niedziela, 27 marca 2016

Pachnidło: Historia mordercy


Tytuł: Pachnidło: Historia mordercy

Reżyser: Tom Tykwer

Produkcja: Francja, Hiszpania, Niemcy

Gatunek: Thriller

Rola główna: Ben Whishaw

Czas trwania: 2 godz. 27 min.

Premiera: 12 stycznia 2007 r. (Polska), 7 września 2006 r. (świat)

Ocena: 8/10







Prawie każdy z nas codziennie używa perfum. Pozwalają one zmienić nasz własny zapach na coś innego, coś wyjątkowego. Idziemy do sklepu i wybieramy godzinami najbardziej odpowiadające nam zapachy. Jeśli tylko nas stać, stoimy przed półką z najdroższymi pachnidłami, jakie są w sklepie, dumnie unosząc głowę. Jednak jeżeli nie możemy pozwolić sobie na tak drogi wydatek, spoglądamy tęsknie na tę najwyższą półkę i szukamy czegoś nietypowego wśród tych tańszych. Przyznajcie – czy tak właśnie nie jest? Sama uwielbiam różnego typu zapachy i zwracam wyjątkowa uwagę na swoje odczucia. Kilka wieków temu też tak było... Tylko na świecie chodził wybitny perfumiarz – Jan Baptysta. Miał niesamowity talent i postanowił go wykorzystać. Chciał stworzyć najpiękniejsze perfumy, jakie mogą być na świecie. Czy udało mu się to? Jaką drogę wybrał? Co z tym wszystkim ma wspólnego seria morderstw na młodych kobietach?

O "Pachnidle" usłyszałam po raz pierwszy od swojej polonistki z gimnazjum. Opowiadała o tym filmie z pasją, co przyciągnęło moją uwagę. Postanowiłam, że obejrzę kiedyś tę ekranizację. Jednak jak to u mnie bywa, szybko zapomniałam o produkcji. Lecz w liceum znowu obiła mi się o uszy. "Pachnidło" zbiera naprawdę pozytywne opinie, co ostatecznie zachęciło mnie do obejrzenia go. Wiele również słyszałam o książce, którą też planuję przeczytać. Tymczasem jakie mam odczucia po ekranizacji?

Motyw jest niezwykle rzadko spotykany. Nikt raczej nie porusza tematu perfum, a jeśli nawet to w kwestii ich zapachu, a nie procesu powstawania. W tym filmie jest zwrócona uwaga przede wszystkim na ten aspekt, co bardzo miło mnie zaskoczyło. W dodatku akcja odbywa się w czasach, które od lat mnie intrygują. Jest to bardzo ciekawe połączenie – XVIII wiek, niesamowite zapachy i pewien morderca, który chce spełnić swoje jedno marzenie... Nie brzmi to intrygująco?

Fabuła jest naprawdę wciągająca. Mimo faktu że nie mogłam obejrzeć całej produkcji jednego dnia, nie mogłam się doczekać, kiedy poznam zakończenie. Cały czas zadawałam sobie pytania, jak ta historia się skończy. A muszę przyznać, że była bardzo nieprzewidywalna. Byłam pewna, że udało mi się przewidzieć kolejny ruch Jana, gdy tymczasem byłam zaskakiwana przez kolejne nieprawdopodobne wydarzenie. Nie mogłam znaleźć schematu, co irytowało mnie, ale w ten pozytywny sposób, który wydobywa pokłady niekończącej się ciekawości.  

Jest to dość znany horror i nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czyżby miały się pojawić tajemnicze demony, które będą wysysać ludzką krew? To nie tego typu film. Nie ma tu żadnego dreszczyku strachu, czy zniecierpliwienia. Na pewno nic dziwnego nie wyskoczy zza muru. Jednakże nie zmienia to faktu, że ekranizacja jest przerażająca na swój sposób. Opowiada historię, która przynajmniej częściowo mogła się wydarzyć. A może się wydarzyła... Właśnie to sprawiło, że rozumiałam, dlaczego właśnie tak się dzieje. Jak już wspomniałam, nie byłam w stanie przewidzieć kolejnych wydarzeń, ale potrafiłam je zaakceptować, mimo że były wstrząsające. Zdałam sobie sprawę, że nic już nie mogła zatrzymać mordercę, a najgorsze, że wiedziałam, dlaczego właśnie tak postępuje.

Główny bohater – Jan – od razu przykuł moją uwagę. Jest to wyjątkowo rozbudowana postać, która posiada w sobie dużo cech pozytywnych. Zaskakujące, jak umiał je wykorzystać do czynienia zła. One potrafiły wytłumaczyć każde jego zachowanie, budząc przy tym podziw, ale również obrzydzenie. Wydawał się niesamowitą postacią, która wprowadza wiele do życia spotkanych ludzi, a tak naprawdę niósł za sobą śmierć. Jest to bardzo głęboko poruszona symbolika, dająca wiele tematów do rozważań.

Jednakże aktor odtwarzający rolę głównego bohatera nie przykuł mojej uwagi. Na pewno nie grał źle, ale nie wyróżniał się też niczym. Jestem pewna, że pod pewnym względem zawiódł. Bez wątpienia była to wyjątkowo trudna rola, dająca pole do popisu, ale niestety niewykorzystana przez Bena Whishawa. Pojawiły się też wiele epizodycznych postaci, lecz na żadną nie zwróciłam większej uwagi. 

Spodziewałam się czegoś innego po "Pachnidle", jednak ostatecznie mam bardzo dobre odczucia. Pozytywnie mnie zaskoczył swoją oryginalnością i rozbudowaną fabułą. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że wiele ludzi może mieć odmienne zdanie. To nie jest film dla każdego.  

9 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy obejrzę film, ale książkę na pewno przeczytam, bo będziemy ją omawiać na Dyskusyjnym Klubie Książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie! Od dawna mam w planach książkę - a później film :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam film i bardzo mnie do siebie przekonał. Kiedy będę miała tylko ochotę i czas (bo jak wiesz on jest baaardzo ważny) na pewno przeczytam książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam, ale film był niezły ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie wciągnął zarówno film jak i książka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś zaczęłam czytać książkę, ale nie udało mi się jej skończyć przez nadmiar obowiązków. Filmu nie oglądałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zarówno książka jak i film przypadły mi do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Pachnidło" jest na mojej liście do obejrzenia już od dawna, ale jakoś cały czas się mijamy... w końcu to się zmieni.
    PS. Ja także usłyszałam po raz pierwszy o tym filmie od polonistki w gimnazjum ;)

    Pozdrawiam
    ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Główny bohater rzeczywiście nie jest strzałem w dziesiątkę, ale film oceniłabym bardzo wysoko. Ta historia mocno przykuła moją uwagę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń