Tytuł: Władczyni mroku
Autor: K.C. Hiddenstorm
Kategoria: Fantastyka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 408
Ocena: 7.5/10
Dość duża część z nas jest chrześcijanami albo przynajmniej częściowo zna tę religię. Historie, które są opisane w Biblii albo opowiadane przez różnego typu proroków, duchownych czy przeciwników chrześcijaństwa, są wielokrotnie powtarzane, opisywane, odtwarzane na ekranach naszych telewizorów, czy w jakikolwiek inny sposób dochodzą do nas. Część z nas na pewno niezachwianie w nie wierzy, ale są osoby, które wierzą tylko trochę lub w ogóle. Jednak co byście powiedzieli, gdyby okazało się, że owszem – świat przedstawiony w Biblii istnieje, ale wygląda całkowicie inaczej niż moglibyśmy się tego spodziewać?
Megan od zawsze ma wrażenie, że jej życie nie należy do niej, że jest inna i nie na miejscu. Zrzuca to na karb swojej bujnej wyobraźni lub braku dostosowania do życia. Tak naprawdę to nauczyła się to ignorować. Tylko w pewnym momencie dochodzi do sytuacji, którą jest wyjątkowo trudno wytłumaczyć. Od tego momentu świat Megan przewraca się do góry nogami. W odległej rzeczywistości Lucyfer wraz ze swoją ukochaną Lilith obserwuje swój własny raj – Piekło. Nasuwa mu się refleksja, że jest najszczęśliwszą istotą na świecie, bo wie, co to prawdziwa miłość i jest gotowy na wszystko, by mogła trwać dalej. Nie zdaje sobie sprawy, jak szybko przyjdzie próba właśnie tej miłości. Czy naprawdę jest w stanie zburzyć świat dla swojej ukochanej? Czy miłość jest wieczna?
Nie będę Wam kłamać – Władczyni mroku przyciągnęła mnie przede wszystkim okładką. No i może faktem, że to fantastyka. To też najczęściej wystarcza. Wiem, że sporo osób nie przepada za takimi okładkami, jednak ja uwielbiam wszystko, co wygląda na magiczne, często mroczne, tajemnicze i co pokazuje siłę kobiet. Ten obraz właśnie taki jest, więc musiałam ulec. Gdy bardziej skupiłam się na informacjach o niej, okazało się, że to bestseller. Jak widać pod względem popularności dobrze trafiłam. A czy pod względem treści?
Styl autorki okazał się dla mnie bardzo nieróżnorodny, ponieważ były moment, gdzie byłam naprawdę pod wrażeniem doboru słów, opisów i dialogów, a przychodziły również takie momenty, gdzie słowa między sobą się gryzły, a ja co chwilę traciłam wątek. Przechodziłam od przyjemnej atmosfery do totalnej katastrofy. Ogólnie język mnie nie zachwycił i miałam wielokrotnie problem z wyobrażaniem sobie, jak to dokładnie wygląda. Nie mogłam wejść do tego świata i zrozumieć jego zasad, co mnie irytowało i skłaniało do odłożenia powieści.
Pewnie powiecie, że motyw aniołów i demonów jest bardzo popularny we wszelkich rodzajach sztuki. Zgadzam się. W końcu to już dobre tysiące lat. Najzabawniejsze jest, że mimo to nadal nie jesteśmy znudzeni tym topos, a na pewno nie ja. Uwielbiam go i co jakiś czas ktoś potrafi mnie jeszcze pozytywnie zadziwić, co do swojego kontrowersyjnego lub niekonwencjonalnego pomysłu. Tutaj tak nie było, ale to nie oznacza, że "Władczyni mroku" jest schematyczna. Momentami na pewno, ale też ma w sobie trochę świeżości i innowacyjności. Aczkolwiek czasami mieszały mi się postacie z różnych opowieści. Te same imiona, a różne charaktery... Nie zawsze miałam pewność, czy moja wizja bohatera pochodzi z tej historii, ale to jest bardziej mój problem niż tej powieści.
Akcja książki toczy się w pewien sposób dwutorowo. Część wydarzeń odbywa się u nas na Ziemi, a część w Piekle lub Niebie. Może na wstępie powiem, że nie cierpię mieszania magicznego świata z naszym rzeczywistym. Akceptuję to tylko u "Harry'ego Pottera" i "Percy'ego Jacksona". Tutaj też to do siebie nie pasowało i tak naprawdę mogłabym wygłosić dwie oddzielne opinie, co do tej powieści. Wydarzenia dziejące się na naszej Ziemi były nudne, bardzo przewidywalne i czasami wprost żenujące. To były te fragmenty, gdzie zaczynałam myśleć o niebieskich migdałach, a nie o fabule, jak powinnam. Choć czasami były ciekawe nawiązania do literatury, kinematografii i muzyki. Wiele razy rozbawiły mnie. Tylko wiecie... Co za dużo to nie zdrowo. Nie każdy tak bardzo siedzi w popkulturze i zarazem przeszłości. Na szczęście ten magiczny świat ratował sytuację. Piekło było niesamowicie wykreowane i pod względem klimatu, i dość dużej szczegółowości. Wszystkie wydarzenia, które się tam działy, sprawiały, że zapominałam o świecie i czułam, że to naprawdę dobra historia. Szkoda tylko, że tych momentów było tak mało.
Demony tak samo jak ich świat były bardzo dobrze wykreowane. Odznaczały się głębokim, niejednoznacznym i wielowymiarowym charakterem. Dodawały baśniowości oraz niepewności do tej opowieści. Z niektórymi nawet potrafiłam się w pewien pokrętny sposób utożsamić. Dlatego jeszcze bardziej żałuję, że autorka nie skupiła się również na tych niebiańskich istotach. One były potraktowane całkowicie po macoszemu – płytkie, nudne i wręcz głupie. Choć olbrzymi plusem i to chyba największym jest fakt, że żadna postać (może poza jedną) nie była do końca dobra, ale też nie była do końca zła. Dobre czyny przeplatały się z tymi złymi, a wybory stawały się coraz trudniejsze. Ze wszystkich bohaterów najbardziej polubiłam Lucyfera, który jest po prostu wymarzonym mężczyzną. Pomijając płytki fakt urody, pieniędzy i władzy, Lucyfer potrafił kochać z całej siły, potrafił łamać zasady i krytycznie podważać pozorne dobro. I jego wielowymiarowa osobowość też robiła na mnie olbrzymie wrażenie. Wypadałoby również powiedzieć coś o Megan, tylko... Nie cierpiałam jej. Była dla mnie odpychająca, przez co w ogóle nie potrafiłam zrozumieć jej postępowania. Irytowała mnie niemiłosiernie, a przy tym jeszcze nie grzeszyła mądrością i błyskotliwością. Gdyby ją usunąć albo sensowniej wykreować, to "Władczyni mroku" nabrałaby nowego, lepszego wymiaru. Postaci żeńskie ratowało Uzjel – stereotyp silnego, kobiecego charakteru. Jakkolwiek jest to sztampowe, to takie bohaterki uwielbiam i zawsze doceniam.
"Władczyni mroku" była dla mnie niesamowitą przygodą, która pokazała mi nowy wymiar rzeczywistości oraz udowodniła, że zło nie musi być złe, a dobro nie zawsze jest dobre. Właśnie takich powieści nam brakuje w literaturze polskiej. Oczywiście wymieniłam całkiem pokaźny wachlarz wad, jednak nie są one na tyle duże, by nie sięgnąć po tę książkę. Bardziej wynikają z mojej obsesji na punkcie dokładnej analizy i pewnego rodzaju wiecznego czepiania się. Niech Was to do końca nie zniechęci, tylko niech będzie pewnego rodzaju ostrzeżeniem.
Za możliwość przeniesienia się do świata mrocznych istot dziękuję bardzo Taniej Książce
Mój Instagram – elfik_book ♥ |
Zaciekawiłaś mnie swoją recenzją. Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto :)
UsuńKsiążka wydaje się bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńI taka jest :)
UsuńRecenzja świetna, jednak książka to po za moim kręgiem zainteresowań :) Po tym jak oberzałem serial "Lucyfer" mam tylko jeden obraz Lucka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńRozumiem ;) Też mam w planach obejrzeć ten serial, ale jakoś wziąć się za niego nie mogę...
Na razie nie mam w planach tej książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Nie każdy lubi tego typu powieści :)
UsuńJa zdecydowanie nie odnalazłabym się w tego rodzaju książce. 😊
OdpowiedzUsuńWłaśnie Ty zawsze kojarzysz mi się bardziej z obyczajówkami :) ♥
UsuńLubię tę historię. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Nie oceniam po okładkach
Miło to słyszeć :)
UsuńOdniosłem wrażenie, że ta książka to paszkwil na chrześcijaństwo. Słusznie, mniemam, że autorka chciała dopiec chrześcijanom, czy takie tylko wrażenie? Bo jak źle mi się wydaje, to się zainteresuje. Nic złego, jak ktoś gra na motywach, ale propagandę słabo trawię, nawet jak dobrze podana ;). Z tego względu średnio mi podchodzi Jabłoński
OdpowiedzUsuńNie, w żadnym razie tego tak nie odczułam. Może w niektórych momentach źle się wyraziłam :)
UsuńBardziej szła bym stronę, że autorka istotom nadprzyrodzonym dała ludzkie twarze i próbowała ukazać, że w każdym drzemie i dobro, i zło oraz że nie warto oceniać po stereotypach czy ogólnym wrażeniu. Choć fakt, że dla osób bardzo pobożnych może uderzać w niektóre prawdy. Ale nie wydaje się, żeby autorka miała taki zamiar. Choć ostatecznie jej trzeba byłoby spytać :)
Akurat Jabłońskiego nie zna, ale jak widzę, to za dużo nie tracę.
W katolicyzmie w sprawie demonów, sprawa jest jasna "tak, tak, nie, nie" ;). Nie ma mowy o jakichś stereotypach. Dlatego, owszem, to się może nie podobać.
UsuńJednak, skoro nie jest to ewidentny paszkwil, to spróbuję to przeczytać. Po ten podgatunek fantasy sięgam bardzo rzadko (wolę bardziej klasyczne, w stylu Roberta Howarda, na przykład), ale opis mnie zaciekawił na tyle, by sięgnąć i po to ;)
Pod względem dobra i zła jest jasny. A tak to... Na pewno lekcje religii nie były jednoznaczne, choć bardziej powinnam odnieść się do Biblii, a tutaj znam tylko Nowy Testament.
UsuńTo mam nadzieję, że Ci się spodoba :) Choć nie jestem przekonana, jeśli rzadko sięgasz po ten typ.
Nie tylko do Biblii, żeby być ścisłym. W katolicyzmie prawie równie ważna jest Tradycja - czyli nauczanie papieży, doktorów Kościoła i tak dalej. Tylko Pismo, to zasada protestantów ;).
UsuńRzadko, bo jednak przede wszystkim wolę nieco inne fantasy, a po drugie miałem nieco pecha z tym podgatunkiem. Np. Czytałem pani Clare "Miasto kości" i kontynuację. Tragedia to nie była, ale najwyższy poziom, też nie ;).
Ale w którym momencie jest mowa o katolicyzmie? :) Choć sama jestem katoliczką, to unikam raczej odwoływania się do tego wyzwania, bo wiem jaka jest różnorodność nawet u mnie w małym podwarszawskim miasteczku.
UsuńDobra, powiem tak: ta część odbywająca się w Niebie czy Piekle jest napisana naprawdę dobrze z tym, że jednak na pewno Biblii się nie słucha. A ta druga część za bardzo nie odbiega od Miasta Kości. Jestem ciekawa, czy by Ci się spodobała, czy nie. Ale jak mówiłam zaczynam wątpić. Tym bardziej że ja mam troszkę zamiłowanie do takich naiwnych paranormalnych historyjek :)
Pamiętam, że jak miałam z 13 lat to uwielbiałam Miasta Kości i całą trylogię. Ale czym byłam starsza, a trylogia robiła się podwójna, to tym bardziej mi się nie podobało :)
Daj znać, jeśli się zdecydujesz przeczytać :)
A, bo ja wspomniałem o katolicyzmie. Sorry, chyba źle zrozumiałem :P. Tak z ciekawości, jak to u was wygląda, że tak różnorodnie?
UsuńJak Biblii nie słucha, to paradoksalnie, może być lepiej, bo łatwiej się zanurzyć w takie alternatywne pomysły autorki :P.
Miasto Kości, jako tom pierwszy jeszcze było okej. Ale jak to mówią, im dalej w las, tym ciemniej ;). Też dokładnie tego nie pamiętam, bo czytałem z dziesięć lat temu.
Natomiast do tej książki na pewno zajrzę :P. Jak jesteś ciekawa opinii, to tu podrzucę linka. Przypuszczalnie do końca sierpnia dam radę, bo na bardzo grubą i wymagającą uwagi książkę mi to nie wygląda ;)
Na tę chwilę mamy wspomnianych katolików, świadków jehowych (nie wiem, czy dobrze odmieniam), muzułmanów, Żydów i jeszcze wyznanie, którego nazwy sobie nie mogę przypomnieć, ale spotkałam się z nim tylko na moich terenach dotychczas.
UsuńNo to naprawdę zależy, jak kto patrzy na takie sprawy. Dla mnie to jest po prostu ciekawy świat wyobrażeń ludzkich, bo nie jestem przywiązana do żadnego konkretnego wyobrażenia świata po śmierci (po prostu wierzę w coś).
Teraz się stresuję, że ci się w ogóle nie spodoba... :) Miałam już kiedyś sytuację, że ktoś strasznie mi zarzucił, że coś mi się podobało, a według niego było beznadziejne i nie przeczytałby, gdyby nie ja. Więc jak coś proszę o pamiętanie, że to wyłącznie moja subiektywna ocena :) Będę czekać na linka :)
Rety, rzeczywiście różnorodność spora :P. Ja głównie znam spory między katolickimi tradsami, a neonami :P. Natomiast odmienia się "świadków Jehowy", bo to Jehowa, więc kogo, czego: Jehowy :P.
UsuńMnie nie przeszkadzają takie wyobrażenia w sztuce, choćbym się totalnie nie zgadzał, byle tylko ktoś agitki z tego nie robił.
Natomiast, co do ostatniej kwestii, to bądźmy poważni. Jasne jest, że ludzie mają różne gusta i chyba do tego blogi służą, między innymi, by je ze sobą konfrontować, porównywać spojrzenia na dane utwory i tak dalej. Jak ktoś miał takie pretensje, to śmieszne :P
Książka raczej nie w moim stylu, autorki też nie kojarzę :)
OdpowiedzUsuńGrovebooks
Rozumiem :)
UsuńTeż wcześniej nie kojarzyłam, a jak się okazało zrobiła już porządną karierę na polskim rynku :)
Przyznaje, że zamarudziłaś, ale właśni za to ceni się to co napisałaś. Znamy wady i zalety. Tak to sie czyta z uwagą. Teraz wiem czy byłabym chętna do przeczytania książki :)
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że nawet do najlepszej książki potrafię się przyczepić, ale sama lubię czytać własnie takie recenzje, więc i takie piszę :)
UsuńDziękuję :)
nie jestem do niej przekonana :P ale rzeczywiście okładka przykuwa oko.
OdpowiedzUsuńRozumiem i powiem, że oj tak :)
UsuńNo nie wiem... tak jakoś nie w moim klimacie, ale recenzja pierwsza klasa.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje klimaty :) Dziękuję bardzo :)
UsuńCiekawie napisana recenzja. Książka to jak najbardziej mój gatunek, choć jeszcze o niej nie słyszałam. Lubię motyw aniołów i demonów, ale dużo też zależy od podejścia do tematu. Dam szansę tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńTo wydaje mi się, że powinna Ci się spodobać :)