środa, 29 czerwca 2016

Czarna kolonia


Tytuł: "Czarna kolonia"

Autor: Arkady Saulski

Cykl: Kroniki Czerwonej Kompanii

Tom: I

Kategoria: Science fiction

Wydawnictwo: Drageus Publishing House

Liczba stron: 339

Ocena: 7/10








Ile razy zdarzało się wam wychodzić rano na dwór i myśleć, że nasz świat upada? Że nie jest już tak piękny jak kiedyś? Że nie ma już na nim miejsca dla nas? Że chcielibyście rozpocząć nowe życie? Ile razy? Za kilkaset lat wszystko się zmieni... Ziemia nie będzie jedyną planetą, gdzie mieszkają ludzie. Naukowcy i marzyciele razem podbili Czerwoną Planetę, by dać szansę na nowe, lepsze życie. Setki lat walki z niesprzyjającym klimatem, poszukiwania niezwykłych rzeczy oraz zasiedlanie zielonych terenów sprawiły, że teraz każdy może tam zamieszkać, każdy może być szczęśliwy. Ale czy na pewno? Czy Mars nie kryje własnych tajemnic, które mogą pochłonąć wszystkie marzenia? A może to ludzie zapomnieli, kim naprawdę są... 

Zanim przeczytałam tę książkę, nie zdawałam sobie sprawy z jej istnienia. Nie interesuję się technologią, astronautyką ani science fiction. Są to dla mnie odległe tematy, które wydają się czymś ponad mój umysł. Jednak dlaczego nie spróbować od czasu do czasu czegoś nowego? W końcu życie daje tyle możliwości. Warto byłoby z nich korzystać – nawet w najmniejszych sprawach. Tak oto postanowiłam przeczytać "Czarną kolonię". Czy warto było spróbować nieznanego?

Pomysł na powieść uważam za mało oryginalny. W końcu prawie każda książka science fiction jest o Marsie i próbach okiełzania go. Co w tym nowego? Gdyby nie fakt, że ja sama nie mam styczności z tym motywem, "Czarna kolonia" nie przekonałaby mnie do siebie. Często się spotyka opowieści o nieodkrytym kosmosie, gdzie czekają na nas cuda, które zmienią bieg całej historii ludzkości. A obcy? Od dziecka o nich słyszymy i już dawno każdy z nas wyrobił sobie zdanie na ich temat. Kolejna historia dla dorosłych, którzy pozostali w świecie stworzonym w dzieciństwie. To nie zachęca, ale na pewno pozwala na powrót do tych najgłębszych, niespełnionych marzeń.   

Niestety w ostatnich latach science fiction straciło na popularności. W tej chwili naprawdę trudno usłyszeć o dobrej powieści z tego gatunku. Są to raczej opowieści z ubiegłego wieku, gdzie ludzie marzyli o nowych wynalazkach. Wtedy odbywały się wyścigi między mocarstwami. Kto osiągnie więcej? To pobudzało ludzką wyobraźnię. Lecz nie mogę zaprzeczyć, że tego typu historie są skierowane do konkretnych odbiorców, którzy będą umieli docenić warsztat literacki oraz uniwersum. Tym po prostu trzeba się interesować i dopiero wtedy można zauważyć piękno opowieści. W Polsce i za granicą jest dużo wybitnych pisarzy, którzy zajmują się tym gatunkiem. Dla mnie są oni nieznani i myślę, że dla przeciętnego człowieka również. Jest to przykre, ponieważ jesteśmy przez to trochę ograniczeni.  

Styl autora jest bardzo sztywny. Nie ma miejsca na kwieciste opisy i psychologiczne refleksje. Jest to dla mnie język typowo męski, gdzie nikt nie rozczula się nad małą raną. Stało się, trudno – idziemy dalej. Słowa są do siebie dobrze dobrane, co daje wrażenie dopracowania i płynności. Często występują słowa specjalistyczne, które nie są znane dla każdego. Uważam, że jest to duży plus, gdyż można z nich nauczyć się czegoś nowego i zostać zaskoczonym nieznanymi wcześniej rzeczami.

Fabuła od pierwszych stron wciągnęła mnie. Zaczyna się w nietypowy sposób, co od razu mnie oczarowało, jeśli można odnieść to słowo do początku, który był wstrząsający. Jest to bardzo pomocny zabieg, ponieważ od razu robi dobre wrażenie na czytelniku, co zachęca do dalszego czytania oraz pozostawia pozytywną opinię po sobie. Aczkolwiek sprawia też, że ma się większe oczekiwania co do całej powieści. Historia jest nieprzewidywalna. Tak naprawdę nie wiemy, do czego dążymy. Zwykle irytuje mnie to w książkach. Lubię mieć wyznaczony cel, jednakże w tym przypadku jego brak oddziaływał na moją wyobraźnię i ciekawość. Niestety pojawił się pewien problem. Mianowicie autor za szybko przeszedł od zapoznania czytelnika z realiami do szybkiej akcji. Przez to wszystkie walki były nudne i ich opisy męczyły. Jeszcze przed chwilą poznawaliśmy bohaterów, ich przeszłość oraz plany, a zaraz czytaliśmy, jak walczą o życie. Nie wiedziałam, skąd wynika ten nagły przeskok, dlaczego to wszystko dzieje się tak szybko... 

Uniwersum jest standardowe dla science fiction. Jak dla mnie nie ma w nim nic niesztampowego. Czerwona Planeta, ludzie, którzy radzą sobie z nowym klimatem i wojna na technologię. Słyszałam to nieraz, nie dwa. Tymbardziej że mało się o nim dowiadujemy. Wszystkiego musiałam się domyślać, co wielokrotnie mnie zirytowało. Chciałam czegoś niekonwencjonalnego. Tymczasem był to schemat, któremu w dodatku brakowało podstaw. Na czym miałam się opierać? Aczkolwiek uważam, że gdyby pisarz lepiej dopracował tę rzeczywistość, mogłaby ona być naprawdę niesamowita i pełna niespodzianek. Niestety Saulski nie wykorzystał potencjału swojego pomysłu.

W "Czarnej kolonii" nie ma jednego głównego bohatera. Jest ich kilku i wielokrotnie ich losy się przeplatają. Niektóre osoby poznawaliśmy tylko po to, by zrozumieć te ważniejsze. Zrobiło to na mnie dobre wrażenie. Pojawiło się wiele ciekawych postaci, które niestety nie były dobrze rozbudowane. Miały niezwykłe osobowości, lecz my nie dostawaliśmy szansy, by ich lepiej poznać. Zdarzało się również, że ich liczba przerastała mnie, dlatego nie byłam w stanie połączyć niektórych wątków. 

Powieść ma rozbudowaną tematykę. Ukazuje słabości ludzkie. Jeśli nie walczy się z nimi, mogą zawładnąć człowiekiem i doprowadzić do katastrofy. Do tego dochodzi jeszcze władza i pieniądze. Co bardziej może oślepić ludzką istotę? Autor ukazuje nam również trudne relacje między córką a ojcem. Wynikają one z wielu czynników. Czasami trudno pokonać uprzedzenia i znaleźć pozytywy w osobie, której się nie zna, a powinno bardzo dobrze. 

Oczekiwałam czegoś innego po "Czarnej kolonii", ale mimo to cieszę się, że przeczytałam tę powieść. Spróbowałam chyba najbardziej mi odległego gatunku literackiego i mam raczej miłe wspomnienia, choć trochę się przy nim męczyłam. Jednak dla fanów science fiction może być to wciągająca książka. 

niedziela, 26 czerwca 2016

Sezon burz


Tytuł: "Sezon burz"

Autor: Andrzej Sapkowski

Cykl: Saga o Wiedźminie

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictw: SuperNOWA

Liczba stron: 404

Film: Wiedźmin

Ocena: 7/10








Gdy jesteśmy dziećmi, świat jest dla nas czarno-biały. Nie ma czegoś pomiędzy. To jest dobre, a to złe, tego nie powinniśmy robić, a to jest wskazane. Nie zastanawialiśmy się, jaki to ma sens, nie podważaliśmy tego. Jednakże z czasem wszystko zaczęło się zmieniać... Bardzo powoli, ale już jako młodzi ludzie przestaliśmy być tacy posłuszni i zaczęliśmy postrzegać świat według własnych zasad. Czy były i są one słuszne? Życie wiedźmina to non stop podejmowanie decyzji, które mają olbrzymią wagę. Nie dotyczą tylko jego istnienia, ale również innych ludzi. Jeden błąd, a śmierć zajrzy w oczy niejednej osobie. Trudno jest odpowiednio wybrać... W dodatku wspomnienia nie dają normalnie funkcjonować. Jak zapomnieć o pięknych chwilach, które nigdy się nie powtórzą, które na zawsze pozostaną tylko w pamięci? A rzeczywistość nadal trwa i nie jest tak cudowna, jak można by pomyśleć. W końcu nadchodzi sezon burz...

"Saga o Wiedźminie" w bardzo krótkim czasie sprawiła, że zostałam przez nią oczarowana. Czytałam każdą część bardzo szybko i po sobie. To był niesamowity okres. Historia białowłosego wiedźmina zawładnęła mną i nie chciała wypuścić. Przyniosła ze sobą wiele dobra. Wyciągnęłam ciekawe refleksje na temat świata, poznałam niezwykłe postacie i przede wszystkim przekonałam się do polskich autorów. Teraz nikt nie jest w stanie mnie zniechęcić do nich. Jak w każdym kraju – są lepsze i gorsze powieści. Andrzej Sapkowski potwierdza, że my też mamy czym się pochwalić. Po latach pisze jeszcze jedną książkę dotyczącą Geralta. Pamiętam, jak została wydana. Wtedy ta saga nic mi jeszcze nie mówiła, ale moi koledzy z klasy byli tak podekscytowani "Sezonem burz", że wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że i ja powinnam zapoznać się z tym cyklem. Zrobiłam to, a teraz przyszedł czas na tę najnowszą część. Jak wrażenia po jej przeczytaniu?

Na początku miałam problem z umiejscowieniem tej historii w czasie. Słyszałam różne propozycje i muszę przyznać, że potrafiły one być skrajne, co bardzo mnie zaskoczyło. Osoby, które czytały wszystkie pozostałe części nie były w stanie dokładnie powiedzieć, gdzie można szukać tej jednej przygody. Ja sama jestem zdania, że jest to krótko przed główną fabułą. Lecz uważam za pewien minus problemy z chronologią... Nie będę też ukrywać, że paradoksalnie nie byłam dobrze nastawiona do "Sezonu burz". Opowieść o wiedźminie już dawno się zakończyła i mimo faktu że tęsknie za nią, nie powinno się wracać do spraw, gdzie jest już na końcu kropka. Choć z drugiej strony jest to oddzielna historia, która sama w sobie nie ma wpływu na najistotniejszy wątek w następnych tomach. Jednak mimo to wielokrotnie nawiązuje do przeszłości Geralta, co nadaje powieści płynności. Poza tym spotykamy teraz wiele osób, które nie mają najmniejszego znaczenia, lecz po przeczytaniu sagi wiem już, że w przyszłości ich rola ulegnie ogromnej zmianie. Jest dla mnie zabawne obserwowanie wiedźmina, który jeszcze nie wie o tak wielu rzeczach.

Styl Sapkowskiego jak zawsze jest bardzo dokładny. Autor ma każdy szczegół dopracowany. Najmniejsze wydarzenie ma jakąś wartość i wpływ na kolejne. Nic nie pojawia się przypadkiem, a przy tym jest panoramiczne. Nie jesteśmy ograniczeni do jednego miejsca, ani jednego informatora. To wszystko sprawia, że cała ta historia staje się wyjątkowo intrygująca i wciągająca. Nie mogę się nadziwić nad sprawnością pisarza. Jednakże mam wrażenie, że i tak Sapkowski poświęcił więcej czasu wcześniejszym częściom niż tej. Jest w niej wiele detali, lecz w tamtych było ich mnóstwo...

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo miły był powrót do Geralta. Jest to jedna z najlepiej wykreowanych postaci, jakie dotychczas spotkałam w literaturze i niezmiernie się cieszę, że mogłam z nim spędzić jeszcze troszkę więcej czasu. Mimo wcześniej wspominanych uprzedzeń doceniłam tego bohatera i powtórnie zostałam oczarowana jego charakterem i różnorodnością cech. Tak samo jak kiedyś zaskakiwał mnie na każdym kroku, ale również był moim przyjacielem, którego rozumiałam i byłam mu w stanie wybaczyć naprawdę wiele. W "Sezonie burz" dowiadujemy się nowych informacji o wyjątkowo barwnej i lubianej postaci. A mianowicie o Jaskrze. Jego wizerunek pozostaje taki sam, ale staje się mniej tajemniczy... Pojawiają się również nowe, niezwykłe postacie, które odwracają życie wiedźmina do góry nogami.

Tutaj również występują wielokrotne nawiązania do baśni, wierzeń słowiańskiej. Uwielbiam to w "Sadze o Wiedźminie". Jest to mało popularny motyw, a tak bardzo istotny dla naszej kultury. Przywołuje dawne tradycje i łamie nowoczesne schematy. Daje to wiele do myślenia i pozwala na nowe spojrzenie na świat.

"Sezon burz" nie okazał się tak wybitny jak jego poprzedniczki, ale bez wątpienia spędziłam z nim miłe chwile i myślę, że jest obowiązkowy dla fanów.

wtorek, 21 czerwca 2016

Zimowe Panny


Tytuł: "Zimowe Panny"

Autor: Cristina Sánchez-Andrade

Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko

Kategoria: Literatura obyczajowa

Wydawnictwo: Muza

Liczba stron: 320

Ocena: 5/10










Życie mieszkańców wioski od lat toczy się spokojnie i pracowicie. Nic się nie zmienia. Ludzie rodzą się i umierają. Są śluby i rozstania. Tak jak powinno być. Lecz wieś kryje swoją mroczną tajemnicę, która została pochowana wraz z uzdrowicielem. Wojna przyszła szybko i niespodziewanie. Niszczyła wszystko, co znalazło się na jej drodze. Nie miała żadnych ograniczeń. Wraz z nią przyszła śmierć i głód. Ludzie w takich przypadkach są gotowi na wszystko. Bez mrugnięcia oka zdradzą swoich przyjaciół, oddadzą najcenniejsze rzeczy. Byle tylko przeżyć. Później się o wszystkim zapomni. Nie będzie żadnych dowodów ani świadków. Ale czy na pewno? Przez wiejską drogę idą dwie kobiety. Są już dojrzałe, ale niestare. Minęło tyle czasu... Wszyscy już zapomnieli... Jednak teraz pora wrócić do wspomnień, bo idą Zimowe Panny.

Zanim przeczytałam "Zimowe Panny", dużo o nich słyszałam. Nie były to opinie ani jednoznacznie pozytywne, ani negatywne. Na początku nawet nie zwróciłam uwagi na tę książkę. Była jedną z wielu innych obyczajówek. Zwykle nie czytam tego gatunku i w swoim życiu trafiłam na naprawdę mało dobrych powieści tego typu. Dlatego z czasem się zniechęciłam i teraz raczej omijam je szerokim łukiem. Przyznaję też, że książki fantasy często poruszają podobne tematy, tylko forma oraz uniwersum zachwycają i zachęcają do czytania. Normalne życie mamy na co dzień... Lecz nie można udawać, że ono nie istnieje. Właśnie to sprawiło, że i ja postanowiłam zapoznać się z "Zimowymi Pannami". W jakiś sposób prześladowały mnie. Na każdej stronie poświęconej literaturze trafiałam na kolejne recenzje. Sama chciałam sprawdzić, co takiego jest w tej książce, że tyle czytelników zajrzało do niej.

Jak zabrać się za taką powieść? To było pierwsze pytanie, jakie sobie zadałam. Pewnie dla części z was wyda się śmieszne, ale ja naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Powinnam przeznaczyć kilka godzin na jej czytanie, a może robić sobie przerwy na refleksje? Tak banalna sprawa, a jednak zastanawiała mnie. Gdy już zaczęłam czytać, zdałam sobie sprawę, jak naturalna jest ta książka. Nie było żadnych niestworzonych rzeczy, nadnaturalnych istot... Tylko i wyłącznie zdarzenia z życia codziennego. Było w tym coś pięknego. Zaczęłam się dziwić, dlaczego mnie to nie nudzi. Nigdy nie lubiłam prostych zagadnień. Wolałam w czeluściach umysłu szukać rozwiązań skomplikowanych i pełnych emocji. W tej obyczajówce nie znalazłam tego. Rzadko kiedy zdarza się, że autor w taki sposób prowadzi książkę. Jest to duży plus, gdyż każdy niekonwencjonalny pomysł jest przeze mnie bardzo ceniony.

Styl autorki jest również nieszablonowy. Pisze ona bardzo oschle i oszczędnie. Opisy są mało rozbudowane. Mimo że powieść posiada nieznaczne ilości dialogów, to i tak nie znajdziemy tam wielu stron poświęconym na przedstawienie okolicy. Każdy opis ma jakieś znaczenie, które odpowiednio odniesione do  wydarzeń tworzy całość. Miałam wrażenie, że autorka specjalnie pisze bardzo chaotycznie. Częste retrospekcje bardzo zaburzały chronologię, co czasami skutkowało pogubieniem się czytelnika. 

Fabuła książki jest niepotrzebnie ciągnięta. Wiele wątków jest nielogicznych. Nie mają jakiegokolwiek połączenia z rzeczywistością, co bardzo psuło naturalność historii. Nic mnie nie zaskoczyło, a zakończenie przewidziałam bardzo wcześnie, co jest olbrzymim minusem. Krótka opowieść zajęła kilkaset stron, co było całkowicie niepotrzebne. Rozumiem, że autorka chciała ukazać psychologiczną część bardzo dokładnie, ale przy tak sztywnym stylu było to niemożliwe.

Zimowe Panny okazała się niesamowitymi postaciami... Gdy na początku je poznałam, wątpiłam, że będą godne uwagi. Tymczasem okazały się bohaterkami o bardzo rozbudowanych charakterach. Nie polubiłam je jako osoby, ale doceniłam jako postacie literackie. I myślę, że to najbardziej się liczy. Ich wizerunek jest karykaturalny. Uważam, że w prawdziwym życiu nie spotkamy tak skrajnych osób. Choć z drugiej strony ludzie zawsze mnie zaskakują i dlatego tak bardzo darzę ich sympatią. W powieści pojawiały się nietypowe cechy, które były przypisane wyłącznie konkretnym postaciom. Cenię takie zabiegi, lecz w tym przypadku ich osobowości zostały spłycone tylko do tych cech.

Trudno określić mi tematykę książki. Miała w sobie wiele cennych uwag, lecz nie skupiała się na czymś konkretnym. Ukazywała wstydliwe myśli, do których zazwyczaj się nie przyznajemy. One towarzyszą każdemu z nas, ale nie są dobrze postrzegane, dlatego zachowujemy je dla siebie. Można w nich dostrzec bolesną prawdę o ludziach i ich postępowaniu. Jedno traumatyczne wydarzenie nie musi nas złamać, ale kilka – i to niekoniecznie w tym samym czasie – może z nas stworzyć potwora lub pozbawić szczęścia w życiu.

Niestety powieść odebrałam negatywnie. Spodziewałam się czegoś innego i niestety ta realna forma zawiodła mnie. Jak na samym początku wspomniałam, nie jestem przyzwyczajona do obyczajówek i "Zimowe Panny" zniechęciły mnie do kontynuowania przygody z tym gatunkiem.

sobota, 18 czerwca 2016

Deutsch Aktuell #76


Był już majowy weekend, było dużo dni wolnych... Jednak mimo to dla uczniów, studentów i osób związanych z edukacją ostatni okres był trudny. Sesje, wystawienie ocen, nadrabianie zaległości – tyle tego wszystkiego, a czasu na dodatkową naukę nie ma, lecz jeśli naprawdę nam zależy na tym, to trzeba się wziąć do pracy i nie poddawać. Tymbardziej że nadchodzą wakacje! 

Nie chciałam robić sobie zaległości z języków, szczególne z niemieckiego, który jest dla mnie wyjątkowo trudny i męczący, dlatego mimo wszystkich godzin nauki innych przedmiotów, poświęciłam trochę i na ten. Zaczynam się do niego przyzwyczajać i nawet go lubić... Pozytywne odczucia pojawiły się stosunkowo niedawno i dały motywację na wakacje. Już sobie wyobrażam, jak codziennie czytam coś lub oglądam w tym języku. Dla wielu z was nie są to pewnie ciekawe plany, ale są osoby, które to rozumieją i zgodzą się, że warto poświęcić wolne godziny na coś produktywnego i przynoszącego skutki. Prawda?  Chcę również odpocząć, więc muszę te dwie rzeczy jakoś połączyć... "Deutsch Aktuell" po raz kolejny udowodnił mi, że jest to możliwe.

Numer 76 nie był dopasowany pod mój gust i zainteresowanie, lecz mimo to spędziłam przy nim miłe chwile, które – jestem tego pewna – w przyszłości zaowocują sukcesem. Nowe słówka, możliwość słuchania artykułów i pomocne zwroty pozwalają mi na odkrycie czegoś pięknego w tym wcześniej nielubianym języku przeze mnie i przede wszystkim nauczenia się go.

Tytułowym artykułem jest "Bremen – pulsierendes Herz Nordwest deutschlands". Słyszałam wiele pozytywnych opinii o tym miejscu. Na niemieckim w szkole wielokrotnie rozmawialiśmy o tym mieście i oglądaliśmy pasjonujące filmiki. "Deutsch Aktuell" przypomniał mi o nim oraz powiększył wiedzę na temat tej miejscowości. Piękne zdjęcia, towarzyszące ciekawostkom sprawiły, że przeniosłam się do Bremy.

Moją uwagę jak zwykle przykuły krótkie opisy filmów oraz książek na początku magazynu. Interesuję się kulturą, dlatego takie informacje są dla mnie istotne i są miłą rozrywką. Lubię wiedzieć, co dzieje się pod tym względem w innych krajach. Sama szukam ciekawostek, a to czasopismo pomaga mi w tym.

W tym numerze znajdzie się coś dla fanów sportu. Można przeczytać interesujący artykuł na temat Jana Frodeno. Nie należy to do moich dziedzin zainteresowań, ale bez wątpienia znajdą się osoby, których ten temat pasjonuje. Poza tym w magazynie znajduje się dość nietypowy artykuł i Lutrze – "Luthers Hochzeit". Mnie ten tekst zaabsorbował.

W tym wydaniu znajduje się duża liczba niekonwencjonalnych tematów, dlatego  jest oryginalny i warty do nadrobienia. W przyjemny sposób można rozwinąć swoje pasje, a także – jak to było w moich przypadku – polubić niemiecki. 

Za możliwość przeczytania magazynu dziękuję Redakcji Essentia

wtorek, 7 czerwca 2016

Polowanie


Tytuł: "Polowanie"

Autor: Maggie Stiefvater

Tłumaczenie: Michał Kubiak

Cykl: Spirit Animals

Tom: II

Kategoria: Fantastyka

Wydawnictwo: Wilga

Liczba stron: 234

Ocena: 7/10






Zastanawialiście się czasem nad ludzką niezależnością? Nasze myśli należą wyłącznie do nas i nikt nam ich nie odbierze. Sami decydujemy, z kim podzielimy się nimi. Czasami bliskie osoby potrafią odczytywać, o czym w tej chwili myślimy. Nie zmienia to faktu, że możemy być samotni we własnej głowie. A gdybyśmy mieli kogoś, kto myśli tak samo jak my, kto czuje nasze emocje i jest w stanie perfekcyjnie z nami współpracować? Czy wtedy nie czulibyśmy się pewni? Czwórka dzieci, która niedawno wywołała swoje zwierzoduchy i to nie pierwsze lepsze – tylko Wielkie Bestie, musi nauczyć się nad nimi panować i docenić ich umiejętności. Razem wybiorą się w podróż, by odnaleźć sławetnego Dzika. Jedynie on może dać im medalion, który zbliży ich do pokonania wroga. Czy uda się im osiągnąć cel? Czy mogą sobie nawzajem ufać? Czy w ogóle nad Wielkimi Bestiami da się zapanować?

Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym cyklem książek. Dopiero gdy dostałam możliwość przeczytania drugiej części, zainteresowałam się, o czym dokładnie są. Zaintrygowała mnie ta seria do tego stopnia, że zadałam sobie pytanie, czemu wcześniej o niej nie słyszałam. "Polowanie" napisała bardzo znana autorka powieści dla młodzieży. Spod jej pióra wyszło wiele pozytywnie ocenianych książek. Dlaczego ta nie miałaby być tak samo dobra?

Motyw zwierząt w historiach spotyka się bardzo często. Od setek lat różni pisarze wykorzystują je jako rożnego typu symbole i istoty żywe towarzyszące ludziom. W tej powieści zwierzęta również są przy ludziach i wiernie asystują im. Na pozór wielokrotnie jest to spotykane w opowiadaniach, lecz tutaj jest on przedstawiony w oryginalny sposób, z którym nigdy wcześniej się nie spotkałam. W niejednej książce dzieci miały swoich towarzyszy, ale w tej wszystkie wilki, pandy są kimś więcej dla człowieka. Rozumieją się bez słów i razem mogą być niepokonani. Zaintrygowała mnie ich więź. Jednak w całej serii najbardziej mnie pasjonuje fakt, że każdy tom jest napisany przez innego autora. W "Polowaniu" Maggie idealnie sobie poradziła. Jest to jej kawałek duszy, która tworzy całą tę historię. Zastanawiam się, jak przy niej wypadli inni pisarze. Czy razem tworzy to jedną część, posiadającą większy sens? Jest to na pewno interesujący sposób na napisanie serii.

Styl autorki jest bardzo przyjemny. Stiefvater pisze lekkim piórem, które zachęci niejedną, młodą osobę do czytania. Dzięki niezbyt skomplikowanym zdaniom wszystko trzyma się logicznej całości. Fragmentami "Polowanie" jest wyjątkowo zabawne. I nie mówię w tym przypadku o niepohamowanym śmiechu, tylko o tych iskierkach radości, pojawiających się w oczach dziecka, gdy czyta coś wyjątkowo sympatycznego. Dzięki krótkim, ale barwnym opisom bardzo łatwo wyobrazić sobie świat, w którym żyją bohaterowie. Bardzo często w powieściach trudno zrozumieć zasady działające w nowym, nieznanym nam uniwersum. Tutaj od razu przeniosłam się do tej rzeczywistości i mimo że nie czytałam pierwszej części, nie miałam problemu z pojęciem wszystkich reguł. 

Fabuła książki jest bardzo wciągająca. Od pierwszych stron zaciekawiła mnie i sprawiła, że nie mogłam się oderwać od tej historii. Przeczytałam ją wyjątkowo szybko i mam bardzo pozytywne wspomnienia. "Polowanie" nie jest jakoś szczególnie rozbudowane, ale nie mam wątpliwości, że to zapowiedź czegoś większego. Dopiero wszystkie części pewnie stworzą niezwykłą i nieprzewidywalną opowieść. Powieść porusza istotne tematy dla młodych ludzi. Ukazuje, jak bardzo ważna jest rodzina i jak wiele jesteśmy w stanie dla niej zrobić. Jej brak też ma olbrzymi wpływ na ludzkie życie. Może wręcz zmienić bieg historii. Skłania to do refleksji i zachęca do doceniania tych małych rzeczy, które są naszą codziennością, ale zarazem też olbrzymim darem. 

Pod względem bohaterów trochę się zawiodłam. Nie są oni wyjątkowo rozbudowani i trudno coś konkretnego powiedzieć na ich temat. Na pewno przypał mi do gustu Rollan, którego poznajemy trochę lepiej i jego biografia jest naprawdę osobliwa, ale niestety w ten okrutny sposób. Bardzo doceniłam też Finna, który wydawał mi się niezwykle tajemniczy, lecz mimo to sympatyczny. Intrygowało mnie połączenie tych dwóch cech. Inne postacie mają najróżniejsze charaktery, ale są one nieuporządkowane i nie dają się lepiej poznać, co jest w tym przypadku dość dużym minusem.   

Jestem pewna, że zapoznam się z pozostałymi częściami "Spirit Animals" i przede wszystkim pierwszą. Jest to cykl dla młodszej młodzieży, więc jeśli macie w rodzinie takie osoby i chcecie zachęcić je do czytania, to ta książka doskonale nadaje się do tego.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję bardzo portalowi Zażyj Kultury