Tytuł: "Sekta Egoistów"
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tłumaczenie: Łukasz Muller
Kategoria: Literatura współczesna
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 208
Ocena: 6/10
Od dziecka uczą nas, żeby być miłym, mieć własne zdanie, ale szanować również zdanie innych, wykazywać się dobrym wychowaniem i dbać o dobro innych. To piękna, pełna empatii idea, którą wiele osób wyznaje. Jednakże nie oszukujmy się – chcielibyśmy, żeby to na nas skupiała się uwaga innych i to nasze, wyłącznie nasze problemy są najważniejsze. W końcu nie możemy poczuć tego, co inna osoba. Możemy to sobie wyobrazić, przywołać dawne wspomnienia, ale to i tak namiastka prawdy. Tak sama inny ludzie nie są w stanie poczuć dokładnie tego samego co my. Nie przyszło wam do głowy, że tak naprawdę na świecie istniejemy tylko my sami?
Główny bohater jest znudzony swoimi naukowymi badaniami. Spędza nad nimi godziny, dnie, aż wreszcie wszystko łączy się w lata. Wcześniej to uwielbiał, jednakże teraz pragnie coś zmienić. Postanawia zrobić radykalny krok w swoim życiu – przeczytać coś dla przyjemności. Pada na pewną książkę, gdzie pojawia się wzmianka o wyjątkowym człowieku, który założył sławną w przeszłości Sektę Egoistów. Jegomość fascynuje głównego bohatera do tego stopnia, że badacz postanawia ruszyć jego śladem i zrozumieć jego historię. Czy mu się to uda?
Schmitt jest dla mnie wybitnym pisarzem, aczkolwiek bardzo skrajnym. Pamiętam, gdy czytałam jego pierwsze powieści. Zawsze mnie zaskakiwały. Kiedy sięgałam po jego książkę, już wiedziałam, że będzie to coś wyjątkowego. Dlatego czytałam tych opowieści coraz to więcej i wtedy zdałam sobie sprawę, że Schmitt może i potrafi zaskoczyć, ale używa do tego cały czas tego samego narzędzia. Wtedy poczułam się zbita z tropu. Dawałam szansę kolejnej książce, ale ona wydawała mi się złudnie podobna do poprzednich. To tak jakby zmieniać całe nasze otoczenie, ale czuć ten sam zapach.
"Sekta Egoistów" na początku wydawała mi się czymś nowym. Nigdy nie wpadłabym na pomysł, że można opowiedzieć historię o egoistach, którzy się szczycili, że właśnie nimi są. Ciekawe ujęcie opowieści oraz przeszłość człowieka odkrywana po kilkuset latach zafascynowały mnie. Wszystko szło w ogóle w innym kierunku niż typowe książki Schmitta. Byłam już naprawdę na nią pozytywnie nastawiona. Oczywiście do momentu aż wreszcie historia wróciła na standardową ścieżkę. Byłam wściekła. Myślałam, że ponownie odkryję Schmitta i ponownie będę mogła doceniać jego dzieła. Nie stało się tak – ponownie się zawiodłam.
Pisarz ma bardzo charakterystyczny styl, który w tym momencie jestem w stanie bez trudu rozpoznać. On nie pisze książki, on opowiada opowiastkę, która ma uczyć i dawać do myślenia. Wcale nie przekładamy kartek, tylko siedzimy przy ognisku i słuchamy swojego mentora, który wiele już w życiu widział, więc jego doświadczenia są bardzo cenne dla nas. Czerpiemy z tego przyjemność, ale również odnajdujemy samych siebie. Tym bardziej że jego historia to jeden wielki chaos. To jest jego znak rozpoznawczy. Mamy się orientować i wysilić. Nie dostaniemy wszystkiego tak po prostu, bo nagle chcemy. Należy za to zapłacić swoją uwagą.
Sama fabuła okazała się wciągająca, dzięki czemu przeczytałam "Sektę Egoistów" bez problemu na jeden raz. Fakt faktem, że zakończenie przewidziałam prawie na samym początku. Nic zaskakującego, lecz za to bardzo wstrząsającego. Byłam przekonana, że jeżeli się nie mylę, to zakończenie nie zrobimy na mnie żadnego wrażenia. Przeliczyłam się. Choć muszę się wam przyznać, że ta końcówka nie była dla mnie do końca zrozumiała. Musiałam wszystko sobie przeanalizować w głowie i upewnić, że jest tak, jak myślę. I tu mi paradoksalnie pomógł opis na okładce powieści. W dodatku miałam odczucie, że poza tą jedną historią na świecie nic się nie dzieje. Jest tylko główny bohater i nic więcej. To zniechęca do czytania.
Głównego bohatera nie polubiłam. Tak naprawdę to go wręcz znienawidziłam. Nie mogłam się w nim doszukać poza wnikliwością i cierpliwością żadnej innej pozytywnej cechy. Cały czas narzekał na swój los, fascynował się losem Gasparda, a nie robił nic by czerpać z tego przyjemność i przede wszystkim zmienić swoje życie. Na szczęście sam Gaspard okazał się dość niezwykłą postacią. Był tajemniczy i miał intrygujące spojrzenie na świat. Potrafił przekonać ludzi do swoich racji. Nawet ja nieraz byłam zaskoczona takim punktem widzenia i musiałam przyznać mu w niektórych kwestiach rację.
"Sekta Egoistów" ukazuje, jak duży wpływ na życie człowieka może mieć ideologia. Niektórzy są gotowi oddać wszystko, by udowodnić jej słuszność i dążyć do wyznaczonego sobie celu. Cała opowieść dzieje się na tle szaleństwa, które na początku tylko czasami daje znać o swoim istnieniu, by później nawet na chwilę nas nie opuszczać. Jego macki są wszędzie – nawet w naszym umyśle.
Już dawno chciałam się zapoznać z tą opowieścią Schmitta, ale spodziewałam się po niej stanowczo czegoś więcej. Jeżeli lubicie Schmitta to warto ją przeczytać, ale nie radziłabym innym zapoznawać się z tym pisarzem poprzez tę historię.
Bardzo lubię tego autora i mam nadzieję, że szybko nadrobię zaległości w jego książkach.
OdpowiedzUsuńKilkakrotnie już sięgałam po książki tego autora i na ogół przypadały mi do gustu. Jednak tym razem nie jestem pewna, czy mam ochotę na ten tytuł.
OdpowiedzUsuńhttp://chaosmysli.blogspot.com
Nie znam autora w ogóle. Jeśli główny bohater wkurza, to raczej odpadam. Tak było u mnie z Mrozową Chyłką (mam nadzieję Remigiusz, że tu nie zaglądasz). :)
OdpowiedzUsuńKsiążki tego autora są tak specyficzne, że bardzo rzadko po nie sięgam, ale nigdy tego nie żałuję :)
OdpowiedzUsuń