Strony

niedziela, 8 listopada 2015

Everest


Tytuł: Everest

Reżyser: Baltasar Kormákur

Produkcja: Islandia, USA, Wielka Brytania

Rola główna: Jason Clarke 

Gatunek: Thriller

Czas trwania: 2 godz. 1 min.

Premiera: 18 września 2015 r. (Polska), 2 września 2015 r. (świat)

Ocena: 9/10






Wyobraźcie sobie przed sobą górę – olbrzymia, nie widzicie jej szczytu, cała pokryta śniegiem i majestatycznie unosząca się nad wami. To jest Mont Everest – najwyższa góra świata położona w Himalajach. Każdy himalaista pragnie ją zdobyć i na jej szczycie pozostawić małą flagę, która będzie symbolem jego zwycięstwa. Jest wiele ludzi, którzy postanawiają podjąć walką z kolosem. Taka ekspedycja złożona z himalaistów, którzy są pełni marzeń i nadziei, wyrusza w 1996 roku. Jest to rok zapamiętany przez każdego człowieka, mieszkającego u podnóża tych gór, przez każdego himalaistę. To jest rok tragedii... Everest pokazał, czym naprawdę jest, pokazał swoją potęgę. Czy członkom wyprawy uda się dotrzeć na szczyt? Co przygotowała dla nich jedna siedmiu Koron Świata?

Uwielbiam góry i od dawna jestem zafascynowana Alpami, Himalajami i oczywiście przede wszystkim Mont Everestem. Wielokrotnie oglądałam jego zdjęcia, czytałam artykuły na temat wypraw i potęgi tej góry. Marzę, by zobaczyć ją na żywo, więc gdy tylko usłyszałam, że w polskich kinach ukaże się film "Everest", wiedziałam, że muszę go obejrzeć. Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat tej produkcji, ale słyszałam również o tej wyprawie. 

Już całkowicie przekonałam się do filmów opartych na prawdziwych faktach. Nigdy nie wątpiłam, że życie opowiada jeszcze dziwniejsze historie niż literatura, kinematografia, czy muzyka. Jednak one powinny być zachowane dla życia. Nie jestem już taka pewna słuszności swojego poglądu. Może jednak lepiej, że wiemy, co może nas czekać i spodziewamy się najbardziej nietypowych scenariuszy. "Everest" również jest opowieścią o prawdziwym zdarzeniu, które, jak większość wie, zakończyło się tragedią. Gdyby to nie była rzeczywistość, nadal sądziłabym, że Mont Everest to po prostu olbrzymia góra, którą każdy może zdobyć, jeśli wystarczająco tego pragnie. Tak nie jest... "Everest" opowiada o jednym najsławniejszych zdarzeń w Himalajach. Wyprawa, gdzie cudy przeplatają się z tragediami. Wiecie, nie przeraża mnie potęga Everestu, nie przeraża mnie zimno, ani nawet to, że ludzie giną podczas wypraw. Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo... Przeraża mnie to, co ludzi myślą, gdy przychodzi godzina kryzysu i do czego potrafią doprowadzić te myśli. Tak, to budzi we mnie lęk.

"Everest" od pierwszych chwil wciąga. Od samego początku trzymasz kciuki, by bohaterom udało się, by spełnili swoje marzenia. Słuchasz ich opowieści. Zaczynasz rozumieć, czemu to robią, dlaczego akurat takie hobby wybrali i nagle, nawet nie wiesz kiedy, zaczynasz utożsamiać się z postaciami i kibicujesz im na każdym kroku. Razem z nimi przeżywasz nawet najmniej znaczące wydarzenie, ale nie potrafisz inaczej. Ich historia zawładnęła mną i nawet na chwilę nie mogłam oderwać się od ekranu. To w pewnym znaczeniu również moja historia.

Nie znam się na efektach specjalnych. Najczęściej nawet ich nie zauważam. Po prostu są i to jest dla mnie naturalne. "Everest" oglądałam w 3D, czego po prostu nienawidzę. Dla widza z okularami założenie kolejnych okularów i dbanie o to, by nie spadły, jest koszmarem. W dodatku przez jakiś czas po wyjściu z kina czuję się skołowana i nie do końca wiem, co dzieje się wokół mnie. Każde urządzenie elektryczne staje się dla mnie wrogiem. Jednak mimo to cieszę się, że obejrzałam ten film w trzech wymiarach. Mogłam mieć przynajmniej złudzenie, że naprawdę widzę Mont Everest i często pojawiał się śnieg, który czasami wprowadzał rozbawienie, innym razem lęk. 

W "Evereście" grała naprawdę duża liczba sławnych aktorów. A nie ukrywajmy, że oni przyciągają widzów do kina. Niektórzy idą na film tylko dla danego aktora. Czasami też tak robię, choć staram się tego unikać. W produkcji pojawiło się wiele postaci i nie zapamiętałam wszystkich. Oczywiście główną uwagę zwracał Rob – kierownik ekspedycji. I nie mogę zapomnieć o Keirze Knightley, która należy do moich ulubionych aktorem. Nie odegrała tu wielkiej roli i przez to nie potrafię ocenić jej gry aktorskiej.

Film polecam każdemu miłośnikowi gór, który choć raz w życiu zapragnął zdobyć jakąś kola. Jednak ostrzegam, że jest to produkcja dla ludzi o mocnych nerwach. 




8 komentarzy:

  1. Gdy zobaczyłam ten film w zapowiedziach to wiedziałam, że muszę go zobaczyć. Wypad do kina planowałam i planowałam, a ostatecznie wciąż się tam nie wybrałam, bo czasu brak... Mam jednak nadzieję, że szybko nadrobię, bo bardzo chcę poznać tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałam pójść do kina na ten film, niestety mój facet uznał, że to kompletnie nie dla niego no i nie poszliśmy. Ale na pewno nadrobię online jak tylko się pojawi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za takimi filmami, więc pewnie sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię takie filmy i kiedy tylko znajdę chwilkę wolnego czasu, to myślę, że go obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w planach ten film, w jakiś sposób mnie do siebie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaintrygowała mnie ta produkcja już od pierwszych zapowiedzi. Musze obejrzeć i to jak najszybciej :>
    kruczegniazdo94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle dobrego o tym filmie już słyszałam, może się skuszę ;) Jak tylko znajdę czas ;)

    OdpowiedzUsuń