Tytuł: Kolor samotności
Autorka: Rhiannon Navin
Przekład: Alina Patkowska
Kategoria: Literatura piękna
Wydawnictwo: HarperCollins
Liczba stron: 336
Ocena: 7/10
Nikt nie obiecywał, że życie będzie łatwe, przyjemne i szczęśliwe. Prawdopodobnie wszyscy o tym marzymy i próbujemy wierzyć, że tak będzie. Części z nas nawet pewnie życie da szczęście, ale na część ludzi czeka cierpienie i tragedia, pomimo której trzeba nadal żyć. Nie da się zapomnieć, nie da się znów być szczęśliwym, ale trzeba iść do przodu. Znaleźć odpowiedź na to wybitnie trudne pytanie, jak żyć dalej. A nie ma na nie uniwersalnej odpowiedzi. Niekiedy ona w ogóle nie istnieje. Czy to nie przerażające? Czy nie jesteśmy niewyobrażalni odważni, żyjąc dalej? Czy inni nam pomogą?
Mały chłopiec o imieniu Zach, idąc do szkoły, nie zdawał sobie sprawę, że dzielą go minuty od tragedii, która zmieni całego jego życie. Jest radosny i pełen energii... Dopóki pewien młody mężczyzna nie przekroczy progu szkoły. Dopóki nie zacznie strzelać i dopóki strzał nie trafi w jego brata. Mijają niewyobrażalnie długie minuty, a Zach ukryty razem ze swoją klasą w szatni czeka, aż ten koszmar na jawie wreszcie się skończy. Kiedyś nadchodzi ten upragniony moment, gdy wreszcie jest bezpieczny, gdy wreszcie jest w objęciach rodziców. Lecz za niedługo zda sobie sprawę, że brakuje jego brata. Jak rodzina poradzi sobie z tak dotkliwą stratą? Co czeka później Zacha? Czy sprawca zostanie sprawiedliwie ukarany? Co nim kierowało?
Odkąd przeczytałam opis, zdawałam sobie sprawę, że ta książka będzie niosła ze sobą cierpienie i wiele emocji. To bardzo wymagająca literatura, która zapada w pamięć na długo. Mimo to zdecydowałam się na przeczytanie "Koloru Samotności". Czasami warto zaangażować się emocjonalnie, by lepiej zrozumieć innych ludzi i zdać sobie sprawę z głębi naszych uczuć. Czy ta powieść dała mi te odczucia? Zdecydowanie tak.
Jednak najpierw chciałabym pozostać w sferze analizy stylistycznej. Język, którym posługuje się pisarka, jest bardzo lekki i przede wszystkim prosty. W przypadku tej książki jest to wielka zaleta, gdyż patrzymy na całą sytuację z perspektywy sześcioletniego chłopca. Tu nie ma miejsca na zbyt barwną i kwiecistą stylistykę. Dominują krótkie, pojedyncze zdania, które często są urywane. To wszystko jest obrane w niesamowicie wiele opisów codziennych czynności. W tym przypadku jest to bardzo potrzebne, bo właśnie dzięki tym opisom jesteśmy w stanie nawiązać więź z bohaterami i lepiej zrozumieć ich świat. Choć muszę przyznać, że momentami jest to troszkę nużące.
Sama fabuła jest mocno nierównomierna w odbiorze, jednak nie jest to aspekt zniechęcający, ponieważ dla tych dobrych momentów warto przetrwać te gorsze. Tym bardziej że tak jak było do przewidzenia, książka charakteryzuje się bardzo silnymi emocjami, które trzeba powoli przerabiać razem z bohaterami. Natomiast sama historia skupia się wokół głównego wątku, nie pozwalając na zbytnie odchodzenie w bok. Przy takich zdarzeniach nie ma miejsca na poboczne i pomniejsze zmartwienia, czy zdarzenia. Dlatego cieszę się, że autorka nie zdecydowała się na dodatkowe odskocznie od głównej fabuły.
Jakiś czas temu oglądałam film dokumentalny o strzelaninach w szkole, więc "Kolor Samotności" okazał się dla mnie książką niezwykle trudną. Od początku wiadomo, że sama historia jest fikcją, ale w żaden sposób nie zmienia to faktu, że opowiada również o prawdziwych wydarzeniach. I to połączenie – objerzenie dokumentu i przeczytanie powieści – pogłębiły moją rozpacz i przede wszystkim bezradność. Dały też zastrzyk motywacji, by zważać na ludzi obok i na ich emocje, bo może właśnie potrzebują pomocy. Cała książka zmusza czytelnika do empatii i wyrozumiałości. Wydarzenie ukazuje z wielu perspektyw, co daje panoramiczne spojrzenie na różnorodne cierpienie. Możemy obserwować Zacha, który tęskni za bratem, ale czuje też ulgę, że jego buntowniczy brat nie psuje już relacji w rodzinie. Możemy obserwować jego matkę, która zapada w depresję, by później być żądną krwi. Możemy obserwować zachowanie ojca człowieka, który był odpowiedzialny za całą strzelaninę. Tu nie ma miejsca na osądzanie. Tutaj jest po prostu czyste cierpienie. A cierpienie rani osobę cierpiącą, ale często też osoby wokół, co jest kolejnym wątkiem tej książki. Zach też cierpi, ale jest nadal człowiekiem potrzebującym miłości, jest nadal dzieckiem potrzebującym opieki. W perspektywie tak niewyobrażalnej tragedii bardzo łatwo o tym zapomnieć.
Sami bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, choć prawie całkowicie przysłonięci własnym cierpieniem. To ono dominuje i zmienia ich charaktery – być może już na stałe. A mały Zach jest przekochanym chłopcem, którego pisarka wręcz wybitnie przedstawiła. Dzięki jego perspektywie możemy zobaczyć, jak wiele różnorodnych emocji czuje, jak walczy o siebie samego i swoją rodzinę i jak pragnie, by świat był dobrym miejscem. Mogłoby się wydawać, że to tylko sześcioletnie dziecko... Czasami dzieci mimo swojej niepełnej dojrzałości okazują się o wiele bardziej uczuciowe niż dorośli.
"Kolor Samotności" poruszył moje serce. Zmusił mnie do przeżywania trudnych emocji, jednak o to chodzi – by odczuwać i w miarę możliwości starać się rozumieć w empatyczny sposób. Jako obserwatorzy możemy widzieć czasami więcej, ale zawsze zostajemy tylko postronny świadkami, którzy nie czuję tak silnie emocji targających osobą cierpiącą. W tej powieści wybrzmiewa to w sposób subtelny, ale zarazem konieczny do uznania.
Cenię sobie tego typu książki i chcę poznać tę historię.
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto :)
Usuń