Tytuł: Love Vegan. Gotowy jadłospis na 21 dni
Autor: Hanna Stolińska-Fiedorowicz, Violetta Domaradzka, Robert Zakrzewski
Kategoria: Poradniki
Wydawnictwo: Agora SA
Liczba stron: 274
Ocena: 6/10
Znacie to motto: "Nowy rok, nowy ja"? Podejrzewam, że zadałam wyjątkowo głupie pytanie, ponieważ nie wiem, czy istnieje ktoś, kto przynajmniej raz o tym nie słyszał. W końcu to jeden z najbardziej popularnych tekstów ostatnich lat. Myślę, że nikt nie zaprzeczy, że bardzo chwytliwe. Jednak pewnie tak samo jak ja macie go dość. Dlatego ja postanowiłam, że nie będę wcale czekać na 1 stycznia, żeby zmienić coś w swoim życiu. Zrobiłam to miesiąc wcześniej i myślę, że to lepsze rozwiązanie niż robić tysiące noworocznych postanowień.
Postanowiłam zapoznać się z książką trójki ekspertów – "Love Vegan. Gotowy jadłospis na 21 dni". Nie myślcie sobie, że od razu przeszłam na wegetarianizm albo tym bardziej weganizm. Nic z tych rzeczy. Po prosu chciałam zgłębić bardziej tę tematykę i posiadać jakąś własną książkę o gotowaniu, bo z tym u mnie raczej słabo. Trochę mnie bawi moja własna postawa, ale przyznaję, że nie żałuję, że weszłam w posiadanie tej książki kucharskiej. Tylko teraz pojawia się pytanie: dlaczego?
Pomysł na napisanie książki nie należy do najbardziej oryginalnych, ponieważ tematyka jest w tej chwili popularna i ludzie szukają dokładnie takich dzieł. Oczywiście w tym przypadku pewnego rodzaju sztampowość jest bardzo pożądana. Po co pisać książkę, która nikogo w danej chwili nie interesuje? Sama wiem po swoich znajomych, że w teraz tzw. wege stało się modne i coraz więcej ludzi decyduje się na zmianę diety. Dlatego potrzebują jakiegoś wyznacznika, a "Love Vegan" sprawdza się prawie że idealnie w tym przypadku.
Poradnik jest podzielony na dwie części tak jak wskazuje sam tytuł. Pierwsza odpowiada za wytłumaczenie tematu oraz skupieniu się na radach, jak i kiedy zdecydować się na przejście na tę specyficzną dietę. Druga natomiast to najróżniejsze przepisy na 21 dni. Właśnie na tej pierwszej części zawiodłam się chyba pod każdym względem. Jest to ok. 100 stron najróżniejszych informacji, co brzmi dobrze. Niestety tylko tak brzmi. Pomijam już fakt, że było to po prostu nudne. Od poradników nie trzeba wymagać nie wiadomo jakich zwrotów akcji, ale czegoś odkrywczego już tak. Dla mnie prawie wszystkie informacje podawane przez autorów były znane, co mnie wyjątkowo zniechęciło. Pewnie część z was pomyśli, że jeśli znam się na temacie, to nic dziwnego. Ale ja się w ogóle nie znam i do tej pory pod żadnym względem nie zgłębiałam go, więc moja wiedza jest naprawdę ograniczona. Jak to możliwe, że nie zostałam niczym zaskoczona?
Drugim moim "ale" do wprowadzenia jest fakt, że na każdej stronie są po prostu całe epopeje wychwalające dietę wegańską, a myślę, że nie do końca o to chodzi. Oczywiste, że ta książka ma do tego zachęcać, ale jest to w zły sposób zrobione, bo czasami wprost sugeruje, że jak zaraz na nią nie przejdziemy, to umrzemy na jakąś chorobę, której zagrożenie jest wywołane przez zbyt częste jedzenie mięsa, czy coś podobnego... To mnie właśnie zniechęcało. Tym bardziej że za przykłady były podawane niezliczone badania, niby potwierdzające opinię autorów. Tu się zaczynał dla mnie kolejny problem. Skąd brały się te badania? Kto je przeprowadzał? Jak mogę je potwierdzić? Czy były dobrze przeprowadzane metodologicznie? I czy nie są to po prostu korelacje? Takich pytań podczas czytania pojawiało się wiele. Tu znowu przyznaję się, że jeszcze nie znam się wystarczająco dobrze na tym, by ostatecznie oceniać, jednak podpowiada mi to zwykła logika. Choć sama nie planuję przejść na podobną dietę, to podziwiam ludzi, którzy to robią i rozumiem ich, więc tu nie wchodzi czynnik mojej krytyki.
Na szczęście przepisy ratują prawie całą książkę. Nie będę wam wmawiać, że wszystkie dokładnie sprawdziłam i to jeszcze w ciągu 21 dni. Moje umiejętności są zbyt ograniczone, żeby to zrobić, choćbym nie wiem, jak bardzo chciała. Czasu też nie mam wystarczająco. Lecz te łatwiejsze sprawdziłam i naprawdę było warto. Niektóre są wyjątkowo ciekawe i pozytywnie zaskakują. Przy tym są ładnie i bardzo dokładnie opisane. Czasami miałam wrażenie, że aż zanadto. Pojawiają się takie, które wychodzą tanio i produkty są łatwo dostępne, ale również bardziej wyrafinowane.
Jednak największym niepodważalnym plusem "Love Vegan" jest jej wydanie – po prostu przepiękne pod każdym możliwym względem. Liczne ilustracje i zdjęcia sprawiają, że człowiek chce ją przeglądać, czytać i sprawić, że jego życie również będzie tak kolorowe jak te wszystkie opisywane dania. I ten papier... Może bardziej tusz. Jest to niesamowity zapach. Czasami wolałam wąchać tę książkę niż ją czytać – jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Jest to dość specyficzny poradnik, do którego ostatecznie mam ambiwalentne odczucia. Na pewno nie żałuję, że się z nim zapoznałam, ale w wielu momentach mnie irytował. Jednak myślę, że dla nowicjuszy, którzy chcą się zaangażować w taką dietę, będzie przydatny. Dla bardziej zaawansowanych pewnie ciekawym dodatkiem będą przepisy.
Ja akurat nie planuję takiej radykalnej zmiany w żywieniu, więc raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie jest to książka dla mnie, ale wiem komu mogę ją polecić. ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać jakąś książkę o weganizmie, ale chyba jednak nie tę. :)
OdpowiedzUsuń