wtorek, 21 czerwca 2016

Zimowe Panny


Tytuł: "Zimowe Panny"

Autor: Cristina Sánchez-Andrade

Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko

Kategoria: Literatura obyczajowa

Wydawnictwo: Muza

Liczba stron: 320

Ocena: 5/10










Życie mieszkańców wioski od lat toczy się spokojnie i pracowicie. Nic się nie zmienia. Ludzie rodzą się i umierają. Są śluby i rozstania. Tak jak powinno być. Lecz wieś kryje swoją mroczną tajemnicę, która została pochowana wraz z uzdrowicielem. Wojna przyszła szybko i niespodziewanie. Niszczyła wszystko, co znalazło się na jej drodze. Nie miała żadnych ograniczeń. Wraz z nią przyszła śmierć i głód. Ludzie w takich przypadkach są gotowi na wszystko. Bez mrugnięcia oka zdradzą swoich przyjaciół, oddadzą najcenniejsze rzeczy. Byle tylko przeżyć. Później się o wszystkim zapomni. Nie będzie żadnych dowodów ani świadków. Ale czy na pewno? Przez wiejską drogę idą dwie kobiety. Są już dojrzałe, ale niestare. Minęło tyle czasu... Wszyscy już zapomnieli... Jednak teraz pora wrócić do wspomnień, bo idą Zimowe Panny.

Zanim przeczytałam "Zimowe Panny", dużo o nich słyszałam. Nie były to opinie ani jednoznacznie pozytywne, ani negatywne. Na początku nawet nie zwróciłam uwagi na tę książkę. Była jedną z wielu innych obyczajówek. Zwykle nie czytam tego gatunku i w swoim życiu trafiłam na naprawdę mało dobrych powieści tego typu. Dlatego z czasem się zniechęciłam i teraz raczej omijam je szerokim łukiem. Przyznaję też, że książki fantasy często poruszają podobne tematy, tylko forma oraz uniwersum zachwycają i zachęcają do czytania. Normalne życie mamy na co dzień... Lecz nie można udawać, że ono nie istnieje. Właśnie to sprawiło, że i ja postanowiłam zapoznać się z "Zimowymi Pannami". W jakiś sposób prześladowały mnie. Na każdej stronie poświęconej literaturze trafiałam na kolejne recenzje. Sama chciałam sprawdzić, co takiego jest w tej książce, że tyle czytelników zajrzało do niej.

Jak zabrać się za taką powieść? To było pierwsze pytanie, jakie sobie zadałam. Pewnie dla części z was wyda się śmieszne, ale ja naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Powinnam przeznaczyć kilka godzin na jej czytanie, a może robić sobie przerwy na refleksje? Tak banalna sprawa, a jednak zastanawiała mnie. Gdy już zaczęłam czytać, zdałam sobie sprawę, jak naturalna jest ta książka. Nie było żadnych niestworzonych rzeczy, nadnaturalnych istot... Tylko i wyłącznie zdarzenia z życia codziennego. Było w tym coś pięknego. Zaczęłam się dziwić, dlaczego mnie to nie nudzi. Nigdy nie lubiłam prostych zagadnień. Wolałam w czeluściach umysłu szukać rozwiązań skomplikowanych i pełnych emocji. W tej obyczajówce nie znalazłam tego. Rzadko kiedy zdarza się, że autor w taki sposób prowadzi książkę. Jest to duży plus, gdyż każdy niekonwencjonalny pomysł jest przeze mnie bardzo ceniony.

Styl autorki jest również nieszablonowy. Pisze ona bardzo oschle i oszczędnie. Opisy są mało rozbudowane. Mimo że powieść posiada nieznaczne ilości dialogów, to i tak nie znajdziemy tam wielu stron poświęconym na przedstawienie okolicy. Każdy opis ma jakieś znaczenie, które odpowiednio odniesione do  wydarzeń tworzy całość. Miałam wrażenie, że autorka specjalnie pisze bardzo chaotycznie. Częste retrospekcje bardzo zaburzały chronologię, co czasami skutkowało pogubieniem się czytelnika. 

Fabuła książki jest niepotrzebnie ciągnięta. Wiele wątków jest nielogicznych. Nie mają jakiegokolwiek połączenia z rzeczywistością, co bardzo psuło naturalność historii. Nic mnie nie zaskoczyło, a zakończenie przewidziałam bardzo wcześnie, co jest olbrzymim minusem. Krótka opowieść zajęła kilkaset stron, co było całkowicie niepotrzebne. Rozumiem, że autorka chciała ukazać psychologiczną część bardzo dokładnie, ale przy tak sztywnym stylu było to niemożliwe.

Zimowe Panny okazała się niesamowitymi postaciami... Gdy na początku je poznałam, wątpiłam, że będą godne uwagi. Tymczasem okazały się bohaterkami o bardzo rozbudowanych charakterach. Nie polubiłam je jako osoby, ale doceniłam jako postacie literackie. I myślę, że to najbardziej się liczy. Ich wizerunek jest karykaturalny. Uważam, że w prawdziwym życiu nie spotkamy tak skrajnych osób. Choć z drugiej strony ludzie zawsze mnie zaskakują i dlatego tak bardzo darzę ich sympatią. W powieści pojawiały się nietypowe cechy, które były przypisane wyłącznie konkretnym postaciom. Cenię takie zabiegi, lecz w tym przypadku ich osobowości zostały spłycone tylko do tych cech.

Trudno określić mi tematykę książki. Miała w sobie wiele cennych uwag, lecz nie skupiała się na czymś konkretnym. Ukazywała wstydliwe myśli, do których zazwyczaj się nie przyznajemy. One towarzyszą każdemu z nas, ale nie są dobrze postrzegane, dlatego zachowujemy je dla siebie. Można w nich dostrzec bolesną prawdę o ludziach i ich postępowaniu. Jedno traumatyczne wydarzenie nie musi nas złamać, ale kilka – i to niekoniecznie w tym samym czasie – może z nas stworzyć potwora lub pozbawić szczęścia w życiu.

Niestety powieść odebrałam negatywnie. Spodziewałam się czegoś innego i niestety ta realna forma zawiodła mnie. Jak na samym początku wspomniałam, nie jestem przyzwyczajona do obyczajówek i "Zimowe Panny" zniechęciły mnie do kontynuowania przygody z tym gatunkiem.

3 komentarze:

  1. Ciekawe... W sumie nie czytam tego typu książek, ale tej chętnie dałabym szansę. Wpisuję ją na listę ;) W wolnej chwili wpadnij do mnie. Na Nałogowym nowa recenzja ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna okładka. Jednak książka mnie nie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno przyjrzę się tej książce bliżej ;)

    OdpowiedzUsuń