nie przepadam za tym rozwiązaniem, by autor znajdował się we własnej opowieści, ale tutaj wyszło to naprawdę dobrze, więc nie zwróciłam większej uwagi na to. Choć na szczęście pisarka nie daje nam się zbyt dobrze poznać.
"Tatuaże podświadomości" poruszają niezwykle ważny temat, który jest pomijany w dzisiejszych czasach. Mimo postępu w dziedzinie psychologii nadal uważa się go za wstydliwy. Według większości ludzi przemoc w rodzinie, patologię i jej skutki trzeba zaamieść pod dywan i udawać, że nic się nie stało. W końcu ci ludzie żyją i tak naprawdę większość z nich żyje normalnie. Czy tak powinno być? Każdy z nas odgrywa jakąś rolę w swoim życiu i często pomija przy tym swoje prawdziwe odczucia. A one go niszczą od wewnątrz. Napawają nienawiścią i zabraniają na cieszenie się szczęściem. Trzeba wyciągnąć pomocną dłoń i nie udawać, że prawda nie istnieje.
Mimo że nie sądzę, że jest to jakoś wyjątkowo dobra powieść, to uważam, że każdy powinien ją przeczytać. Ma głębokie przesłanie i pozwala na refleksję, która zmieni życie niejednej osobie. Jest wiele osób, które mają problem i ta książka może im pomóc się otworzyć na świat i uporządkować traumatyczne wspomnienie z dzieciństwa. Polecam wam ją całym sercem.
Lubię książki, które zawierają w sobie ważne tematy. Z chęcią przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale mnie jakoś nie przekonuje twoja opinia...pewne rzeczy z przeszłości zostaną z nami do śmierci - nie ma na nie leku.
OdpowiedzUsuńPoważny temat, przesłanie i refleksja to dla mnie składowe książek, po które sięgam najczęściej. Tę również chcę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się obiecująca. Na pewno będę o niej pamiętać :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze jestem na studiach i nie mam przy sobie żadnej herbaty ani ciastek!
OdpowiedzUsuńTytuł rzeczywiście jest cudowny, aż ciekawi mnie, co takiego może oznaczać - tego pewnie dowiedziałabym się z treści. Nie jestem jednak pewna, czy chciałabym na nią poświęcać czas akurat w tym momencie. Może kiedyś wpadnie mi w ręce?
Szkoda, że główna bohaterka jakaś taka... przesadzona? :) nie lubię jak bohaterki są takie wymuskane, idealne :)
OdpowiedzUsuńKsiążka trafiła w poszukiwany przeze mnie klimat. Z przyjemnością się w nią zagłębiałam. Takie cudowne nadawanie blasku zwykłej i niezwykłej codzienności. :)
OdpowiedzUsuń