niedziela, 14 maja 2017

Wróbelek z kości


Tytuł: "Wróbelek z kości"

Autor: Zana Fraillon

Tłumaczenie: Paweł Łopatka

Kategoria: Literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Poradnia K

Liczba stron: 208

Ocena: 8/10








Jako dziecko uwielbiałam wymyślać najróżniejsze historie. Wystarczył mi mały listek, żeby moja wyobraźnia zaczęła stwarzać niesamowite opowieści. Wtedy świat dla mnie się nie liczył. Liczyło się tylko to, co jest w mojej głowie. Jednakże ja miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Nigdy mi niczego nie brakowało, każde moja życzenie było spełniane, a miłość tuliła mnie w swoje ramiona. Lecz są na świecie miejsca, gdzie ludzie nie mają prawie nic i żyją w warunkach skrajnych, często po prostu niehumanitarnych. Co byście zrobili, gdybyście to wy znaleźli się w takim położeniu?

Mały Subhi urodził się w obozie dla uchodźców i właśnie tam spędza całe swoje życie. Razem z mamą, siostrą i przyjacielem jest tam uwięziony. Na szczęście Subhi znalazł sposób, by świat stał się piękniejszy. Codziennie wymyśla historie i dla niego stają się one rzeczywiste. Zbiera je i sprawia, że nie zostają zapomniane. Pewnego dnia pojawia się w jego życiu nowa opowieść. Tym razem prawdziwa i związana z dziewczynką – Jimmie. Czy przyjaźń jest w stanie przetrwać wszystko?

Nigdy wcześniej nie spotkałam się z książką o uchodźcach. Może słyszałam, że takie istnieją, ale tak naprawdę nie przypominam sobie żadnej, a tym bardziej nie czytałam takiej. Dlatego stwierdziłam, że najwyższa pora zapoznać się z tym tematem. Obecnie, jak sami wiecie, jest on dość kontrowersyjny. Cała Europa szaleje, oskarża, chroni, morduje... Każdy ma inne zdanie i zaciekle go broni. Podejrzewam, że to jest dość dobry powód, by unikać takich powieści. Lecz jeśli są one dobrze poprowadzone jak "Wróbelek z kości" i nie dotykają polityki, tylko opowiadają o samych ludziach, sądzę, że naprawdę warto ją przeczytać.

Styl autorki jest dość charakterystyczny. W czasie czytania nie czułam tego. Dopiero po przeczytaniu uświadomiłam sobie, że różni się on od sztampowego języka. Cała książka jest przedstawiona z perspektywy dziecko, co osobiście uważam, że było fenomenalnym pomysłem. Ukazywało kontrast między okrutnym traktowaniem, życiem w biedzie i pozytywnym spojrzeniem na świat dziecka. Faktem jest, że opowieść Subhiego jest opisana w dość prosty sposób, który niejedną osobę może razić, ale mimo to nie był on infantylny, czego można było się obawiać. Bohater jest bardzo mądrą, młodą osobą, która umie obserwować, dzięki czemu wizerunek obozu jest barwnie przedstawiony i zarazem w przerażający sposób.

Niestety sam początek "Wróbelka z kości" jest niemiłosiernie nudny. I tak naprawdę dopiero po setnej stronie wciągnęłam się i zaczęłam wierzyć w tę historię. Tak to była jedną z wielu opowieści, które nie robią żadnego wrażenia ani nie ujmują. Jednak gdy już przebrnęłam przez tę pierwszą setkę stron wszystko się zmieniło. Nie mogłam się powstrzymać, by nie czytać dalej. Chciałam wiedzieć, do czego to wszystko doprowadzi. Ostatecznie książka okazała się ku mojemu zdziwieniu bardzo wzruszająca i pełna emocji, co daje wiele do myślenia.

Subhi był dla mnie dość dobrze wykreowaną postacią. Może nie był jakoś bardzo wyrazisty, jednak mimo to przywiązałam się do niego i bardzo chciałam, żeby wszystko jakoś się mu ułożyło. Lecz największą uwagę zwróciłam na Eliego – przyjaciela i przybranego brata głównego bohatera. Był taki radosny i dzielny, że od pierwszej chwili polubiłam go. Pojawia się też pewna sympatyczna, ale zarazem tajemnicza postać. Jest to Harvey tak zwany kurtkowiec. Nie dowiadujemy się o nim dużo, ale wystarczająco by wyrobić sobie o nim jakąś opinię.

Sama tematyka jest wyjątkowo istotna w tych czasach. Najczęściej myślimy o sobie, a nie przychodzi nam do głowy, że ktoś gdzieś cierpi, że jest zapomniany i spędzi swoje życie w warunkach, o których sami byśmy nie pomyśleli. Ukazuje ona codzienną brutalność w obozach i pozwala zrozumieć tych ludzi. Wstrząsnęła mną i sprawiła, że długo jeszcze będę o niej myśleć.

Byłam ciekawa tej powieści, jednakże nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Nie jest bardzo dobra, lecz wystarczająco by wzruszyć. Jeśli ktoś jest cierpliwy i nie ma problemów z przebrnięciem przez niepotrzebne historie, by dojść do ostatecznej puenty, jest to opowieść dla niego. Innym odradzam, mimo że uważam, że ta historia powinna zostać usłyszana. 

Za możliwość poznania mrocznej prawdy i przeżycia wzruszających chwil dziękuję bardzo Go Culture oraz Poradni K  

2 komentarze:

  1. Ugh, kolejna książka, którą zostawiam sobie na czas otrząśnięcia się po maturalnym horrorze. Tematyka ważna, poważna i zdecydowanie godna zapoznania się, ale aktualnie mój mózg jest w stanie przyjąć tylko powieści stricte rozrywkowe :/ Niemniej - muszę zapamiętać i powrócić przy najbliższej okazji!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna recenzja:) dosłownie zmusiłas mnie do kupienia tej książki
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń