Tytuł: "Potworny regiment"
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr Cholewa
Cykl: Świat dysku
Tom: XXXI
Kategoria: Fantastyka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 336
Ocena: 6/10
Czasami trzeba podjąć decyzję, która zmieni całe nasze życie. Należy podjąć ją szybko i bezwzględnie. Nie można zapomnieć o konsekwencjach. Ona zawsze są i nie da się przed nimi uciec. Gdy się zawahasz choć na chwilę, wszystko runie i nie pozostanie ci nic. Dlatego musisz walczyć o podjęte przez siebie wybory i pamiętać, jak bardzo są one ważne.
Polly podjęła właśnie taką decyzję. Chce się zaciągnąć do wojska, by odnaleźć swojego brata. Dziewczyna jest odważna i wytrwała. Zawsze opiekowała się Paulem, a teraz jej ukochany braciszek walczy gdzieś na wojnie. Nie może pozostawić go samemu na pastwę losu. Ma w planach przejść front i zabrać Paula do domu. Brzmi to niedorzecznie i Polly sama o tym wie, lecz wierzy, że jeśli odpowiednio się przygotuje, będzie w stanie dokonać tego wszystkiego. Czy uda się jej to? Czy wojsko zmieni jej poglądy na świat?
"Świat dysku" jest kultowym cyklem, który od lat jest czytany przez miliony czytelników na świecie. Mówi się, że każdy miłośnik fantastyki powinien przeczytać choć kilka książek tej serii. Dotychczas jeszcze tego nie zrobiłam, a że uważam się za fana opowieści fantasty, postanowiłam to nadrobić jak najszybciej. Tak o to zapoznałam się z trzydziestym pierwszym tomem – "Potwornym regimentem". Jakie wrażenie na mnie zrobiła ta powieść?
Cały ten cykl jest typową fantastyką, która przyciąga tak wielu ludzi. Akurat w tej książce pojawia się duża liczba sztampowych motywów. Na początku odebrałam to, jako olbrzymi minus. Zawsze cenię oryginalność, a tym razem jej nie dostałam. Zombie, trolle – to wszystko było i przed napisaniem tej książki, i po jej napisaniu. Jednak z czasem moja opinia zaczęła się zmieniać. Fakt – istoty okazały się schematyczne – ale ich połączenie, zwyczaje i przedstawienie świata wykreowanego niosło ze sobą pewnego rodzaju odmienność, która w połowie powieści urzekła mnie i zostawiła bardzo pozytywne odczucia.
Styl Terry'ego Pratchetta jest wyjątkowo ciężki. Ostrzegała mnie przed tym koleżanka. Mówiła, że nie jest to miła opowiastka, którą czyta się dla odprężenia. Należy się przy niej skupić i dostrzec te wszystkie niesamowite zabiegi autora. Miała rację. Język pisarza jest bardzo charakterystyczny, ale przy tym wciągający. Jak dla mnie jest to ciekawe i wręcz kunsztowne połączenie. W dodatku pojawiło się tam wiele nowych słów, które urozmaiciły całą historię.
Fabuła jest oryginalna. Nie na co dzień spotyka się tego typu opowieści. Może po moim opisie macie inne wrażenie, jednak zapewniam was, że po kilkunastu stronach powieść idzie w niekonwencjonalne rozwiązania. Do czasu... Pratchett wykorzystał interesujący motyw, ale niestety przez całą książkę powielał go, przez co stała się ona nużąca i w pewnym momencie przewidywalna. Mało rozbudowane wydarzenia i powtarzalność męczyły i zniechęcały do dalszego czytania.
Chyba największym plusem "Potwornego regimentu" jest tak uwielbiana przeze mnie groteska. Dzięki niej świat staje się bardziej nienormalny, ale również karykaturalny, przez co można zauważyć wymykające nam się problemy, które należy rozwiązać. Poza tym pojawił się również komizm słowny i postaci, co dało efekt zabawnej historii, która nieraz sprawiła, że śmiałam się do stron.
Niestety Polly okazała się mało wyrazistą postacią, która ginęła w tłumie. Było tam tyle dziewczyn, tyle żołnierzy, że trzeba było porządnie się skupić, by zrozumieć, że w tej chwili chodzi akurat o naszą główną bohaterkę. Na szczęście sytuację ratował sierżant Jackrum, który nieraz mnie zaskoczył i ubarwił całą powieść. Doszedł jeszcze uroczy, ale bardzo nierozgarnięty porucznik Bluza i dzięki temu mogłam zapomnieć o niedopracowaniu wizerunku Polly.
Gdy zaczynałam czytać "Potworny regiment", uniwersum było dla mnie jednym, wielkim chaosem, którego w ogóle nie rozumiałam. Cały czas w mojej głowie pojawiało się pytanie: o co w tym wszystkim chodzi? Dopiero z czasem zaczęłam się odnajdować i wtedy zdałam sobie sprawę, że ten świat jest niesamowicie rozbudowany i panoramiczny. Cały czas miałam wrażenie, że to tylko jedna historyjka z tysięcy, które dzieją się w tym samym czasie. Uwielbiam to uczucie. Poza tym pisarz w tej powieści wspominał nam o wielu ważnych zasadach, lecz niektóre przykrył płaszczem tajemnic, co jeszcze bardziej spotęgowało moją ciekawość.
Tematyka książki jest szczególnie ważna dla kobiet. Na przykładzie Polly autor chciał pokazać, że płeć nie zawsze ma znaczenie i to właśnie kobiety powinny o tym pamiętać. Jednak jest to ukazane w prześmiewczy sposób, który trochę mnie zniechęcił. Nie będę nawet udawać, że ta opowieść była nieprzesadzona i nawet groteską nie da się tego wytłumaczyć.
Bardzo się cieszę, że wreszcie zapoznałam się z jedną z powieści Terry'ego Pratchetta. Naprawdę było warto. Nie było efektu wow, ale ta książka jest dobra i zachęca do pozostałych części. Jeśli tak samo miłujecie fantastykę jak ja, polecam wam całym sercem "Potworny Regiment". I naprawdę nie ma znaczenia, że nie znacie pozostałych trzydziestu części.
Pratchett korzysta z utartych schematów, ale je przekształca je na swój sposób. Polecam cykl o Straży na początek :)
OdpowiedzUsuń